W końcu nastąpiło długo wyczekiwane i bardzo naturalne zjawisko, który opiera się na prostej, powiedzmy że niemal antropologicznej zasadzie, ekhm, cytuję Dziennik Obserwatora:
„…coraz mniejsza populacja projektantów w plemieniu Project Runway sprawia, że długość rytuału zwanego „pokazem”, drastycznie się skraca. Powstały w ten sposób wolny czas (zwany antenowym) należy wypełnić innym zajęciem. Plemię produkcji zwraca wtedy oczy ku lokalnym bóstwom, funkcjonującym na panteonie zwanym Panelem Jurorskim. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że to same Bóstwa wykańczają kolejnych projektantów, którzy w darze muszą im przynosić części garderoby. W tym miejscu należy wskazać pewną analogię. Mówi się, że „Niezbadane są wyroki boskie”. Niezbadane są również ich gusta. Z powodu tego niezbadania, co tydzień najsłabszy projektant musi opuścić plemię. Proces wyłaniania „projektanta-herosa” daje bóstwom coraz większą siłę i zainteresowanie. Niestety bóstwa komunikując się z wyznawcami i projektantami używają zagadek, rebusów i sobie tylko znanych porównań. Niemniej, w ten sposób pusty czas zostaje zapełniony i życie plemienia wraca do chwilowej stabilizacji…”
A mnie doprowadza do szaleństwa. Czasami sobie myślę, że zdecydowanie chętniej zobaczyłbym w tym pustym czasie więcej reklam. Serio! 15-20 minutowy blok reklam. Ciurkiem. Mogą to nawet być reklamy leków na biegunkę, hemoroidy i wzdęcia. Może to być nawet półgodzinny spot (albo i etiuda filmowa) dotyczący jednego leku, który kompleksowo leczy biegunkę, hemoroidy, wzdęcia a przy okazji wybiela zęby. Wszystko, dosłownie wszystko, tylko nie ta paplanina. Uff, wygadałem się. A teraz, razem z platformą SHOWROOM.pl, zapraszam do lektury.
Dzisiejszy temat rywalizacji to sesja zdjęciowa. A dokładnie przygotowanie sylwetki, która ma być maksymalnie fotogeniczna, czyli zaprojektowana z myślą o kamerze. Słowa klucze to: Delikatność, Nowoczesność i Przezroczystość. Zanim projektanci przypuścili szturm na sklep z materiałami, musieli wybrać modelki, których było siedem. Projektantów została piątka, więc dwie urocze dziewczyny musiały odpaść. Maciek oczywiście wybrał tę modelkę, która w zadaniu bieliźnianym nie chciała wyjść na wybieg w projekcie Serafina. Można powiedzieć, że ta dwójka odnalazła się niczym w korcu maku. Po wyborach modelek byliśmy świadkami polowania na materiały, całe szczęście w specjalistycznym sklepie, a nie (na przykład) na śmietniku… Następnie rach-ciach projektanci żwawo wzięli się do roboty. Kuba musiał jeszcze poszukać swojego materiału, który ukryła Natalia (prawdopodobnie do spółki z Militą i Lilianą), a Maciek miał kryzys twórczy, który sprawił, że pod koniec czasu przeznaczonego na szycie, został w ręku z tym, co zawsze. Czymś co stanowi siarczysty policzek dla słów „moda” i „ubiór”.
O modzie tworzonej specjalnie pod sesje zdjęciowe można pisać książki. To właśnie kolekcje pokazowe stanowią wyznacznik ubrań, które są tworzone z myślą o pięknych fotografiach. Oczywiście nie w 100%, ale projektant zawsze powinien mieć w pamięci, że trzeba zrobić ukłon zarówno w kierunku klienta, jak i stylisty czy dziennikarza. Ci ostatni nie lubią nudy, bo o nudzie ciężko się pisze (chyba, że jest prze-fatalna), nie wspominając już o samym stylizowaniu. Nie wolno jednak popadać w skrajności, bo na następnym miejscu w tej kolejce zainteresowanych jest czytelniczka, i to właśnie ona czyta magazyny, ogląda sesje, a potem (ewentualnie) kupuje ubrania, więc zbytnia fantazja może ją odstraszyć. Przykładem genialnego ciucha, który był dosłownie w co drugiej sesji, może być ażurowy golf od Alexnadra Wanga z kolekcji FW 2012/2013. Naciągnięty na twarz fotografował się jak marzenie – skusił zarówno Rihannę, jak i Małgorzatę Kożuchowską.
A ponieważ zadanie było związane z fotografią i stylizacją, gośćmi specjalnymi tego odcinka zostali: Fotograf Marcin Tyszka i Stylistka i szefowa działu mody magazynu Elle Ina Lekiewicz. Po odszyciu swoich tekstylnych fantazji, projektanci zostali zabrani na plan zdjęciowy, gdzie ich cuda wzornictwa miały zostać obfotografowane, ku uciesze oczu czytelników magazynu Elle, do którego trafi zdjęcie zwycięskiego projektu. Stawka w tym odcinku jest wysoka, możliwość zaistnienia na łamach prestiżowego magazynu nie chodzi piechotą i jest doskonałą promocją. Warto jeszcze dodać, że do zdjęć pozowała piękna i zdobywająca coraz większą popularność Ewa Wladymiruk z agencji Model Plus. Zobaczmy, jak nasi projektanci zmierzyli się z tym wyzwaniem.
Jeśli jeszcze nie widzieliście tego odcinka, to możecie go zobaczyć tu.
1. Liliana
Na dobry początek pokazu – trochę jogi z Tamarą. Zaczynamy od ustawienia się w pozycji „deska”.
Oczywiście z tą jogą to tylko mój podły żart. Modelka Liliany zaliczyła mały poślizg. Całe szczęście nic się nie stało, a urocza Tamara zamiast kontuzji zdobyła brawa. I chociaż jury doceniło grację, z jaką modelka podskoczyła z wybiegu, to sama kreacja nie zyskała w ich oczach uznania. Liliana przygotowała sukienkę dla Szeherezady przyszłości. Forma stanika może doprowadzić do szaleństwa, bo z jednej strony widać w nim ciekawy, niemal organiczny kierunek, ale z drugiej wygląda… Trochę smętnie. Sukienka ma ruch i wdzięk, wyraźną lekkość, ale do perfekcji brakuje jej sporo pracy. Chociaż koncepcyjnie jest zdecydowanie jednym z lepszych projektów z tego odcinka.
Anja zobaczyła w tym projekcie średniowiecze. Podobno jagody są dobre na wzrok, ale nie wiem, czy pasują do diety modelki. Napisałbym też, że książki od historii mody są za to dobre na unikanie podobnych kompromitujących porównań, ale tego nie zrobię, bo nie chcę być zbyt niegrzeczny. Chciałbym tylko zobaczyć średniowieczną suknię o tak ostrej linii dekoltu, albo takim fasonie spódnicy.
Białe na białym.
2. Kuba
Kuba się zawziął i postanowił przygotować warstwową sylwetkę. Pierwszą w tym programie. Ta realizacja może się podobać, lub nie – to kwestia gustu, ale trzeba docenić jeden fakt – wygląda na zaprojektowaną od „a” do „z”. I to całkiem kreatywnie. Owszem, trochę za dużo tu szczęścia na raz – nadruk „żyrafa”, sznurki, transparentne, obszerne spodnie. Kuba dokonał ambitnej szarży, która się opłaciła, bo dzięki niej wygrał ten odcinek.
Projekt Kuby stał się prowodyrem ciekawej dyskusji między Anją i Mariuszem. Pierwsza stwierdziła, że powyższa realizacja jest totalnie nowoczesna i totalnie niepolska. Mariusz zapytał się, czy wobec tego w naszym kraju nie powstaje nowoczesna moda, a Anja stwierdziła bez wahania, że nie i że dopiero zacznie powstawać, dzięki programowi Project Runway. Myślę, że Mariuszowi zrobiło się przykro, bo jego moda jest bardzo nowoczesna. Kto nie wierzy, tego odsyłam do recenzji ostatniego pokazu projektanta.
Nic dziwnego, bo to jedyne zdjęcie, które jest choć odrobinę akceptowalne estetycznie.
3. Natalia
Natalia postawiła na wykreowanie własnego materiału. Nałożyła sztywne skrawki na transparentny materiał. Intencje są szczytne i widoczne, niestety zwiodła ich realizacja. Projektantka ciekawie operuje „nieatrakcyjnością”, ale sama sylwetka jest masywna, ciężka i (niestety) bardzo szkolna. Przypomina skutek zajęć z projektowania ubioru – dzisiejsza lekcja: zainspiruj się zimowym krajobrazem. I zgodnie z inspiracją coś tu płynie, jest jakaś twarda skała, są lodowe kry. Niestety, z ubiorem ma to mało wspólnego. Natalia liczyła, że stworzenie artystycznej tkaniny zostanie docenione. Niestety przeliczyła się. Chociaż recenzje nie były zbyt pochlebne, to jednak udało jej się przemknąć do przedostatniego etapu.
Anja i Marcin zobaczyli w tym projekcie inspirację animacjami. Konkretnie „Królem Lwem” i „Flinstonami”. Co ma dżungla do jaskiniowców? To wiedzą tylko sami zainteresowani. W Natalii jednak coś pękło. Dziewczyna nie wytrzymała i podczas recenzji, jak i po niej samej, dobitnie dała do zrozumienia, w jak głębokim poważaniu ma nasze szanowne jury. Mariusz próbował sensownie przeanalizować projekt, ale skończyło się na próbie. Dowiedzieliśmy się też, że sesja była przygotowana wcześniej, co nie pozwoliło na użycie kolorowego tła. Pozostaje pytanie, od kiedy obecność cykloramy w studio nazywa się „przygotowaniem sesji”, bo z mojej perspektywy ktoś tu nie pomyślał. Dlaczego nikt nie przekazał projektantom, że sesja odbędzie się wyłącznie na białym tle? No cóż, zagadka. To znaczy – żadna zagadka. po prostu znowu ktoś nie pomyślał. Bo myślenie najwyraźniej boli.
Zniewalające zdjęcie Marcina Tyszki. Wszystko tu jest fatalne, od przedstawienia projektu, aż po koszmarną pozę modelki.
4. Maciek
Maciek zmagał się z nieożywioną materią. Zmagał i zmagał i koniec końców stworzył coś, co nawet ciężko nazwać draperią. Jego twór, bo nie nazwę tego sukienką, przypomina wymiętolone prześcieradło leżące na łóżku, w którym było kilka osób, ale dziwnym trafem żadna z nich nie spała. Jury doszukiwało się jakiegoś pozytywnego elementu. Cóż mieli bidni zrobić, coraz bardziej podejrzewam, że to nie szczęście Maćka, ale bat produkcji, przed którym muszą się ugiąć nawet eksperci. Maciek jest cudownie niemedialny, co jest równoznaczne z byciem absolutnie medialnym, bo media są teraz 2.o i projektant dukający jakieś farmazony porusza masy i wskaźniki oglądalności mocniej niż banalnie porządny projekt. Szkoda czasu i energii na ten koszmar.
Mariusz Przybylski wysnuł jakąś naciąganą historyjkę o „fajnej” przypadkowości tego projektu. Ina również dołączyła się do tego strumienia świadomości, mówiąc o tym „czymś” w kategorii lat ’90, po czym stwierdziła, że „jak na coś, co powstało w 15 minut, rzeczywiście wygląda spektakularnie”. Zapomniała tylko dodać słowo „źle”. A ja się ciągle zastanawiam, co mają abstrakcyjne drapowania do dekady, która słynie z prostej i mocno zarysowanej linii? Jednak największym absurdem była następna wymiana zdań, dotycząca samego zdjęcia:
Anja: A słuchajcie, jak to wyszło na zdjęciu…? Zobaczmy zdjęcie!
Ktoś: No właśnie.
Anja (odpowiada sama sobie): Całkiem nieźle!
Marcin: Bardzo dobrze.
Joanna: A gdzie są te dwa elementy, które były z przodu?
Maciek: Właśnie też ich szukałem…
(w tym miejscu nastąpił gremialny rechot)
5. Milita
Milita przygotowała projekt, który konsekwentnie kontynuuje jej linię estetyczną, opartą na zjawisku „odrobinkę za dużo”. Góra, choć wtórna (poskładany niczym papier materiał to nic nowego), jest mimo wszystko interesująca i całkiem porządnie odszyta – trzyma niełatwy kształt i swoją strukturę. Płachta udająca spódnicę niestety rozczarowuje. Owszem, porusza się obłędnie, ale w połączeniu z wielkimi gaciami trochę straszy. Wniosek jest taki, że zarówno na dole, jak i na górze (a pomiędzy jest jeszcze kokarda) bardzo dużo się dzieje, i od obserwowania tego dobrobytu można dostać zeza rozbieżnego.
Niestety, jury uznało, że ta realizacja jest najgorsza i Milita odpadła z programu. Szkoda, bo była jedyną osobą, która nie bała się mocnego koloru. Patrząc na powyższe projekty, można uznać tę decyzję za szokującą. Jednak jeszcze bardziej szokujące były słowa Marcina Tyszki, wymierzone co ciekawe nie tylko w projekt, ale i w samą projektantkę. Gwiazda fotografii (i pamiętnego programu „Woli i Tysio” – świat całe szczęście nie zapomina) stwierdziła, że Milta wygląda tandetnie (a nawet odpustowo), używając mało zawoalowanej metafory, wedle której prezentowała na sobie strój studniówkowy. Militę zatkało. Mnie również. O tym, że projektanci ubierają się różnie, wie każdy. Niektórzy wyglądają jak spod igły, inni urzekają skromnością, albo zaskakują kompletnym lekceważeniem tematu. Wara jednak komukolwiek od ubioru projektanta, bo o jego pracy mają świadczyć projekty, a nie własny wygląd. Tym bardziej, że kto jak kto, ale Milita przez cały program urzekała swoją kobiecością i dbałością o własny wizerunek. A to, że lubi odrobinę przesadzony ubiór, to jej własny wybór. Wolę taką przesadę niż abnegację, nudę, albo nie-daj-boże leginsy noszone do krótkich t-shirtów.
Co ciekawe, mimo miażdżącej krytyki, okazało się, że na zdjęciu ta kreacja całkiem nieźle sobie radzi.
Co można napisać o tym odcinku? Na pewno to, że się skończył i to jest jedna z jego największych wartości. Nie ma sensu komentować „wyborów” jury, bo coraz mniej przypominają one faktyczne decyzje, a coraz bardziej scenariusz taniej komedii z elementami sensacji. Najwyraźniej Maciek mógłby owinąć modelkę papierem toaletowym, a i tak by przeszedł do kolejnego etapu, bo ewidentnie przejść musi. To skandaliczne, bo sam twórca nie był w stanie podczas pokazu odwzorować swojego projektu z sesji. Zresztą – jakiego projektu? Powiedzmy sobie wprost – drapowanej szmaty. Najprawdziwsze w tym paranoidalnym klimacie jest zażenowanie innych uczestników. Milita i Natalia wyraźnie dały do zrozumienia, co sądzą o projektancie, który nie potrafi wszyć suwaka. I nie sposób się z nimi nie zgodzić. Rozumiem, że telewizja rządzi się własnymi prawami, ale męczenie tego schematu „od zera do bohatera” powoduje coraz mocniejszy odruch wymiotny. Fakt, w prasie to będzie wyglądać bosko. Nikt mi jednak nie wmówi, że omotanie modelki płachtą materiału ma w sobie jakiś walor. Jedyne co ma, to cholernie dużo ściemy. Na pocieszenie dodam, że Milita zdaje się być zaradną i ogarniętą kobietą, więc z pewnością da sobie radę i na pewno nie zniknie. Trzymam za nią kciuki!
A jeśli chodzi o zdjęcia – prasa prasą, sesje sesjami, ale i tak wszyscy wiedzą, że prawdziwy show dzieje się na instagramach, facebookach i twitterach. Jeśli szukacie ciuchów do szałowych fotek, chociażby robionych na banalnych uczelniach, imprezach, w biurach czy innych spacerach, to nieustannie polecam wam SHOWROOM.pl. Prawdziwa kopalnia ubrań i dodatków, zaprojektowanych przez polskich projektantów i marki lifestyle’owe.
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
Porównując do amerykańskiej edycji- takie zadania jak przygotowanie stroju na specjalną okazję: konkretna sesja, strój sceniczny, ubranie do reklamy itd. To na początku programu zawsze występuje osoba „zamawiająca” i dokłądnie tłumaczy czego szuka i potrzebuje. w tym odcinku zdecydowanie mi tego zabrakło.
Żaden z projektów nie podobał mi się w 100%. Podobała mi się bluzka Kuby, srebrne bdsm gacio/body Liliany, tkanina artystyczna Natalii i fuksjowy tren Mility. Maciek, który mi się na poczatku edycji podobał głównie za coś co określałam „lekkim aspergerem” pokazał modelkę obwiniętą kawałkiem firany…
PolubieniePolubienie
Panie Tobiaszu, wyjątkowo łagodnie się Pan obszedł dzisiaj z naszymi projektantami. Dla mnie perełką tego odcinka była wymiana zdań między Tyszką a Przetakiewicz przy ocenie projektu Natalii (-jest nowoczesny; -nie jest nowoczesny; -jest; -nie jest) zwieńczona jakże merytorycznym argumentem bardzo w stylu p. Joanny „mnie się podoba bardzo”
PolubieniePolubienie
Mogliby równie dobrze składać telewizory na czas, a i tak tvn zrobiłby dramę, że ktoś komuś zakosił śrubki lub kineskop, a jeszcze ktoś inny musiał zapracować w burdelu na swój pierwszy młotek. Poziom ten sam.
PolubieniePolubienie
Ahahaha, ubawiłaś mnie setnie, dzięki! ❤
PolubieniePolubienie
Dla Ciebie zawsze ❤
PolubieniePolubienie
Bardzo przepraszam, ale muszę gdzieś ulać złość i żal – padło na dziś, tu i teraz, ale też miniony odcinek dopełnił mi jadu pod korek. Ja po prostu nie rozumiem zjawiska. Zawsze wydawało mi się, że (sorry jeśli kogoś urażę) to amerykanie w masie są nie-za-inteligentni, a my, jako bądź co bądź Europa, jesteśmy w awangardzie. Z takimi warunkami brzegowymi ze zdumieniem obserwowałam degradowanie całkiem przyjemnego formatu top model do jakiegoś prowincjonalnego konkursu miss, obsadzanie celebrytami panelu jurorskiego w you can dance i wreszcie masakrę, której nie jestem w stanie wybaczyć, czyli przekształcenie Whose line it is anyway w jakieś monstrum o nazwie I kto to mówi, o którym nawet nie będę zaczynać pisać, bo szlag mnie trafia na samą myśl. I sama się sobie dziwię, że mimo powyższych doświadczeń, obejrzałam kilka odcinków Projectu. I pytam się, czy naprawdę naród polski jest do tego stopnia głupszy od amerykańskiego, że można serwować mu taką papkę z trocinami?! Kto stoi za ewidentnym obrażaniem inteligencji widza i odpowiada za takie ogłupianie formatu?! Dlaczego w amerykańskiej wersji dostaję 20 w miarę równych projektantów, a nie 10 wybieranych nie wiem z jakiego klucza ludków, logiczne i spójne zadania, wgląd w proces twórczy, szkice strojów, zmagania z klientem, cenami materiałów, umiejętnościami szycia i przede wszystkim fachowych, merytorycznych jurorów, od których ja, kompletny, modowy laik, dowiaduję się czegoś o konstrukcji, fasonach, trendach w modzie, i którzy nie boją się jechać po faworytach, jeśli na to zasłużyli. A proporcje drama – merytoryka nie powodują, że chcąc ominąć dramę, zostaje mi 15min odcinka do obejrzenia. Nie mam też tak, że pod koniec odcinka, nie mam pojęcia skąd wziął się werdykt. Mogę się z nim nie zgadzać, ale przynajmniej ktoś podejmuje trud, żeby dać mu jakąś logiczną podbudowę. A tymczasem w Polsce… Mam wrażenie, że uczestnicy mają zadania przekazywane tak samo jak widzowie – ja nie muszę mieć kompletu informacji żeby to oglądać, oni wypadałoby, żeby jednak wiedzieli, co mają robić – to nic nadzwyczajnego, zwykły profesjonalizm. Pozwoliłby uniknąć np takiej żenującej sytuacji, w której szefowa działu mody Elle Polska post factum zadania beztrosko oznajmia, że głupio wybrali biel na większość strojów, bo na sesji było niezmienialne, białe tło dyktowane wykonanymi już wcześniej zdjęciami. Taki niuansik w obliczu, o ile dobrze zrozumiałam, numeru specjalnego pisma, bardzo dobrze świadczący o profesjonalizmie ludzi przygotowujących ten numer. Ogólnie jurorzy, a zwłaszcza gościnni to jest jakieś niezbadane dla mnie zjawisko – mam wrażenie, że zasiadając w fotelu jurorskim mają w nosie program i jego uczestników, a jedynie traktują to jako trampolinkę dla własnej działalności. Zakładam, że część jurorów ma jakieś merytoryczne uwagi, ale montaż bardzo dba o to, żeby przypadkiem nie ujrzały światła dziennego. I dlatego, po raz kolejny dla siebie oglądać będę wersję amerykańską, a polską okazjonalnie obserwować, jako dziwne zjawisko, tworzone dla obcego mi gatunku ludzi, w dziwnym, dziwnym kraju…
PolubieniePolubienie
Nie rozumiem Tobiaszu dlaczego nie poruszyłeś wątku Kuby..A mianowicie pewności jego wygranej w tej edycji. Brakuje mi już niestety elementu zaskoczenia, co jest rozczarowujące ze względu na nierówny poziom wśród uczestników :(( No chyba, że się mylę.Finał to Kuba.
PolubieniePolubienie
Zgadzam się – odcinek był wyjątkowo beznadziejny. Uwaga Anji o braku nowoczesnej mody w Polsce i to w odpowiedzi na pytanie Mariusza Przybylskiego – poniżej krytyki (i jak tu nie twierdzić, że w głowie się jej poprzewracało od tych Nowych Jorków i Paryżów). Mega merytoryczna uwaga „kreatorki mody” o tym, że „jej się podoba” – poniżej krytyki. Fakt, że Maciek po raz kolejny przechodzi dalej – poniżej krytyki. Za chwilę cała polska edycja będzie poniżej krytyki.
PolubieniePolubienie
Rozumiem, że Tyszka jest naczelnym fotografem TVN. Ale to jest ewidentny przerost formy nad treścią. Niektóre polskie agencje modelek mają odpowiednie zdanie o ww. fotografie. Zresztą – nie warto tego komentować, wystarczy zobaczyć efekt jego zdjęć. Tak naprawdę gdyby chciał, to wszystkie te ubrania wyszłyby bajecznie. Wyśmiał Natalię za to, że przyniosła ze sobą kawałek materiału, którym chciała zagrać do zdjęcia – kompletny brak profesjonalizmu.
W całym odcinku chyba MT miał wzbudzić najwięcej kontrowersji – był on poruszający aż za bardzo. Do tego chamski, wredny, niemiły, zachowywał się jak buc i burak, który komentuje żeby tylko komentować – nic konstruktywnego. Cóż… Zachłysnął się własnym ego. Albo czymś innym. Po raz kolejny program związany z modą, MT sprowadza do pustych potyczek słownych i pokazania tego, jaki to on jest inteligentny i wyszczekany. Szkoda, że większość osób, które stoi przed nim nie jest w stanie mu odpowiedzieć, bo wiedzą jak wielkie ma on plecy i wpływy i jak łatwo dzięki nim może zakończyć ich karierę – czy to modelki czy projektanta.
A co do tego jak się ubrała Milita… Cóż. Pan Tyszka chyba nigdy nie spotkał Vivienne Westwood.
Smutna Polska.
PolubieniePolubienie
Za granicą przeważnie ludzi sukcesu się podziwia i piszę tutaj o ludziach, którzy doszli do czegoś ciężką pracą, talentem itp.
W Polsce jest odwrotnie, ale nie ma się co dziwić, skoro takiemu np. panu Tyszce palemka odbiła i uważa, że z pewnej wysokiej pozycji społecznej ma prawo gnoić ludzi…
PolubieniePolubienie