News z trzeciej ręki. Łapy?

trzecia ręka news

News z trzeciej ręki. Albo i łapy. Znacie coś takiego? Ja do tej pory nie znałem, ale od dziś już wiem, co to jest i z czym to się je. Sytuacja jest absurdalna, ale zacznijmy od początku – być może znajdziemy jakieś konstruktywne wnioski. Pewien portal, który szczerzy się od ucha do ucha kompletem krwawych kłów i bezlitośnie łypie ślepiami, szukającymi nieustannie nowej ofiary, znany też jako pudelek, zamieścił ostatnio zdjęcia z prezentacji kolekcji, nazwijmy ją umownie: „mody”, w Galerii handlowej o nazwie (powiedzmy) X. Porażony dokumentacją fotograficzną tego wydarzenia, postanowiłem się podzielić z czytelnikami moimi subiektywnymi i skromnymi wrażeniami. Oho, już zaczyna. Brzmi dobrze, a to dopiero początek.

Wpis na Faceboku, jak to wpis na Facebooku, jeden z miliona, zapytacie więc – co w tym ekscytującego? Teoretycznie nic, ale zaskoczenie czeka za rogiem. Zanim przejdziemy jednak do analizy całej sytuacji, prześledźmy najpierw trasę, jaką pokonała ta wiadomość.

1. Oryginalny, pierwszy tekst o prezentacji nowej kolekcji Nataszy Urbańskiej, zamieszczony na Pudelku

Zrzut ekranu 2014-02-04 (godz. 18.38.34)

2. Mój komentarz, czyli news z drugiej ręki.

Zrzut ekranu 2014-02-04 (godz. 17.42.44)

3. Karolina Korwin Piotrowska dystrybuuje treść dalej. Jest to etap „dwie i pół ręki”, ewentualnie „pomocna dłoń”.

Zrzut ekranu 2014-02-04 (godz. 17.45.09)
Pierwsze zaskoczenie! Okazuje się, że nie zawsze ten, kto wrzuca i pisze jest istotny. W tej układance, istotna jest za to osoba, która mój wpis udostępniła dalej. Ohoho, „Karolina Korwin Piotrowska pluje jadem”. Cóż za smakowity kąsek pomyślał sobie fakt.pl. Na widok „gorącego”, chociaż umówmy się – raczej letniego, kąska, rzucił się do złożenia wielbicielom życiowych treści ofiary, w postaci kolejnego „ekscytującego newsa” – „Korwin-Piotrowska krytykuje Urbańską”. Po czym sprytnie przypisuje dziennikarce moje słowa. Karolina, wiedziona oczywiście niemal chrześcijańską wyrozumiałością, szybko wbija redakcję fakt.pl w glebę. Dosłownie wbija. Tu nie ma delikatnego ciągnięcia za nogę i wołania „halo, haloo, zejdźcie na ziemię please, pliz, zzzz ”. Mamy za to mocny chwyt za stopę, parę wywinięć w powietrzu i cios, po którym trup faktu ląduje wbity w ziemię, sześć stóp pod ziemią, z nalepką „analfabeci” na czole (miód na moje serce).  Pytanie, czy ktokolwiek w tej redakcji ma chociaż maturę, zostawiam otwarte.

1. Karolina Miażdży

Zrzut ekranu 2014-02-04 (godz. 17.46.55)

2. fakt.pl kapituluje. Pozytywne zaskoczenie? Nie są analfabetami, bo najwyraźniej potrafią odrobinę czytać! Ju-huu!

Zrzut ekranu 2014-02-04 (godz. 17.47.07)

Ale nie o fakt.pl miała być mowa. Temat niby przycichł, aż przychodzi wtorek i budzą mnie telefony od znajomych, dla których najważniejszym porannym zajęciem jest właśnie czytanie portalu pudelek.pl. Swoją drogą – nadal nie wiem, czy im zazdrościć, czy może raczej współczuć. Znajomi mówią i piszą, podejrzewam, że z wypiekami na twarzach: „JESTEŚ NA PUDELKU!!”. Kochani znajomi, wiem że zawsze we mnie wierzyli i dobrze mi życzą. Najwyraźniej według nich, właśnie osiągnąłem szczyt kariery i mogę już spokojnie umrzeć. „Jedni weszli na Mount Everest, inni odkryli lek na raka, a ciebie Tobiaszu cytują na Pudelku, gratulujemy, jesteśmy dumni. Podpisano: kochani znajomi”. Serio? Naprawdę? Jest aż tak źle? Chyba nie ma wyjścia, pora się zabić co najmniej w stylu Peg Entwistle, która po złych recenzjach filmu „Thirteen Women” wdrapała się na napis Hollywood (tak, TEN napis Hollywood) i skoczyła z literki „H”. Całe szczęście dzisiejsze czasy nie wymagają tak radykalnych rozwiązań. Teraz można się spokojnie wypłakać i wyspowiadać w ramionach Jolanty Pieńkowskiej na kanapie DDTVN i od razu świat robi się lepszym, milszym miejscem. Niemniej, wchodzę na ten szatański wymysł internetu, widzę – faktycznie, portal mnie cytuje i nawet podpisał. No rzeczywiście, to jest nowość. Ale bez przesady, mam otworzyć szampana? Czytam sobie i widzę, że redaktor Pudelka (a mam o tej redakcji dużo lepsze zdanie, przynajmniej potrafią rozróżnić źródło i osobę cytującą) skoncentrował się głównie na osobie biednej modelki.

BAM

Zrzut ekranu 2014-02-04 (godz. 18.28.23)

BUM!!

Zrzut ekranu 2014-02-04 (godz. 18.26.14)

trafiony – zatopiony…

Nie oszukujmy się, to jest absurd pełniutki i okrąglutki, niczym usteczka Natalki Siwiec, która za sekundę będzie pozować do zdjęcia z „dziubkiem” na pół kadru. News, który sprowokował news, który spowodował kolejny news na portalu, który wygenerował oryginalny news!! Nie wiem jak wy, ale ja już oszalałem. A w samym środku Natasza Urbańska, która już nawet nie musi śpiewać, żeby automatycznie ściągać na siebie światło reflektora. Po co komu produkcja kosztownego teledysku. Lepiej sklecić 7 „ałtfitów”, ubrać kilka nieszczęśliwych modelek i puścić je przed siebie, przez kaskadą oślepiających fleszy.

Jakiś czas temu przeczytałem biografię Gianniego VersacegoTa pozycja jest już na rynku od kilku miesięcy, a na Freestyle Voguing na pewno pojawi się niedługo jej recenzja. Jeden z ciekawszych fragmentów tej książki mówi o relacjach, jakie łączyły genialnego kreatora mody (bardzo ważne słowo – „mody”) z modelkami. Autor tej biografii nazywa Gianniego nawet „Pigmalionem Topmodelek”. Kto nie wie kim był Pigmalion, niech obowiązkowo zobaczy „Pretty Women” z Richardem Gere i Julią Roberts – nie daje to co prawda wiedzy na temat genezy słowa, ale przedstawia dość klarowanie relacje między twórcą i ludzkim dziełem. Ewentualnie może również zapoznać się z oryginalnym mitem o Pigmalionie. To opcja dla tych specyficznych ludzi, którzy kulturę wysoką znają nie tylko z opowieści babci lub – ewentualnie – z encyklopedii stojącej na wysokim regale. Wracając jednak do tematu – tego niezwykłego włoskiego projektanta i jego ulubione modelki łączyła ogromna więź. Znał wszystkie, kochał niektóre, a kreował tylko garstkę tych ulubionych, wybranych. One też go kochały i nosiły jego ubrania z taką werwą, z taką miłością, że kiedy klientki przychodziły do salonów Versace, to prosiły o „czarny kostium Naomi”. Ten czarny kostium, który nosiła boska Naomi Campbel, najlepiej dokładnie ten sam, niewyprany, ciepły i pachnący jeszcze jej boskim ciałem. Ona sprzedawała marzenia o lepszym piękniejszym życiu. Jej fizyczność podniesiona na piedestał, zbudowany przez próżny świat, elektryzowała ludzi, rozpalała do białości.

Jednak ta sytuacja ma jeszcze drugą, równie ważną stronę. Nawet najlepsza modelka nie sprzeda kiepskiego projektu. Taka prawda. Twarz i ruch ciała zawsze zdradzą najmniejszy mankament. Nawet jeśli modelka opanowała „power walk” na poziomie dziecka czapli i robota budowlanego, to nadal nie będzie w stanie zmusić się do polubienia czegoś, czego nie da się polubić. To nie jest żadna tajemna wiedza, z książki czarów Anny Wintour, ale fakt – modelka nie jest aktorką. Dlatego tak właśnie sobie pomyślałem, że ta smutna, bogu ducha winna dziewczyna ze zdjęcia, nie zasługuje na żadne potępienie. Uwierzcie mi – ona nie miała wyjścia! Projekt który na nią założono, był po prostu wyjątkowo nieudolny. Cała jej twarz emanuje niemal namacalnym cierpniem „matko boska, zdejmijcie te gałgany ze mnie, bo prababcia patrzy z nieba i raczej nie jest zadowolona”.  I tu jest właśnie kolejne clou opowieści. Jeśli Natasza jest „projektantką mody”, to kim był Versace? Nadprojektantem? Bardzo przepraszam, ale wytwórstwo archaicznych szmatek, to jeszcze nie jest moda.

Tak sobie myślę, że to jest dobra lekcja dla młodych projektantów, którzy jeszcze nie do końca wiedzą jak badać rynek i oczekiwania klientów. Aspirujący kreatorzy – pytajcie swoje modelki o zdanie. Mimo tego, że większość z nich raczej godnie wdraża życie powszechne stereotypy o ich inteligencji (ewentualnie braku), to mimo wszystko zawsze jest cień szansy, że powie coś mądrego. Szczególnie, że jest swoistym, przymiarkowym królikiem doświadczalnym. Po coś się te doświadczenia jednak robi, prawda? Jeśli modelka was przestrzeże, to możecie cudownie uniknąć publicznego upokorzenia i wścieklicy niesionej przez watahy pudli. Albo nie, odwołuję, wtedy ja się przecież nie doczekam kolejnej publikacji. Przepraszam, cofam to co napisałem. Kneblujcie modelki na przymiarkach! Bo wiecie, newsy z trzeciej ręki są przecież lepsze, niż żadne. No i podobno nie gryzie się ręki która karmi. Zaraz, a to zdanie jakiś czas temu przypadkiem nie spłonęło w… ekhm. Kominku… Dobra, nie kontynuujmy już tego, żenującego wywodu. Wniosków jest kilka – kolekcja Nataszy jest brzydka, ja jej zrobiłem kolejne świństwo (co zrobić?), a modelka jest ewidentnie niewinna, dlatego proszę modelki nie winić. To wszystko przez Freestyle Voguing!

Never Ending Freestyle Voguing

Tobiasz Kujawa

freestylevoguing@gmail.com

6 Comments

  1. Djarum Cherry pisze:

    jesteś tak cudownie zjadliwy 😀 kocham Cię 😀

    Polubienie

    1. Ja zjadliwy? No wiesz?! Serdecznie dowcipny! 😀

      Polubienie

  2. Ania Łuka pisze:

    Nie rozumiem fenomenu pisania małej litery po kropce.

    Polubienie

    1. To emocje. Na bank emocje. Duże emocje!

      Polubienie

  3. Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta!

    Polubienie

Dodaj komentarz

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s