Dzień dobry! Nazywam się Tobiasz. Prowadzę bloga. Nie komunikuję swojej osoby jako eksperta, guru czy specjalisty w dziedzinie mody. Jedni nazwą to asekuranctwem inni skromnością. Nie widzę powodu, dla którego miałbym w podobny sposób podsumowywać to co robię, choć wiele rzeczy jest jednak pewnych. Nie gram w „Miłości na Bogato”, nie mam dziesiątków tysięcy fanów, nie fotografuję się na ściankach sponsorskich, nie udzielam się w telewizjach śniadaniowych, nie rozbierałem się publicznie, nie stoi za mną żadne wydawnictwo, tytuł, celebryta. Jestem osobą w stu procentach niezależną i być może właśnie dlatego moje opinie stały się tak popularne i szanowane. Z czego jestem znany? Z tego, że pisze o modzie wyjątkowo. Jak również z ostrego, ciętego języka. Nie zapominajmy też o bezkompromisowości, której dam dzisiaj pełną, niczym nie ograniczoną swobodę.
Owszem, sympatia to ważna sprawa. Nie zmienia to faktu, że są rzeczy dużo istotniejsze. Kiedy pisze do mnie sam projektant, osobiście upewniając się, jaki jest mój adres korespondencyjny, żeby przesłać mi zaproszenie, mam nadzieję, że ma rozsądne intencje. Świadomość tego, czym się zajmuję, kim jestem i jaki punkt widzenia przedstawiam moim czytelnikom w rozbudowanych recenzjach, felietonach i innych wpisach. No cóż, okazuję się, że jest nie jest to żadna reguła. Jedni powiedzą – to tylko bloger. Jest w tym sporo prawdy, ale za fasadą internetowego dziennikarza lub publicysty, kryje się dużo szersza perspektywa. Mój blog to moja wizytówka, moje portfolio. Dzięki niemu konsultuję kolekcję, również te komercyjne, doradzam w kwestiach wizerunkowych i piarowych, piszę dla innych tytułów. Mój blog stał się moją pracą. Traktuję go poważnie. Tego samego oczekuję od innych. Niestety – daremnie.
Kiedy idę na pokaz mam jedną podstawową zasadę – chcę widzieć sylwetki od palców stóp, aż po czubek głowy. Być może ciężko w to uwierzyć, ale nic innego mnie nie interesuje. Ani bar, ani paczka z wątpliwym kremem, ani znana koleżanka, obok której będę miał (lub nie) okazję siedzieć. Profesjonalizm nakazuje, żeby projektant uszanował moje prawo do spokojnego, nieograniczonego odbioru kolekcji. I to nie jest fanaberia, takie są realia. Jeśli projektant zaprasza mnie osobiście na pokaz, a potem nie zamierza o mnie zadbać – no cóż, muszę zrewanżować się tym samym. Kiedy do mojego domu przychodzą goście, nie dzielę ich na lepszych i gorszych. Każdy z nich ma prawo poczuć się wyjątkowo, dlatego o wszystkich dbam tak samo. Jednak w modzie tworzonej w Polsce obowiązują inne zasady. Tutaj liczą się gwiazdy, a cała reszta stanowi tło wypełnione statystami. Warunkiem istnienia w branży stała się kartka z nazwiskiem. A ja nie pozwolę, żeby moją walidacją miał być świstek papieru. Idąc na pokaz, nie idę na casting. Nie będę prosić o rolę pierwszo lub drugoplanową. Nie będę się przepychać, upraszać, zabiegać o czyjeś względy. Moim rewanżem za czyjąś grzeczność jest szczera i profesjonalna publikacja.
Zadaję pytanie, bardzo personalne. Mariuszu, Marcinie, po co mnie zaprosiliście na swój pokaz? Po to, żebym rywalizował z Natalią Siwiec? Z tą całą paradą waszych „znanych” gości? Czy żebym napił się za wasze zdrowie kiepskiego wina musującego? Zmarnowaliście wczoraj kilka godzin mojego życia. Mogłem siedzieć w domu i czytać w tym czasie książkę, obejrzeć film, dokończyć kolejny felieton. Mam bardzo mało wolnego czasu, dzień w dzień dbam o swój rozwój, staram się uczyć jak najwięcej, żeby pisać jeszcze lepiej i bardziej profesjonalnie. A wy z niewyjaśnionego powodu zabraliście wczoraj mój czas. Mimo całej osobistej sympatii, nie mogę nad tym przejść do porządku dziennego.
Nie obejrzałem waszego pokazu. Kiedy na wybiegu była pokazywana nowa kolekcja ja stałem przy barze i popijając wino gadałem z innym znudzonym gościem o moich butach. Na ten pokaz zabrałem też moją przyjaciółkę, bardzo zdolną projektantkę młodej generacji. Chciałem jej pokazać, czego ma się wystrzegać w przyszłości. Nieustannie czekam, aż ludzie z prawdziwym talentem zaczną wprowadzać nowe standardy w tym kraju, bo obecna sytuacja jest nieznośna, pretensjonalna i kompletnie pozbawiona gustu czy dobrego smaku. Pokazy mody w Polsce to nadal cyrk! Wypełniony kobietami w sukniach balowych, dla których jest to wydarzenie czysto rozrywkowe, przeplatane dźwiękiem tłuczonego szkła i wrzaskami fotografów. Pełen kompletnego braku poszanowania dla prasy – nie jestem oczywiście jedyną osobą, która została tak potraktowana tego wieczora. Nie jestem w stanie również zrozumieć tej koszmarnej segregacji. „Zwykli” ludzie nie mogli wejść do strefy wybiegowej z napojami. Za to na krzesełkach w pierwszych rzędach czekały butelki wody. Kategoryzacja gości na tych, którzy czekając na pokaz w duchocie i ścisku, mogą i nie mogą napić się wody? Przepraszam, to nie moja bajka.
Swoją drogą, po pokazie pytałem dziennikarzy, stylistów, modeli, redaktorki naczelne, specjalistów o opinie. Nie będę ich cytować, bo nie chcę projektantom wyrządzać jeszcze więcej przykrości niż to konieczne. Powiem tylko, że były bardzo mało pochlebne.
Zakończę ten wpis prośbą do innych projektantów. Jeśli nie zależy wam na mojej opinii, proszę -nie wysyłajcie mi zaproszeń. To nie ma najmniejszego sensu. Jeśli moje standardy i profesjonalizm nie pokrywają się z waszymi, nie ma sensu, żebyśmy mieli sobie zawracać głowę. Jest tylu młodych twórców, tylu ciekawych projektantów, że nie narzekam na brak tematów. Wasze głośne nazwiska już spełniły swój cel. Machina ruszyła, a ja mogę spokojnie skoncentrować się tylko na rzeczach naprawdę wartych mojej uwagi.
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
PS. Serdecznie przepraszam moich czytelników, za to że nie mają szansy przeczytać standardowej recenzji.
Kurczę, szkoda, bo uwielbiam Twoje recenzje. Mignęło mi na facebooku kilka sylwetek z pokazu, nie powiem, żebym była jakoś specjalnie zachwycona i po cichu liczyłam, że zdjęcia z pokazu od stóp do głów zobaczę u Ciebie. Oczywiście łatwiej było zdobyć informację kto był na pokazie niż co było na pokazie, ale to już standard.
Jak widać dla Panów Paprockiego i Brzozowskiego liczba 13 bynajmniej nie okazała się szczęśliwa.
PolubieniePolubienie
Bardzo mi przykro, że tym razem nie spełniłem oczekiwań. W przyszłym tygodniu są jednak pokazy Ani Kuczyńskiej i Agnieszki Maciejak, myślę, że będą bardzo ciekawe, więc i publikacje wrócą na właściwy tor.
PolubieniePolubienie
To smutne, lubię ten duet ale faktycznie coś w tym jest i chyba większość ludzi tego nie rozumie. Gwiazdy w pierwszych rzędach? Hmmm pod tym względem warto brać przykład z zachodu …
PolubieniePolubienie
Żeby to były jeszcze prawdziwe gwiazdy, ech… Polskie pokazy zostały połknięte, przeżute i strawione przez portale plotkarskie i ich pustogłowe celebrytki. Każda prawdziwa gwiazda nie przyjdzie na pokaz, bo nie chce się pozycjonować w takim koszmarnym syfie. Kompletnie mnie to nie dziwi.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Póki co nie ma liczyć na to, że coś się zmieni jeśli chodzi o pokazy w Polsce, w pierwszej kolejności celebryci. Sama prasa, prasa „modowa” podkreśla ich znaczenie, wpis na profilu Elle Polska sprzed 5 godz. „Tłum gwiazd na pokazie paprocki&brzozowski! Zobaczcie kto pojawił się w Soho Factory. A na deser będzie recenzja z pokazu wiosna-lato 2014. Stay tuned!:)” Cóż szkoda, że kolekcja załapała się w przypadku Elle tylko na deser, a w Twoim przypadku na toast słabej jakości. Żałować powinni projektanci, przecież oni tą kolekcję muszą sprzedać, a nie rozdać celebrytom. Co do kolekcji ze zdjęć, które miałam okazję zobaczyć, cieszy mnie jedynie fakt, że widać trochę więcej, niż kolejne falbanki w stylu duetu P&B, są jakieś inne inspiracje ale nic co mogłoby przyćmić celebrycki blichtr z pierwszych rzędów.
PolubieniePolubienie
Jasny przekaz – danie główne „gwiazdy” a deser to „kolekcja”. Projektanci już w poprzednim pokazie (całkiem zresztą udanym) zaczęli zrywać ze starą estetyką. Niestety na przykładzie zdjęć z tego wydarzenia okazuje się, że chyba ten nowy kierunek niezbyt spodobał się klientom. To również kolejne rozczarowanie.
Dzięki za ciekawy komentarz, pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Bardzo fajny tekst:-) ostatnio ubolewałam, że nie mam jak i skąd zorganizować zaproszenia na pokazy aby poznać ten światek. Jak widzę nie mam czego żałować tego pokazu. Ten świat kieruje się niezrozumiałymi prawami dla początkującego projektanta. Szkoda, że zawładnęły nim ludzie bez pasji z nastawieniem na pseudo gwiazdy taniego kina. Może kiedyś będzie inaczej? Może kiedyż będzie się liczyć pasja i zamiłowanie do samego tworzenia fajnych rzeczy? A może świat stanie na głowie 🙂
Kiedyś, jak już nauczę się funkcjonować w tym labiryncie zaproszę Cię na swój pokaz biżuterii. Zadbam o miejsce siedzące abyś miał dobry widok. Ale na to przyjdzie jeszcze czas 🙂
PolubieniePolubienie
Olu, z przykrością stwierdzam, że tekst nie jest fajny, ale przygnębiający. Mam jednak szczerą nadzieję, że kiedyś będzie zupełnie inaczej. Dlatego tak mocno kibicuję nowej generacji projektantów, zawsze służę im radą i opinią, bo chciałbym, żeby w końcu mieli szansę wprowadzać nowe standardy. Powodzenia z biżuterią! Jakby co zawsze możesz pisać na freestylevoguing@gmail.com. Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Kochani, Panie redaktorze. Projektanci zaprosili Pana. I cały ten cyrk, ale na Boga, nie wymagajmy od nich, żeby zajmowali się też segregacją, PR, marketingiem, logistyką, wodą, średniej jakości winem musującym, dywanem, ścianką, ochroną i strefą dla palących. Jestem przekonany, że oni 90% z tych rzeczy nie są świadomi. I nie dlatego, że mają to w dupie, że mają gdzieś widza, odbiorcę, gościa. Tylko dlatego, że tego wieczora najważniejsza jest dla nich kolekcja. Pisze Pan o chęci zobaczenia kolekcji, zmarnowanym czasie, pogladzie na sylwetki „od stop do głów”, że nie interesują Pana te balony, konfetti i reszta wątpliwych piór; o zmarnowanym czasie, swoim i ich. Wiec dlaczego nie został Pan w domu? Było tyle miejsc w sieci, gdzie można było zobaczyc kolekcje i pokaz online. Skoro ma Pan gdzies te szampany, tych ludzi i nie interesuje Pana lans w SOHO? Ja właśnie tak zrobiłem. Zostałem w domu, obejrzałem, czekając (w związku z opoznieniem), poczytywałem książkę, a opiniami i tak wymieniłem się z redaktorami, stylistami, modelami i specjalistami. Online. I były bardzo pochlebne. Wymieniłem się nimi, bo kolekcję widziałem. Pan jej nie widział.
Z wyrazami szacunku dla kąśliwego (ale niestety, tym razem nieobiektywnego języka)
Czytelnik.
PolubieniePolubienie
Nie piszę recenzji na podstawie przekazu wideo. Oczywiście, czasami mogę skomentować jakiś zagraniczny pokaz, ale są to kapsułowe, bardzo skondensowane teksty. Cóż mogę powiedzieć, naiwnie uznałem, że skoro jestem zaproszony bezpośrednio przez projektantów, a nie przez agencję piarową, czy jako osoba towarzysząca, to zostanę należycie potraktowany. Oczywiście, projektanci mają przywilej nie pamiętania o wszystkich gościach. Jest to spora wina obsługi piarowej, która poza gwiazdkami z pudelka i śniadaniówek nie rozpoznaje nikogo. No ale cóż, czy to oznacza, że mam się na to godzić? Nie mam nic więcej do dodania, po za tym, że pomyliłem się. Co prawda ostatni raz, ale z przytupem.
Aha, dodam tylko, że mam wybitny talent do wydobywania z ludzi prawdziwych opinii. Dziwnym trafem ufają zarówno mojemu podejściu, jak i gustowi i wiedzy. Zresztą, widziałem zdjęcia. W porównaniu do zeszłego sezonu kolekcja jest wyjątkowo nieudana.
PolubieniePolubienie
Panie Tobiaszu, na uznanie trzeba sobie zapracować. Najwyraźniej cierpi Pan na nieuzasadnione poczucie własnej wyższości.
PolubieniePolubienie
Niestety recenzja obrażonego fashion-geja. Szkoda.
PolubieniePolubienie
Pracuję w modzie, jestem gejem i czuję się obrażony! Uwielbiam takie odkrywcze komentarze!
PolubieniePolubienie
trzeba było siedzieć w domu i oglądać w necie. Palancie.
PolubieniePolubienie
Komentujesz wpis „palanta”? Chce ci się? Serio?
PolubieniePolubienie
obserwuję z bardzo bliska świat mody od prawie 20 lat . Polskie piekiełko oglądam od ponad dwóch. I chyba najwyższa pora zacząć pisać cała prawdę a nie tylko od czasu do czasu drobne uwagi. Całość kręci się ciągle w tym samym „piekielnym kręgu” gdzie przestaje się liczyć ostateczny odbiorca i talent projektanta. Tu liczy się kto komu co za ile da i jak ładnie umie „kadzić odpowiednim osobom do ucha”.
Mierne kolekcje , źle zrobione dodatkowo ze złych surowców sprzedawanych jako najwyższa półka , ale z „zaklętego kręgu” promowane przez pseudo znawców i za ceny kompletnie oderwane od rzeczywistości .
Pokazywane na ściankach przez kolejnych pseudo celebrytów mających jedynie parcie na szkło i tylko to , gdyż nie bardzo wiem czym może się poszczycić 90% z nich.
I prasa , prasa i jeszcze raz prasa, a za tym kasa , kasa za kolejne bzdurne wierszówki .Czasami się zastanawiam , kiedy to całe towarzystwo wzajemnej adoracji pracuje.
A na przeciw mamy projektantów z dużym talentem , których powinniśmy wspierać , ponieważ mają świetny warsztat , wizję na to co robią , ale nie chcą uczestniczyć w tym obłudnym światku . Ich nikt nie widzi .
Czekam na więcej recenzji , ale może już nie tak delikatnych.
chyba już pora rozebrać do końca nagiego króla
PolubieniePolubienie
Dzięki ogromne za pełne zrozumienie moich intencji i tak doskonałą świadomość zagadnienia!
PolubieniePolubienie
nie lubię jak ktoś robi ze mnie idiotę. Słucham i czytam wypociny pseudo-znawców , którzy „na beszczela” mówią jakie to wszystko jest super , a tak naprawdę wciskają kit wart dziesięć złotych za ponad tysiąc.
Plebs kupi wszystko , bo ma odpowiednią wszywkę.
Przygotowanie kolekcji to faktycznie droga wyboista.
Szczególnie , że koszty finansowe są olbrzymie .
Surowiec – jeśli dobry to drogi. – na pokaz można dać zastępczy,
ale tylko na pokaz.
Konstrukcja – nieliczne grono fachowców , ale i też brak przygotowania polskich projektantów – co nota bene jest nie do przyjęcia na „zachodzie” – już na poziomie szkoły.
Szycie – brak wiedzy u projektanta jak co chce uzykać i jak powinno to wyglądać. Liczy się tylko wierzch , a cały swiecznik modowy zwraca największą uwagę na spód. Kolejne nie douczenie szkolne.
Stylizacje – w wielu przypadkach zbiór bezsensownych rzeczy ale „markowych”
Najważniejsze brak spójności .
Do tego dochodzą znawcy mody . Cali w ach-ach i och-ach.
i „celebryci” którym się należy – pytanie tylko CO?
Pokaz w Londynie to ścisle określone miejsca dla ściśle określonych osób. Imprezy zamknięte .
I to właśnie projektanci ustalaja hierarchię .
Kto gdzie siedzi ,obok kogo sziedzi .
Najważniejsi są kupcy, potem dopiero prasa i celebryci .
I tu widać , że większość nawet się nie otarła o drzwi pokazów, a jeśli sie otarła to tylko po stronie zewnętrznej , bo wewnątrz nikt z nich nie był.
U nas kupców się nie szanuje , tak jak docelowych klientów.
U nas liczy sie tylko bycie napierwszej stronie – nie ważne za co –
i za sam ten fakt uznawanie siebie za ” cud świata” i branie za to kasy.
Ewidentnie piję do pokazu w Ptaku.
Łódź dla warszawki jest BE , ale kasa w Rzgowie lub w Koziej Wólce już nie.
Fashion Łódź dla plebsu .
Warszawa to elita. Tylko jakoś większość z tego swiatka zaistniała właśnie dzieki Łodzi.
PolubieniePolubienie
Wszystko to co napisałem jest w pewnym sensie rozpaczliwym krzykiem, pełnym negacji dla sytuacji, która mnie otacza. Z dnia na dzień coraz bardziej szanuję też łódzki Tydzień Mody. Nie wyobrażam sobie, żeby miał istnieć w Warszawie. Nie z tym zapleczem bezcelowych, tandetnych ludzi. Już wolę te przedziwnie ubrane blogerki, bo w nich przynajmniej jest jakaś świeża energia. Boję się pomyśleć, co by się działo na Fashion Weeku, gdyby ta armia pustogłowych celebrytek miała utrudniać wszystkim życie. Odnośnie samej „mody” nie wypowiadam się, myślę, że tym razem to niepotrzebne. Jeśli po pokazie nikt nie mówi o kolekcji, ale głowie kota, laserach i konfetti, to chyba nie trzeba niczego dodawać.
Dzięki z komentarze, które podnoszą na duchu!
PolubieniePolubienie
Nie od dziś wiadomo, ze celebryci maja najlepsze miejsca na pokazach. Po to sa zapraszani, aby byli widiczni i kojarzeni z marką.Więc nie rozumiem skąd to zaskoczenie i foch.
PolubieniePolubienie
Nie od dziś wiadomo, że poważne marki odzieżowe, czy też modowe, pozycjonują się na poziomie gwiazd, trendsetterów, osobowości. A nie cyrku pełnego nieudanych gwiazdek serialowych, których jedyną walidacją życia w mediach stało się bywanie na pokazach mody. I to są fakty, które nie podlegają dyskusji.
PolubieniePolubienie
Trzeba bylo spadac do domu, jak juz sie zorientowales, ze dupska nie wygrzejesz w pierwszym rzedzie, zamiast stac pod barwn i uprawiac hipsterskie ciotyrzenie 😉 no chyba, ze wydales ostatnie 3 zera na tramwaj. Wtedy usprawiedliwiony 😉
PolubieniePolubienie
Dzięki za troskę na temat moich wydatków związanych z komunikacją miejską. Niestety, nie przyjechałem na pokaz sam, więc musiałem czekać na moich towarzyszy. Nie wspominając o tym, że miałem do obgadania kilka istotnych spraw, więc można to potraktować jako wyjście biznesowe. Pozdrawiam serdecznie i równie serdecznie odradzam zaglądanie na mojego „ciotorzonego” bloga!
PolubieniePolubienie
Tobiasz. Z calym szacunkiem. W dupie byles… No i wiesz jak to dalej szlo. Prawda jest taka, ze jak juz kiedys uda ci sie pojechac na jakis fashion week, a ochroniarz najdenniejszego offowego pokazu pozwoli pocalowac Ci klamke, to posrasz sie ze szczescia na forum.
PolubieniePolubienie
Kaska, bardzo doceniam twoje starania w kwestii wskazania moich niegdysiejszych destynacji. Całe szczęście dzięki mojej pracy mam doskonałe znajomości od NY, przez Londyn, aż po Tokio. Kiedy temat polskiej mody zmęczy mnie definitywnie, na pewno rozważę podjęcie nowych kierunków. Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Może za 10 lat, jak ktoś wejdzie z przytupem i powie tym wszystkim człekom, że żarty się skończyły to branża się zmieni. Ktoś musi im pokazać standardy światowe w tym kraju, a jak już jeżdżą za granice to niczego ze sobą dobrego nie przywożą. smutne.
Wierzmy Tobiasz, że kiedyś coś się zmieni 🙂
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że się zmieni. Każdy kierunek w końcu staje się ofiarą totalnego przesytu i właśnie to się teraz dzieje. Gdybym w to nie wierzył, pisałbym sobie o zagranicznej modzie i miał święty spokój.
PolubieniePolubienie
Krytyka nie wiem czy obiektywna. Troszkę jadu być może paraliżującego. Sekwencja zwrotnych epitetów. Lekka promocja samego siebie przeglądając się w lustrze populistycznego show.
LIczę teraz na wpisy o młodych twórcach, bo na tym najlepiej się wypromować – rzucając nazwiskami /WIELKICH/ tego świecidełka celebryckiego.
Piszesz, że się nie udzielasz medialnie – troszkę szacunku do odbiorcy, który śledzi Twe kroki.
Pomimo i pomiędzy tego /ale/ z nadzieją dziecka czekam na wpisy nowatorskich, pełnych poasji młodych projektantów…
PolubieniePolubienie
Z artykułu nie wynika nic poza słabej jakości winem musującym. Nie wiem dlaczego nie wszedłeś na strefę pokazu. Oświecisz mnie? Oczekiwałeś, że projektanci wyjdą zza kulis i za rękę zaprowadzą Cię na miejsce w pierwszym rzędzie? Od tego jest concierge, a od kontaktów z mediami jest PR.
PolubieniePolubienie
Oczekiwałem, że uszanują naszą wieloletnią znajomość, fakt że jestem członkiem rady programowej polskiego tygodnia mody i to że jako jedna z nielicznych osób w Polsce prezentuję tak rozbudowane, kompleksowe i wartościowe recenzje pokazów. Tego oczekiwałem, na tych oczekiwaniach się zawiodłem i dałem im wyraz na mojej stronie, którą tygodniowo odwiedzają dziesiątki tysięcy ludzi w poszukiwaniu informacji na temat mody w Polsce. Nie widzę w tym nic zaskakującego.
PolubieniePolubienie
hahaha, człowieku. Mieli rzucic wszystko, cały bekstejdż i wyjść po członka rady programowej??!! JEZU! To juz nie kompleks, to megalomania małego człowieczka!
PolubieniePolubienie
I to jest właśnie mój podstawowy problem. Podejmuję dyskusję z betonem, który nie ma odwagi podpisać się pod swoją wypowiedzią własnym nazwiskiem. Nie mam dzisiaj cierpliwości więc powiem dosadnie – w aktualnej sytuacji, jeśli ja jestem „małym człowieczkiem”, to ty nawet nie istniejesz. A najgorsze jest to, że twój brak istnienia jest absolutnie wtórny i nieciekawy. Żebyś chociaż była w stanie wyprodukować komentarz z jakąś ciekawą obelgą. Nawet to zawiodło.
PolubieniePolubienie
Czyli nie wszedłeś na strefę wybiegu dlatego, że Marcin i Mariusz nie wyszli po Ciebie osobiście i nie szukali Cię w Soho, tak?
PolubieniePolubienie
Nie MR, wyszedłem ze strefy wybiegu, bo czekałem pół godziny, aż moja osoba towarzysząca zostanie wpuszczona przez bramkę. Niestety co chwila pojawiały się nowe celebryytki, przez co staliśmy rozdzieleni czerwonym sznurkiem stanowczo zbyt długo. Nie ma też absolutnie żadnej potrzeby, żeby projektanci po mnie wychodzili, nie rozumiem, czemu używasz tak przejaskrawionych przykładów. Zapytałem się obsługę sali, czy została dla mnie przygotowana rezerwacja (co nie jest moją fanaberią, tylko zwykłym standardem). Okazało się, że nikt o tym nie pomyślał. Miejsce, które mi wskazano w żaden sposób nie pozwoliłoby mi napisać rzetelnej recenzji, dlatego zrezygnowałem z uczestnictwa w pokazie. Ponieważ moi czytelnicy widzieli, że wybieram się na ten pokaz, oczekiwali ode mnie tekstu. Nie byłem w stanie przygotować recenzji, więc postanowiłem wyjaśnić okoliczności. Chyba nie odmówisz mi do tego prawa? Przy okazji dziękuję, za takie uważne i polemiczne potraktowanie mojego tekstu. Jest mi bardzo miło. Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Uwielbiam Cię, szanuję to co robisz, Twoją wiedzę i felietony, ale niestety po raz pierwszy od momentu śledzenia Twojego bloga muszę zgodzić się z powyższym komentarzem. Też nie wiem, dlaczego nie obejrzałeś pokazu i co Cię tak bardzo rozjuszyło. To, że nie mogłeś wejść z napojem? Czy o co cho, bo nie bardzo rozumiem. Jest w tekście dużo pretensji, a w sumie nie wiadomo o co.
Słabe.
PolubieniePolubienie
Z całym szacunkiem, ale czego tu nie rozumiesz? Sytuacja wygląda tak – jestem po tygodniu pracy, na dodatek jestem przeziębiony, nie czuję się spektakularnie dobrze, jadę na pokaz nadal do pracy, ze świadomością tego, że najbliższą (piątkową!!!) noc poświęcę na pisanie tekstu. Mylisz energie, twoja zgoda z moim wpisem nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Ja stwierdzam fakty – dziennikarzom przychodzącym na pokaz do pracy należą się godne, profesjonalne warunki. Tyle, to nie podlega żadnej dyskusji. Większość osób ocenia moje postępowanie przez swoje kategorie. Tylko, że to moje kategorie sprawiły, że rozmawiamy na moim blogu pod moim wpisem.
PolubieniePolubienie
To się nazywa PMS 🙂
PolubieniePolubienie
mr, doceniam twoją próbę zdiagnozowania mojego stanu. Obawiam się, że jest błędna, ale nigdy do końca nie wiadomo! Puszczę sobie romantyczną komedię, przykryję się kocem, założę skarpetki frote i zjem całe pudło lodów. Dam znać, czy pomogło!
PolubieniePolubienie
Tobiasz, jestes słaby i niestety srednio znasz sie na rzeczy. Na jadzie nie wyplyniesz. No chyba, ze do rynsztoka.
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawy adres mailowy „agnesscibior@wp.pl”? Mogę wiedzieć na jakiej podstawie kreujesz swoją opinię?
PolubieniePolubienie
Adres jest do Twojej wiadomości. To jest dopiero słabe, że podajesz takie rzeczy.
PolubieniePolubienie
Panie Tobiaszu, bardzo mi przykro, kiedy u swojego idola widzę takie potknięcia. Zgodnie z zasadami postów , adres email powinien być cytuję” never made public”. Nie rozumiem w związku z tym, dlaczego Pan je bez zgody autorów publikuje. To już kolejna taka sytuacja, którą obserwuję na tym blogu. Według mnie działa to, niepotrzbenie zresztą, na Pana niekorzyść, a poza tym jest niezgodne z prawem?
PolubieniePolubienie
Bardzo mi przykro, ale ludzie ukryci za pseudonimami czują się wyjątkowo bezkarni. Jeśli mamy traktować się jak równy z równym i poważnie brać swoje argumenty, to nie ma innej opcji, jak wypowiadanie się pod swoim własnym nazwiskiem. Skąd mam wiedzieć, czy część komentarzy nie pojawia się z konkretnego powodu? Skąd mam mieć pewność, że na każdy powinienem odpisywać, jeśli są to opinie osób, które nie piszą bezinteresownie? Takich sytuacji było już wiele.
Poza tym obowiązek wpisania maila, ma działać właśnie jako mój komfort. Deklaracja o nieupublicznianiu go nie jest moją deklaracją, ale systemu umożliwiającego komentowanie. Do zachowania maila zobowiązuje się strona, nie autor.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.
PolubieniePolubienie
No dobrze. Rzucacie się na blogera ( który swoją drogą jako jedna z niewielu osób w tej branży, wie o czym pisze i zna się na modzie). A co mają powiedzieć inni dziennikarze? Tak, zaliczam się do tego grona. Pracuję dla portalu, który zawsze jako pierwszy w Polsce publikuje teksty o pokazach mody. Tuż po zobaczeniu kolekcji, wracam taksówką do domu i zarywam nockę,żeby nad ranem pojawił się tekst. Fotograf przesyła mi zdjęcia w środku nocy, dlatego w trakcie pisania relacji muszę bazować tylko i wyłącznie na swoich notatkach. Mam poważny problem, jeśli nie zobaczę kolekcji. Wyobrażacie sobie pisać o czymś, czego nie widzieliście? Bo ja nie. Publikacja musi się pokazać, a mnie spotkała dokładnie ta sama sytuacja, co Tobiasza. Podobnie jak on, staram się podchodzić do swojej pracy profesjonalnie i tego samego oczekuję od organizatorów pokazu. Nie muszą mnie sadzać w pierwszym rzędzie – ważne jest to,żebym mogła zobaczyć wszystkie sylwetki i napisać rzetelny tekst o tym, co zobaczyłam na wybiegu (to może być drugi/trzeci rząd z pierwszym miejscem z brzegu – tak,żebym mogła widzieć coś więcej, niż fryzury modelek). Dziwicie się później, że brakuje w Polsce wartościowych publikacji? Takie warunki pracy rzutują przecież na ich jakości. Oni już się przyzwyczaili to tych płytkich, bezrefleksyjnych tekstów, do tych wszystkich laurek, które im się wystawia, dlatego mają nas w dupie. Przecież te ubrania to drugoplanowa sprawa! Liczy się dobra feta, balony, konfetti i pierwszy rząd trzecioligowych aktoreczek.
PolubieniePolubienie
Szczerze mówiąc sam już kompletnie nie wiem co się liczy. Chyba nikt tego nie wie i dlatego panuje taki chaos. Z jednej strony temat wywołuje emocje, ciągle jesteśmy absolutnie zapatrzeni w zachodnie standardy, ale okazuje się, że każda zmiana napotyka mur ignorancji i bezmyślności. Najwyraźniej zbyt wielu osobom odpowiada nasz standard. A raczej jego kompletny brak. Temat mody się zlaicyzował, każdy może się na jej temat wypowiadać. Każdy ma coś do powiedzenia. Szkoda tylko, że tak niewiele w tym jakiejkolwiek treści.
PolubieniePolubienie
Tak sobie myślę czytając Państwa ze projektanci powinni pójść po rozum i organizować pokazy np na stadionie. Wszystkich którzy idą do pracy (za którą zarabiają czasem wprost a czasem w mocno zawoalowany sposób) powinni kupić sobie miejscówkę. Opcje powinny być vip z cateringiem miejscem w pierwszym rzędzie i napojami, standard oraz standing.
Myślę, ze to pozwoliło by organizować pokazy w takich miejscach ze nie trzeba byłoby nikogo segregować, każdy skupiłby się na tym po co przyszedł.. jeden na show drugi dla kolekcji.
Każdy dostałaby takie warunki na jakie sobie pozwolił finansowo.
A tak jeszcze się taki nie urodził który by wszystkim dogodził.. czasem może trzeba po prostu mieć pretensję do zwykłych ludzi, którzy zajmują Państwa miejsca, nie pozwalają Państwu pracować w dogodnych warunkach. Może po prostu przyszli się dobrze bawić i zobaczyć fajne modowe widowisko i siedli na pierwszym wolnym miejscu.. Nie można im tego zabronić…
Na koniec w gre wchodzą zawsze pieniądze.. jak się napisze coś negatywnego to klikalność pójdzie w górę.. i to jest straszne.. ze tacy projektanci przypuszczam siedzą kilka miesięcy pracując, ekipa staje na rzęsach w ramach budżetu który jest .. a potem ktoś nie zada sobie nawet trudu żeby napisać obiektywnie .. tylko skrytykuje pracę wszystkich.. i po co??
Świat poszedł do przodu ale my jako naród mamy za dużo skłonności do narzekania i krytykowania.. i nigdy nie lubimy tych którym się coś udało.. bo niby czemu to im się udało a nie mnie..
Obejrzałem dziś na plejadzie wywiady z gwiazdami (jak to niektórzy tu piszą 3 rzędowymi) i fajnie się słucha ze wszyscy podkreślają jedno, że Marcin z Mariuszem to fajni ludzie!!
I na koniec .. myślę, ze nikt tam nie siedział i nie myślał jak zrobić aby Pan poczuł się źle i aby zmarnować Pański czas…
A Pan jednym tekstem „pojechał” po pracy wielu osób.. i w imię czego?
PolubieniePolubienie
Panie Tobiaszu, żyjemy w kraju gdzie wolność słowa zaczyna przybierać formę, dowalmy tym którym się udało, dodajmy jeszcze ze są inni, młodsi i lepsi tylko pieniędzy brak.. i tak o to przepis na „złośliwą” recenzję gotowy.
Nie wiem ile pokazów w kraju i za granicą Pan produkował lub brał udział w takim wydarzeniu od strony organizacyjnej. Nie wiem ile razy brał Pan udział w pokazach zagranicznych i może Pan odnosić się do standardów światowych.
Był Pan na imprezie gdzie zgodnie z moją wiedzą – można było napić się dobrej whisky, wina, szampana, drinków i wody. Wybór zacny więc zawsze można coś dla siebie znaleźć… mało jest imprez z tak dużym wachlarzem możliwości.
Nie wiem kto dał Panu prawo obrażać osoby które siedziały w pierwszym rzędzie.. trzecioligowe gwiazdy? z całym szacunkiem to w której lidze dziennikarzy jest Pan? A może są to przyjaciele i przyjaciółki (albo znajomi) projektantów? A może większość tych Pań których sukienki wg Pana nie nadają się na tą okazję to klientki projektantów?
Tylko dlatego ze nie było dla Pana kartki w pierwszym rzędzie i ekipa która obsługiwała widownię/gości nie dostrzegła i nie rozpoznała Pana? A może Pana przyjaciele – rzeczone dziennikarki, styliści i blogerze zdjęli Pana kartkę i sami siedli na Pana miejscu bo nie uważali ze będzie to problem? a może stwierdzili ze jest Pana ekspertem który nawet na podstawie zdjęć możne obiektywnie ocenić kolekcję… bo przecież nie lubi Pan lansu pierwszego rzędu?
Czy sądzi Pan ze projektanci czy nawet ekipa którą obsługuje pokaz ma stać przy kartce z Pana nazwiskiem i pilnować przed Pana znajomymi? A może usadzić hostessę, która będzie czekała tylko na pana? Myślę, ze przy tego typu imprezach odrobina dystansu jest czymś co pozwoli miło i przyjemnie spędzić wieczór.
Pan przyszedł do pracy, Klientki projektantów przyszły aby miło spędzić czas i zobaczyć modowe show dzięki któremu wybiorą sobie kolejne kreacje. Skoro były to urodziny to pewnie pojawili się też dziennikarze, partnerzy biznesowi, goście sponsorów.. Każdy zasługuje na szacunek i to nie podlega dyskusji, tylko czy my na pewno mówimy o braku szacunku, czy o tym ze nie był Pan pępkiem świata podczas tego wieczoru ..
Chciałem odnieść się do segregacji i tłuczonego szkła.. nie było problemów aby wejść z butelką, kieliszki biją się łatwo i z tego co widziałem to dlatego ochrona starała się zwracać na to uwagę.
Ale skoro już Pan tak bardzo chce sie przyczepić to znalazł Pan nawet pretekst dot. zabezpieczenia i bezpieczeństwa gości.
Bardzo bym chciał zobaczyć jak Pan organizuje taką imprezę. Chętnie wtedy przyjdę i równie surowym okiem ocenię Pana praca.
Życzę większego dystansu i większej koncentracji na modzie, bo pisze Pan ze tym się zajmuje. Złej baletnicy to i rąbek u spódnicy może przeszkadzać…
PolubieniePolubienie
O! Duży komentarz, takie lubię. I całkiem treściwy, więc śpieszę z odpowiedzią. Panie Michale, pozwolę sobie wypunktować poszczególne fragmenty.
1. Wolność słowa. Proszę spojrzeć na historię moich publikacji. Ten tekst jest absolutnym ewenementem. Poprzednia recenzja z pokazu projektantów była przygotowana rzetelnie, bo zostały mi udostępnione w miarę znośne warunki do oceny kolekcji. Po tamtej publikacji dostałem osobiste podziękowania, projektanci promowali moją recenzję, wszystko przebiegło dość płynnie, jak to w takich sytuacjach bywa. Moim przywilejem jest koncentrowanie się na różnych aspektach, głównie tych, które z mojej perspektywy są najważniejsze. I tak zazwyczaj robię. Jednak w pewnych sytuacjach moja cierpliwość też ma granice. W tym roku napisałem kilkadziesiąt rozbudowanych tekstów o kolekcjach polskich projektantów. Podejrzewam, że chyba nikt inny nie poświęcił temu tematowi taki dużej uwagi i ilości czasu. Tak jak projektant pracuje nad swoją kolekcją, ja pracuję nad moim warsztatem. Jestem też przekonany, że mój czas włożony w pisanie i poszerzanie wiedzy biję na głowę czas poświęcony na stworzenie kolekcji. I w tej sytuacji pojawia się aspekt wolności słowa. Tak, mam taką wolność, wykorzystałem ją. Proszę spojrzeć jaki jest oddźwięk – niesamowita ilość ludzi bardzo dobrze zareagowała na mój tekst. To dowodzi, że moja wolność słowa ma rzeczywiste poparcie. Paradoks sytuacji polega na tym, że ludzie lubią koncentrować się na sensacjach. temat mody interesuje niewiele osób. Proszę pomyśleć, o ile mniej byśmy mieli zmartwień, gdybym miał okazję w spokoju przyjść na pokaz, obejrzeć go takich warunkach, jakich wymaga zrecenzowanie go. Ten tekst powstał w jednym konkretnym celu. Chciałbym ośmielić innych dziennikarzy, żeby zaczęli wymagać, a nie tylko biernie patrzyli jak rynek mody w Polsce gnije w stagnacji, infantylizuje się i podlega coraz większej dominacji celebrytów.
2. W tej kwestii mogę powiedzieć tyle – gdybym chciał się zajmować modą zagraniczną, to bym to robił. Wybrałem inną ścieżkę. A w kwestii organizacji – wystarczy zobaczyć pierwszy lepszy przekaz video, żeby zobaczyć zarówno różnice w wyglądzie, jakości i motywacji ludzi, którzy przychodzą na pokazy za granicą.
3. W kwestii baru nie będę się wypowiadać. Nie ma ona dla mnie większego znaczenia. Dziwię się tylko, że nie wyczuł Pan mojej ewidentnej ironii.
4. Te osoby same mi dały prawo do tego, żeby nie mieć o nich dobrego zdania. Wiem kogo widziałem i co konkretne osoby sobą reprezentują. Jeśli próbuje mi Pan wmówić, że mam się zachwycać Natalią Siwiec w peruce, to absolutnie się nie dogadamy. I z całym szacunkiem, nie neguję klientek, ale sam mam przykłady na to, jak dobre klientki P&B były niejednokrotnie ignorowane na pokazach. Pan myśli, że ja mam w sobie jakiś koszmarny potencjał złej woli i okrucieństwa. A tak nie jest. To sytuacja jest okrutna. A ja tylko ja opisuję.
5. Kwestia siedzeń. Tu możemy wrócić do zagranicznych standardów. Na zachodnich pokazach gwiazdy przychodzą wcześniej, po to, żeby pozować fotografom. Prasa ma osobne wejścia, bardzo często osobne strefy w których może spokojnie czekać na pokaz. Prasa jest również szanowana, bo ma wymiar opiniotwórczy i poważanie zarówno wśród czytelników, jak i twórców. W naszym kraju prasa takim ujęciu nie istnieje. Pierwszy rząd nie jest obsadzany według prestiżu, tylko osobistych sympatii. Za długo znam to bagienko, żeby tego nie widzieć. Powtarzam – jeśli projektant zaprasza mnie bezpośrednio, znając mój charakter, czytając moje teksty, wiedząc jakie rzeczy cenię, a jakie zwalczam, powinien mieć świadomość, czego będę oczekiwać. I proszę nie demonizować w tendencyjny sposób. To jest kwestia MYŚLENIA i PRZEWIDYWANIA. Że na pokazie przyjdą też osoby traktujące pewne sprawy serio. Pan próbuje to wykpić, a ja to nazywam profesjonalnym podejściem.
6. Spędziłem pół godziny stojąc za bramką, czekając aż moją towarzyszką ktoś się zainteresuje i też ją przepuści. Niestety, co chwila pojawiały się owe drugoligowe celebrytki, w związku z czym staliśmy rozdzieleni czerwonym sznurkiem. I doskonale widziałem, że goście z wodą nie byli wpuszczani. To nie jest mój wymysł.
7. W swoim życiu miałem okazję pracować w agencji koncertowej, przygotowywałem festiwale i koncerty na dziesiątki tysięcy ludzi. Proszę mi uwierzyć, że były to wydarzenia o niebo bardziej rozbudowane logistycznie, scenograficznie i produkcyjnie. Ponadto, gdybym chciał się zajmować produkcją pokazów – pewnie bym to robił.
W przeciwieństwie do Pana nie będę niczego doradzać. Cieszę się jednak, że poświęcił Pan swój cenny czas na blogu „złej baletnicy”.
PolubieniePolubienie
Panie Tobiaszu, dziękuję za Pana spostrzeżenia i odpowiedz. Co prawda byliśmy na jednej imprezie ale jak Pana czytam to mam wrażenie ze mimo wszystko za dużo tu negatywnych emocji i jakiś uprzedzeń.. Może rzeczywiście 30 minutowe oczekiwanie na towarzyszkę spowodowało brak miejsca.. Nie mam kompetencji by się do tego odnieść nie widziałem tej sytuacji ale my wchodziliśmy grupą – zapewniam ze nikt nie miał rozpoznawalnej przez ochronę twarzy a jednak nikt nas nie segregował – zapytano czy chcemy napić się wody.. Dla mnie to był miły wieczór który zostawił po sobie fajne wrażenie ciekawego dla oka show. To była impreza urodzinowa i Projektanci jak dla mnie pozwolili sobie trochę zaszaleć i mrugnąć do widowni zielonym okiem.
Rozmawiałem również ze stylistami i dziennikarzami i nikt nie wygłaszał negatywnych opinii. Jednemu podobało się bardziej innemu mniej ale każdy znalazł coś dla siebie.
Słyszałem tez wiele głosów klientek które wybrały dla siebie kreacje (moje przyjaciółki również sobie coś upatrzyły). Czyli z punktu widzenia zwyczajnych gości wieczór pełen miłych wrażeń.
Nie daje mi tylko spokoju ze gdyby na prawdę był Pan życzliwie nastawiony to napisały Pan o tym na czym się Pan zna – o kolekcji a może w końcowym wersje dodał, iż nie jest zadowolony z tego ze nie czekało na niego miejsce w pierwszym rzędzie i projektanci osobiście o Pana nie zadbali.. a tak wyszedł tekst który z góry nastawiony jest na skandal obyczajowy ocenę i klasyfikację osób – i tu nasuwa się refleksja – tak ja Pan ocenia celebrytki czy blogerki oraz osoby które mogły wnieść drinka czy wodę – tak my czytelnicy proszę mi wierzyć widzimy Pana jako osobę która ma problem ze nie została potraktowana godnie.
Myślę, ze 85% gości w tym dziennikarzy obecnych na tej imprezie nie miało pojęcia kim Pan jest i że jest Pan w radzie programowej łódzkiej imprezy… ale czy to upoważnia do tego aby ktoś Pana nazywał 3 rzędowym blogerem??
Czy praca nawet 3 rzędowym serialu jest czymś złym?? na niebie świeca gwiazdy a my mamy ludzi którzy wykonują swoją pracę… jedni są cenionymi aktorami i dostają Oscary inni cenionymi blogerami i cytuje ich amerykański Vogue.. dopóki ktoś zarabia uczciwie to nie nam to oceniać…
Znalazłem dziś Pana bloga poprzez serwis który napisał iż Tobiasz Kujawa twierdzi ze na pokazie paprocki&brzozowski była melina bo tłukło sie szkło… po przeczytaniu pomyślałem.. ze szkła nie tłukła obsługa ani sami projektanci.. szkło tłukło się za sprawą gości.. min takich jak Pan.. stylistów, blogerów, dziennikarzy..
Czyli wracamy do początku.. czy na prawdę trzeba uskuteczniać takie teksty a poźniej pisać ze jest się obiektywnym i rzetelnym krytykiem mody?
Czy krytyk mody ocenia pokaz czołowych polskich projektantów pisząc ze zrobili melinę… Myślę, ze to mocno niesprawiedliwe.. ale ocenę pozostawiam czytelnikom i Panu.
z pozdrowieniami!
PolubieniePolubienie
Panie Michale, niestety nasze różne perspektywy nie pozwolą nam dojść do wniosków, które zadowolą obie strony. Mamy po prostu zupełnie inne oczekiwania. Ja patrzę na to zjawisko jako całokształt. Każdego sezonu jestem na większości pokazów. Mimo dość swobodnego anturażu (bo przyznaję, że te wydarzenia absolutnie nie powinny być drogą na Golgotę) uważam, że pokazy najpopularniejszych marek powinny wyznaczać konkretne standardy. Aspiracja do mody luksusowej powinna manifestować się w każdym aspekcie wydarzenia, zaczynając od selekcji gości. A pokazy w Polsce stały się karykaturalne i nie mają już nic wspólnego z prestiżem. Są przeładowane ludźmi, którzy są zapraszani w ilościach hurtowych jako statyści. Są przeładowane celebrytkami, bo sponsor wymaga publikacji na portalach, a same kolekcje rzadko są na tyle ciekawe, żeby mogły utrzymać podobny ciężar zobowiązań. Kolejną sprawą jest fakt, że projektanci zarabiają na tych pokazach. Nie mogę jednak rozwijać tego wątku. Ta sytuacja nie ma jednego wymiaru. Miesza się w niej wiele najróżniejszych interesów i zależności. Proszę mi też uwierzyć, że specyfika mojego bloga opiera się na tym, że czyta go większość osób pracujących w branży modowej, chociażby po to, żeby zobaczyć z jakim tematem aktualnie szaleję. Można powiedzieć, że jestem takim L’enfant terrible tego światka. Moje pretensje nie są nieuzasadnione. Owszem, przyznaję, że czasami format bloga sprawia, że proporcje między faktem a emocją mogą się delikatnie zaburzyć.
Co do gwiazd i celebrytów – tu nie dam się przekonać. Są projektanci, którzy pozycjonują się na poziomie wyśmienitych ludzi. Jeśli mogę coś doradzić – jeżeli interesuje Pana temat, to serdecznie polecam obserwować FV. Poza byciem okazjonalnym krzykaczem przedstawiam bardzo wielu wartościowych twórców. Zresztą, w tym tygodniu będzie pokaz Ani Kuczyńskiej, jednej z najbardziej eleganckich, wyciszonych, konsekwentnych polskich projektantek.Z pewnością pojawi się tekst na jej temat, bo uwielbiam jej kameralne pokazy.
Na koniec zadam pytanie – użył Pan określenia „czołowych polskich projektantów”. Kto nakierował Pana na takie myślenie? Na jakiej podstawie zostało ono zbudowane? Czy przez sekundę poddał je Pan w wątpliwość?
Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i rozmowę.
PolubieniePolubienie
Pozwolę sobie jeszcze dodać, że bardzo lubię wiedzieć z kim wymieniam zdania. Trochę jestem zawiedziony brakiem nazwiska, przy całkiem zresztą miłym imieniu. Szukałem oczywiście Pana maila w googlach, ale to co znalazłem zachowam jako sekret!
PolubieniePolubienie
Cześć, tu ja, szaraczek, który był obecny na pokazie, siedział sobie cichutko z wodą!!! Uwaga!! Z WODĄ w ostatnim rzędzie. Chyba coś z Twoją japką było nie tak, że nie zostałeś „wpuszczony” na miejsce pokazu 🙂
Szkoda również, że go nie oglądałeś, tylko strasznie, ale to strasznie mocno przeżywałeś organizację, która, wedlug mnie, nie miała zastrzeżeń. I ochroniarze jacyś tacy na poziomie, grzeczni.. Hm..
PolubieniePolubienie
Justyno Kucharczyk, cóż mam dodać? Masz piękne zdjęcie z projektantami! Myślę, że to doskonały pomysł na pozycjonowanie twojej marki. A twoja przekrojowa opinia „niesamowity pokaz” również zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Czuję, że powstaje coraz więcej konkurencji. Jak się w tym odnaleźć?
PolubieniePolubienie
Jak słabym trzeba być żeby podawać dane tych, którzy podpisują się pseudonimem? Nie ma Pan rozsądniejszych argumentów? Skoro jest Pan CZŁONKIEM PROGRAMOWYM (itd.) zna Pan polskie modowe podwórko i mam uwierzyć, że szczerze zadaje Pan pytania dlaczego gwiazdy, dlaczego celebryci? Zawsze ma Pan zarezerwowane miejsce? Dlaczego nie napisał Pan osobnego artykułu na ten temat tylko podpiął to pod pokaz p&b? Bo cieszą się dużym uznaniem, bo więcej osób przeczyta? Może będzie Pan zaprzeczał i tłumaczył, ale urażone ego wypycha się (jak zwykle!) na plan pierwszy.
PolubieniePolubienie
Przepraszam, ale nie zamierzam dyskutować więcej z anonimami. Po co mam tracić czas na kogoś, kto nie ma imienia i nazwiska? Dziwnie się rozmawia z kimś, kto jest nikim.
PolubieniePolubienie
Tobiasz Kujawa-czy ja się zastanawiam czy to prawdziwe imię i nazwisko? Czy gdybym mogła spytałAbym o to Bolesłąwa Prusa? nie, bo dla mnie (w przeciwieństwie do Pana) każdy jest kimś. Liczy się to, co ktoś ma do przekazania, a nie czy podpisał się prawdziwym imieniem i nazwiskiem.
PolubieniePolubienie
Ozywiście Prusa przywołałam odnośnie do znaczenia prawdziwego imienia i nazwiska. Nie zamierzałabym go pytać czy Tobiasz Kujawa to Pana prawdziwe imię i nazwisko 🙂
PolubieniePolubienie
Is, dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie mojego tekstu, zapraszam również do bardziej standardowych recenzji i felietonów. Niestety – nic nie poradzę, że nasze sposoby myślenia i światopoglądy tak bardzo się różnią. Niemniej, życzę udanego tygodnia. Pozdrawiam. Tobiasz.
PolubieniePolubienie
Tobiasz, dlaczego nie napiszesz pretensji w kierunku concierge pokazu? To oni odpowiadają za wpuszczanie gości i miejsca.
PolubieniePolubienie
nie wiedziałam, że tekst o pokazie bez recenzji może być taki dobry 😉 pozdrawiam;)
http://majlena-fashion.blogspot.com/
PolubieniePolubienie
najlepsze w tym wszystkim to, że efekt takiej publikacji może być tylko pozytywny.
jest spora szansa, że to da do myślenia, jak nie projektantom będącym przedmiotem recenzji, to przynajmniej innym, takie ‚ ku przestrodze’.
z utęsknieniem wyczekuję momentu, kiedy zapraszanie osób takich jak Natalia Siwiec będzie ‚obciachem’. a może pojęcie obciachu woła o redefinicję..
PolubieniePolubienie
Takie były moje intencje, dzięki wielkie za ich zrozumienie! Wielu ludzi poszło na łatwiznę, myśląc, że chciałem się poużalać. A tak nie jest i całe szczęście każda osoba która ma odrobinę dobrej woli, dystansu i inteligencji to zrozumie! Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
A potem ogląda się na portalach ikony mody… Aktorki, piosenkarki, czy po prostu celebrytki. Kto pamięta, że najczęściej za ich wizerunkiem stoi stylista, wizażysta i w ogóle sztab ludzi? Gorzko zabawne. To jakby kelnerka zbierała oklaski za jedzenie, które podaje i prezentuje…
Ostra, szczera recenzja. Super!
PolubieniePolubienie
Wszyscy zawsze płaczą, że my taki naród narzekający i krytykujący.. a wg mnie to jest bardzo dobre, bo krytyka tworzy nową jakość. Jak ktoś mnie źle potraktuje w knajpie, to też piszę ‚donosik’ do managementu i uważam, że powinni być mi za to wdzięczni. Po co zawracano Tobiaszowi d*pę, jeśli nie zapewniono mu minimalnych warunków do zrobienia tego, po co tam przyszedł? A po co tam przyszedł nie było chyba tajemnicą. No chyba, że istniała jakaś niepisana umowa i pokaz był tu tylko przy okazji urodzin. A to zdanie „Większość osób ocenia moje postępowanie przez swoje kategorie. Tylko, że to moje kategorie sprawiły, że rozmawiamy na moim blogu pod moim wpisem.” to esencja ❤ pozdrawiam
PolubieniePolubienie
O maaatko, genialnie, nareszcie ktoś to napisał dobitnie i wyraźnie i chwała mu za to! I cieszę się, że to Ty, bo Ciebie przeczytają ci, co mają to przeczytać. Czy sobie wezmą do serca? Nie wiem, mam nadzieję, że kompletnymi idiotami nie są i jednak taka krytyka powinna zaboleć i dać do myślenia innym, bo to nie jest przypadek tylko Paprockiego i Brzozowskiego niestety. Zostaje nam czekać a Tobie zapewne mieć nadzieję, że z kolejnym zaproszeniem będzie lepiej. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie