„Piąty Dzień Tygodnia” przepadł bez wieści. Ale się znalazł i to jest najważniejsze. Tak to z nim jest, że co jakiś czas znika na kilka tygodni, z przyczyn nie do końca ustalonych. Co wtedy robi? Tego nie wie nikt. Kręci się pewnie po sąsiedztwie, obwąchuje inne dni tygodnia, które spotka na swojej drodze. Załatwia ważne sprawy. Być może nawet wyczynia jakieś zberezeństwa, o których lepiej nie wiedzieć, albo tapla się w błotnistych kałużach, których lepiej nie znać. Istotne jest jednak to, że kiedy wraca, to zawsze z wesoło merdającym ogonem. Ozdobiony dyszącą paszczą i wywalonym jęzorem, cieszy się z powrotu jak wariat. No i jak tu się gniewać na taką pocieszną istotę? Trzeba by było nie mieć ani trochę sumienia. „Piąty” wrócił, zobaczmy co przyniósł w zębach!
Tobiasz Kujawa
MODA
JW Anderson x Nikon
Kontrowersyjny projektant, który lubi ubierać mężczyzn w sukienki połączył siły z producentem aparatów fotograficznych. Dla Nikona zaprojektuje skórzaną torbę na aparat. Inspiracja przyszła wprost z lat 40-tych, i postaci dziadka projektanta. Oczywiście forma dążyć będzie do nietypowo interpretowanego przez projektanta uniseksu. Premiera tgo gadżetu nastąpi już 17 czerwca, podczas męskiego Fashion Weeku w Mediolanie.
Rita Ora nową twarzą Madonny
A raczej jej kolekcji ubrań „Material Girl”. Rita trafiła do zacnego grona, jej poprzedniczki to: Georgia Jagger, Kelly Osbourne i Taylor Momsen. Jak możemy przeczytać w oświadczeniu wydamy przez Madonnę i jej córkę Lourdes:
Rita is a talented beauty but what really drew us to her is the confidence she oozes through her music and her unique sense of style. On stage or off, in photos or on the street – she’s a magnet! This is what the Material Girl brand is all about!
Trudno się z tym nie zgodzić, bo Rita idealnie wpisuje się w koncept „Material Girl”
Burberry, Google i pocałunki
Znany dom mody zjednoczył siły z Google i uruchomił ciekawą, innowacyjną, pocałunkową aplikację. W wyjaśnieniach można przeczytać dużo dość natchnionych tekstów o dodawaniu technologii emocji, szukaniu wspólnych relacji miedzy surową techniką a ludzkimi uczuciami i przechwytywaniu energii. Szczerze? Żeby to zrozumieć, trzeba mieć misję albo być nieźle nawiedzonym. Nie zmienia to faktu, że aplikacja jest urocza i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ku uciesze innych internatów, wysłać w świat niezobowiązujący pocałunek! Całowanie jest zdrowe dla ciała i psychiki, dlatego trzeba propagować tę formę rekreacji.
Tragedia
Bardzo smutny news. Outlet marki Hugo Boss, w Bicester Village stał się świadkiem strasznego wydarzenia. Czteroletni chłopiec został przygnieciony lustrem. Doznał wieku rozległych ran i uszkodzeń ciała. Niestety w pobliskim szpitalu nie zdołano go odratować i zmarł. Marka Hugo Boss natychmiast zdecydowała się odwołać London Collections: Men party. Oczywiście Hugo Boss przekazał swoje kondolencje. Nadal jednak nie wiadomo z jakiej przyczyny lustro spadło. Dyrektor zarządzający marki, Bernd Hake, powiedział:
Everyone at Hugo Boss is devastated by the matter and we feel that it would be inappropriate to host a party so soon after the event.
Debiut Daphne
Dość nieoczekiwane wydarzenie! Ikona mody i dziedziczka ogromnej fortuny, nagrała swój muzyczny debiut. Klimat lat 70-tych, lekkie inspiracje Nico i The Velvet Underground, sporo teatralności i fajnej maniery. Jak dla mnie super! A jak wam się podoba? A Daphne powiedziała:
This song came from broken bonds, fragmented dreams. In part, it’s about the sheer randomness of love and its illusionary effect.
Nowy Butik Chanel
Bond Street przywitała nowy, flagowy sklep marki Chanel. W centrum uwagi jest ogromna rzeźba inspirowana perłami ikonicznej projektantki, autorstwa Jean-Michela Othoniel. Rzeźba powstała z ręcznie wytworzonych kul ze szkła weneckiego.
Zdjęcia via: http://www.vogue.co.uk
Królewski Ślub
Valentino zaprojektował suknię ślubną dla szwedzkiej księżniczki Madeleine, która w zeszłym tygodniu wyszła za biznesmena Christophera O’Neill. Starając się nie myśleć o tym jak mezaliansy weszły z przytupem w codzienność XXI wieku, skupmy się na sukni ślubnej. Kreacja odszyta z jedwabnej organdyny, ozdobiona koronką Chantilly, posiadała tren o skromnej długości czterech metrów. Garavani od 2008 roku nie projektuje już dla marki, która nosi jego imię, ale nadal wykonuje prywatne zlecenia.
Louis Vuitton w Warszawie
Najchętniej podrabiana marka na świecie wylądowała w Warszawie. W samym epicentrum luksusu, czyli w domu handlowym VitkAc. Najpierw była historia kufra na elewacji. Naród się pluł, że to skandal tak zaśmiecać przestrzeń Warszawy, dosłownie jakby każdy nic w życiu innego nie robił, tylko spacerował całymi dniami wzdłuż Alej Jerozolimskich. Nie będę się na ten temat rozpisywać, bo musiałbym użyć określenia „banda ziemniaczanych kretynów”, a po co się denerwować? Potem w mojej skrzynce pocztowej, w której najczęściej leży stos rachunków, pojawiła się luksusowa koperta z wykaligrafowanym imieniem i nazwiskiem. Zaproszono mnie na luksusowy ivent, luksusowej marki, w luksusowym VitkAcu. Normalnie można zwariować od tej ilości bogactwa. Z ciekawości poszedłem. Co zobaczyłem? Ładny butik, dużo akcesoriów; i tych tandetnych dla nuworyszów, upstrzonych monogramami LV, i tych ładniejszych. Buty, biżuteria, chusty (najładniejsze w tym całym piekiełku). Na konferencji było ciasno, duszno i bardzo mało luksusowo. Co chwila na podłogę spadały kieliszki, naród się pocił, musieliśmy wysłuchać nudnej pogadanki, a na koniec mogliśmy się przespacerować po butiku. Oczywiście to było wydarzenie przeznaczone dla robaków, bo wieczorem była druga część dla tych jeszcze bardziej uprzywilejowanych. Cóż mogę powiedzieć, poziom pretensji adekwatny do astronomicznych cen. Nie poczułem się tam ani wyjątkowo, ani luksusowo, a nawet przeciwnie. Czy mnie to kręci? Nie. O wiele bardziej wolałbym zobaczyć w Polsce wybiegową kolekcję. Czy to otwarcie coś zmienia? W magazynach modowych pojawi się więcej torebek LV, kilka bogatszych pań może w końcu zainwestuje w oryginalne akcesoria, zamiast straszyć podróbkami i na tym się pewnie skończy. Nie moja bajka, nie moje klimaty.
Zdjęcia wykonane telefonem HTC One
Sesja Tygodnia
Takie sesje udowadniają, że polska scena fotografii mody, to ciągle czwarty, albo nawet i piąty świat. Paolo Roversi, w lipcowym Dazed & Confused zabiera nas w ekscytującą, modową podróż, przez krainy kontrastów, seksualności, sensualności, dziwnych fantazji i genialnej postprodukcji. MODERN LIFE IS RUBBISH to sesja, do której będziemy wracać nie raz i nie dwa. Fantastyczne zdjęcia!
URODA
For ever and ever i na zawsze
Całkiem niedawno swoje podwoje otworzył pierwszy w Polsce butik Make Up For Ever. Mimo że jest to marka francuska to event wyglądał raczej amerykańsko. Czerwony dywan i welwetowe liny kontrastowały z surowością dużych metalowych beczek i panów harleyowców robiących całkiem sporo hałasu. Po oficjalnym przemówieniu i prezentacji nowości (w bramie obok butiku), przemoczeni deszczem i oszołomieni motocyklowymi spalinami doczekaliśmy się odsłonięcia witryny sklepu. Opadająca kurtyna odsłoniła raj chyba każdej make-upistki i pasjonatki makijaż. Wybór produktów i odcieni może wręcz przytłoczyć. Od podkładów i błyszczyków po sztuczne rzęsy oraz blizny i różnego rodzaju rany. Wśród produktów znalazła się też nowość, puder w kompakcie Pro Finish. Można go stosować za równo na sucho, jak i na mokro i w ten sposób kontrolować stopień krycia. Marka Make Up For Ever w prawdzie już od jakiegoś czasu jest dostępna w sieci Sephora, ale autorski butik na Mokotowskiej warty jest odwiedzenia, chociażby ze względu na ilość dostępnych produktów.
Butik Make Up For Ever
Warszawa, ul. Mokotowska 58
SZTUKA
SZTUKA AKA KOMIKS (AP)
8 czerwca w krakowskiej Galerii Zderzak rozpoczęła się wystawa pt. „Katalog wypadków”. Sztuka współczesna w polskim komiksie”. Kuba Woynarowski, pomysłodawca projektu “Orbis Pictus”, którego zwieńczeniem jest ta prezentacja, bierze na warsztat temat związki sztuki współczesnej z przywołaną w tytule wydarzenia, dosyć marginalnie traktowaną dziedziną grafiki. Trzeba przyznać, że twórcy komiksowi mają niezłe pole do popisu.
Udział w projekcie wzięli rysownicy, scenarzyści słynący z tych zarówno ostrych jak i bardziej subtelnych komentarzy, m.in. Przemek Truściński, Krzysztof Gawronkiewicz, Dennis Wojda, Michała Śledzińskiego, Janek Koza. Ponadto zaproszono do wizualnego komentarza kolektyw twórczy „Maszin” Tymka Jezierskiego, Patryka Mogilnickiego, Victora Somę oraz Mariusza Libela.
Trzeba przyznać, że Ci przedstawiciele dziedziny traktowanej po macoszemu przez polskie instytucje kultury stanęli na wysokości zadania i potraktowali temat z dużą dozą poczucia humoru. Komiks jako narzędzie do komentowania i refleksji nad stanem współczesnej sztuki nadaje się wręcz idealnie. Należy również dodać, mimo że wielu może to oburzyć, jest to medium które, dzięki swojej formie potrafi dotrzeć do tych, do których sztuka nowoczesna po prostu nie przemawia, a co za tym idzie- oswoić nieco ten obcy I niekiedy przeintelektualizowany świat.
Wystawa potrwa do 15 sierpnia.


SŁOIKI WTF / WĄTEK KRYMINALNY (AP)
Tytułowy temat bardzo ostatnio popularny i “na czasie”. Piszą o nim piosenki, rzucają żarty, z których sami zainteresowani się nie śmieją oraz produkują memy masowo zalewające mass media. Wszystko było by ok, bo jak już wielu zauważyło- takie historie pojawiają się, żyją bardzo intensywnie, po czym tak szybko jak się pojawiły- znikają, robiąc miejsce na nowe dywagacje natury socjologiczno- społecznej. Do tej pory nie przeszkadzało mi, że ta nośna kwestia “Słoików” wyłazi wszędzie i co najśmieszniejsze, wcale nie z lodówki. Z pokorą czekałam na wygaśnięcie tego gorączkowego szału i towarzyszącym mu silnych emocji. Niestety stało się coś, czego nie mogłam się spodziewać- wybudowano POMNIK. Wprawdzie do realizacji jeszcze trochę, ale fakty mówią same za siebie. Warszawskie Muzeum Neonów we współpracy w RWE zainicjowało konkurs na “Neon dla Warszawy”. W akcji wzięło udział ponad 450 prac, wśród których zwycięzcę wyłonili internauci na Facebook’u. Ekscytacja społeczna sięgnęła zenitu, a ideał bruku. Ankieta przeprowadzona na ulicy pokazała, że temat wcale nie jest taki uniwersalny, zwłaszcza dla starszego pokolenia, które do neonu ma sentyment a słoików po prostu nie rozumie.
Co Wy myślicie o tym nowym symbolu Warszawy? Ja się niestety poczułam jak ofiara niesmacznego żartu, który przypuszczalnie pokierował decyzją internautów. Być może, ponieważ zagorzała gorąca dyskusja w kwestii domniemanego kupowania głosów przez twórców zwycięskiego projektu. Na profilu Muzeum Neonu pojawił się screenshot z facebookowej strony trudniącej się sprzedawaniem „lajków”, umieszczony tam przez fana. Sami zainteresowani tłumaczą się, że nie jest to żaden dowód w tej sprawie, gdyż opłacali w ten sposób linki sponsorowane- dozwolone w konkursie. Kwestia się rozstrzygnie na dniach, gdyż organizator w związku z zamieszaniem przystąpił do analizy oddanych głosów. Szczerze, mam nadzieję, że jednak sprawa rozwiąże się na korzyść projektu „Miło Cię widzieć”, Mariusza Lewczyka, który zajął drugie miejsce, a ta mała sensacyjka będzie nauczką dla swobodnego podchodzenia do potężnego narzędzia, jakim jest Facebook. Dziwi mnie niezmiernie, że nikt wyników głosowania nie analizuje od razu celem wyeliminowania takich sytuacji. Mądry Polak po szkodzie?

LITERATURA
Kronos – Witold Gombrowicz
Dla wszystkich, którzy siedzą w literaturze, maj to miesiąc wyczekiwania na pozycję szczególną, przez wiele lat ukrywaną, niedostępną. Mowa oczywiście o „Kronosie” – prywatnym dzienniku Gombrowicza, wydanym 48 lat po jego śmierci. Do niedawna, mało kto nawet wiedział o istnieniu tego rękopisu. Od momentu, kiedy dotarła do mnie informacja, że Rita odsprzedała dziennik jednemu z polskich polityków… Serce moje przelała gorycz obawy o dalsze losy tego skarbu. Cud się jednak stał, pani Gombrowicz zmieniła zdanie i nakazała sprzedać prawa Wydawnictwu Literackiemu. Całe szczęście!
Całe szczęście, bo owe wydawnictwo stanęło na wysokości zadania. Całość jest wydana przepięknie, w twardej, bądź miękkiej oprawie, na grubym papierze – istne wydawnicze arcydzieło. W treści otrzymujemy, jak nietrudno się domyślić, prywatne zapiski geniusza literatury, opatrzone obszernym, lecz zgrabnym komentarzem, przypisem, wyjaśniającym miejscami to, co mogłoby być dla niewtajemniczonego czytelnika mgliste i niezrozumiałe. Sama Rita wspominała, że za „Kronosa” powinno się wziąć dopiero po lekturze „Dzienników” – i chyba jest to prawda, unikamy wówczas mnóstwa dociekań, co autor miał na myśli. Nie jest to sprawa obligatoryjna, można czytać każde z tych książek osobno i w dowolnej kolejności, co niewątpliwie świadczy na korzyść „Kronosa” . Poza treścią, dodano mnóstwo pięknych fotografii oraz, co również ważne – zdjęć oryginalnych zapisków.
Mój osobisty podziw wzbudza fakt, jak wiele uwagi poświęcono temu wydaniu. Nie przepisano tego zwyczajnie na wersję elektroniczną i nie opatrzono tylko w okładkę. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że potraktowano Geniusza dokładnie tak, jak na to zasługiwał. Chociaż dziś jedząc śniadanie z telewizorem napotkałam Pana Hołownię przeglądającego najświeższą prasę. Wziął do ręki „Uważam Rze” (czy jakkolwiek się to pisze) i otworzył artykuł jednego ze swoich kolegów, najpierw wychwalił go pod niebiosa, że ma świetne, „ostre pióro”, a następnie przytoczył jego słowa, że wydanie „Kronosa” było bezzasadne. Bo Hołownia nie wie, dlaczego miałoby go ciągnąć do osobistych zapisków Gombrowicza, do którego zmuszano go w szkole (ponoć nawet do nauki na pamięć! Biedactwo). No i ogólnie, takie zapiski z mankietu. Współczuję panu Szymonowi, homofobia to straszna i uciążliwa choroba.
Wiadomo, że nie będę recenzowała treści, bo co? Mam oceniać czyjś tryb życia, codzienne zajęcia i podejście do świata? Warto przeczytać, żeby poznać trochę inny sposób patrzenia na rzeczywistość.
Nie ma jednej Rosji – Barbara Włodarczyk
Zazwyczaj nie przepadam za książkami typu „reportaż”, ale tym razem jest inaczej. Panią Barbarę Włodarczyk pamiętam z Telewizji Polskiej, opowiadającą o Rosjanach, ich szokujących zwyczajach i społecznych różnicach, które są wiele większe, niż mogłoby się wydawać. W jej telewizyjnych seriach poznałam moskiewską projektantkę, dziewczynki ze szkoły dla kadetek składające kałasznikowy na czas… Teraz wszystkie te opowieści zebrane zostały w książkę – i muszę przyznać, że zebrane zostały dość gładko. Obawiałam się jedynie, że zastanę tani, gazetowy język, ale myliłam się – wprawdzie nie jest to literacki szczyt (ale przecież nie o język chodzi, jeśli czytamy reportaże), ale jest przyjemne dla oka, nie drażni, jest w porządku. Za to sama treść! Wspaniała. Dla każdego, kogo interesują kulturalne odmienności i życie ludzi z całego świata, jest to na pewno zajmująca lektura o prostym, ale w rezultacie, interesującym społeczeństwie. Sama autorka powiedziała, że nie jest to książka o Rosji, tylko o Rosjanach, generalnie rzecz ujmując – o ludziach. Według mnie jedna z niewielu książek, które nadają się praktycznie dla każdego. Odpychająca jest jedynie okładka – zemsta grafika, która wygląda tak tanio, jakby była pozyskana na stadionie jako gratis. Naprawdę, chłop w czapce, wielkie wąsy i czerwone tło? Brakuje jedynie sierpa i młota do kompletu. No, ale może ludziom miało się to jednoznacznie kojarzyć… I tytuł! „Nie ma jednej Rosji”? Już lepiej wyglądałoby przeniesienie tytułu z telewizyjnego formatu „Szerokie tory”. Jest i tak dobrze, bo to jedyne elementy, które obrażają moją estetykę. Podsumowując, nigdy nie myślałam, że zapragnę odwiedzić chociażby Moskwę czy dalsze zakątki byłego ZSRR, ale ta książka zdecydowanie do tego zachęca.
FILM
Stoker reż. Park Chan- wook (2013)
Hitchcockowskie smaczki z pierwszego anglojęzycznego filmu Park Chan- wooka pozostawiają w widzu bardzo przyjemne uczucie sytości. W historii kina wielu reżyserów sięgało po cytaty z mistrza suspensu, jednak nie każdemu wychodziło to na zdrowie. Trzeba przyznać, że koreański reżyser wykorzystując hitchcockowskie klisze, robi to na tyle sprawnie i subtelnie, że seans „Stokera” staje się prawdziwą ucztą dla niejednego entuzjasty klasycznych dreszczowców. Co, więcej Chan- wook opowiada nam tę mroczną, gotycką historię, nie zatracając przy tym własnego reżyserskiego stylu. To przede wszystkim bardzo malownicze i estetyczne kino, dalekie od marnych reprodukcji klasyki gatunku. W „Stokerze” niepokoi nas wszystko – od małego pajączka wspinającego się po łydce głównej bohaterki po nerwowe kruszenie skorupki jajka turlanego przez Indię na blacie stołu kuchennego. Kiedy po raz pierwszy uśmiechnie się do nas z ekranu wujek Charlie (imię na tyle sugestywne, że w pierwszej chwili pojawiły się u mnie skojarzenia z postacią tajemniczego wujka Charliego z „Cienia wątpliwości” Hitchcocka), patrzymy na niego z tą samą podejrzliwością, co główna bohaterka. Szelmowski uśmiech malujący się na twarzy Charliego budzi również skojarzenia z postacią Normana Batesa (nieprzypadkowo bohater przypomina go również fizycznie). Zresztą cytaty z „Psychozy” można by tu mnożyć w nieskończoność – świecący w nocy neon motelu, w którym zatrzymała się ciotka Indii, morderstwo w budce telefonicznej przypominające słynną „scenę prysznicową”, wypchane ptaki i piwnica, w której znajduje się trup (zamiast na krześle, leży w lodówce). „Stoker” to świetny debiut koreańskiego reżysera na zachodnim rynku filmowym.
„Wielki Gatsby” reż. Baz Luhrmann (2013)
Od premiery „Wielkiego Gatsby’ego” minęło już trochę czasu, a film nieustannie jest na językach widzów i krytyków, dzieląc ich na grupki „za” i „przeciw”. Jedni wychodzą z kina znudzeni i wymęczeni, inni rozpływają się w zachwytach. Ja usytuuję się gdzieś pomiędzy, bardziej skłaniając się ku opiniom zadowolonych. Luhrmann odświeżył znaną powieść Fitzgeralda, wykorzystując w swojej adaptacji współczesną muzykę i miksując style różnych epok w scenografii, przez co film stał się zjadalny dla każdego entuzjasty mainstreamu. Minusem jest z pewnością to, że przyciąga do kina grupki przypadkowych widzów, którzy wpadają na seans „Gatsby’ego” w celach „imprezowych” ( tak wiem, kino jest rozrywką i przyjemnością, jednak niektórzy potrzebują do niej wspomagaczy takich jak alkohol i szeleszczące paczki chipsów). Moi sąsiedzi z rzędu wyżej postanowili zrobić sobie w kinie wystawne przyjęcie, a ich poziomu zidiocenia nie mogła pomieścić nawet wielka sala kinowa (wisienką na torcie były uhahane nastolatki komentujące cytaty z powieści Fitzgeralda).
OBYCZAJE
Kogo obsikał Pudel?
W tym tygodniu pudlowym moczem po oczach dostały głownie Magda Gessler i Doda. Ale znalazło się też kilka innych smaczków.
Jak przez lufcik. Tak mówiła moja babcia.
I to wyjaśnia, czemu Doda tak mi się podoba!
Dałbym sobie głowę uciąć, że on jest gejem… Ale to wyjaśnia pewne wybory.
Co za bzdura! Ja Magdę kocham miłością nieustanną i niczym niezmąconą!
Jola, a nam brakowało ciebie ty pustaku kochany!
Niedługo sama Doda nie będzie chciała współpracować z Dodą. Ale na tę ewentualność jest przygotowany plan – Doda założy spodnie, zapuści wąsy i zmieni pseudonim na Dod Rabczewski. To otwiera nowe, zupełnie unikalne perspektywy!
Dobrze, że nie z kieliszkiem! Dzisiaj piątek, pijemy za zdrowie Ilony.
Dziewczyno – prawo to prawo, a nie lewo. Piłaś – nie wsiadaj na rower i nie dorabiaj do tego niepotrzebnej ideologii, bo to równie słaaaabeee.
Dziwna informacja, podobno kabarety cieszą się ogromną popularnością w naszym Kraju…
Plastik nie jest fantastik.
I całe szczęście!
Nagonka na Celebrytów
Balonik pękł, wszyscy mają dość nastoletnich siks, które zagrały w jednym, kiepski serialu, a wożą się po pokazach mody niczym księżne udzielne. Świetnie opsiali to:
Natalia Kusiak dla Pusto24
Celebrytom z eventów należy się natychmiastowa eksterminacja – relacja z pokazu marki Simple
Michał Zaczyński dla Fashion Magazine
WYDARZENIA
Kobiety Pistolety
Drodzy Państwo, Kobiety Pistolety wracają! Z pełnym magazynkiem i całym arsenałem wszystkiego co najlepsze! ❤
Planowane atrakcje? Dla ciała, ducha, szafy, radości i innych przyjemności:
– w strefie mody: zakupić ciuchy i biżuterię
– w strefie wellness: wziąć masaż, zrobić pazury, makijaż, włosy (zapraszamy również panów!)
– w strefie 18+ wziąć udział w spotkaniach o seksie
– zrobić sobie tatuaż, zdjęcia, przekłuć sobie coś;)
– obejrzeć ciekawy film, wystawę
– wybawić dzieci
– popiknikować ze znajomymi na patio
– popatrzeć lub wziąć udział w amatorskich zawodach w tańcu na rurze
A to tylko kropla w morzu, pełen spis atrakcji znajdziecie na bieżąco uaktualnianym facebookowym wydarzeniu. Znajdziecie je tu!
Pamiętajcie – Widzimy się 22 czerwca, w warszawskim „1500m2 do wynajęcia” przy Ul. Solec 18!!
Wielki Piknik
Warszawskie Soho Factory, to piękne miejsce, idealne na piknikowe atrakcje!
W programie:
Turniej ping-ponga po prasku
Warszaty z kawy ” Bez mleka i cukru” zorganizowane przez Kofi Brand
Uliczne gry i zabawy dla dzieci
Lekcje beatboxu i koncerty
Hamburgery, owoce morza, przetwory i flaki po warszawsku
T-shirty custome made
Gra w kapsle, zośka, bule i frisbee
Warsztat rowerowy i joga.
Plaża i kino.
Sztuka, malarstwo i grafika. Sitodruk, zabawki i ceramika.
BOOT CAMP POLSKA poprowadzi otwarty trening
Strefa wymiany Thingo – i to nadal nie wszystkie atrakcje!
Informacje o pikniku znajdziecie na stronie wydarzenia.
Udanego Weekendu!
Tobiasz Kujawa – Redakcja, Moda , Obyczaje
….
Kamila Maria Żyźniewska – Film
Agnieszka Polkowska, Paweł Żukowski – Sztuka
Kadehti – Literatura
Lucy Seremak – Insider – Uroda
….
Never Ending Freestyle Voguing!
freestylevoguing@gmail.com
Znow przyjemnie Was poczytac! Dzieki za garsc dobrych informacji i szczypte rozrywki.
Jesli moge cos zasugerowac, to wezcie pod lupe film Michala Marczaka – Fuck for Forest. Wlasnie jest o nim bardzo glosno w Berlinie. W Polsce moze nie byc nawet wspomniany – po pierwsze tytul, po drugie kontent. A warto !
PolubieniePolubienie
Przekazałem Kamili. Teraz wszystko w jej rękach i oczach 😀
PolubieniePolubienie
artfolie – był, był w Polsce! Polecam kina studyjne (:
PolubieniePolubienie
ja obecnie w Berlinie, wiec na szczescie mam gdzie obejrzec 🙂
nie wiedzialam tylko, czy to sie odbilo jakimkolwiek echem w polskich mediach… a szkoda byloby przeoczyc.
tutaj krotka relacja z berlinskiego pokazu: http://www.stilinberlin.de/2013/06/discover-this-fuck-for-forest.html
PolubieniePolubienie