Parafrazując nieśmiertelnego klasyka – jaki Levi’s jest każdy widzi. Marka funkcjonuje na dwóch biegunach, które można określić jako „komercyjny” i „legendarny”. Proszę się nie oburzać, słowo komercyjny jest w tym przypadku absolutnym komplementem. To są zasady najprostszych, najbardziej ewidentnych skojarzeń. Dżins? Levi’s! Nic dodać, nic ująć. Ok, przesadzam. Tak naprawdę, to można w tym miejscu dodać bardzo wiele. Na przykład o ekologicznych innowacjach, które marka nieustannie wprowadza w życie. Zaczynając od akcji promujących oszczędzanie wody, przez recycling plastikowych butelek, aż po upcycling własnych produktów. A jeśli dodamy do tego nieustannie modernizowane, tradycyjne wzory, innowacyjne rozwiązania w odzieży specjalistycznej (na przykład linia dla rowerzystów), poszanowanie własnej tradycji, które absolutnie nie neguje progresu, świetne kampanie, akcje społeczne, nowoczesne materiały i angażowanie ciekawych osób do akcji reklamowych? No cóż, rysuje się obraz marki idealnej!
Z ręką na sercu mogę również dodać, co pewnie i tak sami dobrze wiecie – dżinsy Levi’s są nie do zdarcia. A nawet jeśli się zdzierają, to patyna czasu dodaje im tylko i wyłącznie uroku. To chyba jedyne spodnie jakie posiadam, którym dziury i przetarcia dodają realnej wartości. Niemniej, marka mimo tylu pozytywnych skojarzeń, ma w sobie zdecydowanie więcej z porządnej konfekcji, niż nowatorskiej mody. I dlatego muszę przyznać, że idąc na pokaz Levi’s absolutnie nie spodziewałem się wielkich estetycznych uniesień. Żeby docenić urok takich kolekcji, trzeba mieć stuprocentowe rozeznanie w poprzednich sezonach. Wtedy na jaw wychodzą bardzo delikatne niuanse, transformacja sprawdzonych krojów albo nowe nadruki i desenie.
Temat przewodni wiosenno-letniej kolekcji Levi’s to „New Californians”. Nowi-nie-nowi bo nostalgia za latami 80′ i 90′ przewija się praktycznie przez całą kolekcję. Z mojej perspektywy to właśnie te sylwetki były najciekawsze – kombinezony, farbowane w nieregularne plamy spodnie o długości 7/8, motyw chusty, która zastępuje pasek, dżinsowe miniówki, odsłonięte brzuchy. Te i inne elementy wprowadzają do kolekcji bardzo przyjemny powiew nostalgii i lekko wintydżowy sznyt. Kolekcja jest jasna, niemal pastelowa. Od czasu do czasu pojawia się ciemniejsza plama, która nie osadza ubrań, ale dodając kontrastu, akcentuje lekkie kolory. Delikatne makijaże stworzone przez Mac Cosmetics to kwintesencja lata – soczyste usta, podkreślona kość policzkowa i naturalne oko wprowadziły bardzo przyjemny, wakacyjny klimat. Podobnie w przypadku „kontrolowanego nieładu” na głowach, o który zadbała Wella Professional Oczywiście jak to w przypadku komercyjnej marki, kolekcja jest bardzo rozbudowana i kompleksowa. Takie ubrania na wybiegu zawsze niosą ze sobą ryzyko wtórności, dlatego…
(Zdjęcia: Filip Okopny / Fashion-Backstage.com)
…oprawa pokazu sprawiła, że nawet przez moment nie narzekałem na nudę. Przestronna, industrialna hala Domu Słowa Polskiego została wypełniona dymem i rozświetlona laserami. Efekt był rewelacyjny i na tyle wyważony, że nie przyćmił ubrań, ale stworzył doskonałe tło do prezentacji konfekcyjnej kolekcji. A po pokazie miało miejsce kameralne spotkanie. Oczywiście najważniejszym elementem była możliwość zobaczenia ubrań z bliska, ale skłamałbym, gdybym napisał, że bar i wózek z lodami również nie posiadały swojej wartości. A właśnie! Lody. Coś niesamowitego. Ice Pops stworzone przez Kubę Walaska i Filipa Burdę, to nietypowe smaki w formie tradycyjnych, wodnych lodów na patyku. Powiem tak – jak raz się przyssałem do lawendowych, tak odessać już się nie mogłem. To o tyle dziwne, że zazwyczaj bar jest bezkonkurencyjny. A tu takie zaskoczenie, kto by się spodziewał?
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
PS. Na deser spora ilość zdjęć zakulisowych.
(Zdjęcia: Filip Okopny / Fashion-Backstage.com)