Moda lubi łatki. Czasami przyszywa je na łokciach, a czasami przyczepia je do projektantów. Jedni są mistrzami wieczorowych kreacji, inni sportowego każualu. O Berenice Czarnocie mówi się dla odmiany, że jest „polską królową swetrów”. Nic w tym dziwnego, bo na swetrach budowała wełniane fundamenty swojej autorskiej marki. Kunsztowne, zabawne, pracochłonne – to trzy słowa, które najlepiej podsumowują te małe cuda dziewiarstwa. Uznajmy więc, że ta łatka jest jak najbardziej zasłużonym komplementem.
W kolekcji „Borrowed from the Past” Berenika wydziergała naiwnie urocze samochodziki i rowery. Później przyszła pora na sezon „Between Heaven and Earth” urozmaicony surrealistycznymi hasłami BUM, PIFPAF i kolejnymi rysunkami, tym razem helikoptera. Następna kolekcja „Postcards From the Edge” stała się egzotyczną podróżą na Bali. Projektantka zdekonstruowała kształty tajemniczych lokalnych masek i ozdobiła nimi obszerne, dziergane tuniki, swetry i sukienki. Sezon „Machine Gun Mama”, inspirowany amerykańskim filmem z lat 50., był nieco nostalgicznym powrotem do samochodowych wzorów, ozdobionych tym razem etnicznymi ornamentami. Swetry stały się żelaznym punktem każdej kolekcji. Wszystkie modele są tworzone ręcznie, dzięki czemu nawet wewnątrz ram jednego wzoru, każdy z nich zyskuje indywidualny, a nawet niepowtarzalny charakter. Jednak bycie „panią od swetrów”, nawet najbardziej cenioną może być dla projektanta ograniczające. Dlatego w swoich propozycjach Berenika zaczęła coraz częściej wykorzystywać tkaninę. Widać tu też bardzo czytelną ewolucję stylu. Formy stopniowo upraszczają się na korzyść kolorów i deseni. Młodzieżowy luz zaczął ustępować nieco starszej, chociaż dalekiej od sztampy klasyce.
Od dwóch sezonów Berenika prezentuje swoje kolekcje w formie lookbooków i sesji wizerunkowych. Żałuję, bo jej pokazy na łódzkim tygodniu mody były jednymi z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych. Dlaczego z nich zrezygnowała? Można powiedzieć, że to decyzja strategiczna. Projektantka wyznaje zasadę: „Jeśli robisz coś, to zrób to dobrze – od początku do końca!”. A realizacja sesji zdjęciowych daje większe poczucie kontroli. Jest to też dowód, że można prowadzić markę bez (bywa, że niepotrzebnego) zamieszania i hałasu, które generują pokazy. Małe limitowane kolekcje dają klientkom poczucie wyjątkowości i pewność, że projektant nie rozmienia się na drobne (najczęściej ponad swoje możliwości), a co za tym idzie może się skupić na zaoferowaniu produktu najwyższej jakości.
Z pokazem czy bez, fakt pozostaje faktem – uwielbiam dzianiny, a Berenika potrafi z nimi wyczyniać prawdziwe cuda. Po takim wstępie chyba kompletnie was nie zdziwi, jeśli napisze, że w nowej kolekcji „Time to Escape” na sezon Wiosna/Lato 2014 znów pojawiają się swetry. Tym razem ażurowe, łączące różne wielkości oczek, wyczarowane z bawełnianych przędz, zarówno tych przetykanych nylonową taśmą, jak i wykonanych ze zrecyklingowanych koszulek. Dokładnie tak – przewiewne i seksowne swetry na lato, do których wystarczy założyć dżinsowe szorty i zwykłe trampki, żeby wyglądały idealnie nonszalancko. A do tego kapelusz, okulary i porządna płócienna torba – tak można podróżować zarówno przez miasto, jak i egzotyczne wyspy. A dziergane tuniki? Aż się proszą, żeby je zarzucić wprost na kostium kąpielowy w mocnym, soczystym kolorze. Oczywiście to pomysły pierwsze z brzegu, bo ta kolekcja oparta na urzekających kontrastach, stwarza o wiele więcej możliwości w budowaniu codziennego ubioru. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podbić dzianiny w górę – klasyczna spódnica, szpilki, mocna biżuteria i mamy sweter w wersji wieczorowej, de luxe. A co oprócz swetrów znajdziemy w kolekcji? Efektowne płaszcze – zarówno nawiązujące do klasycznych trenczy, jak i nowoczesnych fasonów z odciętymi rękawami, spódnice, sukienki, bluzki i koszulki. To wszystko okraszone miksem przyciągających oko deseni i kolorów, naniesionych na lekkie mieszanki jedwabiu z bawełną i czystej, przewiewnej bawełny. Letnia i radosna kolekcja, zapraszająca do dalszych i bliższych wakacyjnych ucieczek. A zresztą, zobaczcie same.
Zdjęcia: Agata Mendziuk
Modelka: Kinga Trojan / D’Vision
Bizuteria: TSUMI
Musicie też wiedzieć (a może raczej powinniście, bo tu nikt nic nie musi), że Berenika na początku kwietnia otworzyła sklep internetowy. Limitowane kolekcje będą nadal dostępne na platformie Mostrami, jednak te regularne, sezonowe znajdziecie wyłącznie pod adresem berenikaczarnota.pl. Oferta jest skromna, ale w tym przypadku mniej rzeczywiście oznacza więcej. To nie są ubrania, które giną w tłumie. Bo mają swój unikalny charakter, a to prawdziwa rzadkość w zalewie bliźniaczo podobnych ciuchów, którymi raczą nas „projektanci” wyrastający niczym grzyby po deszczu. Mogę wam obiecać, że swetrów Bereniki Czarnoty nie sposób pomylić z ofertą innych projektantów czy marek. I to chyba będzie najlepsza rekomendacja, prawda?
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
PS. Berenika wie, że jestem na nią zły, bo od kilku sezonów czekam na chociaż jeden męski fason. Ciągle mi obiecuje „kiedyś kiedyś”. Panowie (i Panie zawiadujące panami), proszę o poparcie!
Poza „ale ładne” nie umiem więcej powiedzieć. Popieram zdecydowanie Twój pomysł jakiejś linii dla panów- chętnie w swetrze lub płaszczu od Bereniki widziałabym swojego faceta! A siebie w tej błękitno czerwnonej spódnicy. Ultrakobieca!
PolubieniePolubienie