Dziś zacznę od bardzo przyjemnego ogłoszenia. Korzystajmy z tej chwili, bo później już tak przyjemnie nie będzie. Oj nie… Bardziej spostrzegawczy czytelnicy z pewnością zauważyli, że na grafice ilustrującej nowy odcinek Project Runway Bez Majtek pojawił się nowy logotyp. Jest mi szalenie miło poinformować, że platforma Showroom.pl, została oficjalnym partnerem tego cyklu. To pierwsza tego typu akcja na Freestyle Voguing i muszę przyznać, że nie mogłem sobie wymarzyć lepszej współpracy. Jeśli jeszcze jakimś cudem nie wiecie czym jest Showroom, to już śpieszę z wytłumaczeniem. Jest to największa platforma sprzedażowa w naszym kraju, która skupia w sobie setki polskich projektantów i marek lifestyle’owych. Jednak nie wielkość, czy popularność liczą się najbardziej, ale fakt, że Showroom wkłada niesamowicie dużo pracy i wysiłku w promowanie mody tworzonej w Polsce. Cóż mogę dodać? Fala dla Showroomu, witamy na pokładzie! A teraz pora na podróż do przyszłości mody.
No właśnie, moda! Trzeci odcinek Project Runway jest już za nami. Niestety, zabawa w recycling nieustannie trwa w najlepsze. Tym razem projektanci zostali podzieleni na dwie drużyny, które pod pretekstem uszycia mini-kolekcji, zniszczyły kilka tuzinów perfekcyjnie dobrych i użytecznych parasoli. Owszem – ze świecą można szukać w Warszawie sklepu z materiałami na miarę nowojorskiego Mood Designer Fabrics, ale serio, aż tak źle nie jest. TVN jednak dba nieustannie, żeby podobieństwo do oryginału zaczynało się i kończyło na popularnej nazwie. Motywem przewodnim zadania była moda z 2054 roku. Futuryzm jest niewdzięcznym tematem, bardzo szkolno-konkursowym. Kierunki są dwa – skrajny pseudominimalizm połączony z uniformizacją, albo totalna awangarda, przypominająca kostiumy z Piątego Elementu. Kiedyś istniał jeszcze trzeci kierunek, opierający się na folii aluminiowej i sreberkach z czekoladek, ale całe szczęście umarł śmiercią naturalną.
Obie drużyny zyskały liderów – Kubę i Militę, których na podstawie projektów i konsultacji wybrała kostiumografka (i gościnny juror) Dorota Roqueplo. Podział poszedł gładko, niczym na lekcji WF w podstawówce. Chłopcy na lewo, dziewczynki na prawo, a jako ostatni został wybrany Piotr, który skonfundowanie swoich rywali przetłumaczył sobie zmyślnie na komplement „jestem gratką dla każdego”. Gdybym był złośliwy, to napisałbym, że jak coś jest dla każdego, to jest dla… A zresztą, wszyscy wiedzą o co mi chodzi. Liliana dzięki wygranej w poprzednim odcinku mogła sama wybrać swoją drużynę. Wyłamała się z „reguły płciowej” i dołączyła do panów. Warto jeszcze dodać, że Anja Rubik znów zabłysnęła niebywałym humorem. Pojawiła się na kilkanaście sekund na wybiegu (trzeba przyznać, że była pięknie ubrana!), rozlosowała modelki i rzuciła wdzięczne zdanie „do zobaczenia w przyszłości”, co jest raczej oczywiste, bo maszyny do podróży w czasie jeszcze nikt nie wymyślił, po czym zniknęła. Udowodniła przy okazji, że przyszłość jest pojemnym terminem, bo w tym przypadku oznaczała dopiero następny, czwarty odcinek. Dzięki temu Tomek Ossoliński również miał szansę coś udowodnić – pokazał, że prowadząca program jest opcjonalna niczym ładna broszka w stylizacji. Można ją odpiąć i nikt nie zauważy większej różnicy.
Parasol to niebezpieczny przedmiot. Dosłownie! Oglądając ten odcinek przypomniał mi się pewien historyczny fakt. Na początku XIX wieku powstała we Francji gentlemeńska sztuka walki zwana La Canne, która wykorzystywała laski i parasole w charakterze oręża. Eleganccy panowie z socjety traktowali ją jako metodę samoobrony, choć pojawiały się również pojedynki toczone przy wykorzystaniu tych nietypowych przyrządów. Jeśli zobaczycie kiedyś kobietę, która roztrzaskuje parasol na czyjejś głowie, to wiedzcie że kultywuje ona tradycję sportową o pięknych, arystokratycznych korzeniach. A jak projektanci poradzili sobie z destrukcją parasoli?
Jeśli jeszcze nie widzieliście odcinka, to możecie go zobaczyć tu.
Drużyna Kuby: Serafin, Maciek, Arleta, Piotr, Liliana
1. Liliana
Jedno słowo – rozczarowanie. Ten projekt nie ma w sobie nic wyjątkowego, ani futurystycznego. Oczywiście, nie ma nic złego w prostocie, ale nie oszukujmy się – to jest program rozrywkowy, więc prezentowane kreacje powinny ekscytować, a nie usypiać. A w tym przypadku jedyny ekscytujący detal, to kontrowersyjna długość, szczególnie w okolicach pupy. Projekt Liliany miał symbolizować narodziny człowieka, co ma w sumie sens, bo noworodki są raczej nudne i przewidywalne. Rozumiem, że Liliana czuje potrzebę bycia w zgodzie z własną estetyką, ale ewidentnie stać ją na dużo więcej.
Piotr
Piotr ma wyjątkowo dużo szczęścia, bo po raz trzeci zaprezentował projekt, który delikatniejsze osoby może przyprawić o palpitacje serca. W powietrzu czuć znamiona przestępstwa. I to nie jednego: projektant nie tylko zamordował figurę modelki, ale dokonał też gwałtu na dobrym guście. Jeśli tak mają wyglądać kobiety w 2054 roku, to nie pozostaje nam nic innego, jak modlić się o jakiś zagubiony meteoryt, który wcześniej zlikwiduje ziemię z mapy kosmosu.
3. Serafin
Serafin w tym tygodniu pozytywnie zaskakuje. Płaszczo-sukienka z ciekawym detalem na plecach jest niewątpliwie najciekawszym projektem w tej grupie. Kwestia futuryzmu, a raczej jego zawartości w tym projekcie jest dyskusyjna, ale umówmy się, że to nie do końca wina projektantów, tylko kretyńskiego zadania.
4. Kuba
Kuba był zdecydowanie głównym bohaterem tego odcinka. Wątek romansu trwa nieustannie i doczekał się w końcu dosadnego komentarza ze strony urodziwej modelki, która z wdziękiem i niewinnością skwitowała awanse Kuby: „niech spierdala”. Ach te modeliny, lepiej z nimi nie zadzierać. Samczy pęd do płci przeciwnej zbladł jednak w konfrontacji z instynktem przywódczym naszego kreatora, który ogarniał swoją drużynę z werwą kogucika pilnującego stadka kur. Projektant wykazał się też innymi przymiotami. Przehandlował parasole i zaprezentował bohaterską postawę, bo ze swojego projektu zrobił łącznik, który miał zespolić schizofreniczną kolekcję. Trzeba jednak przyznać, że Kuba konsekwentnie utrzymuje dobry poziom. Jego kreacje nie rzucają co prawda na kolana (w przeciwieństwie do osobowości, o którą można się potknąć, bo leży dosłownie wszędzie), ale mimo wszystko udowadnia, że potrafi konstruować ubrania, nie będące obelgą dla oczu. A do tego ma gadane, bo wcisnął jury ckliwą historyjkę, wedle której powyższy zbiór ubrań jest odzwierciedleniem ludzkiego życia. Co szokujące – jurorzy uznali, że jest to najsłabszy projekt w kolekcji.
5. Arletta
Jeśli ta kolekcja jest metaforą życia, to trzeba przyznać, że późna starość nie jest aż tak straszna, jak mogłoby się wydawać. Diorowski fason sukienki, chociaż nie ma w sobie absolutnie nic nowatorskiego, jest pewniakiem, który trudno zepsuć, jeśli potrafi się szyć. A Arletta potrafi, co widać w każdym odcinku. Ta sukienka ma też jeden ogromny plus – doskonałą długość. Paradoksalnie prezentuje również ciekawe (choć nie wiem czy intencjonalne) ujęcie tematu. Repetycja w modzie stała się czymś powszechnym i istnieje szansa, że w 2054 roku nadal będzie popularna.
6. Maciek
Jeśli wierzyć zapewnieniom Kuby, który stwierdził, że ta kolekcja jest metaforą ludzkiego życia, to ostatni projekt pokazuje gwałtowną i wyjątkowo mało godną śmierć. Przyczyna zgonu? Mordercze szczątki parasola, niesione przez huragan, zaatakowały niewinną kobietę. Dla ofiary tego wypadku nie ma żadnej nadziei. Reinkarnacja? Bez szans. Pozagrobowe życie? Oj nie, nie. Co pozostało? Zakopać trupa pod płotem, nakarmić nim robaki i jak najszybciej zapomnieć o tej tragedii. Projekt Maćka to jedna z najpaskudniejszych rzeczy, jakie widziałem w całej historii tego programu. A może nawet nie „jedna z”, ale zdecydowanie najpaskudniejsza. Porównanie Doroty Roqueplo, która przywołała w tej sytuacji postać Paco Rabanne, woła o krwawą zemstę i stanowi dowód dla ateistów – Boga nie ma, a nawet jeśli istnieje, to jest naturystą i gardzi modą.
Drużyna Mility: Natalia, Monika, Dorota, Aleksandra
1. Natalia
Projekt Natalii, tak jak większość ubrań z kolekcji drużyny Mility, cechuje zwielokrotniona funkcjonalność. Przepinanie, przewiązywanie, przeplatanie – czary mary i mamy 3w1. To zdecydowanie dużo mocniejsza koncepcja, niż pomysł, a raczej brak pomysłu w drużynie Kuby. Nie dość, że dziewczyny operowały bogatą paletą (chociaż szpitalny błękit jest dość bolesny), to wykorzystywały również desenie i dwustronność materiałów. Realizacja Natalii chyba najlepiej oddaje założenia tej kolekcji, chociaż zwiastuje jeden poważny problem, który przewinie się przez wszystkie sylwetki – bałagan.
2. Dorota
Mogło być znośnie, ale te zwoje przeźroczystej folii w jadowitym kolorze, funkcjonujące jako spódniczka i kołnierz, Dorota mogła sobie odpuścić. Klimat imprezy techno, ewentualnie balu przebierańców w przedszkolu, nie idzie w parze z kitlem sanitariusza. Szkoda, bo mieszanka wzorów pod spodem jest całkiem miła dla oka.
3. Aleksandra
Aleksandra przedstawiła na wybiegu sportową kurtkę, która może również pełnić rolę patchworkowej spódnicy. Wydaje mi się, że była to jedna z ciekawszych realizacji. Stosunkowo bezpieczna, ale funkcjonalna i nawet estetyczna. Dodatkowy plus za operowanie kolorem.
4. Monika
Pierwsza zasada – realizacja nie powinna przypominać surowca. Niestety, to co pokazała Monika nadal wygląda jak parasol, ewentualnie sflaczała piłka plażowa. Monika powiedziała jednak, że modelka miała zaprezentować to co zaprezentowała, po czym dodała, że tym projektem można by się jeszcze pobawić. Proponuję zabawę: „rzut projektem do kosza na śmieci”. Jury również nie było łaskawe dla Moniki, która po krótkich i żołnierskich słowach Tomka Ossolińskiego, bez odrobiny suspensu czy dramaturgii opuściła rywalizację. Niesłusznie, bo w tym odcinku zostały pokazane dużo gorsze projekty. Tak Maćku, to o tobie.
5. Milita
Projekt Mility ma w sobie najwięcej efektu „wow”. Transformacja płaszczyka w sukienkę jest zdecydowanie najbardziej spektakularna, ze wszystkich przedstawionych na wybiegu. Warto też dodać, że sukienka ma porządny fason i komplementuje sylwetkę modelki. Milita martwiła się o jedno – że ktoś z jej drużyny odpadnie. Jak się okazało – słusznie.
Jury po dość burzliwych obradach uznało, że grupa Kuby lepiej poradziła sobie z tym zdaniem. No cóż, jest to najwyraźniej kwestia mniej lub bardziej zrozumiałych priorytetów. Szkoda tylko, że nie argumentów. Z mojej perspektywy drużyna Mility przedstawiła zdecydowanie ciekawszą koncepcję. Być może jej realizacja nie zachwyca, ale wybrany temat był dużo trudniejszy – kolor, deseń, konstrukcja umożliwiająca przeobrażenie garderoby. Nie wspominając o tym, że transformacja ubioru jest konkretnym spojrzeniem w przyszłość. Nie jest nim na pewno koszmarna opowiastka o życiu człowieka, która miała połączyć w całość japoński minimalizm, new look i parasol wyjęty ze śmietnika. To, że Maciek nie wyleciał z hukiem z programu jest jakimś totalnym nieporozumieniem. Oczywiście największym nieporozumieniem było samo zadanie, które należy do gatunku „nierealnych”. Przyszłość mody opiera się na technologii, inteligentnych materiałach i ubraniach, które będą się dostosowywać do konkretnych sytuacji, warunków atmosferycznych czy kondycji fizycznej. Myślenie, że futuryzm w modzie to fason spódniczki, konkretna estetyka lub paleta kolorystyczna jest co najmniej naiwne. Na przestrzeni 100 lat kinematografia zaproponowała już tysiące różnych wizji przyszłości, również takich, które zahaczają o nasze czasy. Czy któraś z nich się sprawdziła? Biedni członkowie jury zaplątali się w swoich wyjaśnieniach, bo koniec końców nie wiedzieli czego tak naprawdę oczekują. W 1930 roku tak sobie wyobrażano przyszłość:
Rozczulające, prawda? Jestem przekonany, że równie rozczulające będzie oglądanie tego odcinka w 2054 roku.
Na koniec powiem wam, że słuchając potoku słów Joanny Przetakiewicz na temat futuryzmu, przypomniała mi się pewna sukienka La Manii, która w unikalny sposób łączyła kilka funkcji.
Zdjęcie via elle.pl
Namiot i kiecka w jednym! A do tego ekologiczna, bo prawdopodobnie odszyta ze starego prześcieradła. Czyż to nie jest futuryzm w swojej czystej postaci? Patrzę na ten koszmarek i ciągle się zastanawiam, kto wpadł na brawurowy pomysł umieszczenia Joanny Przytakiewicz w jury tego programu. „Kreatorka” stwierdziła też, że woli czarną wizję przyszłości mody stworzoną przez grupę Kuby, niż kolorowe ciuszki z grupy Mility. Chociaż nie zgadzam się z tym werdyktem, to jestem w stanie go zrozumieć. Sensowna argumentacja umarła, czas przybrać wieczną żałobę.
Kwestia czasu w modzie jest stosunkowo prosta. Jej przeszłość stanowi kopalnię inspiracji. Odległa przyszłość nadal pozostaje zagadką. A teraźniejszość? Jest zdecydowanie najciekawsza, bo chociaż dużo się narzeka na jej powtarzalność, to w kwestii kreowania własnego wizerunku daje zdecydowanie najwięcej możliwości. Nasze modowe tu i teraz dzieje się na Showroom.pl. Całe szczęście bez udziału parasoli.
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
Freestylevoguing@gmail.com
Och, Ty! ❤
PolubieniePolubienie
Tak, to ja! 😀
PolubieniePolubienie
No kilka filmów otarło się o przewidzenie przyszłości,nawet całkiem skutecznie z punktu widzenia społęczeństw. Mistrzem w tym był Orson Welles, Kubrick i Orwell ale też Assimov i Lem.
Co do komentarza… z większością się zgadzam.
Piotr Kiljański 🙂
PolubieniePolubienie
Joanna Przetakiewicz: „Czy aż tak strasznie różni się moda między tym, jaka była 40 lat temu, a jaka jest dzisiaj” – „Nie”.
http://zapodaj.net/ac41aad976c31.jpg.html
yhym, Pani Przetakiewicz „strasznej” różnicy nie dostrzega.
Może za 40 lat (bądź wcześniej) produkcja odzieży z drukarek 3D będzie opłacalna i drukowana moda stanie się powszechna?
PolubieniePolubienie
Myślę, że dużo wcześniej. Spójrz na projekt OpenKnit, to się dzieje już teraz. A technologia jest doskonalona z dnia na dzień. Podejrzewam, że w 2054 będziemy kupować w sklepach pliki z projektami, a zamiast szafy będziemy mieć w mieszkaniach drukarki 😀
PolubieniePolubienie
Dokładnie o tym samym myślałam. Wchodzisz do sklepu online, wybierasz sobie szablony, kupujesz, drukujesz 🙂 Ja już mam głowę pełną pomysłów co by wydrukować, co ciężko dostać teraz w sklepach 😉
PolubieniePolubienie
idealnie podsumowanie, koniec kropka, pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Coś pięknego – po każdym odcinku czytam te wpisy i płaczę ze śmiechu. Doskonale napisane, pozdrawiam gorąco, czekam na więcej 😀
PolubieniePolubienie
Tu jest troche obszerniejsze wytlumacznie ” ckliwej historyjki” http://projectrunway.tvn.pl/wideo,2412,v/projektanci-o-kreacjach-z-przyszlosci,1251279.html
PolubieniePolubienie
A i uwazajcie zebyscie sie nie potkneli 😉
PolubieniePolubienie
Szyją z parasolek i z zasłonek prysznicowych… Strach pomyśleć co będzie jak dadzą im normalne materiały do szycia (jeśli dadzą). Czy będą pamiętali jak z nich korzystać? 🙂
PolubieniePolubienie
dochodzę do wniosku, że Liliana jest chyba jedyną kompetentną osobą w tym programie… a Anja faktycznie – wyglądała pięknie! genialna spódnica i uczesanie.
po zastępstwie przez Tomasza, cieszę się, że to ona prowadzi program, a nie ‚skromny krawiec’ z przetłuszczonym włosem 😉 on ich dobrze krytykuje jako mentor
PolubieniePolubienie
Zgadzam się, że zadanie postawione przed uczestnikami było beznadziejne. Takie szkolne – wszelkie fantazjowania na temat „jak będzie wygladał świat w przyszłości” kojarzą mi się z zadaniami dla dzieci. Dobrego wyjścia zatem nie było. A szycie z parasoli to jakieś udziwnianie na siłę, bo zadanie było z powodzeniem do wykonania z normalnych tkanin. Na szczęście sądząc po zapowiedziach koljenego odcnika, uczestnicy w końcu będa szyli z tkanin coś co ma wejść do sprzedaży (domyślam się, że coś, co któras polska sieciówka dołączy do swojej ofery – ciekawe która?).
Nie podobała mi się żadna z tych dwóch kolekcji. Kolekacja Mility – była tak samo szkółkowa jak temat zadania. Jaka będzie moda w przyszłości – pewnie będa to ciuchy w rodzaju wszystko w jednym, nawet sukienka wieczorowa. Strasznie sztampowe. A kolekcja Jakbua – zgadzam się, zero w niej futuryzmu.
Jak do tej pory najbardziej rozczarowujący odcinek. A twoje komentarze tradycyjnie bezcenne 🙂
PolubieniePolubienie
Wyśmienicie piszesz. Nie planowałam tego oglądać i raczej nie będę, ale świetnie się czyta ten cykl. Brawo.
PolubieniePolubienie