Wstyd się przyznać, ale przeżywając wzloty i upadki okresu dojrzewania, ku pokrzepieniu nastoletniego, rozedrganego umysłu pisałem… Wiersze. Tak, wiem, pretensjonalny obciach. Poezja miała dla mnie jednak wartość terapeutyczną. Tematyka była bardzo sztampowa – śmierć, nieszczęśliwa miłość, jakieś brednie o pustce i osamotnieniu, białych kartkach. Nastoletni standard okraszony dużą ilością abstrakcyjnych porównań. Styl? Powiedzmy, że coś pomiędzy Pawlikowską Jasnorzewską, Tuwimem a Leśmianem. Jak wszyscy wiemy trójka ludzi nie może spłodzić dziecka (oczywiście według bożych standardów), więc ten styl też był dość „niemożliwy”. Co ciekawe w wyniku pokrętnych zbiegów okoliczności znalazł się nawet jeden szalony wydawca, który chciał wydać tę pisaninę drukiem (i to nie byle jakim, w grę wchodziła twarda okładka, także wiecie, poważna sprawa). Niestety materiału na tomik było za mało, a pech chciał (z perspektywy czasu to jednak ogromne szczęście), że się wtedy szczęśliwie zadurzyłem i miałem w głowie inne rzeczy niż poezję. Więcej somy, mniej psyche, również w bardzo nastoletnim wydaniu. Potem nastąpił etap zwany „dorosłym życiem” i na wiersze nie miałem ani czasu ani ochoty. Aż do dzisiaj! Uznałem, że skoro poezja miała dla mnie wartość terapeutyczną, to być może warto odkurzyć ten temat? W ten sposób zrodził się pomysł na „Środy z Poezją”! No tak, ale o czym by tu pisać? Śmierć i nieszczęśliwa miłość są wyeksploatowane do cna. Szukam, myślę, dumam… Między drugą a trzecią kawą przyszło olśnienie. Hajlajf. Moda! Gwiazdy! Przecież to takie wdzięczne tematy!
Nowy cykl należy zacząć z przytupem i najlepiej radośnie. Cóż może być radośniejszego od czerwonego dywanu? W tej chwili nic. A przynajmniej nic innego nie przychodzi mi do głowy!
Lansu Błogostany
Patrz!
Patrz, jak przed twoim obliczem
Rozkwitają płonące, czerwone łany
Ojej, co to?
To Lansu Błogostany!
Świat lekko zdemoralizowany
Celebryckie arkany
Dla sportu po nich truchtamy
W tę (uśmiech?)
I w tę (poza!)
Trochę jak poparzeni
.
Czyli to jednak pożar?
O Boże
Świat płonie!
Kto mi pomoże?
Mrużę oczy
Zaciskam dłonie
Pot zrosił mi czoło
Eyeliner lekko spływa
Rozglądam się wkoło
Nareszcie
Ratunek przybywa!
Czuję lekkie dreszcze
Będzie zdjęcie na Pudla
O tak! Chcę jeszcze.
I jeszcze, jeszcze!
.
wrzeszczę!
.
Zaraz, zaraz
To nie ogień wcale
Już wiem!
To warszawskie prawie-wersale
Rozpostarta czerwona wykładzina
Dziura na dziurze
Trudno, jakoś się trzyma
A że w czerwieni mi doskonale
Nie powiem żadnego „ale”
I nie zrzednie mi mina
Słucham?
Przepraszam?
Nie-e! To nie amfetamina
To mój talent, czar i blask
Boskich tysiące łask
Sama natura
I trochę pazura
Dlatego tu jestem, dlatego czaruję
Kręcę piruet
Z kamerą flirtuję
Trochę w tę (profil, en face?)
I trochę w tę (ach, marzenie mas!)
Bo zdjęcie na dywanie
To klucz do sukcesu
Mój Panie…
.
…Fotografie!
Tu jestem!
Uśmiecham się, tak ładnie stoję
Proszę szybko foteczkę
To prawda,
Trochę się boję
I na bezdechu słabnę powoli
Ale dla pana?
Pan tu pozwoli
Tak ślicznie pozuję
I nie ma wyjścia
Pudel zwariuje!
.Ja jestem dla pana jak złota monetka
Kobieta kokietka
Pieniężna rakietka
Pan mi zrobi zdjęcie
A ja powiem zaklęcie
Potem publikacja
Szybka, sprawna akcja
Jakiś portalik
Jakaś gazetka
Publiczna minetka
Jak marionetka
Pan sobie zarobi
A mnie to dobrze zrobi
W kwestii popularności
I większych oszczędności
No to cyk foteczka
Dla Pudeleczka!
.
Co mam na sobie?
To moja torebka (pstryk)
A to moja nunia (pstryk)
To nowy botoks (pstryk)
– A ta gruba obok?
To moja Curunia… (cisza)
– Czy ma matruę?
Szczerze? Nie za bardzo pamiętam
Byłam zajęta
LaAans mnie opętał!
.
A tam w kącie, to mój były kochanek
Poznaliśmy się na raucie
Aż nas zastał ranek
Bardzo go kochałam
Całe dwa tygodnie!
– Tyle czasu z jednym?
Wiem, trochę to niemodne
Dlatego jest już nowy
I stoi właśnie tu
– Nie za dużo romansów?
Cóż zrobić,
uczę się liczyć do stu!
.
A teraz zmykam
Dalej po dywanie
Poćwiczę jeszcze
Nóg eksponowanie
Biustu pokazywanie
Ust wydymanie
Szyi wyciąganie
Ciała sprzedawanie
No to całe, jak mu tam?
Pozowanie!
.
Zaśmiała się perliście
Wiejsko-sielsko-oczywiście
Pognała po drodze czerwonej
Fleszami oświetlonej
W poliestrowym jedwabi szeleście
Odnaleźć swoje szczęście
Czy je znalazła?
Tego nie wiemy,
Słuch po niej zaginął
My też stąd idziemy!
.
A właściwie kogo to obchodzi, bo na jej miejsce i tak czekają w kolejce trzy inne, jakby nie patrzeć, dokładnie takie same.
Tobiasz Kujawa
Freestyle Voguing
freestylevoguing@gmail.com
Jestes niepoprawnie zajebisty :))
PolubieniePolubienie
Jak to mówi Ewa Kosz – Mniej Plastiku, Więcej Bólu! 😉
PolubieniePolubienie
Nie powinnam,gdyż to poważna poezja była, ale prawie się popłakałam ze śmiechu.
Wyciskasz łzy Tobiasz! Wieszcz na miarę XXI wieku.
Lansu Błogostany, czyli pierwszy, ale na pewno nie ostatni wjazd na ściankę.
PolubieniePolubienie
Czasami nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać, czy robić dwie rzeczy na raz! Dzięki za miłe słowa!
PolubieniePolubienie