Bizuu Jesień/Zima 2013 czyli historia pewnej naiwności

Bizuu Jesień/Zima 2013
Bizuu Jesień/Zima 2013

Zdjęcie: Filip Okopny

Każdy pokaz mody rodzi jakieś oczekiwania. Warto też dodać, że te oczekiwania bywają bardzo różne. Takie założenie prowokuje kolejną, dość oczywistą myśl – pokaz pokazowi nierówny. W zależności od tego, czy oglądamy kolekcję debiutanta, uznanego projektanta, albo komercyjnej marki odzieżowej, spodziewamy się zobaczyć różne odsłony mody. Jakie miałem wobec tego oczekiwania idąc na wczorajszy pokaz Bizuu? Bardzo proste – byłem przekonany, że zobaczę paradę poprawnie ładnych, dziewczęcych i słodkich sukienek. Trochę jak dla naturalnej wielkości laleczek, lolitek. Do tego przyzwyczaiła mnie marka i tak ją właśnie zapamiętałem, zarówno z otwarcia butiku na ulicy Koszykowej, jak i z pokazu podczas łódzkiego Tygodnia Mody. A co zobaczyłem tym razem? No cóż, o tym przekonacie się za chwilę. Zacznijmy jednak od początku.

Od dwóch sezonów pokazy zostały zdominowane przez internetowe transmisje. Z ręką na sercu – żadnej z nich do tej pory nie widziałem, więc nie mam zielonego pojęcia czy ich jakość pozwala komfortowo zobaczyć wydarzenie. Dla mnie jedyną istotną odmianą stała się informacja, która powraca teraz regularnie na zaproszeniach: „Prosimy o punktualne przybycie”. No cóż, skoro proszą, to nie mam innego  wyjścia – punkt 20:00 przyjeżdżam pod restaurację Belvedere, znajdującą się na terenie Królewskich Łazienek. Jest trochę chłodno i zaczynam żałować, że nie wziąłem dodatkowego płaszcza. Patrząc na roznegliżowane panie w kusych sukienkach i sandałkach na szpilce, myślę sobie, że jednak warto było poinformować gości o tym, że pokaz odbędzie się w plenerze. To nie jest skarga, raczej delikatna sugestia. Na pierwszy rzut oka przestrzeń wygląda bardzo imponująco. Kilka otwartych namiotów pełnych niezliczonej ilość krzesełek ustawionych na linii okręgu i skierowanych wprost na otwartą przestrzeń parku, rozświetlonego przez  latarnie i okrągłe lampki leżące na trawniku. Jest to bardzo estetyczny i miły dla oka widok. Pokaz na świeżym powietrzu, przy kapryśnej pogodzie to dość odważne posunięcie. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby spadł nieoczekiwany deszcz. Być może projektantki Bizuu, dwie urocze blondynki – Blanka Jordan i Zuzanna Wachowiak lubią poczuć dreszcz ryzyka? Tego nie wiem, ale z pewnością mogę napisać, że są bardzo przedsiębiorcze. Swoją markę tworzą również dzięki dofinansowaniu Unii Europejskiej, które otrzymały na (cytuję) „wdrożenie planu eksportu.”. Taka zaradność, to wciąż rzadkość wśród polskich projektantów, których przerasta założenie działalności gospodarczej, a co dopiero złożenie wniosku o wsparcie finansowe. Widać, że pierwszy autorski pokaz w historii Bizuu miał hucznie odzwierciedlać wszystkie ambitne plany na przyszłość. Ryzykowne posunięcie. No ale jak mówi przysłowie – kto nie gra, ten nie wygrywa.

Recepcja trwała standardową godzinę z hakiem.  Nie powiem, żeby ten czas minął mi przykro czy nudno. Po sezonie wakacyjnym powoli wracamy do „normalnego” cyklu regularnych spędów towarzysko-modowych, więc pojawiło się sporo znajomych, z którymi można przyjemnie i niezobowiązująco obgadać innych znajomych. Bajka, nie czekanie! W międzyczasie zostałem sprawnie przechwycony przez obsługę, oddelegowany na miejsce i usadzony. Kasia Sokołowska zapowiada rozpoczęcie pokazu. Gasną światła. A w oddali pojawia się zjawa.

bizuu_pokaz_1

Zdjęcie: Filip Okopny

A może nie tyle zjawa, co raczej duch importowany z alternatywnej przeszłości. Modelka ubrana w ciężką, aksamitną suknię, z mocno marszczoną w talii spódnicą. Wariacja na temat sylwetki z późnych lat XIX wieku (to moja luźna interpretacja), którą dopełniły: kapelusz, rękawiczki i zdobnie zawiązana pod szyją apaszka, spięta solidną broszką, która jeszcze dosadniej przeniosła sylwetkę w czasy quasi historyczne. Moje skojarzenia zaczęły orbitować wokół dzikiego zachodu, czasów Wojny Secesyjnej, Dr Quinn i kostiumu filmowego. Jak się okazało słusznie, bo sylwetka otwierająca pokaz zapowiadała jeden, bardzo konkretny motyw, który powtarzał się w kolekcji – archaizm. A mówiąc delikatniej –  swoistą tęsknotę do mody pełnej dodatków, bogatej w szczegóły, stereotypowo kobiecej.

Zdjęcia: Filip Okopny

Jesienno-zimowy sezon Bizuu to szalona, brawurowa wręcz próba zaprzęgnięcia do jednej kolekcji niezliczonej ilości inspiracji i kilku bardzo różnych kierunków. W takim przypadku nie może być jednak mowy o jakiejkolwiek spójności. Na wybiegu prym wiodły sukienki i spódnice, w rozmaitych wariacjach. Akcent pada zdecydowanie na nogi. Góry są solidnie zabudowane i skromne – rękawy sięgają dłoni, dekolty są wręcz purytańskie, a szyje osłaniają zapięte na ostatni guzik kołnierzyki i żaboty. Natomiast spódnice, tak dla kontrastu, zgrabnie wyważyły środek ciężkości sylwetek, kończąc się na różnych wysokościach uda. Nieliczne przypadki sięgały ziemi, były to dzianinowe sukienki ładnie opinające ciało i wielowarstwowe, tiulowe szaleństwo. Jeśli pojawiła się gra konwencją mini, to była całkowicie pozbawiona jakiejkolwiek wulgarności. Fasony są bardzo klasyczne, sprawdzone i bezpieczne. Grzeczne, momentami wręcz pensjonarskie. No i wyjątkowo kobiece, szczególnie jeśli kobiecość rozpatrujemy przez pryzmat klasycznej, trochę sztampowej i niemal romantycznej interpretacji. Idąc tym tropem talia została mocno podkreślona, najczęściej przez marszczenia , cięcia materiału i cienkie paski. Urocza naiwność przewijała się również w motywie delikatnych (choć nadal archaicznych) bufek na ramionach. Całe szczęście były utrzymane w ryzach zdrowego rozsądku, dzięki czemu nie przypominały balowych kreacji dla przedszkolaków. Podstawą kolekcji Bizuu są sukienki, spódnice i bluzki. Powtarzalność krojów,  została w nich urozmaicona szczodrym bogactwem detali. Pojawiają się kontrastujące przeszycia na wysokości talii i bioder – koła, rąby, pasy. Nie zabrakło też okryć, wśród których najbardziej widoczne były krótkie skórzane kurtki, aksamitne żakiety i rozkloszowany u dołu płaszcz. Materiały były bardzo zróżnicowane – zaczynając na grubych wełnach, idąc przez naturalną skórę, aksamit (lub welur), futro, bouclé, dzianinę, tiul aż po drukowany jedwab. Kolorystyka jest również urozmaicona, choć dominują w niej ciemne barwy: czerń, zgniłe zielenie, od czasu do czasu urozmaicone mocną czerwienią, paryskim błękitem, delikatnym lub intensywnym różem. Desenie? Znowu to samo, od drobnych geometrycznych wzorków, po duże motywy kwiatowe i abstrakcje. Ciężko w tym całym zamieszaniu znaleźć konkretną inspirację czy konsekwencję.

Bizuu Jesień/Zima 2013
Bizuu Jesień/Zima 2013

I tu dochodzimy do punktu, który najbardziej mnie zaintrygował, czyli do stylizacji, które w zamierzeniu miały ujednolicić kolekcję. Każda sylwetka została praktycznie od góry do dołu obładowana akcesoriami i szczegółami. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię kompleksowo wystylizowane pokazy, ale w tym przypadku miałem krępujące wrażenie przesytu. Niezręcznie archaicznego nabudowania detali – kapelusz, na kapeluszu fikuśna taśma z kryształami, pompony z futra, rękawiczki, rękawiczki z kryształami, rękawiczki „muszkieterki”, pikowane torby, opaski, broszki, łańcuszki, podkolanówki, rajstopy, wełniane czapki, wełniane czapki z broszkami, aplikacje z pereł, paski. Dosłownie klęska urodzaju. Kierunek maksymalizmu jest dla mnie zrozumiały, ale te wszystkie dodatki były tak zróżnicowane, rozstrzelone w tak różnych kierunkach, że zamiast spajać wybiegowe sylwetki, gryzły się ze sobą i stwarzały coraz większe wrażenie dysonansu.

Mam wrażenie, że projektantki Bizuu wykonały typową, modową szarżę. Duży pokaz, bogata kolekcja, mnogość szczegółów. Szczytne i ambitne intencje. Miało być szczodrze i tak właśnie było. Niestety, mimo szczerych chęci, nie mogę oceniać samych starań, bo kluczowy jak zawsze jest efekt, a w tym szczególnym przypadku efekt pogrążył stylista. Nie mam pojęcia, kto stylizował tę kolekcję, ale jego rolą było uprzedzenie projektantek o tym, że porywają się na stylistykę, której nie da się obronić. Zbytnia dosłowność i rozedrganie sylwetek brutalnie odarły urocze sukienki z ich największego atutu, który je broni – bezpretensjonalności. Zdaję sobie sprawę, że kontrastujące akcesoria miały dodać charakteru i modowego sznytu, ale była to nieudana próba. Trudno mi wyrokować w kwestii makijażu i włosów. Pierwszy nie rzucał się w oczy, co jest raczej plusem. Koncepcja fryzur opierała się na bardzo luźnych lokach, które doskonale wpisały się w estetykę głównej osi kolekcji, czyli sukienek. Choreografię stworzyła Kasia Sokołowska. No cóż… Nie będę oszukiwać – nie wypadła spektakularnie. Oczywiście Choreografia, nie Kasia Sokołowska. Być może to wina temperatury, albo skomplikowanych stylizacji, które trzeba przecież zmienić za kulisami w ekspresowym tempie. Niezależnie od przyczyny, jedno jest pewne – modelki chodziły brzydko i nieregularnie. Większość pędziła przed siebie nie zatrzymując się nawet na sekundę przed fotografami. Wiele z nich szło w dość dziwnie przechylonej pozycji, ale to mnie akurat nie dziwi, bo dokładnie tak wygląda chodzenie po trawie w butach na obcasie – trzeba przenieść środek ciężkości do przodu, żeby nie utopić szpilki w ziemi.

Nie zmienia to jednak faktu, że po rozbiciu tych nieszczęsnych stylizacji na części pierwsze, w jesienno-zimowej kolekcji Bizuu klientki będą mogły znaleźć wiele bardzo przyjemnych dla oka i ciała ubrań. Jest w czym wybierać, bo kolekcja jest mocno rozbudowana. I co ważne – raczej zgodna z sezonem. Jestem przekonany, że poszczególne elementy wyrwane z kontekstu pokazu przestaną tak negatywnie manifestować swoją tęsknotę za wielką modą i staną się o wiele bardziej przyjazne i przystępne. Tym bardziej, że są bardzo dobrze odszyte, ładnie trzymają formę i w większości przypadków świetnie układają się na sylwetce. Materiały  sprawiały wrażenie dobrych gatunkowo, a to w przypadku mody aspirującej do wyższej półki, jest wyjątkowo istotne. Podsumowując – kolekcja sama w sobie jest jak najbardziej poprawna i całkowicie spełniła moje oczekiwania. Pokaz? Niestety rozczarowujący.

Nie powiem, żeby wizja kobiety Bizuu jakoś szczególnie do mnie przemawiała, ale to nie jest wystarczający powód, żeby ją dyskredytować. Kilka razy używałem w recenzji słowa „naiwność”. I tak właśnie rozpatruję ten kierunek – słodka, skromna, naiwna dziewczęcość (albo kobiecość). Pomyślcie – tyle się teraz mówi o silnych i zdecydowanych kobietach, które doskonale wiedzą czego chcą i sięgają po to bez wahania. Nikt jednak nie powiedział, że od czasu do czasu nie można zejść z tego toru, żeby choć na kilka chwil zmienić się w uroczo naiwną, wdzięczną kobietkę. I właśnie w takich sytuacjach Bizuu sprawdzi się doskonale.

Tobiasz Kujawa

Never Ending Freestyle Voguing

freestylevoguing@gmail,com

PS. Absolutnym hitem pokazu była cicha bohaterka, która wybrała się na wieczorny jogging do parku. Jej bieg przez park dokładnie w trakcie pokazu zrobił furorę!

PS2. Na odchodne goście mogli dostać paczkę z prezentami, wśród nich był bardzo ładnie wydany katalog kolekcji Jesień/Zima 2013 ze zdjęciami Łukasza Pukowca. Możecie go zobaczyć na facebooku marki Bizuu.

18 Comments

  1. Amodna pisze:

    Chyba jednak warto wybaczyć Bizuu ten pierwszy, jak uważasz, niezbyt udany pokaz. Sama kolekcja nadrabia straty. Nawiasem, nie potrzebuję zdjęć, by zrozumieć tę recenzję. Czytam i widzę ubrania, tylko dzięki słowom. Świetny tekst : )

    Polubienie

    1. Myślę, że z takim zapałem i pracowitością będzie tylko i wyłącznie lepiej. Widać, że dziewczyny mają pomysły na to jak chcą rozwijać swoją markę. To kwestia czasu i mocniejszej selekcji. Będzie dobrze!

      Aha, no i dzięki za komplement. Bardzo mi miło!

      Polubienie

  2. puck pisze:

    Pokaz stylizowała stylistka Łukasz Pukowca- Magda jagnicka http://www.facebook.com/pages/Magda-Jagnicka/501016556623021

    Polubienie

    1. Kojarzę ją. Sesyjnie – bardzo ciekawa, pokazowo – niestety, nie do końca.

      Polubienie

  3. Anna Annkie pisze:

    bardzo waży aspekt w takim ujęciu tej naiwności, taka przyziemność na pewno pozwoli otworzyć się na nowy target, a społeczeństwo na ciekawy produkt. Dr Queen przypomniało mi cygankę z pokazu Kupisza, dążąc dalej widzę nowe poczucie benchmarkingu (a to tylko dużo wróży) i wciąz niepewność ( ten maksymalizm). Niech kolor, forma i różnorodność wreszcie wejdą na salony.

    Polubienie

    1. Wszystko pięknie i cacy, ale niech panie nie przenoszą tych stylizacji na ulicę! 😀

      Polubienie

  4. nat pisze:

    Obawiam się, że krytyka trochę zachowawcza. W końcu projektantki mają chyba jakiś wpływ na siermiężną stylizacje pokazu. Po bluzgu na Kupisza, chyba warto przyznać, że Bizuu robi to samo. Czyli pokazuje wciąż te same ubrania, dla wąskiej, ale bardzo wiernej grupy klientek, które nie znoszą innowacji w swoim stylu. Nie ma w tym sztuki, jest dosłowność i biznesowy dryg.

    Polubienie

    1. To krytyka, czy „bluzg”? Zdecyduj się proszę, bo nie wiem czy ten komentarz jest wart jakiejkolwiek odpowiedzi.

      Polubienie

      1. nat pisze:

        Tamten wpis wyróżniał stylem na tle innych wpisów bloga, wypadł emocjonalnie, choćby z powodu powtórzeń pewnych fraz. Nie należę do fanów twórczości Kupisza, ale zarzucam tu nierównie traktowanie bohaterów segmentu komercyjnej polskiej mody wybiegowej. Po krytyce Bizuu również spodziewałam się pewnej żarliwości.

        Polubienie

      2. To bardzo poważne oskarżenie, bo zarzucając mi nierówne traktowanie, zarzucasz mi też brak profesjonalizmu, a co za tym idzie – dyskredytujesz moją pracę. Dodatkowo użyłaś określenia „bluzgi”, co właściwie sprowadza mnie do poziomu internetowego pieniacza. A tego bardzo nie lubię. Nie wiem czy jako członek redakcji elle.pl (albo stażystka?) możesz sobie pozwalać na takie zachowania, ale cóż, puśćmy to w niepamięć. Postaram się odpowiedzieć na ten zarzut.

        Już na podstawie Twojego komentarza domyśliłem się, że masz prawo nie widzieć subtelnych różnic, które dzielą Roberta Kupisza a Bizuu, dlatego szybko Ci je wyjaśnię.

        Konstrukcja. W projektach Roberta jest to temat praktycznie nieistniejący. Tworzenie kolekcji składających się tylko z oversize, jest pójściem na łatwiznę. Bizzu nieźle sobie radzi z fasonami, ich ubrania trzymają formę i realizują założenia marki, w sposób, który ja uważam za satysfakcjonujący.

        Kolor. Mało jest marek w Polsce, które pozwoliłyby sobie na eksperyment z tyloma różnymi kolorami i deseniami, to jest dla mnie duży plus.

        Tkanina. Bizuu wykorzystuje bardzo przyjemne, dobre jakościowo tkaniny. Podejrzewam, że ich ubrania nie rozłażą się po trzech praniach, co niestety jest nagminne w przypadku kolekcji Roberta.

        Progres. Bizuu podjęło ryzyko i wyszło ze swojej komfortowej strefy. Rozbudowało kolekcję, sięga po nowe fasony, kombinuje ze stylizacją i powiększa ofertę akcesoriów (który projektant w Polsce używa kapeluszy w pokazie?! – żaden!). A porównanie cena/jakość/aspiracje zdecydowanie działa na jego korzyść. Zauważ, że nie dyskredytuję samych elementów kolekcji, ale ich zestawienia.

        Inspiracja. Bizuu posiada swoją inspirację, która dla mnie jako krytyka stwarza podstawy do interpretacji i analizy. Kolekcje Roberta są tak dosłowne, że nie ma mowy o jakiejkolwiek grze, niejasnościach,. Bolesna oczywistość jest dla krytyka nieciekawa i nudna, szczególnie jeśli nie bronią jej ciekawe projekty.

        Mógłbym tak dalej wymieniać, ale podejrzewam, że z Twoim podejściem zbijesz wszystkie moje argumenty. Niemniej, krytyka nie była zachowawcza. Była wyważona.

        Polubienie

    2. Anna Annkie pisze:

      Uwaga numer 1. Kupisz ma inny target i koncept urzeka snobistycznym casualem,a Bizzu( zostawmy otufit nr 1 na bok) szuka miejsca w kategorii premium luxury na polskim schemacie mody. Przypomnijmy, że oprócz dresowych spodni, bluz, sukienek wciąż dla młodych, chudych i gniewnych, brakuje w tej kategorii produktu. Uwaga nr 2 Bizuu ma już w Polsce kilka sklepów, grono „przyziemnych ” klientem ( a często matek z córkami) oraz inną strategię komunikacji marketingowej. Niech się fortuna kołem toczy.. znaczy moda.

      Polubienie

      1. Biznesowym podejściem doskonale dopełniłaś moją listę argumentów. Dzięki!

        Polubienie

  5. Antonina pisze:

    Fajna jest ta zmiana w stylistyce modelek. Fajna jest kolorystyka – bo bądź co bądź nie ma samych jesiennych kolorów, a pojawiają się gdzieś te żywsze.
    Dziewczyny się rozkręcą i dopiero pokażą kto tu rządzi.

    Polubienie

    1. Generalnie – fajnie jest! 😀

      Polubienie

  6. Kelly pisze:

    Może jestem szalona, ale urzeka mnie coś w tej wersji „bizuu na bogato” (pewnie miłość). I najpierw zobaczyłam lookbook,a potem zdjęcia z pokazu i w tym pierwszym jakoś taka ilość ozdób bardziej się broni i wygląda lepiej.

    Polubienie

    1. To jest właśnie magia fotografii i stylizacji. O tej drugiej pisałem zresztą jakiś czas temu dla Qelement –

      http://qelement.pl/zawod-stylista-czyli-o-zyciu-i-przetrwaniu-w-dzungli-ubran-i-dodatkow

      Jak widać na przykładzie bizuu stylizowanie pokazu, gdzie ubrania są w ruchu i mało rzeczy można ukryć, nie jest już takie proste.

      Polubienie

  7. mr pisze:

    Zawiodłem się mocno na pokazie. Nie na kreacjach, ale na tym jak został wyreżyserowany. Wybieg na trawie, bez zadaszenia, źle oświetlony, po okręgu, bokiem do publiczności. Nie rozumiem dlaczego Sokołowska ustala własne zasady, zamiast kierować się tym, co od lat jest sprawdzone i egzekwowane na zachodzie? Monopol tej pani szkodzi polskim pokazom. Wielkie szczęście dla dziewczyn z Bizuu, że we wtorek nie padał deszcz.

    Polubienie

  8. Lilly pisze:

    podsumowując: tandeta.
    a sukienki na owych osławionych „wiernych” klientkach wcale tak świetnie nie leżą! poszperam zaraz w czeluściach wujka gooogla i podrzucę (jeśli jeszcze uda się znaleźć!)

    Polubienie

Odpowiedz na Freestyle Voguing Anuluj pisanie odpowiedzi

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s