
Właśnie wróciłem z pokazu Roberta Kupisza. W tej sekundzie, w tej chwili. Dokładnie teraz, kiedy wystukuje na klawiaturze te słowa, zdejmuję zegarek, bransoletki, odsupłuje z nadgarstków sznurki. Rozpinam koszulę, zdejmuję sportowe buty, do założenia których zostałem zobligowany w złotym, okrągłym zaproszeniu, ozdobionym wieńcem laurowym. Nic dziwnego, pokaz kolekcji „Fair Play” odbył się w na hali sportowej. Poziom groteski osiągnął tam apogeum. Pojawiały się takie kwiatki, jak połączenia wieczorowych sukienek i trampków. I chociaż brzmi to bardzo „fashion-forward”, to niestety nie wyglądało to dobrze. Siedzę w salonie na sofie i zastanawiam się nad tymi wszystkimi detalami, które wyłapałem dzisiejszego wieczora. Co chwila do mojej głowy wpada jakaś błyskotliwa myśl, a zaraz po niej kolejna, kolejna i kolejna. Te uporczywe myśli przeskakują z miejsca na miejsce, a ja niestety nie jestem w stanie ich przywołać do porządku. Poustawiać w szeregu. Czy to ja zwariowałem, czy to świat oszalał? O, to jest doskonałe pytanie.
Ciekawy to paradoks, wiecie? Taka wyjątkowa, bardzo brutalna chwila, kiedy ktoś zupełnie nieświadomie i absolutnie bez złych intencji, dosłownie zarzyna modę. Kroi ją na kawałki całkowicie bez litości, a naród przy tym klaszcze jak szalony. Dzień dobry, oto nasze społeczeństwo. Pozbawione gustu, pustogłowe, dramatycznie wykastrowane z jakiejkolwiek ambicji modowej. Oto widownia, która potrzebuje chleba i igrzysk. Za nic ma doznania estetyczne, za nic ma linię, proporcje, niuanse projektowania, które opowiadają jakąś wyrafinowaną historię. Okazuje się, że my potrzebujemy banału. Chcemy żeby ktoś nas tym banałem wręcz spoliczkował. Potrzebujemy swoistej repetycji, takiego modelowego, ciuchowego Déjà vu. Ubrań łatwych w odbiorze, prostych i na dodatek opatrzonych znaną metką – oto spełnienie naszych marzeń i naszego dość przygnębiającego snobizmu. To jest właśnie ten moment, kiedy jesteśmy syci i szczęśliwi.
Robert Kupisz przyzwyczaił nas do tego, że każda jego kolekcja obraca się dookoła jednego, bardzo skonkretyzowanego tematu. Nie będę ukrywać, że na pierwszym rockowym pokazie w Soho Factory nie skakałem jak szalony. To było miłe wydarzenie, pogodne i bezpretensjonalne. Wtedy balonik ładnie się pompował, pokazując, że brakuje nam lanserskiego każualu. Podczas pokazu inspirowanego Powstaniem Warszawskim nie uroniłem ani jednej łzy. Mógłbym, bo walczył w nim mój ukochany dziadek. Gorzej – kliku członków mojej rodziny w nim zginęło. Tak absolutnie na śmierć i to nie są żarty. Kiedy Robert zabrał nas w podróż na dziki zachód, nie byłem „wanted” ani przez chwilę. Owszem, nadal podobała mi się ta kolekcja, ale z jednym zastrzeżeniem – konfekcja, a nie moda. W cygańskiej biesiadzie nie brałem udziału. Blog egzystował wtedy na granicy kilkumiesięcznej stagnacji, a ja z premedytacją ominąłem jeden sezon. Kolejna kolekcja, kolejna banalnie i zbyt dosłownie potraktowana inspiracja, która utwierdza mnie w przekonaniu, że w naszym ciasnogłowo-celebryckim świecie mody, jest bardzo mało miejsca na kreację. I gdybym zniósł jeszcze ten banał w postaci sportu, to sposób prezentacji tej kolekcji osiągnął niestety taki poziom pretensjonalności, że coś we mnie niestety pękło.
Ile razy można pokazywać to samo? Jak się okazuje, można to robić bez końca. Nieustannie uskuteczniać ten sam proceder, polegający na maltretowaniu odbarwień i oversize’u, trawestując go stylizacjami, bez żadnej, głębszej refleksji. Owszem, wiem, że Robert ma jedno, bardzo solidne wytłumaczenie – „to się sprzedaje”. No gratuluje. Jeśli walidacją twórczości ma być tylko i wyłącznie sprzedaż, ewentualnie opinia osób, które nie potrafią uargumentować swoich wyborów w żaden logiczny sposób, to co ja mogę dodać? Sprzedaż jest ważna, to prawda, ale gdzie w tym wszystkim podziała się ambicja twórcy? Została ograniczona do stworzenia modowej szopki? Te „pokazy” z sezonu na sezon, stają się niemal namacalną manifestacją określenia „przerost formy nad treścią”.
Czy to mundury, stroje z westernu, czy ubiór sportowy, to jednak ciągle to samo. Brak konstrukcji, brak myśli projektowej, przykryte nieznośną otoczką pseudo spektakularnych pokazów z kiczowatymi fajerwerkami. Nie kupuję tych cwanych frotek z wieńcem laurowym, modeli obwieszonych medalami, suwaczków na pośladkach, bluzeczek na jedno ramię, szorcików tak „oryginalnych” bo uszytych z cekinów. To jest jedna wielka ściema, żadna moda, najzwyklejsza konfekcja. Te wszystkie światełka, nieudana choreografia, która zmusza drętwych, polskich modeli do działań aktorskich zdecydowanie ponad ich siły. To oszukiwanie, że bierzemy udział w czymś wyjątkowym, kiedy tak naprawdę oglądamy kotlet odgrzany po raz piąty. To nie jest uśmiech radości, to jest jakiś okropny, udawany grymas.
Gdyby wyjąć te wszystkie wybiegowe sylwetki z kontekstu show, pokazać je po bożemu, w normalnej choreografii, okazałby się, że nie ma tam nic poza standardowymi, zwiewnymi szmatkami i wymęczonymi dzianinami. Tym razem z odrobiną złota, czy panterki. I tak jak poprzednie sezony posiadały jeszcze jakiś potencjał estetyki zbliżający je do starych kolekcji (to będą porównania bardzo na wyrost, aż wstyd przytaczać takie marki w tym kontekście) Damira Domy, Diesel’a czy Allsaints, to tym razem nawet te skojarzenia gdzieś uciekły. Kilka ciekawych strojów kąpielowych, czy lekko campowych ubranek do wrestlingu niczego nie zmieniają. Nawet to, że na wybiegu pojawiła się bardzo ciekawa kimonowa bluza uszyta z białego ręcznikowego frotte, która dobrze korespondowała z inspiracjami „bokserskimi”, nie ratuje sytuacji. To nadal za mało. Problem polega na tym, że sylwetek było dużo. Bliźniaczo do siebie podobne, chwilami sprawiające wrażenie, że ciągle oglądam to samo. Robert Kupisz podzielił pokaz na segmenty, dostosowując je do konkretnych sportów. Była drużyna wioślarska w swetrach z warkoczami, były gimnastyczki, bokserzy, zapaśnicy… Niestety modele i modelki kompletnie nie potrafili się odnaleźć w tych rolach. Niedawno Venus Williams stworzyła na sezon SS 2013 debiutancką kolekcję sportową. Bardzo podobna koncepcja pokazu, bo na wybiegu również był pokazany „żywy” sport. Z tą tylko różnicą, że przez prawdziwych sportowców. I choć tamten pokaz nie wyróżniał się szczególnie pomysłami czy estetyką, to był absolutnie szczery, autentyczny i w dobrym guście.
Wydaje mi się, że Robert Kupisz za bardzo zaufał sile stylizacji. To, że sweterek można podwinąć, to nie znaczy, że jest w nim cokolwiek ciekawego. Te wszystkie stylizacyjne zabiegi mają za zadanie stworzyć iluzję, że oglądamy coś więcej, niż banalne, niemal sieciówkowe ubrania. Ponieważ ilość referencji, z których można skorzystać, jest nieograniczona, podejrzewam, że niedługo odbarwiona dzianina poleci na księżyc, a na wybiegu zobaczymy moon-walk, albo wbijanie flagi. Dzianina mogłaby też popłynąć w rejs z piratami, zagościć na góralskim weselu, albo w gangsterskim filmie z czasów prohibicji. To nie jest takie trudne, pomysłami można strzelać na lewo i prawo. I nie zrozumcie mnie źle, nie odmawiam nikomu prawa do realizowania swoich pomysłów, tworzenia swojej wizji ubrań. Bardziej drażni mnie w tej sytuacji fakt, że z pokazu mody robi się cyrk, w którym jedyną istotną widownią są celebryci, dla których było to prawdziwie święto. Pojawił się nawet Szymon Majewski, który na pokazach bywa ekstremalnie rzadko. Potem Internet zasypują idiotyczne publikacje o tym „kto był”, wytwarza się dziwna atmosfera wielkiego wydarzenia modowego, która trafia do świadomości ogółu. A to nie jest moda. To jest wystylizowana konfekcja. I nie ma w tym nic złego, ale czy naprawdę to zasługuje na taki szum?
Przyznaję, to nie jest standardowa recenzja. Prawda wygląda jednak tak, że nie widzę powodu dla którego mam bardziej wnikliwie przyglądać się tej kolekcji. Moim podstawowym założeniem jest pisanie o modzie. Tutaj mody nie było. Została zdeptana w otoczce niezrozumiałego dla mnie entuzjazmu, przygłupich uśmiechów, chichotów i durnego klepania się po plecach. I teraz zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Kto i co napisze o tym wydarzeniu. Bo z pokazami Roberta jest tak, że kiedy ludzie rozmawiają o nich na żywo, to nic im się nie podoba, a opinie są bardzo okrutne. Ale kiedy siadają do pisania tekstów dla swoich portali, magazynów i blogów, to nagle się okazuje, że Robert Kupisz jest prawdziwym objawieniem polskiej mody.
Robert Kupisz sam się postawił na podium. Podczas swojego standardowego grande finale zrobił rundkę dookoła sali na rolkach. Uśmiechnięty, lekko odmłodniały, zadowolony. Ciągle jeszcze pewien, że te całe tabuny celebrytek, które pozapraszał i usadowił w pierwszych rzędach napędzą mu klientów. Być może tak będzie jeszcze rok, albo dwa. Jednak to się skończy, bo to nie jest prawdziwa relacja między twórcą a klientem, ale sztucznie wykreowany byt, który w końcu wyzionie ducha. A gdy nie będzie już celebryckiego „hajpu”, to co zostanie? Tylko smutne, drogie dzianinki, które nie przetrwają żadnej, nawet najmniejszej próby czasu. Proponuję wtedy zrobić retrospektywny pokaz inspirowany filmem „Czas Apokalipsy”. This is the end.
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
PS. Źródło zdjęć – LaMode.info / Autor – Jakub Pleśniarski
PS2. Nie oszukujmy się, doskonale sobie zdaję sprawę, że moje słowa nie mają tak naprawdę większego znaczenia. Mam tylko jedną prośbę – jeśli macie ochotę kupić autorski ciuch, chcecie się snobować na noszenie polskiego projektanta, to jest mnóstwo zdolnych ludzi u których można zamówić fantastyczną, autorską modę. A jeśli szukacie basiców z dobrą metką, to Łukasz Jemioł jest nadal pod tym względem absolutnie bezkonkurencyjny.
bravo 😉 szczere
PolubieniePolubienie
Co ja moge powiedzieć… jak zwykle trafny komentarz i całkowicie się z nim zgadzam. Podobne odczucia miałam po cygańskiej wersji odbarwionych szmatek w każdym możliwym kroju i fasonie.. Wczorajszego pokazu nie widziałam. Ale jestem pewna, że jeszcze wiele inspiracji Robert Kupisz znajdzie na swojej odzieżowej ścieżce, o ile nie znajdzie nowego powołania.
Pozostaje mi jedynie zadać pytanie, czy to Robert Kupisz nie docenia konsumentów mody w Polsce, czy to konsumenci mają klapki na oczach?
Pozdrawiam
J.
PolubieniePolubienie
A zatem nie jestem jedyną osobą, która uważa, że ubrania od p. Kupisza są nudne, wyglądają przypałowo i nie wnoszą nic ciekawego. Muj borze. Co za ulga. Myślałam, że nie ogarniam jego fenomenu wyłącznie z wrodzonej durnoty, ale ta recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że moje poczucie estetyki jednak ma się zupełnie dobrze 🙂
PolubieniePolubienie
Jeżeli język jest w stanie w sposób jednoznaczny scharakteryzować kolekcję (w tym przypadku: „westernowa”, „rockowa”, „cygańska”), a tej charakterystyce nie towarzyszy nawet odrobina wątpliwości, to projektant winien się nad sobą mocno zastanowić. Poziom dosłowności i repetycji u Kupisza przyprawia o mdłości, a jego odbarwiane koszulki zdają się to potwierdzać.
W wielu „projektach” Kupisza można wyczuć jakieś jego ukrywane przed światem fetysze. Oczywiście nie jest nowością, że designerzy tworzą to, w czym sami chcieliby chodzić, bądź to, w czym chodziliby jego wymarzeni klienci. Jednak pan K. wysyła w eter sygnał, który mógłby brzmieć: „jarałbym się tobą, gdybyś się w to ubrał”. It’s so D&G. Pomijam już nieco przebrzmiałe nagie torsy pod płaszczami. Not so stylish anymore…
Nie mam i nigdy nie miałem zaufania do ludzi, którzy skaczą po dyscyplinach (moda, taniec, fryzjerstwo, aktorstwo, muzyka etc.), pragnąc udowodnić, iż są doskonali w każdej z nich. Nie pozostaje mi nic więcej, jak tylko przyglądać się przyszłym poczynaniom Kupisza z przymkniętym okiem – może czasem nawet zamkniętym.
f.
Świetny tekst. Big fan of yours.
PolubieniePolubienie
Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby każdy robił to, co mu w duszy gra. Niech ludzie eksperymentują, rozwijają się, próbują nowych rzeczy. To jest ok. Ale zawsze trzeba się liczyć z ryzykiem, że coś nie wyjdzie. Jeżeli widzę piątą kolekcję i ciągle obserwuję na wybiegu to samo, tylko w innych stylizacjach, w bardzo prostym oversizie, w którym może projektować dosłownie każdy, to zapala mi się lampka alarmowa – coś jest ewidentnie nie tak.
PolubieniePolubienie
Ja rowniez bylem na wczorajszym pokazie Roberta i wydaje mi sie, ze wyraziles opinie, z ktora moglbym sie utozsamic w wiekszej czesci. Nie rozumiem tego bumu na ciuchy, ktorych jakosc pozostawia wiele do zyczenia. Bluzka z orlem po 3-4 praniach jest nie-do-zalozenia. Rozumiem gdyby mialy jeszcze rozsadna cene, ale pare stow za taka szmatke to zdecydowanie przesada!!!
Ubrania zaprezentowane wczoraj, w zaden sposob mnie nie przekonaly. A szkoda, poniewaz mialem nadzieje, ze projektant zaskoczy nas czyms nowym, ekstrawaganckim albo chociazby jakoscia materialow odpowiadajaca innym projektantom! Mysle, ze te kreacje moze uszyc pierwsza lepsza krawcowa nie wysilajac sie zbytnio… Sukienka wygladajaca jak worek na ziemniaki? Podarty top jak z papieru, z numerem na przodzie? Przyduze shorty z dziwnego cekino-podobnego materialu? Niestety to nie dla mnie… Uwazam, ze projektanci powinni zostawiac w tyle sieciowki, pod wzgledem projektow jak i jakosci, a tutaj niestety chyba wolalbym sie wybrac do Zary po sportowa kolekcje niz na Mokotowska.
PolubieniePolubienie
Jeśli cały naród klaszcze i mu się podoba to może to z Tobą jest coś nie tak ?
Ważne, że Kupisz jest oryginalny i idzie swoją drogą, nie wszystkim da się dogodzić.
PolubieniePolubienie
Ależ oczywiście, że to ze mną jest coś nie tak! Chociażby to, że mam unikalną umiejętność selekcjonowania dobrej i złej mody. A do tego rewelacyjnie piszę. Nigdy tego nie ukrywałem.
PolubieniePolubienie
😀 ❤ ❤ ❤
PolubieniePolubienie
: )
PolubieniePolubienie
Imponująca jest ta bezczelność. Ale bardzo dobrze..
PolubieniePolubienie
Fakt, że Twoja wiedza jest imponująca. Jednak co do rewelacyjnego pisania… Według mnie piszesz po prostu poprawnie.
PolubieniePolubienie
„Gdy tylu ludzi pochwala to samo, wtedy łatwo jest dojść do wniosku: jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić!” /Waldemar Łysiak/
PolubieniePolubienie
świetny tekst. Naprawdę rewelacyjnie Pan pisze, Panie Tobiaszu.
Literóweczka – „Autror”;)
PolubieniePolubienie
A dziękuję serdecznie.
PolubieniePolubienie
idą ŚCIEGI..
nadchodzą
(w Odwecie)
Demokratyczność mechanizmów tworzenia & dystrybucji (czyli ‚rynek’) rozpuści(‚ć’ powinna z czasem) oligarchiczną (domknięta na resztę świata) grę luster Mokotowska vis a vis Mokotowska..
http://www.facebook.com/SCIEGI.SCIEGI?hc_location=stream
PolubieniePolubienie
„Nawet religia umiera z chwilą, gdy przeistacza się w obrządek” – chyba Gombrowicz, a mnie się też wydaje, że coś zdechło 😉
PolubieniePolubienie
„Boję się, jakże się boję, że w życiu zwyciężają ci, którzy frenetycznie, z idiotycznym uniesieniem wywijają jaskrawo kolorowymi szmatkami. Po czym przestają wywijać i wszyscy ich za to chwalą jako pylony odwiecznych mądrości. Zaś ci, którzy nigdy nie wywijali, którzy dostrzegali śmieszność w takich ekshibicjonizmach, których coś krępuje, trzyma za nogi i wstrzymuje od błazeńskich zapamiętań – muszą przegrać.”
PolubieniePolubienie
A najgorsze jest to, ze jak zwykle NIGDZIE nie moge zobaczyc kolekcji, a tylko nieszczesna kulczykowa w plaszczyku chanel i herbus w dziwnym paskowym czyms. I jak tu cokolwiek oceniac?
PolubieniePolubienie
O bez przesady, u Harel są zdjęcia, na LaMode.info są zdjęcia. Nie wiem tylko czy są na fanpage’u Roberta…?
PolubieniePolubienie
No… Pojawia sie jak za dwa lata grafik Kupisza sobie pomysli ze by sie przydalo wstawic tam te zdjecia… Strony polskich projektantow sa naprawde beznadziejne i nie dopracowane!
PolubieniePolubienie
Autorze, a ja mam takie pytanie: gdzie dla Ciebie leży różnica między „modą” a „konfekcją”? Co znaczy jedno i drugie? Zasadniczo wolałabym o tym rozmawiać, ale póki co, karma nie sprzyja wyjazdowi w kierunku stolicznym, więc zostaje pisanina. Pytam, bo mnie bardzo ciekawi, co przez „modę” rozumieją osoby, które jak Ty siedzą w tym od środka. Ja tam tylko książki o tym czytam 😉
PolubieniePolubienie
Granica jest bardzo cienka, a rozróżnianie tych dwóch pojęć na bieżąco, a nie w perspektywie historii, jest dość intuicyjne. Moda jest przede wszystkim produktem autorskim, przygotowanym przez osobę, która czuwa nad nim od początku do końca, która pielęgnuje ideę, wypieszczą formę, kształtuje kolekcję pod perfekcyjny kształt, istniejący w jej zamyśle i wyobraźni. Konfekcja jest bardziej rozproszona, tworzona głownie dla zaspokojenia podstawowych potrzeb, mniej estetycznych, bardziej utylitarnych. Moda ma za zadanie pieścić nasze oczy, wywoływać emocje, zapierać dech w piersiach, przerażać, frapować, uwodzić. Wobec czego można powiedzieć, że niesie w sobie duży ładunek uczuć, w przeciwieństwie do konfekcji. Ale! Za pomocą konfekcji również można tworzyć modę i tu w grę wchodzi słowo „stylizacja”. Łącząc niepozorne ciuchy, można osiągnąć zniewalający efekt, trzeba tylko wiedzieć jak. O tych różnicach można w sumie pisać w nieskończoność. Zauważ, że mój największy zarzut nie dotyczy ubrań, które same w sobie nie wywołują żadnych emocji – ot są. Nieznośny w tym przypadku jest sposób prezentacji, który na siłę ma udowodnić, że to co oglądamy na wybiegu jest w jakikolwiek sposób wyjątkowe. A w konfekcji nic wyjątkowego nie ma.
PolubieniePolubienie
w syntezie … różnica między modą a odzieżą, która i dobrze przemawia do wyobraźni, a zarazem osadzona jest mocno w przesłankach biznesowych (teoria potrzeb i konsumpcji), jest taka, że odzież zaspakaja podstawową potrzebę przyodzienia, jako czystą funkcjonalność, a moda wynika z poszukiwania koncepcji piękna, z potrzeby estetyki zarówno twórcy jak i konsumenta.
Co do samego pokazu i marki Roberta to chciałbym powiedzieć, że doceniam sukces biznesowy, bo sam uważam, że komercyjne może być dobre, ALE nie mogę, bo w biznesie bardzo krótkowzroczne jest składanie obietnicy bez jej dotrzymania – często rozmiarówka one size, niedostępność produktu, jakość materiałów, trwałość, wyręczanie dobrej konstrukcji oversizem są chyba nieporozumieniem. Rynek naturalnie będzie to weryfikował, a powtarzalność zakupu jest kluczowa. Chyba że, Robert wyciągnie wnioski lub będzie miał od tego doradców. Czego mu życzę, bo na pewno przyczynia się do zmiany świadomościowej Polaków, otwartości modowej – oby na lepsze! Każdy projektant powinien sobie odpowiedzieć na jakim poziomie projektowania się znajduje – kopiowania, cytowania, interpretacji czy ewolucji, a przede wszystkim wiedzieć jakie konsekwencje wybór danej strategii ma. Bo kto może zaprzeczyć, że pan Ortega jest trzecim najbogatszym człowiekiem na świecie właśnie dzięki sprawnemu kopiowaniu…
Doceniam cenny głos i odwagę autora, ale doceńmy również pozytywy Kupisza.
PolubieniePolubienie
Czytam i podziwiam, że Tobie się chce walczyć o lepsze jutro polskiej mody.
Chyba podobnie jak u Kaś wczorajszy pokaz nie wzbudził we mnie większych emocji. Ani dobrych, ani złych. Ot, propozycje na poziomie sieciówki w cenach znacznie sieciówkowe przewyższających. Przypuszczam, że istnieje gigantyczne rozdarcie między tymi, którzy chcieliby nosić Kupisza, a tymi, których na niego stać. I widzimy potem nagle jakieś panie, które w koszulce „Wanted” wyglądają co najmniej średnio – zwłaszcza gdy napis rozciąga się niemożebnie na silikonowych wkładkach pod skórą piersi ;).
Nawet nie mogę napisać, że się obawiam, bo żadne to obawy. Po prostu mam wrażenie, że miejsce jest dla wszystkich – choć Twoje słowa o młodych zdolnych projektantach, których nie stać na odszywanie kolekcji, zmuszają do refleksji.
Mamy wybór. Oczywiście naiwnie wierzę, że będziemy wybierać dobre rzeczy. I wspierać tych, którzy rzeczywiście na to zasługują.
PolubieniePolubienie
Po pierwsze – nie rób ze mnie rycerzyka, bo tego nie lubię. To nie jest żadna walka. Ja po prostu lubię pisać, lubię się dzielić moimi myślami i wnioskami, robię to dobrze, jest sporo ludzi, którzy chcą mnie czytać. To nie jest działanie misyjne, bo gdyby było, to już bym złożył wniosek o dotację. Nawet jeśli działam czasami jak modowy caritas, konsultując kolekcje czy pomagając projektantów, to tylko dlatego, że sprawia mi to przyjemność.
Nie ma sensu odnosić się do reszty komentarza, bo wszystko tak naprawdę już napisałem. Powiem Ci tylko jedno – przy odpowiednim natężeniu promocji i umiejętnym lawirowaniu piarem, można wypromować wszystko, nawet wśród najrozsądniejszych ludzi. Nie oceniaj tego zjawiska, przez pryzmat silikonowych piersi, bo się srogo pomylisz. I nie ma absolutnie sensu porównywać młodych projektantów do Roberta, bo pułapy na których zaczynali to ziemia a niebo.
PolubieniePolubienie
Oj tam, żadnego rycerzyka z Ciebie nie robię. Nawet jeśli nie jest to Twoim celem, walka się odbywa i idzie Ci świetnie.
Silikonowe piersi były tylko przykładem, niczego przez ich pryzmat nie oceniam (zresztą chyba znamy się na tyle, żebyś to wyczuwał).
To nie ja porównuję go do młodych projektantów, tylko Ty – przynajmniej takie odniosłam wrażenie, czytając dyskusję na Facebooku odnośnie „bogatych paniuś, które mogłoby wydać pieniądze u projektantów” (na przykład u Kaś Kryst – stąd moja dedukcja, że chodziło o młodych, ale możemy mówić także o starych, jak chcesz).
PolubieniePolubienie
Kurczę, urwało mi komentarz.
Marzy mi się – odnośnie Twoich słów o piarze – żeby taką promocję (i jej efekty) miał na przykład Michał Szulc. Żeby chciało się w tym kraju mieć kurtkę od Szulca tak samo mocno jak t-shirt od Kupisza. Czy to w ogóle jest możliwe?
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że mogę postawić Kas i Roberta w jednym szeregu jako osoby oferujące produkt. I na tym kończą się porównania. Robert Kupisz zaczynał z zupełnie innym bagażem. Ze świetnymi znajomościami, układami, podejrzewam, że i z inwestorami i kapitałem. To są warunki szklarniowe, które aż się proszą, żeby je wykorzystać ambitnie. Ale Niestety Robert poszedł po najmniejszej linii oporu, tworząc luźne szmatki, które, uwierz mi na słowo, moglibyśmy zaprojektować sami w kilka dni. To nie jest żadne osiągnięcie. Koniec końców, to nie jest nawet projektowanie, tylko produkcja ubrań.
To co piszesz o Michale jest urocze, ale nieziszczalne, bo jego moda jest o wiele bardziej wymagająca, trudniejsza w odbiorze i skierowana do ludzi o wysokich potrzebach estetycznych. W przeciwieństwie do tego, co robi Robert. Jego popularność świadczy o naszym guście, w którym weryfikująca jest metka. Większość ludzi woli wydać 350 zł za szmatławy t-shirt, kiedy za taką samą cenę można mieć koszulę, albo bluzę od dobrego projektanta. Czy ty sobie zdajesz sprawę, że płaszcz Przybylskiego można kupić od niecałych 700 zł? Chyba nie muszę dodawać ile lat świetlnych dzieli Przybylskiego od Kupisza? A ludzie tego nie wiedzą. Bo w dzień dobry TVN i na znanych paniach z TV widzą przecierki i w ten sposób wyrabiają swoją opinię na temat mody autorskiej.
Robert mógł zrobić kolekcję, ja mogłem napisać, co o tym sądzę. Tym bardziej, że tak jak pisałem wcześniej, to nie jest tylko kwestia jednej osoby, ale całej sieci naczyń połączonych.
Powiem Ci jeszcze Ewa, że w tym wypadku wybrałaś sobie bezpieczną niszę, której wydźwięk interpretuję tak: „jestem ponad tym”. A jednak się wypowiadasz i widać, że nie wyczerpałaś tematu, bo z jakiegoś powodu chcesz ze mną rozmawiać tu. I muszę Ci powiedzieć, że jestem trochę rozczarowany.
Jeśli są jakieś literówki albo błędy – przepraszam, ale trzecią godzinę odpisuję na komentarze i mózg mi się lasuje.
PolubieniePolubienie
Szczerze mówiąc mimo, że nie do końca czuję się na siłach żeby „udźwignąć” krytykę względem Kupisza- nie wiem czy sam siebie określa mianem projektanta, czy po prostu robi „jeansy i t-shirty” i tak o tym mówi. Mimo tej mojej nikłej wiedzy na temat tego jak sam zainteresowany widzi swoją rolę ( co jest tutaj dosyć istotne, ponieważ opinia mediów względem niego może być mylna- a ja osobiście nie słyszałam żeby siebie określił mianem projektanta mody- a do zrobienia swojego eventu przecież każdy ma prawo), jestem pod wrażeniem recenzji Tobiasza, którą dopełnia retoryka jaką prowadzi w komentarzach ( widzę jasną i klarowną postawę autora względem wydarzenia). Uśmiałam się czytając Zaczyńskiego, Gosia Boy, według mnie, zagalopowała się w swoich ochach i achach nie podając rozsądnych i przekonujących mnie argumentów. Jeśli chodzi o Harel…troszkę się zawiodłam czytając recenzję. Liczyłam na jasną postawę względem całego wydarzenia ( mając na uwadze wiedzę autorki) albo na kupę śmiechu, jakiej dostarczył mi Michał Z. W związku z tym zgadzam się z autorem a’ propos „bezpiecznej niszy” – bloga czytam po to żeby przyjrzeć się opiniom ludzi, których cenię właśnie za przedstawianie jasno i klarownie swojego zdania, jakiekolwiek by ono nie było.Tutaj niestety tego nie otrzymałam- z całym szacunkiem dla Harel, której twórczości jestem fanką.
PolubieniePolubienie
zgadzam się w stu procentach. Kupisz nie jest projektantem, jest biznesmenem, który wmówił narodowi, że powyciągane szmaty są super. Nie są.
PolubieniePolubienie
Nic dodać, nic ująć!
PolubieniePolubienie
Nie da się już odpowiedzieć pod rozmową.
Dlaczego piszę tu? Bo nie czytałam Twojej recenzji przed swoim wpisem. Więc wypowiadam się pod nią, bo skłoniła mnie do dodatkowych refleksji. U siebie temat wyczerpałam („doczerpuję” na Facebooku). Mogłabym coś jeszcze dopisać teraz, ale po co? Nie rozumiem Twojego rozczarowania. Ty napisałeś swoje, ja swoje. Wymieniamy się tutaj opiniami – w większości zgodnymi. Więc bez przesady.
Ja nie jestem ponad tym. Jestem obok. Zawsze byłam obok, teraz – prawdopodobnie dzięki temu dystansowi – jestem trochę bliżej. Ale daleka jestem od stawiania się ponad. A że tak to może wyglądać… No cóż, nie wpłynę na interpretację.
Swoją drogą to ciekawe, że jeszcze dziesięć lat temu takie powyciągane i poniszczone ciuchy w Polsce by nie przeszły (przynajmniej nie na wybiegu). Ba, nawet pięć lat temu na panią prezenterkę patrzyłoby się prawdopodobnie z powątpiewaniem. A teraz…? Ale już nie męczę, bo to kolejny temat do dyskusji, może kawę trzeba razem wypić (albo dziesięć kaw), a nie tutaj gadać pociachanymi fragmentami.
PolubieniePolubienie
Pan Kupisz jest aktualnym guru, ma to „coś” czego nikt nie umie pojąć. Bluzka jest wyrazem tego, że chcemy byc jak Robert. Zgadzam się, że celebrycy napędzają klientów, a ci klienci chcą, żeby Robert był ich kumplem. Dla mnie takie szukanie klientów nawet w sferze .. cygańskiej, zastygłej bohemy i nawet lanserskiej grupy nastolatków, którzy kupią tą i tamtą bluzkę na zajęcia WF-u, szukanie wszędzie targetu prowadzi do nikąd. Moda na orła itd
PolubieniePolubienie
Tylko czy my naprawdę musimy tak strasznie analizowac to pod kątem jak bardzo jest to modą? Skoro na wybiegi wchodzą kolekcje takie jak Shabatin czy inne spod „pióra” artystów to dlaczego tak strasznie chcemy wtłaczać ciuchy dla każdego pod taką plakietką? Kolekcje Roberta jawią mi się bardziej jako sprzedaż jakiegoś sposobu bycia a nie bycia odkrywczym i pokazywania zaskaującej za każdym razem kolekcji. On też nie szczególnie aspiruje do tego by być porównywanym do wielkiego domu mody. Chce tworzyć to w czym sam chodzi, puścić dalej swój flow. Czemu tak strasznie chcemy widzieć w tych zwykłych ciuchach głębokie modowe przesłanie? Ktoś się bawi konwencją, tym, że robi tiszert który ktoś chce nosić, za nic ma wielką pompę przy pokazie a raczej robi performance ze swoimi ciuchami w roli głównej a my usilnie chcemy to rozpatrywać jak bardzo to jest wielką modą. Nie jest. Nigdy nie chciało mam wrażenie być. To jak ze słowami. Mozna być odpowiedzialnym za to co się napisało a nie za to jak to zostało przez innych zinterpretowane.
Za duzo głebokich analiz wobec zbyt duzych wymagań przy zwykłych tiszertach się tutaj robi.
PolubieniePolubienie
Tez prawda 🙂
PolubieniePolubienie
Polecam jeszcze raz, wnikliwie przeczytać, to co napisałem. Mój zarzut nie dotyczy ubrań per se. Dotyczy on głównie sposobu prezentacji i całej otoczki, która wytworzyła się dookoła tych „zwykłych tiszertów”. Ten „performance” był pretensjonalny i nieszczery. Nieudolne skakanie na trampolinie niczym pięcioletnie dziecko, kiepska gra aktorska polskich modeli, którzy nie potrafią realizować takich zadań, całość, która wzbiła się na wyżyny tytułowego przerostu formy nad treścią. To było po prostu brzydkie i sztuczne.
PolubieniePolubienie
Nareszcie ktos to powiedzial!
PolubieniePolubienie
Tobiaszu, Tobiaszu, (o, zrobiło mi sie deja vu!) dzięki za sformułowanie numer jeden :’spoliczkowani banałem’. Cudo. Ulubiony sport, wpieprzających chleb. Tak lubimy, że chętnie nadstawiamy drugi policzek, a nawet trzeci. Ladies firts. Jeśli moda byłaby orchideą, to w dużej mierze byłaby orchidea hodowlaną. Pasożyt o pięknej formie i kolorach, posiany na sztucznym badylu i nawadniany bez rurkie. A widziałeś, kiedykolwiek pośród lasu na przykład pirenejskiego (bo ten znam najciemniej, dziką orchideę? To jest kwintesencja piękna, kontekstu i rozkładu materii w celu istnienia materii ku naszej przyjemności estetycznej. p.s. ‚Czas Apokalipsy’ jest za dobrym scenariuszem, żeby przerobić go na koniec szmaty’. Weź ‚ Marie Antoinette’ Coppoli.
PolubieniePolubienie
wszystko przez to, że Robert ma takie sugestywne nazwisko 😀
PolubieniePolubienie
Dobrze, że ktoś w końcu ma odwagę odkłamywać pewne rzeczy i otwarcie pisać jak w polskiej modzie jest. Fajnie by było przeczytać felieton o tym jak takie „gwiazdy” pokroju Kupisza są lansowane za sprawą towarzystwa wzajemnej adoracji spod znaku K Maga i o tym jak panowie Komar i Serek kreują takie postaci i jak banalnie jest to zrobić. Pokazanie kulis tego przemysłu wielu osobom otworzyłoby oczy i pokazało, że król jest nagi. 🙂
PolubieniePolubienie
to jest Twój pierwszy tekst jaki przeczytałam. Imponuje mi sposób w jaki podszedłeś do tematu. elokwentnie, rzeczowo ale i z emocją. będę śledzić!
PolubieniePolubienie
Dzięki! Każdy nowy czytelnik bardzo mnie cieszy.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Recenzja chyba troche zbyt surowa, bo nawet projektanci wieksi niz Kupisz nie tak znow rzadko czepiaja sie jednego motywu i mecza go przez kilka sezonow w roznych wariacjach. Sama mam tylko jeden ciuch od Kupisza – skorzane spodnie z lampasem. Reszty bym nie kupila, bo rowniez uwazam ze to wtorne szmatki. No tyle, ze polecanie w tym kontekscie Jemiola, ktorego t-shirt plain basic kosztuje 500-600 zl a nie rozni sie od kupiszowego w zasadzie niczym poza brakiem orla, jest dla mnie nieporozumieniem. Mierzylam kilka ubran od Jemiola i powiem szczerze, ze dla mnie warte sa polowe swoich cen, a jestem taka ze jak mi sie cos podoba i widze ze jest znakomitej jakosci, to i nawet mi sie zdarzy przeplacic. Tymczasem Jemiol design ma OK, ale jakosc nie dorownuje cenie, niestety.
PolubieniePolubienie
Różni się i to bardzo. Basic Jemioła jest bardzo przemyślany. Jest wart swojej ceny, bo jest basicową linią projektanta mody, który postanowił zapewnić swojej klientce większy wachlarz produktów, a to momentalnie podnosi jego wartość.
PolubieniePolubienie
Szał by był, jeśli ubrania trafiłyby do sieciówki, a nie na wybieg…
PolubieniePolubienie
Dokładnie tak.
PolubieniePolubienie
Absolutnie rewelacyjny tekst!
Jak i pozostałe.
Jakże żałuję, że za wcześnie zaczęłam i nie mogłeś relacjonować moich kolekcji;)
PolubieniePolubienie
Tobiasz, po raz kolejny mam ochotę bić brawo po przeczytaniu Twojego tekstu. Cieszę się, że są u nas osoby, które na modzie się znają i nie przyklaskują temu naszemu polskiemu cyrkowi. Tego, co robi Robert Kupisz od początku nie rozumiałam. Masz rację, ma prawo być, tylko czemu jest opisywany jako genialny projektant – tego nie pojmę. Trochę mam wątpliwości co do basica Jemioła. Nie mówię, że to zły pomysł, czy że sa to złe kolekcje, ale jak dla mnie nie jest to materiał na wybieg, szczególnie na fashion weeku (chociaż ten nasz też raczej odbiega od normy).
No ale właśnie, czemu Kupisz, czemu Szabatin, czemu Urbańska? Przestańmy lansować „celebrytów”, a zajmijmy się pracą ludzi, którzy talent naprawdę mają! Niestety, możemy sobie pisać, ale to chyba pozostanie tylko marzeniem… W każdym razie cieszę się, że ktoś to powiedział i to ktoś kogo teksty nie pozostają bez echa (jak widać na koktajl.fakt.pl) 😉 Pozdro dla znanej blogerki! 😉
PolubieniePolubienie
Jakże ulotna jest granica między bezkompromisowością a zwykłym chamstwem…
PolubieniePolubienie
kolekcja kolekcją, ale w ten wrestlingowy kostiumik to się bym chętnie wbil i w nim pohasał. czekam aż Kupisz zrobi kolekcję sadomaso 🙂
PolubieniePolubienie