Piąty odcinek Project Runway Polska jest już za nami. Zadanie z którym musieli się zmierzyć projektanci dotyczyło mody ulicznej. Pierwsza myśl? Hulaj dusza, piekła nie ma! Nic bardziej mylnego. Stężenie nieporozumień i bzdur w tym odcinku zrobiło się wyjątkowo niebezpieczne. Jedno jest pewne – dziś sympatycznie nie będzie, najwyższa pora wytoczyć ciężkie działa. Razem z platformą SHOWROOM.pl zapraszam do lektury!
Czy istnieje wdzięczniejszy temat dla projektanta ubioru niż moda uliczna? Nie sądzę. A dlaczego? Bo moda uliczna jest wielkim workiem bez dna, który nawet nie posiada stricte określonej definicji i daje niesamowicie duże pole do popisu. Rodziła się w cieniu – tworzyły ją osoby funkcjonujące poza sztywnymi, ustalonymi przez społeczeństwo ramami, szukające w ubiorze ekspresji – ekscentrycy, artyści i odszczepieńcy. Później ich rolę przejęły subkultury, czyli grupy ludzi zjednoczone przez wyznawane wartości, poglądy czy gust muzyczny. Każda subkultura kreuje charakterystyczny język, zachowania i własne, mocno określone zasady dotyczące wizerunku. Ten aspekt jest o tyle istotny, że nie wynika z banalnej potrzeby „bycia modnym”. Swoiste kody ubioru mają na celu zarówno wyraźne odcięcie się od reszty społeczeństwa, jak i manifestowanie przynależności do konkretnego plemienia. Są czytelną deklaracją przekonań, zarówno tych szczytnych, jak i przyziemnych. Czasami nawet okrutnych. Jednak moda uliczna, w dzisiejszym rozumieniu tego zjawiska, wymknęła się z tych klamr i poszła o krok dalej. Chociaż korzysta z pomysłów subkultur, to nie podziela ich zasad. Przekaz został strywializowany, intencje się zatarły, a reguły przestały istnieć. Jeśli ktoś ma ochotę, to może miksować wszelkie możliwe style. Punk z japońskimi fruitsami, lolity z preppy style, sport ze skandynawskim minimalizmem, hipsterską kratkę z ejtisowym fluo a nawet biurową elegancję z nonszalancją kloszarda. Każdy ubiór, stojący w kontrze do ustalonych i tradycyjnych wzorców, momentalnie staje się elementem mody ulicznej. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że moda wchłania i oswaja nawet najbardziej kontrowersyjne pomysły. Jednak coś za coś. Asymilacja symboli często je dewaluuje, a nawet infantylizuje. Przykład? Chociażby pacyfka. Albo pentagram. Nieustanny głód nowości sprawił, że moda ulicy zadebiutowała na wybiegach.
Prekursorem tego kierunku był Yves Saint Laurent, który w latach ’60 XX wieku zainspirował się „lewym brzegiem Paryża”, tętniącym awangardą bohemy i cyganerii. Klienci marki Rive Gauche byli zachwyceni propozycjami Saint Laurenta, a inni projektanci poczuli nóż na gardle – dyktat kreatorów stanął nagle pod znakiem zapytania. Ten sam kierunek kontynuował również genialny Gianni Versace, który w swoich kolekcjach wykorzystywał między innymi elementy kontrowersyjnego stylu punk, kostiumy fetyszystów i motywy BDSM, funkcjonujące do tej pory w podziemiu. Zresztą, nie tylko on. Vivienne Westwood czy BIBA (stworzona przez Barbarę Hulanicki) też zwróciły oczy na ludzi, którzy nie byli bogaci, ale posiadali nieporównanie ciekawszy kapitał – kreatywność i oryginalność. Okazało, że nie tylko klasy uprzywilejowane mogą tworzyć trendy warte naśladowania. Od tamtej pory „bycie modnym” zostało całkowicie przewartościowane. Metka, kosztowny materiał czy najnowszy fason prosto z modnego żurnala nie gwarantowały już sukcesu w świecie trendów zmieniających się niczym obrazki w kalejdoskopie. A nieustannie pulsująca życiem moda ulicy skoncentrowała się przede wszystkim na pomysłowości i łamaniu kolejnych konwencji.
Moda ulicy nie zna żadnych ograniczeń. Nie musi być praktyczna, nie musi być wygodna, generalnie niczego nie musi a wszystko może. Liczy się w niej fantazja, kreatywność i potrzeba wyrażania swojego charakteru poprzez ubiór. Ulica ma tutaj symboliczne znaczenie, bo jest przestrzenią wspólną, do której każdy człowiek ma swobodny dostęp, bez względu na swój wygląd, pochodzenie czy status materialny. Jest również jednym z niewielu miejsc w naszym życiu niewymagającym konkretnego ubioru – funkcjonuje jako synonim wolności. Spójrzmy na Japonię. Z jednej strony jest to kraj na wskroś sformalizowany, a z drugiej – posiadający najbogatszą scenę mody ulicznej na świecie. Japończycy, zamknięci przez większość życia w uniformy szkoły i pracy, znaleźli wentyl bezpieczeństwa dla indywidualizmu właśnie w zjawisku street fashion, które stało się odskocznią od mundurków.
Project Runway Polska z odcinka na odcinek, nieświadomie, ale i bardzo skutecznie obnaża nasze braki w postrzeganiu, definiowaniu i rozumieniu mody. Wczorajsze wyzwanie, dające tak niesamowite pole do popisu, okazało się wyjątkowo problematyczne. Zacznijmy od tego, że jak zawsze pojawił się problem z przekazaniem konkretnych wytycznych. Anja porównała zadanie do bezdomnego alkoholika koczującego pod całodobowym sklepem monopolowym: „Prawdziwa moda żyje na ulicy, jest odważna, spontaniczna, a przede wszystkim wygodna”. Tomek najwyraźniej miał w głowie konfekcję i kostkę Bauma: „Chciałbym żebyście zaprojektowali normalne ubrania, w których chodzicie wy, w których chodzi ulica”. To w końcu moda, czy normalne ubrania? Gościnny juror Robert Kupisz dla odmiany oczekiwał dresów: „strasznie mnie kręcą te wszystkie subkultury i dla mnie inspiracja dresem z Pragi jest ciekawsza niż… eee…. przebranym celebrytą”. Zanim rzucił tę złotą myśl, zrobił efektowne entrée na rolkach (reminiscencja grande finale z pokazu Lato 2014). Kwestia rolek miała silny wpływ na późniejszy panel jurorski, kiedy to pojawił się kolejny temat, tym razem stroju sportowego. Tu warto wspomnieć słowa narratora, który musi nieustannie wyjaśniać widzom TVN-u, co właściwie oglądają na ekranie: „Robert Kupisz […] w ciągu trzech lat stał się jednym najlepszych projektantów w Polsce”. Mhm! Kontynuujmy. A Joanna Przetakiewicz jest „kreatorką mody”, Warszawa to drugi Paryż, moje niebieskie włosy są oczywiście naturalne, a polska edycja Project Runway jest zdecydowanie lepsza od amerykańskiej.
Po tym szalenie inspirującym spotkaniu projektanci zostali zagonieni w teren, żeby na żywej społecznej tkance szukać pomysłów do realizacji abstrakcyjnego zadania. Szalona dziewiątka uczestników zaatakowała bogu ducha winnych przechodniów. Urocze istoty w sieciówkowych puchowych kurtkach, nudnych płaszczykach i dżinsowych rurkach miały stanowić inspirację dla zadania, przypomnę na wszelki wypadek, dotyczącego mody ulicznej. Nie codziennej konfekcji, ale mody. No cóż, jak mówi nieistniejące powiedzenie: jaka inspiracja taka realizacja. A jeśli jesteśmy przy realizacji, to trzeba dodać, że projektanci mieli do dyspozycji tradycyjne materiały (z najbardziej posh warszawskiej hurtowni), nieokreślony budżet i 6 godzin w pracowni. Pod koniec zadania pojawił się twist, czyli koparka pełna śmieci (dokładnie 350 kilo badziewia), z których uczestnicy w ciągu 60 minut mieli sklecić torby lub plecaki. Tyle w ramach teorii. Pora na pokaz.
Jeśli nie widzieliście tego odcinka, to możecie go zobaczyć tu.
1. Milita
Ręcznie farbowana dzianinka (bardzo Kupisz) i prosta saszetka zagwarantowały Milice bezproblemowy transfer do kolejnego odcinka. Bardziej porywające od samego projektu są jednak cuda, których TVN dokonuje z montażem podczas pokazu. W trakcie jednego wyjścia nogawki legginsów zmieniły swoją długość. Raz były pod kolanem, a raz przy kostkach. Czary-mary! Milita zaczarowała nie tylko nogawki, ale i jurorów. Zobaczymy ją w przyszłym tygodniu.
2. Dorota
Czarny chałat na bazie prostokąta, kawał futra z dwiema dziurami i szara tunika zbluzowana na biodrach, która uwaga (!!!) znów pojawia się magia, może mieć długość do kolana! Łałałiła. Normalnie dech zapiera z wrażenia. Jeszcze bardziej duszący był fakt, że szanowne jury komentując ten projekt nie potrafiło odróżnić ćwieków od cekinów.
Przepraszam, ale nie zamierzam się powstrzymywać. Do cholery jasnej! Zamiast zwrócić uwagę na to, że nabijanie takiej ilości ciężkich ćwieków na cienki bawełniany albo wiskozowy (jeszcze gorzej) dżersej jest idiotyczne, to Robert Kupisz „jeden z najlepszych polskich projektantów” (w zaledwie trzy lata!) zaczyna bredzić, że wolałby żeby te „cekiny” były zardzewiałe… Chyba kpisz, Kupisz. Nic tak nie uatrakcyjnia prania, jak ciuch naszpikowany zardzewiałymi ćwiekami. Na wszelki wypadek, specjalnie do Roberta, Anji i Joanny podaję definicję słowa „cekin”.
3. Piotr
Piotr najwyraźniej ciągle żyje futurystycznym zadaniem z trzeciego odcinka. Judy Jetson byłaby zachwycona tym wdziankiem. Metalowe druty wystające na cztery strony świata są prawdopodobnie częścią międzyplanetarnego systemu komunikacyjnego, ukrytego w szarym worku. Ten absolutny koszmar, którego nie da się sklasyfikować w żaden logiczny sposób, zagwarantował jednak Piotrowi bezpieczny transfer do kolejnego odcinka. Co szokujące – projektant nie znalazł się nawet w najgorszej trójce. To nie jest „street fashion” to jest „shit fashion”.
4. Serafin
Serafin w tym tygodniu zdecydowanie wybija się ponad poziom grupy. Podczas rekonesansu w centrum Warszawy nie był w stanie skłonić przechodniów do zwierzeń na temat codziennego ubioru. Przyczyna jest prosta – w tej okolicy kręci się mnóstwo spryciarzy szukających „złotówki do browara”.
Szefowo, tylko 50 groszy, sucho dzisiaj, żyć się nie da… Szefowa da!
Szefowa nie dała. Pozory jednak mylą, szewcy bez butów chodzą, a Serafin na wybiegu pokazał całkiem zgrabny zestaw mieszczący się w kategorii mody ulicznej. Plecak z bazarowej siaty (elegancko zwanej „torbą gospodarczą”) wyglądał świetnie. Jury reprezentowane przez Anję błysnęło w tym miejscu „wiedzom modowom” i stwierdziło, że „wiele wiele projektantów” wykorzystywało już ten materiał i „to razi”. Policzmy. Torby Louis Vuitton z kolekcji SS 2007, kolekcja Céline na sezon FW 2013, a do tego (od biedy) można jeszcze dorzucić jaśniejsze, przez co mniej oczywiste płaszcze Stelli McCartney również z kolekcji FW 2013 i kilka sieciówkowych klonów. To jest „wiele wiele”?. Moim skromnym zdaniem ten plecak ciekawie wpisuje się w zadanie i pokazuje, że moda uliczna nie tylko inspiruje wybiegi, ale również je reinterpretuje.
Projekt Serafina wywołał również dywagacje na temat kolorystyki. Dowiedzieliśmy się za to, że wszyscy lubią buraczki. Miłość do buraczków sprawiła, że Serafin wygrał ten odcinek.
5. Arletta
Zestaw Arletty wpisuje się w kierunek kolekcji Stelli McCartney dla marki Adidas. To są ubrania, które można założyć na jogging, ale bez wstydu można w nich iść na niezobowiązujący shopping (chociaż wtedy trzeba dorzucić luksusową torbę) lub odebrać dziecko z tenisa lub gry na klarnecie. Jury nie doceniło jednak sportowego sznytu projektu Arletty, chociaż ewidentnie da się w nim jeździć na rolkach i pożegnało uczestniczkę słowami „good luck”. Ok, wszyscy zdajemy sobie sprawę, że może to nie jest szczyt fantazji, ale w przeciwieństwie do propozycji Piotra czy Maćka można to założyć i nie spalić się ze wstydu.
6. Kuba
Modułowa kreacja Kuby jest drugim i przedostatnim (po komplecie Serafina i Natalii) udanym projektem w tym odcinku. Widać tu skandynawski klimat, paleta jest wyważona, a patent z transparentnym materiałem nieustannie „na czasie”. Może nie ma tu młodzieżowej subkultury, może nie ma sportu per se, ale jest za to propozycja, która miałaby realną szansę zaistnieć na ulicy. Oczywiście Anja nie widziała w tym projekcie żadnej ulicy. Czemu? Bo to nie jest „cool”. Problem polega na tym, że program nie nazywa się „Project Dress Up Anja” i nikt tutaj nie szuka osobistego krawca dla słynnej modelki. Wymiana zdań z Mariuszem Przybylskim nie pozostawia jednak złudzeń.
Anja: To był fajny projekt, zgadzam się, ale moim zdaniem nie na temat.
Mariusz: […] Dla mnie na temat, bo ja nie potrafię znaleźć określenia, które powiedziałby mi, że to jest nie na temat, bo…
Anja: …bo na rolkach na pewno nie da się w tym jeździć.
Mariusz (widać, że wkurwiony): Ale na hulajnodze się da.
Dziękuję, nie mam pytań. Kuba zajął drugie miejsce.
7. Liliana
A mogło być tak pięknie. Niestety, jeśli modelka na wybiegu wygląda jak afrykańskie dziecko z wydętym brzuszkiem, to nie jest dobrze. Strukturalne, wywijane w pasie spodnie są wyśmienite. Jednak bluzka… Nawet nie sama bluzka, ale to jak się układa na modelce. Czy tego chcemy, czy nie – kobieta ma piersi. Owszem – mniejsze lub większe ale jednak ma. Skromne walory ślicznej Tamary zaburzyły jednak proporcje tego projektu, który wymaga konkretniejszej budowy ciała. A co Liliana zrobiła ze śmieci? Portfelik… Całość pozwoliła projektantce spokojnie przejść do kolejnego odcinka. Czekam nieustannie aż Liliana wyjdzie poza swoją strefę komfortu. Dystans między konsekwencją a nudą, potrafi być bardzo mały. Niemniej, nieustannie Lilianie kibicuję.
8. Maciek
Strasznie to naiwne i infantylne. Okrutnie. Gdyby podobny projekt stworzyła nastoletnia dziewuszka, przeżywająca apogeum swojego angstu, to nie miałbym nic przeciwko: „jestem już duża, pierwszy heavy petting mam za sobą, więc żegnaj Misiu Stefanie, już nie będę cię przytulać, teraz będę cię nosić, bo jestem zbuntowana i wbiję ci agrafki w oczy, niech matka oszaleje, nienawidzę świata”. Ok, kumam, bunt nastolatki, kto z nas nie był w tej sytuacji? Jednak jeśli coś podobnego na wybieg posyła dorosły mężczyzna, to zaczynam się martwić. Anja stwierdziła, że z chęcią nosiłaby taką spódniczkę. Biorąc pod uwagę ilość rozbieranych sesji, w których ostatnio bierze udział, kompletnie mnie to nie dziwi. Niestety większość kobiet nie posiada komfortu modelki pozującej do aktów. Nie zrozumcie mnie źle, podziwiam jej dokonania w świecie modelingu. Niestety nie podziwiam ani jej argumentów, ani sposobu w jakie je wypowiada. Uważam, że są żenujące.
Marzy mi się taka scena – powyższy gniot skonfrontowany z Niną Garcią. To byłaby piękna, choć bardzo krótka chwila.
9. Natalia
Patrzę na projekt Natalii i myślę: szpilki! Spójrzcie na modelkę – 3/4 jej ciała zajmują nogi. A gdyby założyła obcasy? Mielibyśmy 4/5! Owszem, można tu było zaszaleć. Pobawić się konwencją „miejskiego safari”, wykorzystać ciekawsze i mniej oczywiste kolory, ale koniec końców mogę sobie wyobrazić w tym zestawie mnóstwo młodych dziewczyn. Zarówno w wersji Lato w Mieście, jak i wakacyjnym wydaniu. Gra proporcjami jest tu doskonała, szczególnie skontrastowana z wielką torbą, chociaż ciężko mi uwierzyć, że ten dodatek powstał zaledwie w godzinę. Niemniej – jest to bardzo porządny projekt.
Przerywnik humorystyczny, czyli Palec Grzebalec aka Martwica Kultury
Ahahahahaha!
Ihihihihi
Ohohohohho
Przydałoby się jakieś podsumowanie, prawda? Niestety na klawiaturę cisną się tylko trzy słowa – żenada jak 150! Ubrania „streetwear” a zjawisko „street fashion” to dwie różne pary kaloszy. I nie trzeba być geniuszem, żeby to wiedzieć. Można założyć kalosze nie do pary, ale czy ma to sens? Cały ten odcinek, to jakieś kosmiczne nieporozumienie. Trzy czwarte jury również. O wynikach nawet nie wspominam. Niestety, ciągle nie wiem, na czym właściwie polegało to zadanie? Zaczynam podejrzewać, że chodziło o zaprojektowanie ciuchów do jazdy na rolkach. Ewentualnie hulajnodze…
Oczywiście na sam koniec, zapraszam was tradycyjnie na stronę SHOWROOM.pl. Znajdziecie tam wiele propozycji z gatunku streetwear. Znajdziecie też ciuchy utrzymane w duchu mody ulicznej, dzięki którym można zaszaleć ze swoim wizerunkiem. Oczywiście są tam też ubrania. Również do jeżdżenia na rolkach. Od polskich projektantów, ot tak – po prostu, bez zbędnych definicji. Może to najlepsza opcja? Te definicje potrafią strasznie skomplikować życie.
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
PS. Drodzy Państwo – jeśli macie zamiar punktować swoje wypowiedzi gestami, proszę – używajcie całej dłoni, a nie palca wskazującego. Jeszcze ktoś weźmie was za prostaków. Taki wstyd. I to na wizji!
PS2. Niesamowicie, wręcz niewypowiedzianie współczuję Mariuszowi, bo coraz wyraźniej widać, z jaką nieokrzesaną materią musi się zmagać.
PS3. W przyszłym tygodniu zadanie polega na zaprojektowaniu sukienki koktajlowej. Nie ma wyjścia, trzeba zmrozić flaszkę wódki.
Jak usłyszałam słowo „projektant” w niedalekim sąsiedztwie słowa „Kupisz” to stwierdziłam, ze bardziej wartościowym wykorzystaniem czasu będzie obejrzenie czarodziejki z księżyca.
PolubieniePolubienie
Chyba zapomnieli o tym, że pokazanie kogoś w „Co za tydzień” nie robi z nikogo jednego z „NAJLEPSZYCH PROJEKTANTÓW”.
PolubieniePolubienie
Żeby być w czymś najlepszym, trzeba w ogóle mieć coś wspólnego z daną dziedziną, dotyczy to również pana Kupisza, którego wszystkie kolekcje przypominają moje dziecięce dresy z myszką miki na froncie, które już dawno stały się podstawą piramidy żywienia dla okolicznych moli.
Pomijając w ogóle kwestię, czym jest „co za tydzień”
PolubieniePolubienie
Wiem, że zostanę zakrzyczana pewnie za chwilę ale dla mnie Liliana już ma pewien ustalony styl projektowania i niestety (albo stety) nie wyjdzie poza ramy tego co jest „w jej guście”. Doceniam jej zdolności krawieckie ale moim zdaniem jest z odcinka na odcinek coraz słabsza – dziwne zadania tylko obnażają jej powtarzalność. To co zachwycało na początku teraz już zaczyna się przejadać: białe, czarne i szare. Ach ta szalona paleta kolorystyczna. Podobnie Milita – cały czas na sportowo.
Oglądając polski Project Runway mam wrażenie, że część uczestników regularnie ulega zasadzie: uszyj cokolwiek i opowiedz bajkę a zawsze da się to podciągnąć pod ramy zadania.
PolubieniePolubienie
Absolutnie nie zostaniesz zakrzyczana i masz rację – Liliana ma blokadę, to jest ewidentne. Wydaje mi się, że to jednak bardziej kwestia presji niż braku umiejętności. Niestety, w amerykańskiej edycji prędzej czy później byłaby wyeliminowana za taką uporczywą konsekwencję.
PolubieniePolubienie
Nie oglądam Project Runway, czytam tylko twoje streszczenia. Z tygodnia na tydzień coraz bardziej widać, że podjęłam dobrą decyzję.
PolubieniePolubienie
Mało to profesjonalne, ale „Ihihihihi” i „Ohohohohho” ubawiło mnie do łez 😉
PolubieniePolubienie
Robert Kupisz – największa zagadka polskiego rynku modowego. Sprzedaje rozciągnięte i
poplamione t-shirty za 350 zł. Okej, zrozumiałbym gdyby były wykonane z wysokiej jakości
materiału. Ale niestety, przypominają zwykłe szmaty. ‚Tani perukarz spod Paryża’ jak mawiają jego „przyjaciele”. Kolejny przykład na to, że trzeba wiedzieć komu posłodzić
bądź [wersja dla dorosłych], aby szybko się wybić.
Co do inspiracji ulicą Warszawy – natchnienia można szukać wszędzie – pytanie, jak się je
wykorzysta. Patrząc na Panią w Społem, można wykonać fantazyjną kreację haute couture, która będzie miała mało wspólnego z Krystyną zza lady. Kwestia wyobraźni, której niektórym chyba brakuje, albo mają jej za dużo – czytaj Piotr.
Nie wiem czy zauważyłeś, ale buty które miała na sobie modelka Mility to podróbki Giuseppe Zanotti. Wątpię w to, aby taką modeleczkę było stać na buty za 3 tysiące i chciała zaprezentować swoje własne buty na wybiegu. Sytuacja trochę nie na miejscu. Może Anja załatwiła od Giuseppa? Who knows…
I na koniec – zawiodłem się na Lilianie. Dziękuję.
PolubieniePolubienie
to są buty Mility ….. siedzi w nich na początku programu ….ale czy są oryginalne… to wie chyba tylko ona 🙂
PolubieniePolubienie
Od Giuseppa załatwiłam ja 😉 Moje – originalne 😉 Pozdrówki, Milita
PolubieniePolubienie
super! tak trzymać 🙂 trzeba tępić podróby! 🙂
PolubieniePolubienie
Nie zgadzam się tylko z jednym: projekt Natalii rzeczywiście jest dobry i pasuje do tematu. Ale ma spodnie podciągnięte aż po cy*ki! Jak mały chłopiec, któremu koledzy dla jaj podciągnęli spodnie. jest to conajmniej niesmaczne. Biustu też tam nie widać. Żeby ten projekt zasłużył na miano jednego z lepszych tego odcinka, musiałby przejść małą metamorfozę ze stroju z działu chłopięcego na strój z działu damskiego.
PolubieniePolubienie
Oj, Project Runway odcinek piąty Made in Poland. Twoje relacje z odcinków biją na głowę same odcinki, więc mamy totalne surrealistyczne zapętlenie rzeczywistości. Zaczynam coraz bardziej dochodzić do wniosku, że nasza rodzima wersja show powstała z inspiracji dwóch Pań jurorek, które bardzo chciały zaistnieć medialnie na rynku polskim. Tylko czemuż takie parcie na krajowe szkło, skoro tak fantastycznie im idzie abroad ? Mariusz Przybylski jako juror wije się w mękach i z powodu koleżanek, i z powodu podawanych propozycji. Ja pale się ze wstydu jak to widzę, żeby było jasne za koleżanki i za propozycje. Uczestnicy nie mają nazbyt okazji aby spotkać się z rzeczową i logiczną oceną własnych produkcji ze strony wszystkich jurorów, a o to chyba w tym wszystkim powinno chodzić. Przystawia się do tego miarkę poszukiwań jakiegoś mega odkrywczego designu, a powinno raczej szkoły przyzwoitego krawiectwa. Sztuczne to. PS Ale czytać będę do odcinka ostatniego.
PolubieniePolubienie
Smutne to wszystko. Zaklinanie rzeczywistości w imię wepchnięcia oglądającym żenującego programu. Anja w ostatnich miesiącach mocno pracuje na to, by stracić wypracowany przez lata wizerunek. Kiedyś przeczytałam wywiad z nią w Wysokich Obcasach i byłam pod wrażeniem jej erudycji (jak na modelkę). Teraz coraz częściej myślę, że to jednak była dobra praca redaktorska a nie jej osobowość…
PolubieniePolubienie
Milita poszła totalnie na łatwiznę, zagrala pod projekty jurora bo przecież stylu jurora się nie kwestionuje. Jest to jednak martwiące gdyż projektant powinien kreować, a nie „kopiować”, dzięki temu Joanna Przetakiewicz nazywana jest później kreatorką mody, co mierzi moje uszy za każdym razem, gdy to słyszę! Poza tym ślizga się strasznie z odcinka na odcinek, a jej projekty nie są niczym odkrywczym, bardzo to jest irytujące. Załozyłabym tylko outfit Serafina i Natalii plus torebka Maćka 😛
PolubieniePolubienie
Fajnie znaleźć potwierdzenie, że nie tylko mi podobały się spodnie zaprojektowane przez Arletę. Zgadzając się ze wszystkimi zarzutami dodam dwa swoje:
Nie wiem czemu miała służyć „sonda uliczna” przeprowadzona przez uczestników. Jeśli inspiracji, to czemu nie byli z niej potem „odpytani” na wybiegu? Bardziej czytelne i zrozumiałe byłoby polecenie wyszukania na ulicy kogoś ich zadaniem fajnie ubranego i zainspirowanie się tą konkretną osobą (mogliby np. zrobić tej osobie zdjęcie żeby jury tez wiedziało jaka była inspiracja). Mógłby to nawet być dres z Pragi 🙂
Nieprzeciętnie mnie wkurza ciągnięcie na siłę wątku romansu pomiędzy Kubą a Magdą. Mam wrażenie, że obie strony były zmuszane do odgrywania całej historii, żeby potem można ją było spożytkować poza programem.
PolubieniePolubienie
Wydaje mi się, że Jury przepuściło Piotra, bo nie mieli słów na jego „kreację” i nie chcieli z nim już gadać 😉
PolubieniePolubienie
@freestylevoguing -Największą zaletą powstania programu ProjectRunway jest możliwość czytania Twoich recenzji. Za każdym razem delektuję się Twoją wiedzą i umiejętnością pisania.
PolubieniePolubienie
W końcu jurorów jest 4 i z góry ustalona formuła… chociaż debatują, wypowiadają swoje „przemyślenia” to i tak odpadnie ten kto z pozostałej grupy do formuły nie pasuje a prawda jest taka że mniej wyróżniające się osoby odpadają pierwsze bo w końcu nie będzie z czego kręcić odcinka. Oglądając PR wydaje mi się że podobnie jest z PL rządem, tyle zdolnych politologów w kraju a w rządzie ich ani widu ani słychu.
PolubieniePolubienie
Tobiasz jak zwykle mistrz! Made my day 😀 Powinni wywalić tę „kreatorkę mody” (słowo „kreatorka” od dłuższego czasu kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Magdą Gessler) i posadzić Ciebie obok Przybylskiego.
PolubieniePolubienie