HUSH Warsaw czyli o tym, jak historia zatacza kręgi!

HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing

Można wejść na kolejny poziom? Można! Tylko trzeba wiedzieć jak i mieć na ten kolejny poziom konkretny pomysł. Ania Pięta i Magda Korcz tupnęły swoimi wdzięcznymi nogami, powiedziały „dość” i postanowiły podnieść sprawdzony koncept wydarzenia Ściegi Ręczne o kilka dobrych oczek wyżej. Oczywiście to nie jest tak, że w Polsce nic się nie dzieje. Targów mody autorskiej mamy w cholerę i ciut. W każdym większym mieście odbywa się jakaś forma bazarku czy targowiska, na których młodzi i niemłodzi też, mniej lub bardziej zdolni projektanci, pozbawieni stacjonarnych butików, showroomów i multibrandowych sklepów, mogą postawić wieszak, a na tym wieszaku powiesić swoją radosną twórczość. No i oczywiście docelowo ją sprzedać. Wszystko pięknie, ale…

Jak zawsze pojawia się to samo pytanie – jak zainteresować masowego klienta modą autorską? Jak przyciągnąć większą ilość ludzi na takie wydarzenie? Standard jest wszędzie taki sam – wydarzenie na Facebooku, ładny plakacik, kilka zaprzyjaźnionych portali, blogerów. Do tego promocja, którą zapewniają sami twórcy na swoich stronach fanowskich i nieśmiertelne podejście: jakoś to będzie. Później przychodzą głównie znajomi, albo jakieś zabłąkane dusze, które pomacają ciuchy, zrobią bałagan, a koniec zapytają „czemu tak drogo?” i znikną. Owszem, to miły sposób spędzania czasu, ale realny zysk dla projektanta i organizatora staje się czystym abstraktem. Jak zmienić radosną rekreację w biznes? Próbował to zmienić Fashion Week, ale z tego co mówili moi znajomi projektanci jest to bardziej aktywność reprezentacyjna, niż sprzedażowa. Wejście na strefę Showroom jest płatne (poza czwartkiem), Łodzianie nie są aż tak skłonni, żeby wydawać pieniądze na modę, a goście Fashion Weeku raczej przyjechali na to wydarzenie z pełnymi walizkami, nie wspominając o tym, że mało kto chce chodzić na pokazy, obładowany niczym wielbłąd, z ciuchami pochowanymi po eko torbach. Zresztą, ostatnia edycja przyniosła podobno duże rozczarowanie, bo przeniesienie strefy OFF bardzo odbiło się na wynikach sprzedażowych. Do tej pory,  choć niezbyt to liczna grupa (ale zawsze jakaś), entuzjaści OFFowej sceny w przerwie między pokazami kręcili się po strefie sprzedażowej. OFF się przeniósł, swoją drogą uwalniając więcej przestrzeni na Showroom, gości było mniej, a co za tym idzie sprzedaż była średnia. I nie jest to jakiś mój prywatnie kosmiczny wymysł, stworzony na podstawie układu gwiazd, ale relacja twarz-w-twarz zdana przez projektantów.

HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing / Bola, Herzlich Willkommen, Kas Kryst

Gdzieś w tym wszystkim była sobie Ania Pięta, która jest cichym bohaterem mody autorskiej. Jej Ściegi , cykliczne targi ubrań, wprowadziły pewne standardy na naszym ryneczku. Twórcy cenią sobie tę współpracę, bo jest solidna, rzeczowa i zawsze świetnie przygotowana. Kiedy na Warsaw Fashion Film Festival Ania opowiadała mi o nowej koncepcji Ściegów w głowie wymieszały mi się bardzo różne myśli. Z jednej strony pomysł wydawał się świetny i dość spektakularny. Słyszałem jednak już o tylu niezrealizowanych projektach, że za każdym razem, kiedy ktoś mi opowiada o kolejnym, genialnym pomyśle, włącza mi się podstawa sceptyka. Swoim sceptycyzmem mogę się teraz oczywiście wypchać po brzegi, bo ten ambitny plan został zrealizowany! Świetna strona internetowa, spójna, przemyślana komunikacja wizualna, jasny przekaz, konsekwentne dobieranie partnerów, promocja – lawina poszła i  koniec końców, przy schizofrenicznej – słoneczno-burzowej pogodzie, historia zatoczyła krąg.

HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing

W latach 90-tych na koronie Stadionu Narodowego można było kupić wszystko. Niektórzy twierdzą, że nawet nerkę; i to taką super-świeżą, prosto od dawcy. Ze Stadionem było tak, że jeździli tam dosłownie wszyscy – niezamożni, średniaki i bardzo bogaci, bo w czasach pączkującego kapitalizmu każdy mógł tam znaleźć coś dla siebie. Ja byłem głównie zainteresowany kartridżami z grami. I uwierzcie mi, kiedy napiszę,  że mój dziecięcy mózg nie raz i nie dwa, omal nie eksplodował, kiedy przychodziło do dokonywania trudnych wyborów. Tyle tam było tego towaru!

HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing / Nakarmiona Starecka
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing / Nakarmiona Starecka

Na HUSH Warsaw przyjechałem nie bez przyczyny punktualnie (ok, mniej-więcej punktualnie). Nigdy nie ukrywałem, że razem z Anią tworzymy małe kółko wzajemnej adoracji. Ja uwielbiam, to co ona robi, ona uwielbia to co ja robię i w tym naszym uwielbieniu trwamy nieustająco i radośnie już od dłuższego czasu. Ania przygotowując HUSH nawiązała współpracę z Impossible Project – firmą która reanimuje idę zdjęć instant i Polaroidów. Wymyśliła sobie taki projekcik, żeby fajne blogerki biegały po wydarzeniu i fotografowały cokolwiek im wpadnie w oko. Ponieważ zostałem poproszony o tak zwane ogarnięcie tematu, skrzyknąłem trzy fajne i zdolne dziewczyny – Variacje., Podszewkę i Harel. Ta ostatnia niestety nie dotarła, z przyczyn, jak to się mówi, niezależnych. Więc od godziny 11, razem z Agą i Olivką, uzbrojeni w aparaty poszliśmy polować na ludzi i sytuacje.

HUSH Warsaw Foto: Szymon Brzóska
HUSH Warsaw Foto: Szymon Brzóska
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing / Jerzy Antkowiak i Gosia Sobiczewska

Nie ma co ukrywać  – zabawa jest przednia. Niestety, nie jest to też tania zabawa, bo wkłady są dość kosztowne, ale oldschoolowa radocha z robienia polaroidów jest bezcenna! Tematów do zdjęć było mnóstwo, bo HUSH w pierwszych godzinach dosłownie pękał w szwach. Ilość ludzi która przewinęła się przez wydarzenie można liczyć w grubych tysiącach! Młodzi i starzy, ładni i brzydcy, grubi i chudzi, wyjątkowi i zwyczajni. Totalne odczarowanie i zdemokratyzowanie mody autorskiej. Biegając niczym kot z pęcherzem od stoiska do stoiska, gadałem sobie ze znajomymi projektantami. Wiola Wołczyńska, Ola z Werso, Bola, Kas Kryst, Monika Ptaszek, Gosia z est by eS., Alicja z Herzlich Willkommen, Zosieńka z SPH Kula, Mickey z Mozcau – mogę tak wymieniać jeszcze długo i długo. Strasznie to chaotyczne spotkania, bo co chwila pojawiała się na horyzoncie nowa osoba, z którą chciałem zamienić choć kilka słów. Ale i tak było niezwykle przyjemne, bo jak się okazuje, a powiedzieli to sami projektanci, ludzie kupują ciuchy. I to jest chyba najważniejszy wniosek z tego wydarzenia – produkt i klient spotkali się w dobrych okolicznościach, więc wszyscy byli zadowoleni.

No właśnie, a skoro mówimy o produkcie, to tutaj też warto dodać kilka słów. Jakiś czas temu Michał Zaczyński w charakterystyczny dla siebie, nieustająco ironiczny sposób, frapował się nasza „t-shirtową” kulturą projektowania. Cóż zrobić skoro to właśnie produkty „koszulkopodobne” cieszą się nadal największym powodzeniem. Stety, niestety, tak po prostu jest. Przystępna cena kusi, możliwość noszenia ciucha na co dzień również. Nie zamierzam polemizować z przygnębiającym obrazem, który nakreślił Michał, ale dodam tylko, że dzięki sprzedaży t-shirtów kilku moich ulubionych projektantów będzie miało za co odszyć kolekcje wybiegowe na następny sezon. Więc niemodnie cieszę się, że jednak można w tym kraju na autorskich ubraniach, chociażby bluzkach, zarobić; nie będąc przy tym „twórcom” hołubionym przez zastępy wybotkosowanych po granice fizycznych możliwości panien, odbijających swoje usta w ekranach śniadaniowej telewizji. Zresztą, decyzje każdy podejmuje sam, zarówno odnośnie tego co chce sprzedać, jak i tego, co chce kupić. Na koniec dodam tylko, że kiedy ja się śmiałem z przecierek Roberta Kupisza, nie tylko o tym pisałem, ale również sam zrobiłem poradnik, jak domowym sumptem osiągnąć taki efekt.

HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing / Bola

Oczywiście, jak zawsze, największymi poszkodowanymi byli mężczyźni, ciekawych męskich ubrań jest ciągle jak na lekarstwo. Projektowanie dla kobiet jest nadal prostsze i bardziej intratne, bo panie mają mniejsze opory przed kreowaniem swojego wizerunku. Nie jest to jednak wina organizatorów, czy marek, ale psychiki polskiego faceta, który regularnie chce udowadniać, że jest przysłowiową, brzydszą połową. I trzeba przyznać, że jest w tym wyjątkowo skuteczny i autentyczny.

HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing
HUSH Warsaw Foto: Freestyle Voguing / Piotr i Zosia

(Chociaż od wszystkich reguł są wyjątki ;))

Czy były jakieś minusy? Oczywiście, bo to naturalna rzecz przy pierwszej edycji tak dużego wydarzenia! Mój największy zarzut jest wymierzony w adaptację przestrzeni. Chwilami można się było trochę pogubić. Zabrakło wyraźnego oddzielenia przestrzeni należących do konkretnych marek. Szczególnie w przypadku ubrań, bo akcesoria i biżuterię rozgraniczały osobne stoły. Rozumiem jednak, że montaż ścianek działowych i budowanie boksów to ogromny wydatek, na który pewnie jeszcze przyjdzie czas. Podejrzewam, że kwestia przebieralni również wymaga lekkiego doszlifowania, ale to małe szczegóły, w porównaniu z rozmiarem i rozmachem HUSH Warsaw.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

HUSH ma niesamowity potencjał, który sprawia, że może być wydarzeniem nie tylko regionalnym, ale i ogólnokrajowym. Albo jeszcze większym? Możliwości jest wiele. Dwa dni sprzedażowe? Zagraniczne media? Nigdy nic nie wiadomo. Jedno jest pewne – bardzo mocno trzymam kciuki za ten projekt, żeby rósł w siłę, odczarowywał modę autorską, generował zdrową konkurencję i dalej wyznaczał świetne, profesjonalne standardy.

Never Ending Freestyle Voguing

Tobiasz Kujawa

freestylevoguing@gmail.com

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

6 Comments

  1. Myszekmyszek pisze:

    Absolutnie zgadzam się z Tobą w kwestii demokratyzacji mody autorskiej i to jest na plus. Natomiast nie wiem czy byłeś w jakieś przymierzalni, te plastikowe lustra to już nie był detal i myślę, że mogły mieć rzeczywisty wpływ na wyniki sprzedaży.. Jednakże takie wydarzenie pomaga oswoić polską modę i tym samym przenieść dyskusję o niej na zupełnie nowy poziom.

    Polubienie

    1. Właśnie to miałem na myśli, kiedy pisałem o „szlifowaniu” 😀

      Polubienie

  2. Filip pisze:

    Zgadzam się co do ubogiego asortymentu ubrań dla facetów. Jeśli chcemy coś oryginalnego raczej jesteśmy skazani na poszukiwanie unisexów. Jednak ten problem wydaje mi się nie do rozwiązania, przynajmniej w najbliższym czasie, bo tak jak piszesz – problemem jest klient, a nie projektant. Projektantom po prostu tworzenie wyróżniających się kolekcji dla facetów może się nie opłacać. Chociaż istnieją wyjątki, Monika Ptaszek czy chociażby mój faworyt – Kas Kryst. Swoją najnowsżą BUNCH-BUNCH z pewnością uderzy do poszukujących oryginalnych i ciekawych ciuchów facetów, bo większośc z nas już nie może doczekać się kiedy kolekcja będzie w sprzedaży;)
    Pozdrawiam!

    Polubienie

    1. Kas pisze:

      Szalenie mi miło 🙂 Dziękuję i obiecuję, że sporo rzeczy pojawi się już w sierpniu 🙂

      Polubienie

      1. Filip pisze:

        Proszę bardzo! 🙂 To świetnie! Czekam więc i odkładam już kasę! ^^

        Polubienie

  3. Katja pisze:

    Zgadzam się z przedmówcami – przymierzalnie nie dawały rady, na początku była też lekka dezorientacja czyje ciuchy aktualnie oglądam i gdzie znajdę to po co przyszłam. Ale cała reszta to wielki PLUS. Doznałam lekkiego szoku wchodząc na Stadion o 11:05 – myślałam, że zastanę małą grupę „zwiedzających”, a całość ogarnę w pół godziny :))) Kolejny Hush podobno w listopadzie i ja na 100% się na niego piszę. Gdybym wiedziała, że w Warszawie macie takie fajne imprezy, to częściej bym do Was wpadała. Postuluję też dwa dni sprzedażowe!

    Polubienie

Dodaj komentarz

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s