O naturalnych futrach powiedziano już tak dużo, że ciężko dodać cokolwiek nowego w tym temacie. Kontrowersyjne etycznie, często konfrontowane z nieprawdziwymi twierdzeniami o ekologii, drogie, kojarzące się z luksusem. Wylano na nie morze czerwonej farby. Gwiazdy, mając jak najlepsze intencje, fotografowały się z martwymi lisami na rzecz kampanii walczących o prawa zwierząt. Moje podejście nadal pozostaje jednak niezmienne. W przypadku mody, jakkolwiek by się źle nie kojarzyła, zawsze najważniejsza jest dla mnie estetyka produktu. Nie jestem też hipokrytą – jem mięso, noszę tylko skórzane buty, mam kilka ciuchów, które są łączone z naturalnym futrem. Cóż zrobić – zawsze powtarzam, że moda to okrutna pani. Jakichkolwiek ubrań byśmy nie kupowali, nosili, zawsze najważniejsza jest świadomość produktu. Trzeba wiedzieć gdzie powstał, z czego zostały odszyty i jakie konsekwencje niesie ze sobą jego zakup. W przypadku futer najważniejszym kryterium jest niezmiennie cena, wysoka właściwie zawsze gwarantuje zarówno świetną jakość, jak i dobrych, sprawdzonych dostawców, którzy dysponują odpowiednimi certyfikatami. Tanie futro najpewniej pochodzi z trzeciego świata i nielegalnych ferm, które nie podlegają żadnej kontroli, a co za tym idzie rzeczywiście staje się pseudoluksusowym synonimem okrucieństwa. Istnieje kilka komisji, które przyznają certyfikaty skórom futerkowym, mając na uwadze ich gatunek, warunki przetworzenia i źródło pochodzenia. Jedną z nich jest Saga Furs, która pracuje tylko z europejskimi fermami i która gwarantuje najwyższą jakość produktu.
Oczywiście osoby, które mają radykalne poglądy na temat futer, nadal nie będą uznawać takich argumentów. Zastawiam się, czy jakiś inny element ubioru w historii ludzkości tak diametralnie zmienił swój kontekst. Na początku swojej drogi futro gwarantowało naszym przodkom przetrwanie, później stało się synonimem bogactwa i pozycji społecznej, a nawet realną walutą, żeby na koniec zmienić się w modny, równie pożądany, co znienawidzony dodatek. Fakt, naturalne futro daje gwarancję ciepła, ale ten czynnik nie ma już tak wielkiego znaczenia. Jeśli kogoś stać na tak zbytkowny element ubioru, to raczej nie musi się przejmować warunkami atmosferycznymi. Piękne naturalne futro, zarzucone na cienką sukienkę, to tylko i wyłącznie deklaracja stylu, statusu, a nie konieczność. I tu dochodzimy do meritum. Nie ma futer sztucznych, które gwarantowałyby taki sam komfort noszenia, ciepło i wrażenia estetyczne, jak ich naturalny pierwowzór. Tak jak w przypadku skóry – sztuczne zawsze oznacza gorsze. Nie wspominając o tym, że łączenie sztucznych materiałów z ekologią jest ogromnym nadużyciem, zarówno w kwestii produkcji, jak i utylizacji. Czy kupienie butów albo płaszcza, które wyrzucimy po jednym sezonie ma cokolwiek wspólnego z ekologią? Niestety nie. Sztuczne futro błyskawicznie się zmechaci i splącze, a sztuczna skóra zniszczy w tempie ekspresowym, nie wspominając o tym, że nie jest obojętna dla naszego organizmu, bo nie oddycha. Oczywiście – jak zawsze dochodzą w tej sytuacji różne czynniki – cena, dostępność, gust, wymagania klienta. Nie zamierzam dzisiaj nikogo pouczać, trzeba po prostu mieć świadomość, że każde możliwe rozwiązanie ma zarówno plusy, jak i minusy.
Jeśli temat jest dla was gorszący, to wydaje mi się, że nie powinniście czytać dalej tego wpisu. Jestem pewien, że wam się nie spodoba. Jak decyzję o współpracy umotywowała Gosia Baczyńska? Tego dowiedzieliśmy się na prezentacji prasowej mini kolekcji, którą jedna z najlepszych kreatorek mody w Polsce, zaprojektowała dla marki Andrzej Jedynak. Gosia w kilku słowach wyjaśniła swoją motywację. Decydującym czynnikiem stał się fakt, że Andrzej Jedynak jest firmą z prawdziwymi tradycjami, parającą się coraz rzadszym w naszym świecie rzemieślnictwem. Nie da się ukryć – to prawdziwy i przygnębiający wniosek. Z ulic systematycznie znikają witryny gorseciarek, rękawiczników, modystek, szewców, kuśnierzy, kaletników. Dlaczego? Bo konsumenci nastawieni na szybki, łatwy i tani produkt, nie doceniają jakości. Mało kto inwestuje teraz w rzeczy, które przetrwają lata, albo nawet pokolenia. A szkoda. Mam na przykład parę rękawiczek ze skóry licowej, które były szyte na miarę. I mam je od wielu lat. Chociaż brązowa skóra ma już przetarcia, to nadal wyglądają świetnie. Wyściółka jest w nienagannym stanie. Nie wspominając o tym, że leżą perfekcyjnie. Niczym rękawiczka!
Arkana kuśnierstwa są wręcz fascynujące. To bardzo specyficzny rodzaj krawiectwa, który rządzi się swoimi prawami i ma swoje tajemnice. Proces przygotowania skór, ich krojenia, nacinania, zszywania to rzecz, której nie sposób się nauczyć w żadnej szkole. Jedyne wyjście to praktyka. Nic więc dziwnego, że firma Andrzej Jedynak, to firma rodzinna. Pewne sekrety zawodowe najlepiej przekazywać w prostej linii. Jednak firmy rodzinne, kultywujące rzemieślnictwo, kojarzą się z lekko archaicznym podejściem do biznesu i wzornictwa. Na szczęście nie jest to regułą. Dlatego marka Andrzej Jedynak idąc z duchem czasu weszła we współpracę z Gosią Baczyńską tworząc limitowaną, ekskluzywną kolekcję, w której futro stało się głównym bohaterem. To co widać na pierwszy rzut oka to nowoczesne fasony i kolorystyka. Zapomnijcie o babcinych szynszylach, nadszarpniętych zębem czasu, albo o raperskich futrach w stylu na bogato. Króciutka futrzana kurteczka, albo zielony, lekko oversize’owy płaszcz to zupełnie inny biegun tradycyjnego wzornictwa futrzanego. Dużym zaskoczeniem była też futrzana sukienka, z elementami koronki. Dość kontrowersyjna, ale modowego sznytu i nowatorstwa nie sposób jej odmówić.
Kolekcja jest oczywiście limitowana. A nawet więcej – jak na razie stworzono tylko sample pokazowe. Oczywiście każda klientka będzie mogła się umówić na zdjęcie miary i odszycie wybranego modelu. O ceny wolałem nie pytać. Zresztą, jeśli ktoś musi pytać o cenę futra, to jest to ewidentny znak, że raczej nie może sobie na nie pozwolić. Sama prezentacja była miłym wydarzeniem, któremu towarzyszył skromny pokaz. Na wieszakach wisiała regularna kolekcja, która sprawiła mi dużo frajdy, bo mogłem się o nią trochę poocierać. Być może jest to barbarzyńskie podejście, ale nic na to nie poradzę. Przyjemność fizycznego obcowania z naturalnym futrem jest ogromna. Ich miękkość i lekkość są nieporównywalne do czegokolwiek. Powiem szczerze – gdyby ktoś mi zaproponował tak luksusowy prezent – przyjąłbym go bez wahania. Ten zielony płaszcz… Ech… Perfekcja!
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
Witaj. Zdanie: „Nie ma futer sztucznych, które gwarantowałyby taki sam komfort noszenia, ciepło i wrażenia estetyczne, jak ich sztuczny zamiennik.” jest trochę nielogiczne. Zwracam uwagę bynajmniej nie ze złośliwości. Jestem czytelniczką bloga dopiero od niedawna ale już bardzo sobie cenię Twój styl, sarkazm, poczucie humoru oraz merytoryczne przygotowanie do tematu.
PolubieniePolubienie
Ogromne dzięki za tę uwagę! Tak się kończy „kosmetyczne” majstrowanie przy tekście, po napisaniu go. Lepsze wrogiem dobrego! 😀
Bardzo mi miło, że ktoś czyta tak wnikliwe moje teksty, więc absolutnie nie traktuję tego jak złośliwości, ale jako komplement!
Pozdrawiam ciepło!
PolubieniePolubienie
Chyba należę do wymierającego gatunku, który na blogach ceni sobie bardziej tekst niż obrazki. No chyba, że te drugie występują jako uzupełnienie dobrego artykułu. U Ciebie znajduję i to i to, więc mój wewnętrzny „zwierz” jest syty i zadowolony 😉
Z niecierpliwością czekam na Piąty Dzień Tygodnia.
Pozdrawiam i powodzenia życzę!
PolubieniePolubienie
a ja myślę, że decydującym czynnikiem przy podjęciu współpracy była ka$a. i tak projektantka szast-prast straciła mój podziw i szacunek. dobrze dla jej skarbonki, że on się mało liczy…
PolubieniePolubienie
Widzisz, dla mnie tego typu tekst świadczy o braku ambicji osoby, która nim szafuje.
Oczywiście – Gosia raczej na pewno zarobiła na tym projekcie, ale przecież wykonała realną pracę i użyczyła swojego nazwiska, które ma bardzo dużą wartość (na to też musiała zapracować), więc co w tym złego? To nie przekreśla w żaden sposób innych intencji, takich jak (na przykład) chęć sprawdzenia swoich zdolności projektanckich przy użyciu nietypowych materiałów. Prawda?
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawie 🙂
PolubieniePolubienie
Zgadzam się! 😉
PolubieniePolubienie
Tobiaszu, jesteś Mistrzem Słowa! Przyznaję się, że dla mnie też nie ma imitacji, ani futer ani skór. To już wolę nie mieć w ogóle. I tak zawsze zastanawiało mnie, co jest ekologicznego w skórze ekologicznej? Chyba tylko nazwa dla ściemy. W zeszłym roku dostałam od cioci mojego Ukochanego krótki płaszczyk z białego foxa, mówiła, że w tamtych czasach kosztował tyle co maluch. Zaczęłam go już przerabiać (ręcznie, bo nie mam kuśnierki) na kamizelkę, ale szczerze przyznam, że boję się wyjść w niej na ulicę w moim mieście. Ale cóż zrobić, jestem okrutna, a zima jeszcze bardziej i w końcu mnie ku temu zmusi…
PolubieniePolubienie
Recycling futra to chyba najbardziej ekologiczne rozwiązanie ze wszelkich możliwych. Fantastyczna sprawa, przerabiaj, noś, głowa do góry. Sama jesteś swoim najważniejszym krytykiem i masz absolutne prawo decydować co i jak nosisz!
PolubieniePolubienie