
Fetysz. Przedmiot magiczny, potrafiący wpływać na nasze życie. Swoją moc zawdzięcza tylko i wyłącznie wierze, którą obdarowuje go człowiek. Zresztą, to nie tylko kwestia wiary, ale również zaufania. Właściciel przedmiotu ufa, że fetysz odmieni jego los. Poprawi komfort egzystencji, pomoże w trudnych chwilach, pokieruje sprawami tak, by szły po jego myśli.
Trofeum. Symbol triumfu. Fizyczna manifestacja siły i mocy. Przedmiot, który stanowi realny dowód zwycięstwa, pokonania wroga lub przeciwnika. Trofeum sygnalizuje innym naszą dominację i potęgę. Budzi respekt. Wywołuje zazdrość.
Torebka. Przedmiot prawie tak banalny, jak kanapka z serem. Rzadko niesie w sobie potencjał estetyczny, porównywalny do dzieł sztuki, czy architektury. W częstych przypadkach okazuje się substytutem myślenia, chociaż wcale nie służy do przechowywania mózgu.
Moda to żyzny grunt dla hodowców fetyszy i trofeów. Od zawsze była prawdziwym polem bitwy, w którym racjonalność miała minimalne znaczenie. Czasy się jednak zmieniają, podobnie jak społeczeństwo. W średniowieczu o potędze i władzy świadczyły choćby guziki. Brzmi to banalnie, a jednak – to sama prawda. Im ktoś był bogatszy, tym miał ich więcej. Jednak samo bogactwo nie wystarczało. Warunkiem posiadania guzików była też konkretna (a w tym przypadku wysoka) pozycja na drabinie społecznej. Podobnie było z futrami – różne gatunki futer były zarezerwowane dla różnych stanów. Futrzane okrycia władców bywały tak ciężkie, że nie mogli w nich zrobić nawet jednego kroku, ale za to jakie wrażenie wywoływali podczas audiencji. Piorunujące! W dawnych czasach każdy aspekt ubioru podlegał społecznej hierarchizacji. Tak samo jak materiały, kolory, fasony. A jak jest dzisiaj? Dzisiaj mamy modową demokrację. Jak kogoś nie stać na kolię z diamentów, może bez problemu kupić kolię z cyrkonii. Z daleka nie widać żadnej różnicy. Ubiór stracił na znaczeniu, a pierwszy rzut oka może być mylący. Patrzysz na kogoś w starym swetrze i wytartych spodniach, a to może być milioner. Patrzysz na kogoś dzierżącego kosztowną torebką, a może się okazać, że to nie jest nikt istotny. To czemu właściwie pisać o tej torebce? Bo sytuacja ma drugie, niezbyt kolorowe tło.
Z uroczej modowej demokracji korzystamy sobie radośnie, przyjmując w pakiecie wszelkie plusy, jak i minusy aktualnej sytuacji. Producenci ubrań i dodatków korzystają z tego urodzaju proponując produkty, dookoła których powstaje aura fetyszu i trofeum. Choćby taka torebka. Z jednej strony banalny przedmiot, który spełnia funkcję czysto utylitarną – pozwala nam transportować przedmioty w trakcie codziennych obowiązków, a z drugiej? Stanowi symbol statusu, ideologii, hierarchii wartości. Wniosek? Oczywiście – torebka torebce nierówna. Gdzie w tym problem? Ano w tym, że jak się okazuje, torebka może stać się niemal sensem życia.
Kwestia blogów i tego jak wpływają na naszą rzeczywistość niezmiennie mnie fascynuje. Przyznam, że podglądam ten świat z zacięciem entomologa, który z lupą pochyla się nad mrowiskiem. Porównanie dość akuratne, bo przecież nie sposób jest prowadzić z mrówką jakąkolwiek dyskusję. Można ją jedynie obserwować i wyciągać wnioski. Co nie zmienia faktu, że mrówki mają ważną rolę w ekosystemie, więc nie należy ich ignorować. Po prostu – nierozsądnie jest im zadawać pytania. Tak więc obserwuję sobie poczynania blogerek związanych z szeroko pojętym światem mody i nie mogę wyjść z podziwu, że eskalacja zjawiska modowych trofeów i fetyszy, może wejść na jeszcze jeden, kompletnie absurdalny poziom.
Przypominam sobie nastoletnie lata (w sumie nie tak dawno temu, zaledwie dekadę) i potrzeby koleżanek, przyjaciółek, znajomych. Ważnym punktem była nauka, wiedza. Planowanie dobrych studiów, mężów, dzieci, pracy, podróży, mieszkań. I nie myślcie, że był to sabat rozczochranych niechlujów. To były zadbane dziewczyny, które jak najbardziej interesowały się swoim wizerunkiem. Niektóre przeżywały fascynację subkulturami, inne wolały bardziej sportowy lub klasyczny styl. Niemniej, kwestia wyglądu była bardzo istotna. Równie istotne było posiadanie fajnej torebki, czy modnych dżinsów. Źródłem inspiracji były oczywiście magazyny modowe, sesje, gwiazdy. Jednak żadna z nich, nie planowała przyszłego życia, na podstawie potrzeby zdobycia konkretnego przedmiotu. Nie przypominam sobie również, żeby którakolwiek z nich aspirowała w tak młodym wieku do rzeczy uznawanych za luksusowe. I to nie ze względu na brak wiary we własne możliwości, ale bardziej ze względu na priorytety czy świadomość własnych predyspozycji.
Obserwując stronę Jessiki Mercedes czuję kompletny dysonans. Z jednej strony mam świadomość, że jej sukces nie spadł z nieba, tylko został osiągnięty pracą, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że coraz mniej w tym wszystkim beztroski, a coraz więcej realnie szkodliwych działań.
Przyjrzyjmy się najpierw grupie odbiorców i relacjom, które generuje opisywana sytuacja. Odbiorcami są przede wszystkim młode dziewczyny, zainteresowane tematem autokreacji, przy wykorzystaniu możliwości, jakie daje ubiór. Są jeszcze zależne finansowo od rodziców, dopiero wchodzące w dorosłość. Po drugiej stronie mamy osobę pełniącą rolę Idolki, czyli wzorca do naśladowania dla swoich odbiorców, a nawet wyznawców, podążających wyznaczonym przez Idolkę torem. Niestety, bywa on często przypadkowy i bezrefleksyjny. Zależność jest oczywiście dobrowolna, podyktowana potrzebami. Zarówno przekazywania, jak i odbierania treści związanych z modą. Idolka odniosła sukces raczej niepowtarzalny, którego powielenie może graniczyć z cudem. Odniosła go również w dziedzinie, która nie jawi się w powszechnym przekonaniu, jako zbyt męcząca czy odpowiedzialna. Nie można jej porównywać do pracy pielęgniarek czy nauczycielek, a właśnie taki los czeka ogromną większość odbiorczyń Idolki. Tu następuje kontrast między marzeniami i aspiracjami, realiami i możliwościami. Oczywiście, jestem ostatnią osobą, która potępiałaby czyjekolwiek ambicje. Jednak nie zaburzajmy tu energii. Jako społeczeństwo jesteśmy w stanie funkcjonować bez blogerów. Bez pielęgniarek i nauczycielek już nie. Sygnał płynący z blogów jest bardzo prosty – oparty na przyjemnościach, wypełniony konsumpcją doprowadzoną do skrajności, w której buty zakłada się maksymalnie dwa razy, po czym stają się bezużyteczne i lądują na internetowej aukcji. W tym całym zamieszaniu pojawia się również zjawisko fetyszu i trofeum. Może nim być na przykład nieszczęsna torebka, bez której może żyć absolutnie każdy. Przedmiot ma jednak w sobie magiczną moc. Okazuje się, że stanowi walidację sukcesu, który może osiągnąć młoda dziewczyna, stanowiąca wzorzec do naśladowania. Magiczna moc płynąca z torebki (a później i torebek) olśniewa grupę wyznawców. Pojawia się proste myślenie przyczynowo-skutkowe. Mając torebkę marki „X” stajesz się „kimś”. Zdjęcie z torebką „X” staje się celem, do którego należy dążyć. Pytanie „czy można nosić dwie torebki na raz”, zaczyna funkcjonować jako realny problem. Co dalej? Co się dzieje, jeśli tej torebki nie masz? Jeśli nigdy nie będziesz jej mieć?
Owszem, gdyby treść tych przekazów była kreowana przez dorosłego człowieka i kierowana w sposób partnerski do równie dorosłych ludzi, nie miałbym podstawy do napisania tego tekstu. Problem polega jednak na tym, że takie przekazy generują dzieci, ewentualnie osoby o mentalności dzieci, które swój byt zbudowały na zdjęciach produktów. Przekaz ten, kierują do innych dzieci, dając im złudne wrażenie, że powyższa hierarchia wartości ma rację bytu, kiedy tak naprawdę może zaistnieć w życiu nawet nie procenta, ale promila odbiorców. Nie ma tutaj świadomości produktu, realnej selekcji podyktowanej pryzmatem gustu, doświadczenia, czy stylu. Jest za to niekończąca się parada coraz to nowych bodźców, których dostarczają ubrania. Kwestia wizerunku zeszła na drugi tor, ustępując potrzebie posiadania. Wulgarność tej sytuacji staje się wręcz krępująca, a nawet nieznośna. Kto za nią odpowiada? Przede wszystkim reklamodawcy, którzy cechują się niezwykłym wyrachowaniem i media, które desperacko szukając tematów postawiły blogerki na świeczniku. Tak właśnie kształtuje się rzeczywistość, traktowana krótkodystansowo. Z pasjonatki stajesz się nagle bezwolną komiwojażerką i ambasadorką życia z torebką, w którym każda refleksja na temat ubioru ogranicza się do słów „to bym założyła, a tego nie”.
Jessica obchodzi właśnie czwartą rocznicę prowadzenia bloga. W trakcie czterech lat wspinała się po drabinie popularności i rozpoznawalności. Nie zamierzam jej tego odbierać. Powiem więcej, podziwiam ją, że sama sobie stworzyła miejsce pracy. Jej radość wydaje się być szczera, podobnie jak radość jej czytelników. Zaczynam się jednak zastanawiać, czy pewne mechanizmy funkcjonujące wokół komercyjnego wykorzystania bloga, nie stają się szkodliwe społecznie. Co więcej, nie podlegają one żadnej kontroli czy moderacji, w przeciwieństwie do prasy czy telewizji. Oczywiście, zjawisko nastoletnich gwiazd nie jest niczym nowym. Jednak do tej pory zawsze istniała bariera ekranu, sceny koncertowej, strony w magazynie. Internet daje jednak poczucie intymności, bliskości, przywiązania. Granica ulega zaburzeniu, a realny świat miesza się z fantazją i fikcją. Zresztą zalew blogów nie jest przypadkowy. To wypadkowa sukcesu najpopularniejszych blogerek, które stały się wzorcami do kopiowania. Ich ścieżka zawodowa stanowi inspirację dla kolejnego pokolenia. Problem w tym, że początkowa generacja tworzyła swoje blogi z pasji, a ich komercyjny sukces przyszedł z czasem. Teraz tysiące młodych dziewczyn obsesyjnie zakłada blogi, tworząc swoisty kult autokreacji, w którym wszelkie inne przymioty stają się kompletnie nieistotne. Motywacja jest jedna – posiadanie fetysza, zdobycie trofeum, potwierdzenie własnej wartości. Jest to nic innego, jak bajka podsycana przelewami od reklamodawców, którzy bezwzględnie wykorzystują blogi, jako platformy sprzedażowe. Jeśli mówimy o osobach pełnoletnich – droga wolna, ale jeśli mówimy o dzieciach? Tu nie ma żadnych reguł.
Nie posiadam niestety żadnych wniosków. Kwestie społeczne, które nie dotyczą wizerunku per se, nie leżą w moich kompetencjach. Ten tekst jest raczej zapisem pewnych wątpliwości. Próbą sformułowania pytania o to, jakie konsekwencje może generować prowadzenie bloga, bycia opiniotwórczym w młodym wieku, wpływanie na swoich odbiorców i bezrefleksyjne generowanie treści? Dużo się mówi o popularności blogerek. Szkoda tylko, że popularność i odpowiedzialność rzadko idą w parze.
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
Freestylevoguing@gmail.com
PS. Zrzuty ekranu ilustrujące tekst pochodzą ze strony fanowskiej Jessiki Mercedes na portalu Facebook.
Moim zdaniem poruszyłeś bardzo ważny temat Tobiaszu. Również jestem zaniepokojona tego typu przykładami w sieci. Rośnie nam nowe pokolenie młodych kobiet, które będą wpadały w depresję z powodu braku np.markowej torebki. A jednocześnie też osób, które przyzwyczajone do ciagłego otrzymywania za darmo, pewnego dnia będa zdziwione, jak np trzeba będzie w inny sposób zarobić na życie. Serdecznie pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Pani Krystyno, bardzo mnie cieszy, że zrozumiała Pani moje intencje. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Bardzo trafne spostrzeżenia. Również prowadzę bloga modowego, przyznam się bez bicia, ale staram się traktować modę jako pewną formę sztuki, uzewnętrznienie mojej kreatywności, autokreację jak to trafnie określiłeś . Chcę kogoś zainspirować, cieszyć oko czytelników. w moim mniemaniu wpisy przytoczone w twoim artykule są nagorszym przejawem konsumpcjonizmu i materializmu. „Coś jest fajne bo jest drogie i ma logo znanej firmy, chcesz być stylowa musisz to mieć, bo mam to ja, a ja jestem znana” – tak bym to ujęła, a co z estetyką, co z niebanalnością? Warto zastanowić się, czy kupilibysmy takie same torebki gdyby nie posiadałyby loga.
Zainteresowanie modą powinno budzić w ludziach kreatywność, budować wrażliwość na piękno, nie materializm i uniformizację.
PolubieniePolubienie
Trafione w Punkt. Jessika promuje najgorszą według mnie formę snobizmu. Wysoka cena, znana marka, zero kreacji, sama odtwórczość. Jej umiejętnością nie jest wyszukanie fajnej, nieznanej marki, czy polecenie nowego projektanta, ale przemiał wszystkiego co drogie i znane. Koszmar.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Swietnie napisany tekst, szczegolnie przypadl mi do gustu fragment o entomologii; „bo przecież nie sposób jest prowadzić z mrówką dyskusji” – genialne!
PolubieniePolubienie
Świadomie stwierdzam, że jestem próżną materialistką, osobą podatną na to, co jest prezentowane w reklamie, nie pogardziłabym więc też taką Chanelką. Ale czy we współczesnym świecie ktoś może szczerze stwierdzić, że jest całkowicie niezależny od skomercjalizowanego świata? Należę też do grona wciąż zależnych finansowo od rodziców i na co dzień obserwuję reakcje moich rówieśników na osoby takie jak Jessica. Chęć zdobycia tych „trofeów” jest oczywiście ogromna i nie widziałabym w tym nic złego – bo taka torebeczka może być nagrodą za ciężką pracę – ale zwykle jednak wiąże się to wyłącznie z „chceniem”. Blogerki stają się kolejną, po znanych z niczego celebrytach, inspiracją dla młodego pokolenia, otwierającą nowe możliwości zdobycia pieniędzy czy ubrań bez zbędnego wysiłku. Słusznie zwróciłeś uwagę, że co raz częściej aspirujące następczynie nie tworzą bloga z pasji do mody, lecz jedynie z chęci posiadania i osiągnięcia sukcesu. Przez to moda wciąż nie będzie traktowana przez wiele osób jako dziedzina sztuki, ale jako płytkie hobby rozpieszczonego pokolenia Y. Czasami mam wrażenie, że nie dam rady olać ludzi wokół, którzy przez moje zainteresowanie modą, będą starali się udowodnić jak pustą osobą jestem. Mimo że nie dzierżę w dłoni dwóch Chanelek.
PolubieniePolubienie
Takie zachowanie nie jest typowe tylko dla generacji Y, ale dla każdego pokolenia. Zmienia się tylko obiekt pożadania i jego dostępność.
Piramida Maslowa świetnie pokazuje hierarchię naszych potrzeb. Na którym poziomie jest produkt opatrzony logotypem? Gdzie samochód znanej marki, powszechnie uważanej za luksusową? Wakacje w modnym/drogim/nietypowym miejscu? Piękny dom i mnóstwo” znajomych na facebooku? Prestiżowa praca, stanowisko? Praca w firmie, którą każdy zna? Zamienników „torebki” jest wiele…
Pokolenie Y nie jest rozpieszczone, żyje w innych realiach.
Co więcej, autor tekstu już na początku przytoczył przykład, który nie pochodzi z naszego wieku ;):” W średniowieczu o potędze i władzy świadczyły choćby guziki. Brzmi to banalnie, a jednak – to sama prawda.”
PolubieniePolubienie
ale jest też druga strona medalu – lukskus zaczyna tracić blask.. Wydaje mi się jednak, że Jessica nie jest jeszcze taką najgorszą konsumpcjonistką, moda jest chyba w dalszym ciągu jej pasją, widać, że chce się rozwijać w tym kierunku, wie po co pojechała na ten FW, a ten zalew chanelek, to taki efekt uboczny, chociaż rzeczywiście nie wygląda to najlepiej i powinna nad tym zapanować.
Są blogerki, które w o wiele bardziej konsumpcyjny, bezrefleksyny sposób podchodzą do mody – nie ma w tym właściwie pasji, a tylko biznes polegający na konsumowaniu coraz to nowych, markowych rzeczy poprzez chwalenie się nimi na blogu, a ich „styl” jest uzależniony od tego co akurat dostaną od sponsorów, którzy dodatkowo jeszcze opłacą założenie danej rzeczy.. Gdzie tu własny styl, własne wyczucie mody,kreatywność, miejsce na poszukiwanie?To są dopiero prawdziwe fashion victims..
PolubieniePolubienie
PolubieniePolubienie
Czasami zdarza mi się chodzić z kilkoma torebkami jednocześnie. Dwie z Tesco, jedna z warzywniaka i jedna z drogerii. Czasem marzę o wózku bojowym a la babcia Gienia.
PolubieniePolubienie
Tobiaszu, a widziałeś to: https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/t1/1781993_510422735737192_1653284534_n.jpg ? (zdjęcie wstawiły Niemodne Polski na fb jako porównanie polskiej i zagranicznej blogerki)
Nie wiem jak to skomentować… Smutne?
PolubieniePolubienie
Tego lepiej nie komentować.
PolubieniePolubienie
Świetny tekst, uświadomiłeś mi wiele niezwerbalizowanych przeze mnie i nieuchwytnych uczuć związanych z blogosferą i fetyszyzacją towarów.
PolubieniePolubienie
To bardzo smutne, ale prawdziwe, niestety. Nie śledzę Jessiki na FB, ale w czasie NYFW wchodzę na jej bloga w poszukiwaniu relacji z pokazów. Co prawda na próżno, ale widziałam zdjęcia jej stylizacji i chodziły mi po głowie podobne myśli. Te screeny, które pokazałeś z FB tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że takie materialistyczne podejście do mody może nieść ze sobą sporo negatywnych skutków, bo tylko utwierdza w przekonaniu młode i przez to podatne na wpływy dziewczyny, że sukces mierzony jest liczbą marek i ceną torebek, które posiadają.
A Jess mam jeszcze jedno do zarzucenia- po obejrzeniu tych screenów, skutecznie obrzydziła mi oszczędzanie na torebkę Celine. Nie chcę być jak ona…
PolubieniePolubienie
Jestem rówieśniczką Jessiki. Jej bloga zaczęłam czytać z chwilą, gdy go założyła. Być może na samym początku, gdy sama jeszcze nie grzeszyłam dojrzałością i świadomością samodzielności intelektualnej, przejawiałam dozę fascynacji lepszym światem. Trwało to krótko, bo… dostrzegłam inną, moim zdaniem ambitniejszą stronę mody. Dziś, podobnie jak Ty, Tobiaszu, oglądam wszystkie blogi „szafiarek” z dystansem. Nie chcę oglądać coraz to nowych torebek Chanel, ale czytać o procesie ich powstawania i znaczeniu, jakie wywierają na konsumcjonistyczne społeczeństwo (m.in. w Twoim tekście). Po prostu widzę, co ma sens mojego angażu czasowego i intelektualnego, a co nie. Priorytety młodych ludzi żyjących dekadę temu niekoniecznie uległy całkowitej dewastacji, ale ich przetrwanie warunkują wpływowe osoby teraz, m.in. blogerzy, których hierarchie wartości są kompletnie różne od tych dawniejszych. Chodzi o to, że dzisiaj lgniemy do rzeczy „fajnych” (w rozmowie z moją 16-letnią kuzynką, której przyjaciółka znalazła sobie nową, usłyszałam „ona woli tamtą, fajniejszą, bogatszą Anię”), akceptowalnych powszechnie, pozornie wartościowych. Ustalenie własnego porządku jest nie lada wysiłkiem, bo porządek Jessiki (która wcale świadomie nikomu niczego nie narzuca) stanie się porządkiem większości jej czytelniczek.
Dlatego pomiędzy czytaniem Kujawy, Zaczyńskiego i Pani Gajos a żarliwym analizowaniem kolekcji fashionweekowych (kupiłam nawet kultową ponoć książkę o materiałoznawstwie), studiuję historię literatury pięknej. Torebkę Chanel kupię sobie, jak będę już dyrektorem przodującego na rynku wydawnictwa.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że ten wpis przeczyta więcej ludzi omotanych współczesną formą fajności.
PolubieniePolubienie
Dzięki za cudny komentarz! Pozdrawiam ciepło!
PolubieniePolubienie
Wniosek jest prosty – właśnie rośnie pokolenie jak na razie dziewczyn, a potem kobiet, które będą w szafach dzierżyć szanelki, delarenty i inne znane marki, nawet na majtkach. Pytanie – po co? Dla chwalenia się?
P.S. czekam na informację w wiadomościach, że jedna zabiła drugą za to, że ta druga ma lepszą torebkę. 😀
PolubieniePolubienie
Zart taki trochę creepy, ale cóż. Prawda sama 🙂
PolubieniePolubienie
Świetny tekst! Dobrze ujęty temat konsumpcjonizmu. Przestawiając jedną literkę w ‚entomologu’, ja przyglądam się temu świadkowi jako ‚etnolog’ jakby to było jakieś obce dzikie plemie. Mam czasami wrażenie, że niektórzy blogerzy zmienili się w słupy reklamowe jakiegoś tam projektanta, firmy odzieżowej itp. nie dotyczy to tylko blogerek modowych. To automatycznie przekłada się na chęć posiadania u niektórych z czytelników, którzy bezrefleksyjnie przyjmują tego typu reklamy. Jakbym widziała idealnych konsumentów rodem z książki Z.Baumanna „Konsumowanie życia’ a podobno przedstawione tam tezy to były typy idealne. Blogerską reklamą gawiezi nawet chusteczki do nosa w limitowym opakowaniu wciśniesz, bo ‚będą musieli to mieć!’.
PolubieniePolubienie
Tekst zrozumiały, potrzebny, ale „trudny społecznie”, a problem w nim poruszony jest zbyt poważny, by nawet w kilkudziesięciu komentarzach znaleźć na niego rozwiązanie. Choć zawsze warto spróbować.
Mleko już dawno się rozlało, znacznie wcześniej niż fotorelacja z kolekcji torebek i chyba nikt nie jest aż tak naiwny, że wystarczy moment, aby ten cały bałagan posprzątać.
Mało kto jest w stanie unieść ciężar odpowiedzialności związany z bycia idolem. W przypadku młodych blogerek jest to nader trudne, bo same jeszcze na zbyt wielu osobach się wzorują i nie wyrosły dobrze z posiadania plakatów na ścianie. Niemniej jednak wybierając taką, a nie inną ścieżkę kariery z pewnością chciały spełnić swój „american dream”, jak i zająć należyte miejsce w życiu własnych fanów. Żadna nie czuła presji, bo niby jak, skąd?! Przecież stały się tylko jedną z opcji do naśladowania, a to kto jaką ostatecznie wybierze zależy tylko od niego (przecież nawet nastolatki swój rozum mają). Dlatego wolę wierzyć, że zdanie „z jednej strony mam świadomość, że jej sukces nie spadł z nieba, tylko został osiągnięty pracą, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że coraz mniej w tym wszystkim beztroski, a coraz więcej realnie szkodliwych działań” jest nieprawdziwe. W innym wypadku jest ona złą kobietą, bardzo złą. Wydaje mi się jednak, że torebki i cała reszta to raczej jej tekstowe trofea tylko bez “pokonania przeciwnika”, a z udowodnieniem własnych zdolności. Wolę gdy są to tylko/aż trofea bez odbrobiny fetyszu.To takie proste “tak, udało mi się, mam kasę, ale to nie zmienia faktu, że ty też możesz mieć tyle samo co ja”. Inny los kariery, inny styl treningów, ale potu przy tym mogło być równie wiele jak u sportowego medalisty (nie olimpijskiego, ale takiego powiatowego lub wojewódzkiego).
No, ale machina jest już rozpędzona. Przecież jak nie Jess, to mamy tysiące innych blogów, a jak nie blogi, to mamy portale intenetowe, jak nie poratle to mamy social media, w których istną “świątynią próżności” jest Instagram. Najprostszym, a zarazem najtrudniejszym sposobem na to “materialistyczne opium” jest praca u podstaw. Jak długo będziemy mówić, że warto być, niż mieć, tak długo znajdą się tacy co nie będą chcieli płynąć z prądem.
PolubieniePolubienie
Ostatnio także zdarzyło mi się zahaczyć o ten temat na blogu. Obawiam się jednak, że kwestia torebek jest w tym przypadku jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Wszystko zaczyna się tyczyć posiadania. Jeden z największych blogów lifestylowych prowadzonych przez Fashionelkę. Śledzę go na bieżąco, zastanawiając się czym właściwie jest lifestyle. Torebką Korsa? Perfumami Chanel? Sponsorowanymi wyjazdami?
Jessica Mercedes odniosła tak naprawdę sukces na odtwarzaniu gotowych stylizacji. Osobiście chciałabym zobaczyć w niej kreatywną, młodą, kobietę. Wierząc w to, że idolka nastoletnich dziewcząt mogłaby promować sobą określone wartości.
Mnie nawet nie przekonuje ciężka praca, którą z pewnością musiała włożyć w swój sukces. Nie zamierzam umniejszać jej wysiłku, lecz uważam, że miała wiele szczęścia w trafieniu w odpowiednią grupę odbiorców. Może dlatego, że moje marzenia, gdy byłam w jej wieku, nie oscylowały wokół torebki Chanel zakupionej w Paryżu. Moja wina. Nie rozwinęłam na tyle chęci posiadania.
Wywołuje to we mnie pewnego rodzaju smutek. Może nostalgię. Ciężko jest mi znaleźć odpowiednie słowa. Wciąż liczę na to, że kiedyś ważniejsze będzie to kim jesteśmy, nie będę determinowane przez rzeczy, które posiadamy.
PolubieniePolubienie
serio, nie chcialabym miec w zyciu takich problemow: torebka x czy y do sukienki z?
Smutne to. Dobrze, ze sa jeszcze myslacy ludzie, ktorzy nie plyna z wartkim nurtem tej zmasowanej papki, niech nisza pozostanie nisza, kiedys skonczy sie fejm ludzie pojda po rozum do glowy (moze?)
PolubieniePolubienie
Nie mam nic przeciwko blogowaniu, odnoszeniu sukcesów i stawianiu to sobie coraz to nowszych wyzwan, dazeniu do swoich celów i poczuciu spelnienia… To tak na wstepie. Lubie z Kubkiem herbaty popatrzec wieczorkiem na kreatyne pomysly i interpretacje strojow, co nie ktorych blogerek, w duzej mierze tych z mniejszym fejmem.
Taka forma estetyki i odskocznia jest fajna i czasem potrzebna, ale tylko pod warunkiem jezeli mamy do niej dystans i nie stawiamy sobie za zyciowy sukces zdobycia jak najwiekszej ilosci luksusowych metek.
Najbardziej w tym wszystkim przeraza mnie brak wiedzy i nie zdawanie sobie sprawy ze duza czesc blogow modowych jest tylko marionetka taniego PR-u duzych korporacji z jeszcze wiekszym ego i sama w sobie ma malo do powiedzenia dla przecietnego Kowalskiego…
Jedna Blogerka swoja „ciezka praca” obnosi sukcesy ktore obwieszcza to coraz to nowsza „szanelka” a kolejne 12 letnie dziecko w bangladeszu za swoja ciezka prace ginie pod Rana Plaza. I gdzie tu spraiedliwosc? Czy zgodzilibyśmy się na ciężką pracę w zamian za życie w nędzy? Nie. Dlatego nie gódźmy się na takie życie dla innych….
Blogi modowe w duzej czesci staly sie w tresciu podobne do tego co dzieci pisza w przedszkolu, zasada przewagi treści nad formą gdzie po za kilkoma milymi zdjeciami dla oka, blogi tak naprawde nic nie wnosza?
Topowi blogerzy modowi nie interesuja sie tak naprawde jaki wplyw i obraz ksztaltuja w mediach i jak inni ichn odbieraja, to przeciez nie ich problem…
Bardzo duzy odsetek nastolatkow zadlawil sie ta prosta forma konsumpcjonizmu i faktem ze mozna kupic „tania szmate” za tanie pieniadze, zalorzyc raz i wywalic…. Ale czy chcemy tanich ciuchów za cenę pozbawienia godności szyjących je ludzi….
After all, one man’s trash is another man’s treasure.
PolubieniePolubienie
A ja nie postrzegam tego jako problem społeczny – raczej jako „przyrodniczą ciekawostkę”. Dziewczynie się udało – brawa dla niej – ale proporcjonalnie do sukcesu wzrosło jej oderwanie od rzeczywistości (rzeczywistości w której żyją jej czytelnicy). Można to obserwować z zainteresowaniem, nawet z lekką nutką zazdrości (tak jak ogląda się bajki). Nic więcej. Zachłyśnięcie się Jess torebkami za x tysięcy złotych przesunęło ją w kierunku celebryty z gazety, tyle że internetowej. Mogę uwierzyć, że małolaty patrzą na nią z rozdziawionymi w zachwycie buziami, trochę jak na Bibera. Jestem jednak dziwnie spokojna, że młode dziewczyny nie będą oceniać siebie przez pryzmat torebek, których cena przekracza średnia pensję w ujęciu kwartalnym i których w większości nawet nie można kupić w naszym pieknym kraju. Nie wydaje mi się, żeby z tego powodu dzieciaki pogrążały się w głębokich depresjach. Stawiam raczej na szybki zachwyt i jeszcze szybszy zimny prysznic, a w konsekwencji powrót do rzeczywistości. Może to moje przekonanie bierze się z tego, że jestem starszą 30-letnią panią, która sama na siebie zarabia i nie ulega bajkom o fetyszach i trofeach.
Fakt, takie historie jak ta o Jess stoją za tysiącami dziewczyn i dziewczynek zakładajacych blogi licząc na wielki komercyjny sukces. Ale rzeczywistość błyskawicznie to weryfikuje, bo zamiast podsycającego przelewu od rekalmodawcy jest raczej kubeł chłodnej wody.Taki sukces już się wydarzył i szybko nie powtórzy. Nawet pozostałe topowe blogerski starej gwardii go (na taką skalę) nie podzieliły – bo jak porównywać torebki Chanel do sukienki Simple czy płaszcza Aryton? W ich przypadku pasja przerodziła się w obecną pracę, w przypadku pozostałych w kieszonkowe, u jeszcze innych mamy do czynienia wyłacznie z kieszonkowym (z pominięciem etapu pasji).
W tym miejscu pozwolę sobie na inną refleksję, dotyczącą tych „po drugiej stronie lustra”. Wszystkie te samozatrudniające się bloggerki, bardziej i mniej wpływowe, w końcu będą zmuszone z blogowaniem skończyć (lata płyną, moda mija etc) – w tym widzę smutny problem. Niemożliwie ciężko będzie żyć normalnie i przede wszystkim wziąć się do zwyczajnej uczciwej pracy. I nie ze względu na wysokie oczekiwania z okresu koniunktury, a ze względu na to, że tak naprawdę nigdy nic nie robiły i niczego się nie nauczyły. Bo nawet o swojej ukochanej modzie pisać nie będą, ponieważ się na niej zwyczajnie nie znają. Jak dla mnieto jest największy problem ery blogów – produkcja na masową skalę zawodowych kalek, wierzących że zdjecia w sukience, recenzja kotleta czy wspomniania z wakacji mogą na dłuższą metę dać im wszystkim zatrudnienie.
Pozdrawiam,
czytająca Cię w przerwie w pracy Monika
Ps. Sorry za ewentualne literówki i braki w PLiterkach.
PolubieniePolubienie
Ludzie potrzebują sztucznego zasilania w postaci czysto-materialnej, co jest jednoznaczne z tym, że tak naprawdę nie żyją tylko egzystują, bo gdyby pozbawić ich tych wszystkich dóbr kim by byli? Ja osobiście nie rozumiem fenomenu tzw. szanelki, kwestia gustu oczywiście oraz podatności na to co serwuje moda. Cieszę się jednak , że jestem wolnym człowiekiem, sama decyduje w kwestii ubioru czyt. jestem autentyczna.
PolubieniePolubienie
Jak zwykle po lekturze twojego tekstu wiele myśli biega mi po głowie. Skupię się na jednej refleksji. Blogi modowe obserwuję od 2009 r. Pamiętam, że wtedy miałam wrażenie, że prowadzące je dziewczyny dobrze się bawią, są szczere i nie mają pretensji do bycia ikonami stylu czy wyroczniami w kwestiach mody. Potem różne firmy zaczęły dostrzegać w nich potencjał reklamowy i zaczęły się konkursy na blogach, początkowo nawet trzeba było zrobić coś kreatywnego, a potem to już tylko polubić fanpage na FB i zostawić komentarz. A na obecnym etapie najbardziej martwi mnie to, że o fakcie sponsorowania postów lub „lokowania produktu” wiele bolgerek czytelników nie informuje. Nawet nie wiemy, że uczestniczymy w jednej, długiej reklamie…
PolubieniePolubienie
‚Przypominam sobie nastoletnie lata (w sumie nie tak dawno temu, zaledwie dekadę) i potrzeby koleżanek, przyjaciółek, znajomych. Ważnym punktem była nauka, wiedza. Planowanie dobrych studiów, mężów, dzieci, pracy, podróży, mieszkań. I nie myślcie, że był to sabat rozczochranych niechlujów. To były zadbane dziewczyny..’ – jakbys mnie opisal, studiuje, pracuje, podrozuje ..meza i dziecie tez planuje 🙂 ale tez lubie moje torebki!
‚mam torebke wiec jestem – moze innaczej ten multibilionowy przemysl o ktorym tutaj piszesz niestety albo i stety daje wiele pozycji do pracy na calym swiecie (nie, nie mowie o sweatshopach) i jest takze rodzajem pasji dla wielu ludzi – moze niekoniecznie dla Ciebie, chociaz mialabym tu watpliwosci po samej nazwie tej strony. Musisz znac definicje slowa vogue, relacja do ponad stuletniego czasopisma – bo innaczej zwrot ‚freestylevoguing’ nie mialby tutaj jakiegos prawdziwego znaczenia. Przyczepic sie mozna do kazdego, wokalistki ktora ma setki tysiecy ‚hits’ on youtube a spiewa o bzykaniu i narkotykach.. kto odsluchal to tyle razy, chyba nie babcia Jadzia albo ciocia Irenka. (dzieci)
Drugi raz o tej dziewczynie slysze (J.M) sledze K.K-P. na facebook i ona sie czasem dzieli tym co tu piszesz. Przemysl modowy to moja dziedzina i uwazam ze jesli ktos zaprosil ta dziewczyne na NYFW i wysyla torebke Chanel to jej strona/blog musi miec jakies znaczenie w sieci. Takie czasy, moze troche smutne ale prawie kazdy kraj ma swoje bloggerki, my tez – czy sa takie zle. Z tych zdjec wynika ze nie najgorsze – moja opinia. Polska to nie Francja ani Wlochy jesli chodzi o mode, wiec moze warto sie usmiechnac jezeli jest ktos kogo styl/wyczucie mody zostalo docenione nawet jesli jest to na potrzeby reklamy – ona tez jest forma reklamy dla nas. Innej dobra, nie jest wybitnym pisarzem czy wynalazca ale znalazla swoje miejsce w systemie bo niestety taki system. Boom. Ide spac.
Pozdrawiam
❤ Poland
PolubieniePolubienie
A ja się pytam skąd tyle nienawiści i jadu? Ludzie, obecne czasy różnią się od tego co było 10 lat temu. Nie wymagajmy by młodzież, miała takie same potrzeby i zachcianki jak kiedyś. Lepiej moim zdaniem, gdy młoda osoba jara się modą, zna wszystkich projektantów i w sposób mądry jest w stanie wypowiedzieć się na tematy dotyczące jej dziedziny, niż jakby miała przykładowo oglądać Mangę i jarać się chińskimi bajkami. Skąd stwierdzenie i pomysł, że torebka to sens życia? Stać ją, to ma. Nie ukradła. Zarobiła i kupiła. Proste. Sama poruszyłam kwestię Jessici na swoim blogu (www.sylwiapilich.pl ), bo czytać i słuchać nie mogę jak ludzie ciągle marudzą i narzekają, że ją stać, że ona ma, a oni nie mają.
PolubieniePolubienie
Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie mojego tekstu i skomentowanie go. Niestety, nie mogę się zrewanżować tym samym, bo po zobaczeniu słów „jad” i „nienawiść” nie spodziewam się już absolutnie żadnej sensownej polemiki, a co za tym idzie, nie chcę marnować czasu.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Ajjj no, Mange sie czyta nie oglada, wiec wnioskuje ze pomylilas z Anime:) Ponad to Anime nie jest chinskie a Japonskie:)Arigatou:)
Ja „sie jaram” jak to ladnie okreslilas „Tymi bajkami” (choc stosunkowo to sie klasyfikuje jako TV show a nie bajke) a ponadto studiuje Fashion Buying w Huddersfield,wiec jedno i drugie sie nie ogranicza i nie ma miedzy soba zaleznosci:)
PolubieniePolubienie
Tekst mądry, ale dołujący, bo pomimo pełnej zgody na Twoje słowa, w komentarzach także widać, że wielu po prostu nie widzi w opisanym zjawisku (przypadku) żadnego problemu społecznego. A problem jest. Co więcej jest coraz większy i jakoś nie widzę sposobu na opanowanie tej lawiny donikąd. Kiedyś mówiono, że koniec świata będzie blisko kiedy trudno będzie rozróżnić głupiego od mądrego. To mamy coś na rzeczy. Nawiązując do fragmentu historycznego trzeba przyznać, że dawnymi czasy można było spać na forsie, ale pewne kręgi były niedostępne. Wyżej d… się nie podskoczyło. A teraz można. A szkoda. Szanuję ciężką pracę, ale pustogłowia, choćby nie wiem jak okraszonego dolarami, nie. Jak mawiają starożytni Rosjanie – na migrenę może cierpieć królowa angielska, a panią zwyczajnie łeb boli. Pieniądze i popularność otwierają wiele drzwi. Można za to kupić wiele torebek z kultowym logo, oprócz jednego. Klasy.
PolubieniePolubienie
poruszył Pan ważny temat. myślę, że wiele młodych dziewczyn marzy o markowych ubraniach czy torebkach. pytanie czy mają do tego zdrowy dystans czy rzeczywiście materialne rzeczy zaczynają je definiować, określać to kim są, podwyższać ich pewność siebie. myślę, że sama Jessica nabrała do tego blichtru dystansu, ale jej nastoletnie fanki mogą się w tym wszystkim pogubić. z drugiej strony kto ma pokazać młodym ludziom, że ważniejsze jest „być” a nie „mieć”? myślę, że prawdziwe wartości można wynieść tylko i wyłącznie z domu rodzinnego.
PolubieniePolubienie
Blogi zaczęły się zlewać pod kątem prezentowanego stylu z gazetami modowymi – jestem ciekawa jak to się na dłuższą metę sprawdzi. Początkowo wszak szafiarki stawiały na pewną alternatywę – łączenie ubrań z sieciówek z perełkami znalezionymi w second handach, czyli sposób wymagający sporej dawki kreatywności, ale jednak spokojnie dostępny dla ich czytelniczek. Było w tym nawet coś edukacyjnego – przeświadczenie, że miłość do mody to nie koniecznie miłość do marki, pochwała indywidualizmu, podejście „stylizacja jako forma ekspresji”, a nie „ubranie ma mnie zdefiniować” jak to jest obecnie. Moim zdaniem to właśnie to pozwoliło w ogóle blogom „modowym”, czy szafiarskim zaistnieć (a także zdobyć jakieś uznanie w oczach ludzi takich jak np. ja, dla których markowe ciuchy to fanaberia) – ale chyba jednak trzymanie się takiej linii nie dawałaby zbyt wielu możliwości zarobku. Tyle, że odbiorców zaczynają drażnić te wszechobecne na blogach masthawy, afery podróbkowe, kult luksusowych marek, na które czytelnicy mogą sobie popatrzeć na zdjęciach, ale z informacji o których nic nie wynika, bo są po prostu za drogie (więc czytelnik szukający porad/inspiracji jak się ubrać dostaje wielkie nic). Jak chce zobaczyć zestawy, których skompletowanie zabiera połowę, całą albo i dwie moje pensje, to sobie kupię ELLE, albo inny magazyn tego typu – nie wiem czy najlepszą drogą dla blogerek jest kopiowanie takich wzorców.
Co do life style – dość smutny konsumpcyjny wynalazek. Jeśli mój styl życia definiują nie poglądy na religię, politykę, etykę, czy też moja praca, pasję i hobby, a to jaką czekoladę jem, w jakiej marki butach chodzę, jaką etykietkę mają świeczki, które zapalam, to zamiast być indywidualną jednostką, staję się idealnym konsumentem, szukającym swojej tożsamości w pozorach, jakimi marketingowcy otaczają określoną markę.
PolubieniePolubienie