Stało się! 11 odcinków polskiej edycji programu Project Runway jest już za nami. Z szalonej trzynastki zostały cztery modowe niedobitki, które we wczorajszym programie walczyły o miejsce w finale. Oczywiście, jak zawsze zresztą, nie obyło się bez kontrowersji. Freestyle Voguing i SHOWROOM.pl zapraszają do lektury!
Ach ta czerwona wykładzina! Wybieg próżności, dekadencji i władzy. Dlaczego tak ekscytuje? Czemu tak bardzo interesujemy się tym, kto i co na siebie założył? Jakim prawem oceniamy i wartościujemy wygląd gwiazd i celebrytów? Te pytania bardzo często powtarzają się w kontekście zdjęć z czerwonego dywanu. Odpowiedź jest jednak bardzo prosta – bohaterowie tych fotografii ubierają się dla nas. Nawet najpiękniejsza kreacja traci swój sens, jeśli zostanie ukryta przed oczami publiczności. To publikacja w prasie, w Internecie nadaje sens jakimkolwiek staraniom. Uznanie krytyków i widzów sankcjonuje czyjąś obecność na czerwonym dywanie, a nawet w showbiznesie. Chyba nie ma lepszego przykładu na to, jak odpowiednia sukienka potrafi wypromować swoją zawartość, niż czarna kreacja Versace zwana Safety-Pin Dress i Elizabeth Hurley. Mało jeszcze wtedy znana towarzyszka Hugh Granta pojawiła się w tej neo-punkowej kreacji podczas premiery kultowego filmu Cztery Wesela i Pogrzeb w 1994 roku. Odważna, wyzywająca i oryginalna. Te składniki wystarczyły, żeby świat mody i showbiznesu zatrząsł się w posadach, a sama Elizabeth z miejsca stała się znana na całym globie. Owszem, abnegaci mogą się podśmiewać, że to „tylko sukienka”. Ale prawda jest taka, że kawałek materiału ma często większą moc promocyjną niż dorobek życiowy, albo artystyczny. Takie chwile nie zdarzają się codziennie, ale udowadniają, że moda i władza, jak najbardziej idą w parze.
Zdjęcie via assets.nydailynews.com
Anja Rubik, jak rzadko która Polka, zna potęgę kreacji szytych na potrzeby krótkiego spaceru po czerwonej wykładzinie. Dlatego podczas ostatniego zadania eliminacyjnego wcieliła się w rolę gwiazdorskiej klientki uczestników Project Runway. Nie nazwę Anji ikoną stylu, myślę że na takie deklaracje jest jeszcze za wcześnie. Trzeba jednak przyznać, że jej warunki fizyczne są dla projektantów niczym bajka i spełnienie marzeń w jednym. Wysoka, ekstremalnie szczupła, obdarzona nogami do nieba jest niczym rysunek żurnalowy, w który ktoś magicznym sposobem tchnął życie. Takie ciało jest stworzone do ubierania, odsłaniania i zakrywania. Podczas konsultacji, projektanci mieli okazję dowiedzieć się, co Anja lubi, a czego nie. Jakie elementy swojego ciała chciałaby eksponować, a które powinny być zakryte. Oczywiście wszyscy śledzący jej modelingowe poczynania wiedzą, że… Jak by to ująć? Powiedzmy, że wiele aktualnych sesji Anji odarło ją z wszelkich tajemnic. Jestem jednak ostatnią osobą, która potępiałaby piękne akty. Mając w pamięci rewelacyjny film Altmana Prêt-à-Porter z 1994 roku (absolutnie obowiązkowa pozycja na liście każdej osoby zainteresowanej tematem „fashion”), wiem, że moda bez ciała istnieć nie może. A odzianie ciała Anji jest promocją, o którą zabiega wielu projektantów. W tym miejscu warto dodać, że Anja ma nie tylko ciało, ale również męża – odnoszącego sukcesy modela i niezłego przystojniaka – Sashę Knezevica, który gościnnie zasiadł w jury. A jakby tego było mało, to poza ciałem i mężem, Anja ma jeszcze… Psa! Pies nazywa się Charlie i coś mi mówi, że czasami wpada na świeżą polędwicę z Kobe do Choupette. Charlie Rubik-Knezevic również stał się klientem projektantów, których produkcja postanowiła niewdzięcznie upokorzyć stworzeniem wdzianka dla psa. Było to jednak zadanie z gatunku „przeszkadzajka”, bo podczas krytyki nikt nie zwrócił większej uwagi na te wytwory. I słusznie, bo psy są eleganckie same z siebie, mają swoje doskonałe (bo naturalne) futra, sierści i skóry, i naprawdę niczego więcej do szczęścia nie potrzebują. No chyba, że ktoś chce z psa zrobić idiotę. Pozwolicie, że na stylizacje piesków spuszczę kurtynę milczenia, bo obserwując te małe stworzonka panicznie wyrywające się z rąk, miałem ochotę kogoś uderzyć. Skupmy się jednak na kreacjach, które przygotowali nasi bohaterowie dla Anji Rubik. Dziś w roli głównej „mała czarna”.
Jeśli jeszcze nie widzieliście tego odcinka, to możecie go zobaczyć tu.
1. Kuba
Kuba stworzył efektowną małą czarną z bardzo wyzywającym dekoltem. Długie rękawy doskonale balansują sylwetkę, widać w tym projekcie umiejętnie przeprowadzoną grę w zakrywanie i odsłanianie ciała. Połączenie transparentnego i ręcznie perforowanego materiału dodaje autorskiego sznytu. Bardzo dobry projekt i równie udana realizacja.
Podczas korekty Tomek Ossoliński miał pewne obiekcje co do stabilności linii dekoltu. Nie należy go za to winić, bo Tomek jest krawcem i konstrukcja jest dla niego świętością. Z mojego punktu widzenia nie jest to aż tak wielki problem, bo istnieją specjalne plastry (a od biedy nawet zwykła taśma dwustronna) które mogą na określony czas unieruchomić kłopotliwy materiał. I właśnie taki zmyślny patent wykorzystał Kuba. Dzięki temu piersi pięknej i charakternej modelki Ani nie wyskoczyły radośnie na wybieg, kiedy ta podnosiła z ziemi pieska. Kuba vs Tomek – Nieustannie 1:1.
Natalia również, tu bez zaskoczenia, przygotowała małą czarną. Pomysł z ażurem jest dobry, podobnie jak pelerynka na plecach. Problem polega na tym, że ta kreacja jest mimo wszystko ciężka, trochę archaiczna i przywodzi na myśl grupę wiekową 40+. Ten projekt jest zdecydowanie zbyt „stary” jak na warunki fizyczne i charakter Anji. Natalia przez cały program prezentowała dość niedzisiejsze podejście do projektowania. Ta sukienka jest najlepszym przykładem, że czasami warto przewartościować swój estetyczny świat. Jestem ostatnią osobą, która proponowałaby Natalii radykalną zmianę stylu. To jest bardziej kwestia oddechu od akademickich pomysłów, które nie mają zbyt wiele wspólnego ze współczesną modą.
3. Maciek
Znamy to? Znamy. Ekscytujemy się? Coraz mniej… Plecionka, krzywy suwaczek, kilka głupich zdań. Maciek ciągle czaruje, a gawiedź się cieszy.
4. Liliana
Piękna, powtarzam – piękna i efektowna mała czarna. Delikatne ramiączka, żebrowania na biodrach, wycięcia – wszystko w tym projekcie jest na swoim miejscu. Oczywiście, to nie jest sukienka, która porwie świat, albo wzbudzi sensację. Ale jest to sukienka, która generuje bardzo pozytywne doznania estetyczne. Widać tu skupienie nad detalem, jest myśl i egzekucja. Brak oczywistości i kunszt. Liliana jest nieustannie moją faworytką. Taka sytuacja sprawia, że mam wobec niej o wiele większe wymagania. Można jej zarzucić niemal uporczywe przywiązanie do swojej estetyki, można jej wytknąć bardzo ograniczoną paletę, ale nie sposób jej odmówić doskonałego, bardzo współczesnego gustu i wyczucia. Doskonała robota!
Podsumowanie? Maciek i Kuba jakby wygrali, bo Anja postanowiła założyć obie kreacje. Liliana „cudem” uniknęła eliminacji, która ostatecznie dotknęła Natalię. Podczas krytyki realizacji najwięcej wypowiadał się Sasha, oceniając sukienki całkowicie przez pryzmat Anji. Czy można polemizować z takimi deklaracjami? Raczej nie. Czy można je traktować serio? No cóż… Powiedzmy, że z przymrużeniem oka. Jaka była ich największa wartość? Zagłuszyły Joannę, która wysterylizowała modę, sprowadzając ją do korekty sylwetki. Optuję więc za tym, żeby w przyszłej edycji Sasha na stałe zagościł w programie i wypowiadał się tylko na jeden temat: czy coś do Anji pasuje, czy nie. Nazwijmy ten program „Ubierz Anję” i jeden problem będzie z głowy…
I tak, jak pisałem powyżej – stało się. Mamy finałową trójkę. Obecność Kuby i Liliany w finale kompletnie mnie nie dziwi. Nadal jednak uważam, że historia Maćka jest irytującym, tandetnie wykreowanym tworem. W mojej opinii (powiedzmy, że dość skromnego obserwatora) w finale powinna znaleźć się Milita, która zasłużyła sobie na to starannością i profesjonalizmem, albo Serafin, który w znośnych proporcjach łączył umiejętności techniczne z wizją. Niestety – TVN snuje swoje bajki, których fabuła nie opiera się na jakości, ale na słupkach oglądalności. Wiadomo, że stacja telewizyjna to moloch zbudowany na setkach podmiotów, firm produkcyjnych, osób decyzyjnych, reżyserów i magików od tworzenia rzeczywistości na nowo. Jednak o rozedrganiu tej stacji przekonałem się na własnej skórze. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, ale przydałoby się, żeby tak poważna firma posiadała jedną, w miarę spójną wizją reagowania na marginalnego blogera, bo to trochę nie wypada, żeby przy okazji planowania jednych produkcji obrażać mnie i moich czytelników, a w trakcie innych cytować. Drodzy Państwo, może większość ludzi uważa obecność w telewizji za spełnienie marzeń, ale to nie jest regułą. Naprawdę – wiem, że w to ciężko uwierzyć, ale tak jest! W pewnych momentach nie ma jednak miejsca na ustępstwa i najwyższa pora napisać to wyraźnie – zarżnęliście i zgwałciliście fantastyczny format. Oczywiście, mógłbym próbować zdobyć się na „obiektywizm” i napisać, że dzięki temu programowi kilkoro projektantów zyskało na rozpoznawalności. Niestety, cena tego „sukcesu” okazała się zbyt wysoka, bo jest nią absolutna kompromitacja. My tu sobie siedzimy na małą skalę, w gronie dość wyselekcjonowanym i owszem, klepiemy się po plecach, ale czy ktoś się może zdziwić, że ludzie tak okrutnie zmęczeni bylejakością potrzebują odrobiny komfortu, która opiera się na komunikacie: „nie jesteś świrem, my też tu jesteśmy i też wymagamy, bo chcemy, żeby od nas też wymagano – to nas czyni lepszymi”. Jednak ten program dociera do nieporównywalnie większej grupy ludzi, którzy nie są w stanie zweryfikować tego, co się dzieje na ekranie. I to jest właśnie ten brak odpowiedzialności, który co tydzień sprawia, że oglądam polską edycję Project Runway z pianą na ustach. Nie zgodzę się nigdy na promowanie twórców bez umiejętności technicznych, bez szacunku do rzemiosła. W mojej hierarchii wartości jest to zwykłe dyletanctwo. Tak jak dziennikarz (lub bloger) powinien znać słowa od podszewki, tak projektant powinien posiadać umiejętności pozwalające mu wszyć podszewkę. I nie chodzi tu o krawiecką wirtuozerię, ale o poziom, który można nazwać akceptowalnym.
Szczerze mówiąc nie chce mi się tym razem pisać o bzdurach wypowiadanych przez jury. Oczywiście poza Mariuszem Przybylskim, który stał się samotną ostoją sensowności, chociaż sam jeden i tak nie był w stanie podołać konfrontacji z resztą recenzentów. Koniec. Przez kilkanaście tygodni, co poniedziałek punktowałem niekończący się potok kretynizmów, które sprowadziły modę autorską do jednego punktu, w którym ciągle niestety tkwimy – do farsy. Podobno planujecie kolejną edycję, boję się jednak pomyśleć, jacy projektanci zgłoszą się tym razem. Znam wielu fantastycznych twórców, którzy mogliby pokazać swój potencjał w tym programie. Wiem jednak, że się nie zgłoszą. Bo boją się kompromitacji, sztucznej sensacji i okrutnego, niemal bezwzględnego montowania rzeczywistości. I tym przygnębiającym akcentem kończę dzisiejszy Project Runway Bez Majtek.
Oczywiście na sam samiutki koniec, jak zawsze zapraszam was na platformę SHOWROOM.pl, której nieustannie dziękuję za to, że wspiera mnie w promowaniu jakości, zróżnicowania i myślenia w modzie.
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
Dla mnie całość byłaby znośna, gdyby nie pani Przetakiewicz, która przychrzaniała się do sukienki Liliany (fenomenalnej sukienki zresztą), że poszerza biodra. Wydaje mi się, że ta kobieta ma jakąś obsesję na punkcie dopasowywania ciuchów do sylwetki; poza tym, serio, modelka ma się przejmować, że coś ją poszerza? To w takim razie przeciętna kobieta powinna już dawno powiesić się za wyszczuplające body, albo sprzedać nerkę za liposukcje.
Wybacz, że śmiecę komentarzami pod każdym brakiem majtek, ale no nie mogę się powstrzymać :<
PolubieniePolubienie
Joanna jest niestety członkiem Armii Klonów, które hołdują wypaczonej zasadzie „ładności”. Jak kartki ksero odbijane bez końca. Niestety nie potrafi wyjść poza swój balonik ciasnych myśli i taki jest efekt. Podobno jest kreatorką mody, a tak naprawdę nie ma nic wspólnego z kreacją. I to jest bardzo przygnębiające.
PolubieniePolubienie
Kiedy usłyszałam ten komentarz, miałam ochotę wziąć panią Joannę za łeb i kazać jej pokazać mi paluszkiem, jaki procent kreacji LaManii nie poszerza bioder i nie dodaje kilogramów. Jak rozumiem, w jej świecie spódnice z koła i sukienki o linii A wyszczuplają…
PolubieniePolubienie
Ale już nawet nie chodzi o to, czy coś dodaje kilogramów, czy nie. Trzeba zrozumieć, że wyszczuplanie sylwetki to nie jest jedyne zadanie projektanta. Jeśli jest się projektantem. A nie kreatorem mody… Wracając – moim przynajmniej zdaniem – chodzi o to, żeby mieć wizję, jakieś szersze spojrzenie, fantazję!
La Mania nie jest dla mnie żadną marką, bo nawet ja potrafię narysować białe rozkloszowane sukienki i dobrać do tego paskudne buty. Tylko nie ma w tym żadnego polotu i innowacji.
PolubieniePolubienie
Moje mało istotnie pytanie na dziś brzmi: czy ten wisior w projekcie Jakuba naprawdę, ale tak NAPRAWDĘ musiał tam być? Być może to tylko moje zdanie, ale ta Apartowa biżuteria właściwie nigdy nie pasuje do projektów z programu, jeżeli musi być promocja, to niech latają te pudła non stop, ale niech te naszyjniki nie zwisają smętnie na takich fajnych dekoltach. Kwestia gustu?
PolubieniePolubienie
masz zupełną rację. Apart robi średnią artystycznie biżuterię, a to kółko u Jakuba było naprawdę jak wół do karety
PolubieniePolubienie
Pana komentarze i metafory są tak trafne, że chyba zacznę się ich uczyć na pamięć 🙂 Przyznam szczerze, że z większą niecierpliwością czekam na Pana cotygodniowe felietony Bez Majtek niż na kolejne odcinki Project Runway 🙂 Skoro druga edycja jest ponoć w planach to proponuję reorganizację jury: Pan jako przewodniczący wspierany panem Przybylskiem i Ossolińskim, Anja do New Yorku, pani Przetakiewicz w odwiedziny do przyjaciela Lagerfelda, brzmi nieźle ;))))
PolubieniePolubienie
Pani Przetakiewicz niestety promuje coś, co jest zmorą tych czasów. Ożywianie i wprowadzanie na ulice wystawowych manekinów, ustawione na tryb WYSZCZUPLIĆ. Może i jest świetną bizneswoman, kobietą sukcesu, przedsiębiorczą itd… ale to przykre, że osoba do bólu nastawiona na konsumpcjonizm i jeden schemat wypowiada się w programie nastawionym na twórczość i wychodzenie poza schemat (z założenia, oczywiście).
PS. Kocham Twój kunszt językowy, Tobiaszu. Kocham. Nie tylko w powyższym tekście. We wszystkich.
PolubieniePolubienie
Ja łapie się na tym, ze oglądam program tylko po to, żeby mieć punkt odniesienia do wpisu na blogu:) Szacunek dla wiedzy! Szacunek dla trzeźwiści myślenia! A Maciek powinien dostać swój program w TVN np. „Maćka sposób na modę” 😉
PolubieniePolubienie
Połączony obowiązkowo z kursem robienia plecionki 🙂
PolubieniePolubienie
… i upinania prześcieradeł.
PolubieniePolubienie
Odcinek „Jak upinać prześcieradła a la Armani”.
PolubieniePolubienie
Myślałam, że Milita wygra program. Decyzja jury (oraz durne komentarze Tyszki odnośnie jej wyglądu) do dziś jest dla mnie niezrozumiała.
PolubieniePolubienie