Fashion Book Poland, czyli Grzeszna Biblia Polskiej Mody

IMAG4920_1_Bob_Clean

Kilka miesięcy temu dostałem enigmatyczną wiadomość z zaproszeniem do uczestnictwa w pierwszej edycji przedsięwzięcia o nazwie Fashion Book Poland. Dumny tytuł sugerował, że ta nietypowa publikacja ma zamiar stać się prawdziwym almanachem polskiej branży modowej, skupiając w sobie wszystkie marki, firmy, instytucje i osoby z nią związane. Pomyślałem – czemu nie. To przecież bardzo miło łechcząca ego propozycja. Szczególnie, że cały proces został określony jako prosty i bezproblemowy. Wymagania ze strony redakcji były malutkie – ot prosta ankieta do wypełnienia, jedno zdjęcie (w moim przypadku ilustracja) i na tym koniec. Oczywiście zastawiałem się: po co właściwie nam taka książka. Do kogo jest skierowana? I jaki obraz nakreśli cały nasz modowy dobytek, zebrany w jednym miejscu? Ale jak to mówią: darowanemu koniowi, i tak dalej… 

Wysłałem wszelkie potrzebne informacje, dostałem podgląd do akceptu i o całej inicjatywie kompletnie… Zapomniałem. Aż do niedawna, kiedy to wyżej wspomniana książka ujrzała światło dzienne. Jakiś czas później, za sprawą pana listonosza, dostałem mój egzemplarz Fashion Book Poland. A razem z książką, niczym bumerang, wróciło oczywiście pytanie – dlaczego ta książka właściwie powstała? W teorii jej twórców, Piotra Kilijańskiego i Anny Bańczyk, jest przeznaczona dla każdego, kto interesuje się modą, zarówno od strony biznesowej, jak i hobbystycznej. Ma ona na celu przedstawić czytelnikowi pełen (choć pieczołowicie wyselekcjonowany) przekrój polskiego przemysłu modowego – od wielkich koncernów, przez marki autorskie, projektantów zarówno uznanych, jak i dobrze się zapowiadających, aż po osoby związane z branżą, takie jak styliści, fotografowie, blogerzy.  Freestyle Voguing, a ja razem z nim, znaleźliśmy się oczywiście w gronie blogerów. Całe szczęście nasza wesoła gromadka została podzielona na dwie kategorie – blogi i blogi eksperckie. Gdyby tak się nie stało, nie zgodziłbym się. I to nie dlatego, że prowadzenie bloga szafiarskiego uważam za ujmę na honorze, ale dlatego, że wrzucanie nas do jednego worka stało się po prostu bardzo męczące, a wręcz nieznośne. Nigdy nie aspirowałem do miana „eksperta”, jestem raczej obserwatorem z własnym pakietem wniosków i przemyśleń, ale sąsiedztwo takich osób, jak Michał Zaczyński, Dorota Wróblewska, Ewa Kowalewska Kondrat aka Harel, czy Michała Kędziory – wspaniałego Mr. Vintage, jest nadzwyczaj ujmujące. I choć prowadzimy bardzo różne blogi, mówiące o najróżniejszych zjawiskach powiązanych z bardzo obszernym tematem, jakim jest moda, to łączy nas jedna rzecz – przywiązanie do słowa pisanego. A że jeszcze zostaliśmy uznani za opiniotwórczych – no cóż, nic tylko się cieszyć.

IMAG4896_1_Bob_Clean

Wróćmy jednak do tematu aspiracji. Fashion Book Poland już na wstępie został określony jako „biblia mody”. Niestety nie jestem zwolennikiem tak pretensjonalnych i wygórowanych określeń. Twórcy o wiele bardziej urzekliby mnie pisząc o tej publikacji, jak o praktycznej książce telefonicznej, bo do biblii jest jej równie blisko, co Warszawie do Nowego Jorku. Jeśli traktujemy temat poważnie, to nie ma sensu podążać w dość kontrowersyjnym kierunku moda = religia. Owszem, czytelnikowi w bardzo zgrabny i przejrzysty sposób zostały przedstawione najważniejsze marki i nazwiska funkcjonujące w naszym kraju (czy wszystkie? do tego jeszcze dojdziemy). Jednak uprzedzam – nie spodziewajcie się żadnych opisów czy wyjaśnień. Schemat jest szalenie prosty – duże zdjęcie, dane kontaktowe, ewentualnie adresy sklepów stacjonarnych i internetowych (w przypadku marek i projektantów), lub zasięg i ilość fanów (w przypadku blogerów). Do tego prosta, piktograficzna legenda pokazująca asortyment i informacje o roku założenia, posiadanym sprzęcie (fotografowie), czy spektrum usług.

IMAG4888_1_Bob_Clean1

Książka została podzielona na działy tematyczne, a każdy z nich został opatrzony krótkim komentarzem ekspertów.

1. Marki Sieciowe

Czym jest sieciówka – każdy wie, nie trzeba tu nic tłumaczyć. Dział zgodnie z nazwą przedstawia najważniejsze marki sieciowe. Bez zaskoczeń – pojawia się tu cały przekrój firm skupionych w LPP – Mohito, Resereved, House. Spis nie jest jednak pełen, brakuje obecności (na przykład) Deni Cler, Batycki czy Tatuum.  Nie sądzę, żeby tak duże firmy zostały pominięte w selekcji. Być może nie były zainteresowane publikacją? Pytanie pozostaje otwarte.

2. Marki Butikowe

Czyli marki autorskie, które są na tyle silne, że są w stanie prowadzić sprzedaż za pomocą własnego, stacjonarnego butiku (lub butików). Ta sekcja jest o wiele ciekawsza z punktu widzenia czytelnika, bo dotyczy projektantów niezależnych. Pojawia się jednak mały dysonans – niektóre marki są przedstawione jako butikowe, a tak naprawdę pozycjonują się na poziomie multibrandów, wobec czego powinny być przesunięte do następnej kategorii, czyli spisu projektantów.

3. Projektanci

Zdecydowanie najobszerniejsza i najciekawsza kategoria. Nie powiem, żeby otworzyła mi oczy, bo o niesamowitej ilości projektantów można się przekonać wchodząc na którąś z polskich platform sprzedażowych. Są również zaskoczenia – skłamałbym, gdybym napisał, że kojarzę 100% marek wymienionych w Fashion Book Poland. Niestety, odkrycia są raczej rozczarowujące. Jeśli znalazłem  nowe nazwisko, to po sprawdzeniu oferty wiedziałem, czemu go nie znam – oferta w żaden możliwy sposób nie była dla mnie ciekawa czy zaskakująca.

4. Fotografowie

W mojej opinii bardzo porządnie i sumiennie zrealizowany dział. Pojawiają się zarówno uznani fotografowie – Łukasz Dziewic, Kuba Dąbrowski lub Aldona Kaczmarczyk, jak i dobrze zapowiadające się talenty, na przykład Małgorzata Turczyńska. Bardzo mnie też cieszy obecność Marka Makowskiego, który robi zdecydowanie najlepsze wybiegi w naszym kraju.

5. Styliści

Jest to kategoria, w której łatwiej mi wykazać solidne braki, niż (na przykład) w dziale fotografów. Brakuje między innymi: Joli Czai, Andrzeja Sobolewskiego, Sławka Blaszewskiego, Konrada Fado, Szymona Dużego, Ali Werniewicz, Moniki Jurczyk i wielu innych stylistów czynnych zawodowo, mogę tak wymieniać dalej i dalej…

6. i 7. Wizażyści i Fryzjerzy 

W tym przypadku muszę absolutnie zawierzyć twórcom, że dokonali tak dobrej selekcji, jak to było możliwe.

Tu następuje małe interludium, które nie będzie należeć do najprzyjemniejszych. Trzy kategorie, które zostały przedstawione w sposób przedziwny i nie do końca obiektywny, choć podobna publikacja powinna wykazać się maksimum profesjonalizmu.

8. Agencje Modelek 

Przeglądam ten dział i oczom nie wierzę… Niewybaczalny brak Model Plus – jednej z najstarszych polskich agencji modelingu, oscyluje na granicy skandalu. Brakuje też Panda Models, dość prężnie działającej męskiej agencji, jak również Avant Models i Rebel Models. Zdecydowanie jeden z najsłabszych punktów tej publikacji, który nadal powoduje we mnie bardzo mieszane uczucia.

9. Agencje PR 

Podobnie jak agencje modelingu, również agencje PR zostały potraktowane w żenujący sposób. Brakuje większości (!!!) showroomów – nie znajdziemy w książce ani Aliganzy, Prêt-à-Porter PR, Pomady, Khaki, Tweedu. Firm takich jak Black&White PR (obsługujących Bohoboco), albo Bazar – Agencja Kreatywna. Nastąpiło tu również pomieszanie kategorii, bo skoro pojawia się firma produkcyjna AF Photo, to jak wytłumaczyć brak Warsaw Creatives? Jeśli jest Van Dorsen Talents to gdzie podziało się Shootme? Kompletnie niezrozumiała selekcja.

10. Wydarzenia 

Tu zostały wyszczególnione całe trzy imprezy – Łódzki Fashion Week, Warszawskie Warsaw Fashion Street i… Kasia Sokołowska. Z całym szacunkiem, ale to jest absurd nie z tej ziemi. Rozumiem, że Kasia stała się monopolistką w kwestii reżyserii pokazów, ale umieszczanie jej w kategorii „Wydarzenia” to lekka kompromitacja, która na dodatek niezbyt służy bezpośrednio zainteresowanej. Skojarzenia z „kobietą-wydarzeniem” są co najmniej dwuznaczne, a Kasia powinna znaleźć się albo z innymi choreografami (choć w książce ich nie ma), albo w kategorii PR, w której dla odmiany powinny znaleźć się agencje eventowe. Reszta imprez – na przykład Art&Fashion Festival, została wciśnięta do małej, kalendarzowej ramki, w której nie podano nawet miast. Nie komentuję.

11. Blogi

No i się doczekaliśmy – prawie, na samym szarym końcu swoje miejsce znalazły szafiarki. Znajdziemy tu crème de la crème i top of the top polskiej blogosfery. Zabrakło dwóch cudownych dziewczyn, które wykraczają poza ramy sieciówkowego szaleństwa – Olivki z Variacji i Magdy z Ams-La-La-Land, które choć nie należą do mainstreemu (całe szczęście), to prezentują absolutnie światowy poziom zarówno w kwestiach świadomości mody, jak i stylizacji.

12. Blogi Eksperckie 

O nich już wspominałem powyżej. Do następnego wydania kategorycznie wymagam dodania Modologii i Muzealnych Mód, które są perłami tworzonymi przez prawdziwych ekspertów. Ich brak jest dla mnie niepojęty.

13. E-Comerce 

Lista sklepów sieciowych. Nic ekscytującego.

Na tym kończy się przekrój FBP. No i jak? Przekonałem was do zakupu? Warto wspomnieć, że książka kosztuje ok. 150 zł. Nie jest to mała kwota za coś w rodzaju leksykonu, którego właściwie nie czytamy, tylko oglądamy, i do którego często wracać nie będziemy. Teoretycznie taki wydatek powinna rekompensować solidna i obiektywna selekcja. Niestety – niewiele mnie obchodzą zależności, które powstały w toku dobierania partnerów i patronów medialnych. Unikam teorii spiskowych, ale pewne wybory dokonane w Fashion Book Poland pozostawiają duże pole do popisu dla wielbicieli „drugiego dna”. I tak jak kategorie poświęcone projektantom i markom zostały zrealizowane solidnie, tak pozostałe pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Nawet jeżeli (na przykład) Model Plus nie było zainteresowane obecnością w tej publikacji, to wypadałoby pod koniec każdego działu wymienić firmy w formie listy, albo małych ramek, dając czytelnikowi do zrozumienia, że ich obecność na rynku również jest istotna. W przypadku spisu, który aspiruje do przekrojowego traktowania całokształtu branży, nie można się godzić na półśrodki, bo pojawiają się absurdy, o których pisałem powyżej. Laik niezorientowany w temacie nie zauważy tych niuansów. Dla mnie one są ewidentne. A warto dodać, że książka wielokrotnie podkreśla, jak ważny jest profesjonalizm w budowaniu biznesu modowego. To podejście jest jednak przekorne i wybiórcze.

IMAG4900_1_Bob_Clean

Oczywiście nie neguję samej idei. Myślę, że taka książka może być pomocna firmom i instytucjom, które z jakiegoś powodu są zainteresowane polską branżą modową. Doceniam próbę usystematyzowania całego biznesu, ale jednocześnie nie mogę jej uznać za całkowicie udaną. W książce zabrakło również magazynów modowych, portali internetowych, domów mediowych. Nie obraziłbym się również za wykaz rzemieślników, szwalni, hurtowni materiałów. Właśnie takie informacje mogłyby sprawić, że książka nabrałaby większej wartości. Większość informacji w niej podanych, możemy tak naprawdę bez najmniejszego problemu znaleźć w internecie. Brakuje konkretu, esencji. Informacji prawdziwie rzeczowych i „insiderskich”.  Teoria solidnej selekcji nie przekonuje mnie ani trochę, bo z mojej perspektywy więcej w niej przypadku niż solidności.

IMAG4912_1_Bob_Clean

Do  kwestii technicznych nie mam większych zastrzeżeń. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do dziwnego pomieszania języków: polskiego i angielskiego. Skoro komunikujemy „rok założenia” to czemu na tej samej stronie pojawia się „online store”. Sklep internetowy brzydko brzmi? Nie! Książka jest całkiem ładnie wydana, posiada praktyczny indeks alfabetyczny i dobrze oznaczone działy. Wyszukanie konkretnych informacji nie jest problematyczne, oczywiście pod warunkiem, że konkretna informacja pojawiła się w książce. A z tym bywa różnie. Oczywiście wiem, że Fashion Book Poland ma skończoną objętość, ale to nie tłumaczy braków, o których wspominałem powyżej. Nadal wychodzę z założenia, że lepiej było nie poruszać pewnych tematów, jeśli nie zostały one potraktowane kompleksowo.

Fashion Book Poland jest jednak w pewien sposób doskonałym podsumowaniem naszej branży modowej. Duży potencjał i wielkie ambicje, ale również chaos, małe możliwości, brak planu i odrobina absurdu. Dobry pomysł zrealizowany w niekonsekwentny sposób. Niemniej, mam szczerą nadzieję, że druga edycja (jeśli powstanie) nadrobi te braki. Ja swój egzemplarz odstawiam na półkę. Pewnie nie zajrzę do niego zbyt szybko. No ale jak sami widzicie, ja swój Fashion Book Poland mam w głowie. Jeśli wam go brakuje – zainwestujcie w książkę. Albo napiszcie do mnie maila.

Never Ending Freestyle Voguing  

Tobiasz Kujawa

freestylevoguing@gmail.com

PS. Zdjęcie ilustrujące tekst jest takim małym prezentem dla wszystkich moich cudownych znajomych, którzy piszą o modzie! Taki dowcip. Kto ma zrozumieć, ten zrozumie!

7 Comments

  1. „Ja swój Fashion Book Poland mam w głowie.” Pięknie 🙂

    Polubienie

  2. Elly pisze:

    Nie wierzę, że o to pytam… skąd są buty z pierwszego zdjęcia? 😀

    Polubienie

    1. Hahahah, te buty mają już tysiąc lat – czyli coś koło 7-8, o ile pamiętam, to kupiłem je w Street Shoes w Złotych, ale nie jestem pewien na 100% 😀

      Polubienie

  3. Punkt 10 – rzeczywiście brzmi to nieco absurdalnie. Za cenę 150zł raczej się nie skuszę 🙂

    Polubienie

  4. COCKY.blog pisze:

    Doczytałam do ceny i przestałam. Sądzę, że internet mi wystarczy!

    Polubienie

  5. Marlena Dietrich pisze:

    Dzięki za bardzo obiektywną opinię. Dla mnie to zwykła książka z reklamami, których mam dosyć przeglądając każdy magazyn poświęcony modzie. Za tą kasę wolałabym kupić jakiś ładny album np. Helmuta Newtona albo LaChapelle’a. Więcej praktycznego info o branży modowej można znaleźć u Ciebie. Pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj komentarz

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s