Witam po trzytygodniowej przerwie. Niestety, nie było innego wyjścia – Fashion Week z brutalną skutecznością potrafi wyrwać spory kawał czasu z życia. Cztery dni w Łodzi, kilkanaście dni poświęconych projektantom i kolekcjom, tona maili, na które trzeba później odpisać – co pół roku ta sama historia. Na szczęście ten chaos już się uspokoił i mogę znowu wrócić do w miarę regularnego cyklu publikacji, a szczególnie do naszych cotygodniowych podsumowań. Zapraszam do Piątego (szóstego) Dnia Tygodnia!
Tobiasz Kujawa
* M-O-D-A *
Balet
Ponieważ premiera baletu „Bolero” w Opéra de Paris jest już za nami, możemy zobaczyć kostiumy, które zaprojektował Riccardo Tisci. Scenografię do przedstawienia stworzyła sama Marina Abramovic, która przyjaźni się dyrektorem kreatywnym Givenchy. Kostiumy są spektakularnie piękne! Zresztą, widać to na poniższych zdjęciach.
Jak to powiedział sam Riccardo:
Bolero is all about intensity. The music has such an intense feeling. I wanted the dancers to feel naked somehow. The costumes express two sides of me: darkness and romanticism.
Trzeba przyznać, że osiągnął swój zamierzony efekt!
Królewska Wystawa
Czwartego lipca w pałacu Kensington zostanie otwarta wystawa „Fashion Rules: Elizabeth, Margaret, Diana at Kensington Palace” poświęcona, jakby nie patrzeć dworskiej modzie. Przedstawiony okres jest spory – od lat 50-tych (Królowa Elżbieta), przez lata 60-te i 70-te (Księżniczka Małgorzata), aż do lat 90-tych czyli cudownej i nieodżałowanej przez miliony kobiet, gejów i kilku heteroseksualnych mężczyzn, cudownej Księżniczki Walii – Diany. Na wystawie zostaną pokazane kreacje tych trzech niezwykłych kobiet, które nosiły podczas oficjalnych spotkań, balów, rautów i innych arystokratycznych rozrywek.
Królowa Elżbieta
Ku Pamięci
Gdyby Amy Winehouse była ciągle z nami, to w tym roku kończyłaby 30 lat. Z tej okazji 3 lipca, w londyńskim Jewish Museum, zostanie otwarta wystawa „Amy Winehouse: A Family Portrait” poświęcona jej pogmatwanemu życiu, genialnej karierze i tragicznej śmierci. Rodzina na potrzeby wydarzenia udostępniła wiele niepokazywanych do tej pory pamiątek – zdjęć i prywatnych przedmiotów. Jak widać Londyn w lipcu będzie kipieć od fantastycznych, silnych kobiet. Warto rozważyć kilkudniową wizytę!
Amy Winehouse, zdjęcie – Jewish Museum London
Phillip Lim x Target
Dobry news dla wszystkich wielbicieli stylu Phillipa Lima. W sierpniu, do sieci amerykańskich sklepów Target trafi kolekcja stworzona przez nowojorskiego projektanta, który słynie z tego, że potrafi zreinterpretować każual na milion nowych sposobów. Kolekcja będzie typowo dzienna, podzielona na linię damską i męską, oczywiście w dużo bardziej przystępnych cenach, niż propozycje wybiegowe. Trzeba przyznać, że selekcja Target jest wyśmienita, z marką współpracowali już projektanci: Prabal Gurung, Matthew Williamson i marka Missoni. Doskonała selekcja!
Dla niezorientowanych piękna kolekcja Phillip Lim na sezon FW 2013.
Gucci Przegrywa
Włoska marka przegrała czteroletnią walkę z Guess. Cała sprawa dotyczyła butów, na których rzekomo Guesss umieścił logotyp Gucci. W 2009 roku poszły dwa pozwy, jeden w Nowym Jorku, a drugi w Mediolanie. Przepychanka sądowa trwała kilka lat i ostatnio skończyła się na niekorzyść pozywającego. Ciężko uwierzyć, że cała ta historia dotyczyła…
Tak, dokładnie tych prze-obrzydliwych butów.
Po lewej widzimy nadruk Gucci, po prawej Guess. Oba są brzydkie jak 150, ostentacyjne i archaiczne, dlatego z mojej perspektywy taka sprawa to absurd. Ale wiadomo, że dla gigantów odzieżowych to kwestia milionów, a nie estetycznych niuansów, więc bitwa była zażarta. Nowojorska sprawa zakończyła się z korzyścią dla Gucci, które dostało rekompensatę w wysokości 4,7 miliona dolarów, która z kolei została później okrojona do, bagatela, niecałych 500 tysięcy. Co ciekawe mediolański sąd odrzucił absolutnie wszystkie pozwy wystosowane przez Gucci. Oczywiście dom mody nadal czuje się pokrzywdzony i od razu odwołał się od wyroku. Gra jest najwyraźniej warta świeczki, bo w naszej rzeczywistości, coraz bardziej okrojonej z nowych pomysłów i rozwiązań, każda rzecz, która się dobrze sprzedaje jest na wagę złota. Poczucie krzywdy czy ideały są tu oczywiście podejściem utopijnym, bo jak to śpiewała Meja „Its all about the money, its all about the dum dum duh dee dum dum.”
.
International Woolmark Prize
To jeden z najbardziej prestiżowych, międzynarodowych konkursów dla projektantów. W tym tygodniu zostały ogłoszone nominowane marki. Zasięg jest ogromny, bo obejmuje Europę, Stany Zjednoczone, Azję, Indie i Środkowy Wschód i Australię. Wśród nominowanych znalazłem kilku swoich ulubieńców. Przede wszystkim cieszy mnie fakt, że Europę reprezentuje (między innymi) nasz rodak i świetny projektant Dawid Tomaszewski! Bardzo mocno trzymam za niego kciuki. Kolejnym reprezentantem Europy jest brytyjska, męska marka Sibling, która powstała w 2008, cudownie łączy szaloną awangardę z każualem i jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych. W sekcji USA pojawili się Altuzzara i Creatures of the Wind, których również bardzo cenię. W ogóle polecam wam sprawdzenie sekcji nominowanych, bo można poznać wiele nowych, nieznanych w Polsce marek i projektantów. Każdy z uczestników konkursu ma za zadanie przygotować kapsułową kolekcję, zaprojektowaną z wełny Merino. Ze wszystkich regiony zostanie wybrany zwycięzca. Finałowa piątka będzie walczyć o główną nagrodę. Europejskie półfinały będą miały miejsce 27 czerwca w Mediolanie. To raczej zrozumiałe, że wszyscy kibicujemy Dawidowi, prawda? PRAWDA?!
Dawid Tomaszewski
Suzy Samarytanka
John Galliano nadal nie opuszcza pozycji persona non grata świata mody. Suzy Menkes, prawdziwa legenda krytyki, dziennikarka modowa z kilkoma dekadami doświadczenia na karku i dość… niebanalnym wyglądem, postanowiła wyciągnąć pomocną dłoń do (nie)sławnego projektanta. Zastanawiam się na ile może mu pomóc, bo skoro nie pomogła współpraca z jednym z najbardziej szanowanych projektantów na świecie – Oscarem dela Rentą, o ciężko sobie wyobrazić, kto mógłby jeszcze zdziałać cud. Suzy ostatnio stwierdziła, że mimo swojego wybryku John zasługuje na „drugą szansę”. W rozmowie z Fern Mallis z International Herald Tribune, powiedziała:
It’s a tragedy,” she said of the anti-Semitic comments that Galliano made, which led to his Dior dismissal. „We know that creative people have all sorts of demons. I would never say that I love Hitler in any shape or form ever, and I don’t know many people who would. That’s not to say that somebody with such brilliant talent shouldn’t be given some kind of second chance. But how you do that is difficult.
Szczerze mówiąc, mimo mojego wielkiego szacunku, którym darzę Suzy, wydaje mi się, że jej słowo to mimo wszystko za mało. Skoro pomoc Anny Wintour, która podobno doprowadziła do spotkania Galliano i Dela Renty nie pomogła (abstrahując od tego, że kolekcja nie należała do udanych), to nie wyobrażam sobie, kto by mógł w tej sytuacji zdziałać cud. Macie jakieś pomysły?
Nowa Twarz H&M
I to nie byle jaka – Gisele Bundchen, najlepiej zarabiająca modelka na świecie (według magazynu Forbes) zabłyśnie w kampanii H&M na sezon FW 2013. Na razie nie wyciekły jeszcze żadne zdjęcia, poza jednym, backstage-owym, które marka udostępniła fanom. Bardzo się cieszę z tej współpracy, bo nieustannie twierdzę, że modeling należy zostawić modelkom, a gwiazdy takie jak Beyoncé czy Lana Del Rey powinny się trzymać sceny. Fakt, że ostatnio wszyscy robią wszystko zaczyna się robić trochę irytujący…
Hush Warsaw
Coraz większymi krokami zbliżają się targi Hush Warsaw, które odbędą się w czerwcu na Stadionie Narodowym. To pierwsza taka inicjatywa w Polsce, realizowana z tak konsekwentnym podejściem i na tak dużą skalę. Oczywiście głównym i jedynym bohaterem tego dnia będzie autorska moda. Yay! Niesamowita ilość marek i projektantów, pełen profesjonalizm w budowaniu wydarzenia został doceniony przez stronę Not Just A Label, która wpisała to wydarzenie do swojego kalendarza. Jedyne co mogę dodać, to ” be there or be square”.
Wszystkie informacje znajdziecie oczywiście na stronie targów, na Facebook’u. Do zobaczenia 9 czerwca!
Sesja Tygodnia
A nawet dwie! 😀
Beauty And The Bling. Genialna sesja urodowa z wiosennego (#83) V Magazine. Cudne Azjatki w szalonych stylizacjach, jak można tego nie lubić?
Makijaż: Marco Antonio
Charakteryzacja: Natasha Lawes
Mani-Pedi: Karen Louise
Produkcja: LMA Production
* U-R-O-D-A *
Mini!
Ostatnie moje przygody z pakowaniem się, czy to na majówkę czy na Fashion Week uświadomiły mi jedną smutną rzecz. Nie ważne, jakich rozmiarów jest moja walizka zawsze brakuje w niej miejsca. Można by racjonalnie podejść do tematu i zastanowić się czy na pewno muszę zabrać siedem par butów na pięciodniowy wyjazd, ale w tym przypadku rozsądek nigdy nie wygrywa. Dlatego jedną z możliwości zaoszczędzenia miejsca w podróżnych tobołkach jest zmniejszenie pojemności kosmetyków. Marks & Spencer oferuje mini produkty w mini cenie (już od 2.39zl). Kosmetyki nastawione są na walkę z różnymi przykrościami, jakie mogą nas spotkać na wyjeździe. Chusteczki usuną plamy z ubrań i zwalczą 99% procent wirusów znajdujących się na dłoniach a żel antybakteryjny dokończy mini sterylizację. Nićmi zadbamy o zęby a miętowy spray odświeży nam oddech. Dla tak jak ja bardziej wymagających polecam podróżne zestawy Travel Kit Eisenberg (169zl). W każdej z siedmiu kosmetyczek znajdują się trzy kosmetyki dobrane do indywidualnych potrzeb skóry. Można wybrać wariant intensywnie nawilżający z oczyszczającym żelem do demakijażu, nawilżającą maską i nawilżającym kremem albo wersję anti ageing z nawilżającym żelem do demakijażu, ujędrniającą maską i kuracją przeciwzmarszczkową. Jest też zestaw dla panów (209zl) w skład, którego wchodzą żel do mycia i golenia, łagodzący afteshave, balsam nawilżający i krem przeciwzmarszczkowy. Dla tych, którzy nie chcą się rozstawać ze swoimi ulubionymi kosmetykami rozwiązaniem są zestawy mini pojemniczków dostępne w większości drogerii. Tam też możecie znaleźć szampony i odżywki w wersji mini. Ja, tak jak większość bywalców kotletów, zawsze na wyjazd zabieram mini zestaw od Tony&Guy , produkty dobre i często pojawiające się w giftbagach.
eisenberg.com
marks-and-spencer.pl
* L-I-T-E-R-A-T-U-R-A *
Carla Montero „Szmaragdowa tablica”
Kiedy czytam książkę, musi mnie zachwycić język lub treść sama w sobie. Krótko mówiąc, albo musi być pyszne, albo ładnie podane. Schabowym się najem, ale absolutnie nic on do mojego życia nie wniesie poza faktem, że nie umrę z głodu. Tak samo jest z, nazwijmy to w skrócie, dziełem pani Montero. Hiszpańsko brzmiące nazwisko, nie będące Marquezem pobudza we mnie ten nieszczęsny pierwiastek nonkonformizmu i usuwania się na bok, kiedy brudy płyną z prądem – tym razem wcale źle nie zrobiłam, ale w pewnym sensie żałuję, że w ogóle sięgnęłam po tę książkę. W tym miejscu powinniście wyczuć, że dość poważnie się poświęciłam.
Podane to zostało zupełnie do bani – na szarym, wytartym od sztućców talerzu, z wyszczerbionym brzegiem. Nie podano ani białej serwety, ani kieliszka do białego wina. Język przeciętny, bez ekscesów, zaskoczeń, ozdobników. Zupełnie płaski i bezkształtny – to nie jest nawet poprawnie napisane. Słowem – Witkacy z Gombrowiczem przeczytawszy pierwszy rozdział siedliby i płakali.
Treść sama w sobie nie jest w żaden sposób odkrywcza. Autorka musi być wielką fanką Dana Browna. Historia, która mogłaby być scenariuszem do kolejnego filmu o Larze Croft/ Indiana Jonesie zrealizowana została według schematu: najpierw bohaterka żyje swoim nudnym, poukładanym życiem, następnie dzieje się coś dziwnego, BAM! Teraz jest już wplątana w międzynarodową intrygę, bijatykę o jakieś zakurzone trofeum będące kluczem do władania nad światem. A, no i oczywiście mamy do czynienia z niestrawną mroczną masonerią. Nuda. Poczułam się jak ta jedna, jedyna osoba w wagoniku w lunaparku, której nie wzrusza zjazd z górki ze znaczną prędkością. W momencie, w którym ułożyło mi się w głowie rozwiązanie zagadki i całe zakończenie, odłożyłam na półkę ten ciężar (siedemset stron. 700. Nie da się napisać tylu stron dobrego tekstu, dlatego zawsze z góry omijam takie knigi – co tym razem mnie podkusiło – nie mam pojęcia), wytarłam nos w jednorazową chusteczkę w Hello Kitty i poszłam dalej. Wciąż głodna.
Poczułam się jak w szkolnej stołówce, miałam przed oczami wielką, brudną babę, która aluminiową łychą wrzuca z wysokości na talerz rozgotowaną kapustę i rzadkie ziemniaki. Oczywiście, można przeczytać, jak ktoś jeździ dużo pociągami, podmiejskimi autobusami, albo zwyczajnie cierpi na nadmiar czasu. Być może między reklamą Blackberry, Diora i Versace jest tam jakaś wartościowa treść, do której nie było mi dane dotrzeć.
Jerzy Pilch – „Wiele demonów”
Kolejna powieść znanego i lubianego w Polsce autora przykuła moją uwagę ze względu na głos pana Jerzego Radziwiłłowicza, rozpoznanego w radiowej Jedynce. Poczułam się trochę jak na kolejnym w moim życiu konkursowym dyktandzie, napchanym na siłę rzekomo trudnym i skomplikowanym słownictwem. Pilch usiłuje używać złożonego języka i wielokrotnie złożonych zdań, podczas gdy jego wysiłki brzmią, jakby bohaterce serialu „Ranczo”, wiejskiej babie, podano do przeczytania tekst wcześniej wspomnianego dyktanda. Czasowniki umieszczone co chwilę na końcu zdania męczą i psują szyk nawet najlepiej napisanej fabuły..
Co do fabuły – rzecz dzieje się oczywiście na Śląsku Cieszyńskim, w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Mamy do czynienia z mnóstwem bohaterów, każdy obciążony przez autora tajemniczymi problemami, przypadkowo złożonymi cechami charakteru i fizycznymi przymiotami tak, żeby pozornie nic nie miało ze sobą cokolwiek wspólnego. Dwie siostry, które z jednej strony zachowują się jak przykładowe Luteranki, za chwilę idą w szpilkach do sąsiedniej wioski po wino. Sam Pilch mówi, że oczywiście żadna z postaci nie miała pierwowzoru i wszystkie sam wymyślił, ale – czy potrzeba naprawdę tyle wysiłku, żeby wyrysować charaktery tak nieskładne i przewidywalne? Owszem, nikt nie jest nudny i bezbarwny, ale wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że ktoś sobie ze mnie żartuje przedstawiając mi kolejną osobę, która ma w sobie coś niezwykłego. To nierealne, żeby cała wioska to był skład osobistości. Zdecydowanie brakowało mi człowieka, który rozmywałby ten jaskrawy obraz, takiego wkurzającego, szarego obywatela, których przecież w Polsce nie brakuje. Chociaż możne na Śląsku i owszem.
Ogólnie zakwalifikowałabym powieść do kryminału, może sensacji… Generalnie za dużo tekstu w stosunku do akcji, trochę przegadane, jak w noweli Viscontiego w „Bocaccio 70”. Chociaż nie wiem, ile Pilch musiałby siedzieć nad pustą kartką, żeby wymyślić postać Pupe i jej milion rozłażących się kociąt.
Gdybym była fanką Pilcha i czytała każdą jego książkę, pewnie i ta by mi się spodobała. A tak, uważam, że mimo naprawdę dużego potencjału, „Wiele demonów” może zwyczajnie męczyć bądź nudzić. Być może nie powinno się recenzować kolejnej powieści i tak popularnego już autora, bo jestem pewna, że fani już dawno są po lekturze, ale jeśli ktoś się zastanawia, czy wejść do tego świata..? Na pewno nie tędy.
* F-I-L-M *
„Panaceum” reż. Steven Soderbergh (2013)
Podobno każdy Amerykanin ma swojego psychoterapeutę, a ci również nie stronią od częstych wizyt na kozetce. Tym razem Ameryka musi przełknąć gorzką pigułkę od Stevena Soderbergha, który w swoim najnowszym filmie krytykuje przemysł farmaceutyczny Zachodu i podważa teorię magicznego leku, eliminującego wszelkie problemy. Nie ukrywam, że lek spowoduje lekkie zamroczenie u widza, bo reżyser prowadzi z nami dość schizofreniczną grę, w której nie do końca wiadomo, kto jest ofiarą, a kto oprawcą. Tego rodzaju układanki nie są żadną nowością w thrillerach. W przypadku „Panaceum” jest to całkiem emocjonująca i angażująca widza rozrywka, choć momentami może się wydawać nieco naiwna. Młoda dziewczyna nie potrafi stawić czoła swoim problemom, dlatego aby odzyskać stabilność psychiczną, sięga po silnie uzależniający ją lek psychotropowy. Jak to się mówi: każdy kij ma dwa końce. Do jej życia małżeńskiego wraca sielanka, seks jest udany, wszystkie problemy odchodzą w niepamięć, do momentu kiedy całego szczęścia nie zakłóci tragedia. Emily zaczyna lunatykować i w stanie nieświadomości zabija swojego męża. Soderbergh potrafi trzymać widza w napięciu, niestety potrafi również go rozbawić w niepożądanym momencie. Wybaczcie, ale kiedy słyszę zrozpaczony głos matki, która po stracie syna mówi, że nie rozumie jak doszło do morderstwa (przecież reklamy w telewizji mówiły, że po lekach „ludzie czują się lepiej”), nie potrafię powstrzymać się od uśmiechu. Po co nam taka dosłowność? Przecież o tym problemie dowiadujemy się z fabuły filmu.
„Niepamięć” reż. Joseph Kosinski (2013)
W nowym filmie Josepha Kosinskiego nic nie jest przypadkowe. Po seansie „Niepamięci” nie uciekniecie od wrażenia, że wszystko, co zobaczyliście na ekranie, widzieliście już w innych filmach science fiction. Co więcej, twórcy tego filmu wcale nie mieli zamiaru, abyście myśleli inaczej. Każda minuta „Niepamięci” atakuje nas cytatami z klasyki gatunku, a rozpoznanie ich nie wymaga od was imponującej wiedzy o filmach science fiction. Wyliczanie tych wszystkich zapożyczeń nie ma najmniejszego sensu, bo w „Niepamięci” znajdziecie wszystko: od nawiązań do „Planety małp”, „Jestem legendą”, „Matrixa”, po odniesienia do „Dnia niepodległości”, czy „Odysei kosmicznej”. Czy takie dwugodzinne deja vu to strata czasu dla widza? Nie do końca, bo jest to całkiem dobrze zrealizowany film, wizualnie – bardzo apetyczny, fabularnie – mimo wszystko interesujący. Niestety, Kosinski nie podjął ryzyka odkrywania nieznanych lądów kina science fiction, dlatego myślę, że błyskawicznie zapomnicie o jego filmie. Trzeba przyznać, że producenci wybrali bardzo sugestywny tytuł.
* S-Z-T-U-K-A *
Internet na Zachętę (AP)
Zachęta Narodowa Galeria Sztuki otworzyła swoje podwoje w rzeczywistości wirtualnej! Fakt nie tyle szokujący co historyczny. Czuję, że dotarliśmy do momentu, w którym przestajemy „macać” możliwości sieci a zaczynami z nich korzystać.
Ten internetowy akt erekcyjny to nic innego jak kontynuacja realizacji statutowej misji instytucji w ramach projektu Otwarta Zachęta, czyli udostępniania swoich zasobów szerszej publiczności, w tym zazwyczaj wykluczonej z tej przyjemności osób starszych i niepełnosprawnych.
Wszystkie materiały dostępne na stronie Otwarta Zachęta są upubliczniane użytkownikom na licencji Creative Commons. Co ciekawe, na stronie został uruchomiony system wyszukiwania, który po wpisaniu interesującego nas tematu znajduje w zasobach Galerii odpowiadające materiały w podziale na kategorie np. kolekcja, wystawy czy materiały edukacyjne. Zakładając pokaźnych rozmiarów zasoby warszawskiej Zachęty, możemy oczekiwać nie lada ułatwienia w pozyskiwaniu informacji. Inicjatywa została właściwie doceniona nagrodą Gwarancji Kultury w kategorii „Wydarzenie w sieci” . Co mnie najbardziej zaciekawiło to, że twórcy, czyli pracownicy Galerii, nie zamierzają spocząć na laurach i chcą kontynuować dzieło związane ze stroną poprzez „uczynienie jej jak najbardziej dostępną dla osób z dysfunkcjami wzroku i słuchu”. Tego jestem SZCZERZE ciekawa.
Kwiatkibratki (AP)
W dziale Sztuka, jak sama nazwa na to wskazuje, zajmujemy się sztuką. Jako, że dizjan w internecie stoi mocno kulturą, czasem “plastyką”, a momentami nawet architekturą (!) pozwalam sobie tu właśnie o tej dziedzinie pisać. Kwiatkibratki to z pozoru inicjatywa obywatelska nie mająca z dizajnem, a co dopiero ze sztuką, nic wspólnego- ale to tylko pozory! Działalność o której tu piszę, to przejaw dizajnu totalnego, czyli takiego, który rozumiemy przez etyczne działanie na rzecz społeczeństwa, przestrzeni publicznej, a w tym wypadku również środowiska: „Pomiędzy miastem i kulturą a naturą istnieje sprzężenie zwrotne. Mieszkańcy miast potrzebują kontaktu z naturą, a uściślając z przyrodą… Natomiast natura potrzebuje kultury i miasta dlatego, że taki mamy dziś model życia – ta hiper tendencja urbanizacji, która pochłania nas wszystkich, wymaga nowych regulacji włączających przyrodę w projektowanie nowych, miejskich przestrzeni. To, co wydaje się niedorzeczne zaczyna przybierać na świecie formę nowego ruchu nazywanego koegzystencją w projektowaniu .”
Z okazji rocznicy przedsięwzięcia poprosiłam organizatorów (Grzegorza Młynarskiego, Ulę Kasińską i Jakuba Kowalewskiego) o kilka słów na temat planowanych projektów :
„W tym roku (2013), oprócz działań w Warszawie, przewidziane są działania w innych polskich aglomeracjach: wspólne rozSadzanie miast, kontynuacja warsztatów dla dzieci “Naturalny Rytm”, budowa miejskich ogrodów społecznych i zielonych urbanistycznych konstrukcji. Poza tym, kwiatkibratki planują wydanie publikacji “Planta Rhei”, magazynu lifestylowego z plotkami z życia roślin, do którego współtworzenia zapraszają wszystkich zainteresowanych.
26 kwietnia w Cieszynie uruchomiliśmy rzeźbę-manifest „Deszczobranie” (kwiatkibratki.pl/deszczobranie), która ma zwrócić uwagę mieszkańców miast na problem kończących się zasobów wody pitnej i alternatywy w postaci wody deszczowej, którą można wykorzystywać przy pracach ogrodniczych. 11 maja natomiast, w Warszawie w ramach akcji „Warszawa Czyta”, na budynku starej, nieczynnej Biblioteki Krasińskich powiesimy samowystarczalne plomby kwiatowe. Mają one zwrócić uwagę mieszkańców i mediów na problem niewykorzystanej przestrzeni, w której mogłyby odbywać się działania kulturalne i prospołeczne. Zielone, kwitnące rośliny mogą pomóc przywrócić budynek do życia.”
Kochani; zatem do ogrodu, na balkony i w miasto! 🙂
About Design (AP)
W Trójmieście ruszyła kolejna edycja Targów Designu i Aranżacji Wnętrz About Design organizowana w Centrum Wystawienniczo Kongresowym AmberExpo. Wydarzenie dostało nową, dizajnerską otoczkę w postaci nowoczesnej przestrzeni i z raczkującej inicjatywy ma szansę zyskać miano porządnego przedsięwzięcia, którego echo dotrze do nas nie tylko za pośrednictwem billboardów.
Imprezę reklamują trzy hasła: TRENDY, DOBRA LUKSUSOWE oraz INSPIRACJE.
Mam nadzieję, że organizatorzy wywiążą się z tych obietnic, ponieważ wspominając ubiegłoroczną edycję- nie obyło się bez filcowych torebek, wyrabianej metodą chałupniczą biżuterii o wątpliwej wartości estetycznej i paru innych kwiatków. To wszystko na tle meblarstwa i ciekawych projektów studentów Wzornictwa naprawdę prezentuje się kiepsko Drodzy Organizatorzy. Po zapoznaniu się z programem imprezy, który, trzeba przyznać, jest coraz bogatszy z edycji na edycję, mogę krótko podsumować: wykłady, seminaria- tak, dyskusje – jak najbardziej, warsztaty- zawsze, pokazy mody- ok, otworzyliśmy się na miękki design związany bezpośrednio ze sponsorem imprezy, nie jestem tylko pewna czy to jest adekwatne miejsce do takich prezentacji, a piszę to mając w pamięci zmieszane miny środowiska meblarskiego podczas zeszłorocznego catwalku. Mamy na północy Sopot Fashion Days i uważam, że jest właściwe pole do popisów modowych pod patronatem odzieżowej sieciówki. Bardzo bym sobie życzyła, aby About Design obrało własną drogę pośród tych już mocno wyklepanych. Niech zwiedzający nie mają dysonansu poznawczego miotając się między stoiskami z Corianem a łowickimi wycinankami. Jak jest- sprawdzę już dziś.
* O-B-Y-C-Z-A-J-E *
Kogo Obsikał Pudel?
Eee myślałem, że już ją napisała?! Wszystkie Odcienie Czerni to nie jest autobiografia? Jestem skołowany…
Taa… Hehehehehe! Tyyyylko pięć razy. A księżyc jest z sera!
Siedzę w salonie, przeglądam Pudla, na przeciwko mnie siedzi moja współlokatorka, ruda Jacqueline. Czytam tytuł tego „artykułu” na głos, a na to Jacqueline pyta:
– Kto to jest Ślotała?
Nigdy jej niczego nie zazdrościłem, poza tą jedną rzeczą! Wszystko, czego dotknęła Cher
Kolejna specjalistka od wszystkiego?
Bardzo ładna! Co za głupie pytanie. Ile można się zastanawiać, czy Weronika jest ładna? Przecież to oczywiste.
Nie twierdzę, że Marcin jest złym fotografem, wręcz przeciwnie. Ale poziom jego wypowiedzi konsekwentnie udowadnia coraz głębsze odrealnienie, kompletny brak obycia, a nawet inteligencji. Otóż Marcinie, żeby pracować w bibliotece wymagane są o niebo większe predyspozycje niż do bycia modelką, a nawet fotografem mody. Zaburzenie energii w tym programie sięga zenitu. Robienie z modelek i fotografów mody elity intelektualnej, osób, które mają możliwość wydawania opinii wykraczających poza temat mody, powoduje we mnie bunt szarych komórek. Oczywiście, w pewnych aspektach ich praca jest dla mnie bardziej istotna, niż praca bibliotekarzy, ale (muszę to napisać) – na Rany Chrystusa, naszego Zbawiciela, dlaczego temat mody musi się nieustannie kojarzyć z bezdenną niziną intelektualną? Sytuację pogarsza nieszczęsna Kasia Sokołowska, która jest jedyną osobą w jury prezentującą akceptowalną kulturę słowa i obycie. Działa to na niekorzyść reszty, bo im lepiej prezentuje się Kasia, tym gorzej wypada przy tym reszta. Plama skontrastowana z jedwabiem jest widoczna dużo bardziej, niż brud na starych, wytartych dżinsach. To jaką krzywdę wyrządza ten program modzie (również polskiej), jest dla mnie nie do zniesienia. Stawianie na piedestale ignorancji, chamstwa (nie popartego nawet inteligencją) i głupoty jest odstręczające. I wiem, ten program nie jest dla mnie, ale niestety niszczy ogromną pracę, ludzi których znam, promujących polskie wzornictwo. Jest to wulgarne, obrzydliwe, wręcz niesmaczne.
Oczywiście, że tak. Żadna nowość. Jak każdy inny. Szara, bezmózga masa, nie jest naszą narodową specjalnością. Występuje wszędzie. Żadne to odkrycie.
Czekam z zapartym tchem na tekst: Honey zrobiła siku. Swoją drogą zastanawiam się jaki „deal” zaistniał, że śmierdzący Pudel tak mocno promuję Honey? Przypadek? Nie sądzę.
Olaboga, kolejna. Dziewczyno, bierz przykład z Felicjańskiej. Przyznawanie się do alkoholizmu w naszym kraju nie jest dobrym pomysłem. Co innego gdybyś była facetem, wtedy byśmy cię poklepali po plecach i zabrali na „jednego”. Albo nawet dwa.
Nie mam pojęcia, ale mam całą listę koleżanek, które chciałby zostać posmyrane jego obiektywem. Dziesięć lat temu, może i sam bym chciał..? 😀
I to by było na tyle.
Tobiasz Kujawa – Redakcja, Moda , Obyczaje
….
Kamila Maria Żyźniewska – Film
Agnieszka Polkowska, Paweł Żukowski – Sztuka
Kadehti – Literatura
Lucy Seremak – Insider – Uroda
….
Never Ending Freestyle Voguing!
freestylevoguing@gmail.com
Wystawa królewska! Mam nadzieję, że przetrwa do połowy września, kiedy to nawiedzę Londyn i zdepczę buty na kilku wystawach 🙂
PolubieniePolubienie