Project Runway Bez Majtek: Ubierając Divę

bm

Współpraca z gwiazdami, a co za tym idzie ubieranie ich na scenę, to zlecenia, za które większość projektantów da się pokroić. Jest to po prostu jedna z najlepszych metod budowania marki i rozpoznawalności, szczególnie dla twórców mody, których dzieła wykraczają poza codzienne życie. Scena rządzi się swoimi prawami. Moda zmienia na niej swój kontekst, stając się kostiumem. A sam kostium musi połączyć kilka sprzecznych ze sobą kierunków. Powinien być efektowny i widoczny z najdalszego miejsca na widowni. Musi być trwały, bo powinien wytrzymać bez większych uszkodzeń całe trasy, a gwiazda musi mieć pewność, że nie rozsypie się on na scenie. Jego konstrukcja powinna umożliwiać szybkie naprawy w trasie koncertowej, poprawki i co bardzo ważne – wygodne „przebiórki” między kolejnymi scenami lub utworami. Dobrze by było, żeby zapewniał swojej zawartości minimum komfortu i mobilności, których wymaga większość procederów artystyczno-rozrywkowych. W przypadku piosenkarki, kostium musi dawać możliwość swobodnego oddychania i pracy przeponą. W przypadku tancerki – nie może być zbyt ciężki czy agresywny dla skóry. Aktorka postawi na maksymalny autentyzm, który pomoże jej wcielić się w konkretną rolę. Performerka wybierze strój, który doda jej jak najwięcej ekspresji. Dobry kostium sceniczny musi pracować z oświetleniem, scenografią, a nawet warunkami meteorologicznymi, jeśli mówimy o występie na otwartym powietrzu. Myli się ten, kto myśli, że stworzenie dobrego kostiumu jest proste. Wręcz przeciwnie. A trzeba jeszcze pamiętać, że artystka, to nie modelka. Jeśli do tych wszystkich czynników dodamy więc trudną, a bywa że i nieproporcjonalną sylwetkę, pojawia się zadanie ponad zwykłe projektanckie siły. Tu jest potrzebny specjalista. Osoba wytrenowana nie tylko pod względem artystycznym, ale również świadoma technicznie, rozumiejąca scenę i jej pułapki. Ktoś, kto wie, jakie kolory i wzory podkreślą charakter gwiazdy, jaki kierunek estetyczny pomoże artyście zbudować swoją postać i dopełnić artystyczna wizję, gdzie wszywa się banalne potniki, jak się lutuje druty, tworzy elementy z silikonu i innych tworzyw, szyje gorsety i trykoty. Dobry kostiumograf ma w sobie też bardzo dużo z rękodzielnika i rzemieślnika, nie tylko projektuje, ale potrafi też szyć i konstruować. Wiele elementów, również rekwizytów, musi po prostu wyczarować sam – od kucia zdobnych koron, przez rozmaite gadżety (teraz również elektroniczne) aż po plecenie sielskich wianków. Konstatacja jest jedna – nie sposób postawić znaku równości między zawodem projektanta i kostiumografa. To są dwa bardzo odległe od siebie kierunki. Również pod względem rozpoznawalności – projektant w dzisiejszych czasach jest gwiazdą, często równorzędną z osobą, którą ubiera. Kostiumograf jest zawsze w czyimś cieniu. Dlatego jest to zawód dla kreatywnych, skromnych, cierpliwych (!) i bardzo pracowitych osób o artystowskiej duszy. Pech chciał, że w tym odcinku nasi projektanci musieli się zmienić właśnie w kostiumografów. Katalizatorem tego eksperymentu została wielka diva polskiej estrady – Maryla Rodowicz. Dokładnie w tym momencie możemy zacząć nucić „Kolorowe Jarmarki”, bo wątki jarmarku, odpustu i tandety, jeszcze nie raz wrócą w dzisiejszym odcinku Project Runway Bez Majtek. Razem z platformą SHOWROOM.pl zapraszam do lektury!

Maryla jaka jest, chyba każdy doskonale wie. Jej wizerunek należy do wyjątkowo wyrazistych. Jest jedną z niewielu artystek w Polsce rozumiejących, jak ważny podczas występu jest odpowiedni kostium. To, że Maryla Rodowicz doskonale śpiewa i ma w swoim dorobku oszałamiającą ilość hitów, które znamy na pamięć (niezależnie od tego, czy jej słuchamy, czy nie) świadczy o jej pozycji w polskim show-biznesie. Można ją wręcz nazwać „niezatapialną”. Artystce ujdzie na sucho każda, nawet najbardziej kontrowersyjna stylizacja. Zauważyłem jednak bardzo ciekawe i nietypowe zjawisko, które w pewien sposób łączy Marylę R. z Lady G. Rodowicz, tak samo jak Gaga, bardzo często miesza energię sceny z czerwonym dywanem i ścianką, zapominając, że niektóre projekty sprawdzają się tylko w relacji na linii scena – widownia. Problem polega na tym, że nawet najlepszy kostium, bez odpowiedniego anturażu, po prostu traci swój czar. I niestety Maryla Rodowicz, od czasu do czasu, traci swój czar, pojawiając się w stylizacjach, które bardzo często można opisać jako tandetne. Są to ewidentnie świadome wybory, ale nie widzę przeszkód, żeby polemizować z ich trafnością. Na początku wspominałem o trudnej sylwetce. W tym przypadku zdam się jednak na specjalistkę. Poprosiłem o opinię moją koleżankę – Monikę Jurczyk, znaną również, jako Osa – Osobista Stylistka. Monika wydała kilka miesięcy temu doskonały poradnik ubioru, pod tytułem Szefowa Swojej Szafy, z autorskim systemem analizy sylwetki. Serdecznie polecam tę publikację, bo jest to doskonały konkret dla wszystkich kobiet, które chcą poprawić swój wizerunek. Zarówno profesjonalny, jak i ten „po godzinach”. O sylwetce Maryli Rodowicz, Monika Jurczyk powiedziała tak:

Maryla Rodowicz jest według mojego systemu #SYLWETKAOSY sylwetką Y – szersza od biodra w górę, z pięknym biustem i dość mocnymi ramionami. Biodra i nogi są natomiast węższe. Fasony idealne dla Y to te, które zmniejszają optycznie górę, wykluczone są więc duże wzory, jasne kolory, cekiny i inne falbany. Niestety większość stylizacji pani Maryli mocno ją poszerza, ponieważ jej wizerunek sceniczny to filozofia „więcej znaczy więcej”. Żeby sylwetka zyskała, trzeba by się wyrzec wszelkich ekstrawagancji, na rzecz ubrań spokojniejszych, o mocnej strukturze dobrze formującej sylwetkę. Szaleć można w okolicach bioder i nóg, ale bez przesady, żeby podkreślić walory ale ich nie zakrywać. Stąd też spodnie rurki i do tego mocne kozaki (równoważą masywna górę sylwetki) działają w przypadku pani Rodowicz świetnie. Gorzej ze spódnicami nad kolano, ponieważ najkorzystniej jest, gdy spódnica kończy sie w jednym z najszczuplejszych miejsc nogi, czyli w zgięciu kolana.

Podsumujmy więc – dzisiejsze zadanie polega na zaprojektowaniu stroju scenicznego dla Maryli Rodowicz. To jednak nie wszystko. Jakby sam temat rywalizacji nie był wystarczająco trudny, produkcja dodała do ostatniego odcinka sporą ilość pieprzu. Każdy z uczestników musiał przed Marylą przedstawić swój projekt i opowiedzieć o tak zwanej wizji artystycznej. Diva dała dość zrozumiałe i sztywne wytyczne: koncert na stadionie, estetyka gotycko-punkowa. Konsultacje pokazane zostały z szarpaną gracją stroboskopu na kiepskiej imprezie i dały nam świadomość jednego – Maryla, zgodnie ze swoją pozycją, będzie miała wysokie wymagania. Kolejny twist fabularny, to połączenie projektantów w pary, wedle metody – albo się dogadają, albo po prostu pozabijają. Pary zostały stworzone nie tylko na podstawie zdecydowanych różnic estetycznych i charakterologicznych, ale opierały się również na relacji projektanta z asystentem. Tak, dobrze rozumiecie – do realizacji trafiła dokładnie połowa zaprezentowanych szkiców. Czyj projekt nie przeszedł, ten musiał wcielić się w wyrobnika. Na zakup materiałów (w końcu!) uczestnicy mieli 15 minut i 700 zł. Co ważne, tylko jedna osoba z każdego duetu pojechała do hurtowni po potrzebne surowce; i byli to asystenci, a nie twórcy projektów, które wybrała Maryla. Mało czasu, mało pieniędzy, mało umiejętności, a w niektórych przypadkach zaistniał jeszcze ewidentny brak motywacji, bo jak się okazuje, ubieranie Maryli nie dla wszystkich było spełnieniem marzeń. Chociaż może stanowić środek, do osiągnięcia innych marzeń, na przykład o wygranej w Project Runway.

Tradycyjnie dodam, że pełen odcinek możecie zobaczyć TU. Nie namawiam jednak, raczej wspominam z… obowiązku?

1. Projektantka: Magdalena Ba, Asystentka: Monika Olszewska-Sulejewicz

Magdalena Ba i Monika Olszewska-Sulejewicz Project Runway Bez Majtek S02E03 przymiarka
To jest jakiś koszmar z piekła rodem. Panie wymyśliły toporny projekt, rodem z trzecioligowego musicalu o wampirach i demonach. Dzieci na Zajęciach Praktyczno-Technicznych, w krótszym czasie i ze zdecydowanie lepszym efektem, potrafią sklecić kostiumy na szkolny bal przebierańców. Panie były niestety zbyt zajęte podsłuchiwaniem dramatów innych uczestników i przybijaniem sobie #piąteczek w imię sukcesu, który niestety nie nadszedł. Maryla wytrzymała tylko przymiarki. Podczas pokazu nie zaprezentowała się w tym projekcie. Czy można jej się dziwić? Diva zobaczyła w tym projekcie pokaz Victoria’s Secret. Ja dojrzałem w nim nieznany fragment historii Draculi.

Maryla-Romans-Freestyle-Voguing-Project-Runway-Bez-Majtek-S02E03

Magdalena #totalnie czuła swój projekt! Rozpływała się nad nim, jak masło na pięciodniowej kanapce w tornistrze pierwszoklasisty-niejadka. Deklarowała, że wierzy w swój pomysł, że chce się w tym odcinku pokazać z jak najlepszej strony. Udało jej się! Choć raczej w myśl powiedzenia, na temat surowca piekielnego bruku. Opuściła więc program, a razem z nią wyleciała Monika. Obie miały dużo szczęścia, bo od łatki: „Projektant z Polskiego Project Runway”, gorsza jest tylko: „Beznadziejny Projektant z Polskiego Project Runway”, którą gwarantuje zbyt długa i jałowa obecność w programie. No cóż, Panie żegnam i mam nadzieję, że produkcja nie szykuje jakiegoś „zaskakującego” powrotu. Chociaż im dłużej o tym myślę, tym większą mam pewność, że w tej edycji jeszcze zobaczymy podobny zwrot fabuły.

2. Projektantka: Sylwia Kozubska, Asystent: Quoc Anh Tran

Sylwia Kozubska i Quoc Anh Tran  Project Runway Bez Majtek S02E03 przymiarka

W tym przypadku również szkoda tracić czas na głębsze analizy. Projekt, realizacja, proces – tu dosłownie wszystko szwankowało. Dość powiedzieć, że Maryla zrezygnowała z prezentacji tego ukwieconego koszmaru na wybiegu. A skoro Maryla nie była nim zainteresowana, to my też nie powinniśmy być #FashionFail! Ten sceniczny koszmar, to efekt 21 godzin pracy! Co ja piszę, 42, bo przecież znęcało się nad nim symultanicznie aż dwóch projektantów. Czterdzieści dwie godziny pracy nad jedną sylwetką, przy udziale dwójki teoretycznie doświadczonych dizajnerów, to naprawdę ogrom czasu. Powiedzmy sobie wprost – to nie jest niewykonalne zadanie. O, niespodzianka! Jak się okazuje – jest.

Sylwia Kozubska i Quoc Anh Tran  Project Runway Bez Majtek S02E03 przymiarka 3

Podczas drugiej przymiarki projektanci przedstawili kawałek białego materiału zwisający z manekina i…

Sylwia Kozubska i Quoc Anh Tran  Project Runway Bez Majtek S02E03 przymiarka 2

…toczek dla klauna. 

Przypominam – 42 godziny pracy. Ten tytaniczny wysiłek zagwarantował naszym gagatkom podczas panelu jurorskiego mocną i zasłużoną pozycję na samym dnie dna. Sylwia lansowała w tym odcinku (całkiem zresztą niespodziewane) „ludzkie uczucia”, chlipiąc do rodziny na Skypie. Z tej tęsknoty, a raczej ze świadomości klęski swojego projektu, przed ogłoszeniem wyników spakowała walizkę. Moim zdaniem wcale nie powinna jej rozpakowywać. Quoc Anh również ocalał (raczej cudem; i do tego po raz kolejny), a zawdzięcza to tylko i wyłącznie temu, że w każdym odcinku prezentuje występ swojego jednoosobowego kabaretu. W dzisiejszym odcinku zaprezentowano skecz pod tytułem „Quoc Anh Tran Dzwoni Do Taty”. Zacytujmy przebieg tej utrzymanej w wietnamskim stylu i bardzo konkretnej rozmowy:

Tata: Halo Halo? 

Quoc Anh: Cześć tato, mówi Quoc Anh…

Tata: Tak, tak Słucham? 

Quoc Anh: Co tam słychać w domu? 

Tata: Nie, jestem w mieście.

Quoc Anh: A co.. A co słychać w domu? 

Tata: Słucham? 

Quoc Anh (podnosi głos): CO SŁYCHAĆ W DOMU?!

Tata: Kto? Kto jest w domu? 

Quoc Anh: Co. Słychać. W. Domu. 

[…]

Tata: W tramwaju teraz jestem. Nie mogę rozmawiać. 

Quoc Anh: Dobra, to pa. 

Tata: No no. Do zobaczenia. 

Kurtyna! (nie spadła, omdlała)

3. Projektant: Piotr Pyrchała, Asystent: Bartosz Wcisło 

Piotr Prychała i Bartosz Wcisło Project Runway Bez Majtek S02E03 przymiarka

Duet absurdalny i zdecydowanie skazany na porażkę. Owszem, umiejętność pracy z różnymi typami osobowości ma swoje plusy, ale nie dajmy się zwariować – są pewne granice. W pewnym momencie może się zrobić niebezpiecznie. A ponieważ w tym odcinku granice mieszania osobowości zostały całkowicie przekroczone, to Piotr był nieustannie bliski obłędu. Pal sześć kontrowersyjną estetykę Bartosza. Zapomnijmy na chwilę o jego strasznym guście czy prowincjonalnych odzywkach. To wszystko staje się nieistotne, kiedy największy problem polega na tym, że asystent postanowił sabotować wspólną realizację. Bartosz został wysłany do hurtowni z przykazem: „dużo czarnego”. Wrócił z naręczem kolorowych szmat. Dlaczego? Bo wyobraźcie sobie, że postanowił, oczywiście w szlachetnym geście, nauczyć Piotra projektowania przy pomocy palety, wykraczającej poza szarość i czerń. W tym celu przywlókł z hurtowni kawał turkusowego odpadu, którym Piotr ochoczo wyszorował podłogę pracowni.

Marzenia-Piotra

Umówmy się – Piotr nie wzbudza współczucia, raczej irytację, a jego projekty na razie wieją nudą, ale w tym przypadku naprawdę zasługuje na minimum współczucia. Zmagać się z takim kataklizmem? Zresztą, to i tak był dopiero początek… Apogeum nerwów pojawiło się wtedy, kiedy Bartosz zasugerował uszycie projektu z surówki; i pomalowanie go na czarno. Jeszcze kilka słów i doszłoby do rękoczynów.

Piotr Prychała i Bartosz Wcisło Project Runway Bez Majtek S02E03 wybieg 1

Patrząc na powyższy projekt zdecydowanie nieuzasadnionych. Maryla zamknięta w czarnym trykocie ze stertą warstw obowiązanych w pasie wygląda, jakby podczas balu trafił w nią piorun.

3. Projektantka: Agata Mickiewicz, Asystentka: Sara Betkier

Agata Mickiewicz i Sara Betkier Project Runway Bez Majtek S02E03 przymiarka

Obecność Agaty Mickiewicz i Sary Betkier w programie jest jak na razie żadna. Podobnie, jak ich projekty. To jest po prostu takie małe nic. Ani w tym mody, ani komedii, ani nawet kontrowersyjnego charakteru. Te przypadki, jak to mówią Anglosasi, są zupełnie #Hopeless.

Agata Mickiewicz i Sara Betkier Project Runway Bez Majtek S02E03 wybieg 1

Podobnie, jak skrzyżowanie podziurawionego spadochronu i siatek na zakupy, „…w smutnym kolorze blue”.  Sara, patrząc na swoje „dzieło” czuła szczęście. Takie, którego nie da się opisać. Nie wiem, jak można się radować na widok czegoś, co przypomina śmietnik. I choć serce mi się kraje, że muszę pisać podobne rzeczy w kontekście Maryli, to niestety – efekt jest absolutnie tragiczny. Nawet sztuczki z wentylatorem nie dały rady – nie dajcie się zwieść mojemu mistrzowskiemu zrzutowi ekranu!

5. Projektantka: Dominika Syczyńska, Asystentka: Anna Młynarczyk

Maryla-Zraniona-Project-Runway-Bez-Majtek-S02E03

W zeszłym tygodniu Dominika i Anna miały małą scysję, bo ta pierwsza (rzekomo) ukradła pomysł drugiej. Abstrahując od tego, że ten „pomysł” opierał się na wykorzystaniu dwóch skrzyżowanych na dekolcie taśm (no po prostu moda odkryta na nowo…),  to łącznie w parę projektantek, dookoła których wykwitła podobna drama, było ewidentnie złośliwym posunięciem. Muszę jednak przyznać, że panie zachowywały się nawet profesjonalnie. Pojawiła się oczywiście zagwozdka, która z nich włożyła więcej umiejętności i pomysłów do projektu. Tomek Ossoliński zauważył, słusznie zresztą, że w kreacji dla Maryli widać zdecydowanie więcej stylu Księżniczki Alternatywy, która była przecież „tylko” asystentką. W międzyczasie Dominika snuła fantazje do kamery na temat swojego, domniemanie wielkiego zaangażowania w projekt.

Dominika Syczyńska i Anna Młynarczyk Project Runway Bez Majtek S02E03 wybieg 2

Dominika Syczyńska i Anna Młynarczyk Project Runway Bez Majtek S02E03 wybieg 1

Nie wiem, jak to się wydarzyło, ale Dominika i Anna zdołały stworzyć naprawdę efektowny kostium! Najpierw zobaczyliśmy stertę poupinanych kawałków, a później, nie wiadomo skąd, objawił się finalny projekt. Przyznam, że szczerze wątpię w realny wkład Dominiki w to zadanie konkursowe. Powyższa kreacja jest zdecydowanie zbyt dobra i finezyjna, jak na możliwości tej projektantki, która do tej pory dała się poznać, jako orędowniczka wyjątkowo topornych fasonów i równie topornych pomysłów.

6. Projektant: Michał Zieliński, Asystent: Patryk Wojciechowski

Michał Zieliński i Patryk Wojciechowski Project Runway Bez Majtek S02E03 przymiarka

Widać było, że Michał źle się czuje w tym zadaniu. Sam przyznał, że nie słucha Maryli Rodowicz i nie jest zainteresowany ubieraniem jej szacownej i jakże zasłużonej postaci. Diva musiała podsłuchać jego narzekania, bo w czasie korekt, bez pardonu, sprowadziła jego projekt (między innymi rogi i szpony) na ziemię, argumentując, „ale to już było”. Gdyby Michał słuchał Maryli, to by wiedział, że jeśli coś było, to „nie wróci więcej”. Szczególnie w jej własnym przypadku. Być może właśnie z tego powodu Maryla postanowiła go przetestować w roli lidera dwuosobowych drużyn. Jak się okaże – z zaskakującym efektem. Jeśli chodzi o współpracę między Michałem a Patrykiem, to ta przebiegała bez najmniejszych zakłóceń. Patryk stanął na wysokości zadania i kupił materiały, które pasowały do projektu Michała. Panowie mieli plan, dostosowali swoje role odpowiednio do zadania i przedstawiali projekt, który…

Michał Zieliński i Patryk Wojciechowski Project Runway Bez Majtek S02E03 wybieg 1

Michał Zieliński i Patryk Wojciechowski Project Runway Bez Majtek S02E03 wybieg 2

Spójrzcie sami – może to nie jest mistrzostwo świata, ale faktem jest, że Maryla Rodowicz wygląda w nim jak artystka, a nie stwór, który wypełzł z najbliższego wysypiska śmieci. Stylizacja wygląda dramatycznie, będzie widoczna na scenie, skupia wzrok, ma niebanalny i zdecydowanie kostiumowy charakter. Czyli efekt został osiągnięty. Można się zastanawiać, czy peleryna właściwie komplementuje graficzny czarno-biały wzór. Jednak bez wątpienia i po raz kolejny panowie udowodnili, że nie są w Project Runway z przypadku.


11075836_10205154433959372_707216375_n

W tym odcinku nowego mini-cyklu #SHOWROOMabc zajmiemy się Produktem. Produkt, szczególnie ten pisany przez duże „P”, jest kwintesencją pracy każdego projektanta ubioru, czy szeroko pojętej mody. Dobry i sumiennie zaplanowany produkt zapewnia płynność finansową – zwrot kosztów i  zarobek, a co za tym idzie, możliwość dalszego rozwoju. To prawda, że produkt jest wypadkową charakteru, gustu i ideologii jego twórcy, ale w przypadku każdego biznesu, a jest nim również projektowanie mody, należy mieć w pamięci, że rynek ma swoje zasady, a mieszanka cynizmu, realizmu i chłodnej oceny, stanowi jeden z kluczy do sukcesu. To, że jako projektant mamy obsesję na punkcie (powiedzmy) szarych bluz, nie oznacza automatycznie, że rynek potrzebuje kolejnej marki, sprzedającej szare bluzy. Planując własny asortyment należy przede wszystkim sprawdzić, jaka konkurencja już funkcjonuje, co oferuje, jakie ma możliwości promocyjne i sprzedażowe (multibrandy, butiki, sprzedaż online, otwarcie na zagranicznych klientów). Jeśli na rynku istnieje już marka sprzedająca szare bluzy, warto się zastanowić, czy jako początkujący twórca, jesteśmy w stanie zaoferować naprawdę konkurencyjny produkt. Co to oznacza? Tak naprawdę wszystko. Konkurencyjność produktu można budować na jego niskiej cenie, co oczywiście natychmiast rzutuje na jego jakość. Można również zastosować odwrotną taktykę i przygotować szare bluzy o jakości przewyższającej produkty konkurencji. Takie działanie ma jednak minus – im większe koszta własne – droższe materiały, lepsze wykroje, dokładniejsze szycie i wykończenie produktu, promocja, która musi być spójna i na odpowiednio ekskluzywnym poziomie, tym większa cena produktu. A do tego trzeba będzie jeszcze dodać marżę, bo wierzcie lub nie, ale nikt nie będzie pośredniczyć w waszych interesach za ładne oczy. To dość częsta taktyka młodych nieświadomych projektantów, którzy inwestują kolosalne pieniądze (jak na swoje skromne warunki) w drogie surowce „z Włoch” #Tiruriru, tworzą trzy bluzy u piekielnie drogich krawcowych, dokonują kosmicznej wyceny, dodając do wszystkiego dwa zera, po czym próbują opchnąć ten „wyjątkowy autorski” towar naiwniakom. Niestety, nie starcza im już środków na promocję, na przykład na porządną sesję wizerunkową, która wymaga opłacenia studio i ewentualnego sprzętu, fotografa, modelek, scenografa, stylisty, wizażysty i fryzjera. Obecnie żyjemy w świecie pięknych obrazków, więc nie miejcie złudzeń – amatorskie zdjęcia nie sprzedadzą drogiego produktu. Tylko szaleniec kupi płaszcz sfotografowany telefonem komórkowym w przydomowym ogródku, jeśli jego cena wyraźnie aspiruje, do półki premium. Kolejna przeszkoda polega na tym, że mało kto chce kupować „luksusową modę” od projektanta, którego metka nikomu nic nie mówi. Taka prawda. Oczywiście, jest pula koneserów debiutów, dla których sama metka nie ma większego znaczenia, ale myśląc o polskim rynku, trzeba mieć świadomość, że chętnych do sprzedawania pseudo-ekskluzywnej mody jest wielu (nie wspominając o szarych bluzach), a o każdego klienta trzeba walczyć. Znalezienie najlepszej proporcji między estetyką, jakością i ceną nie jest proste, ale jest jak najbardziej możliwe. Jest również niezbędne w przypadku osiągania maksymalnych zysków i minimalizowania strat, które generują niesprzedane (lub sprzedane w przecenach) ubrania. Pamiętajcie – każdy błąd i każdy źle zaplanowany produkt to nic innego, jak strata pieniędzy. 

Idealny produkt stanowi wypadkową naszych możliwości finansowych, umiejętnego rozpoznania konkurencji i znalezienia niszy, lub półki, która nie została jeszcze zapełniona. Jeśli nadal upieramy się przy szarych bluzach, zastanówmy się, co wewnątrz naszej estetyki i środków finansowych może stanowić wyróżnik dla tej bluzy. Jaki detal odróżni ją od konkurencji? I jaką historię opowie ten produkt. Pamiętajcie, że historia jest bardzo ważna. Klient nie chce anonimowej mody, bo taką ma w sieciówkach. Od projektanta wymaga się więc konkretnych informacji – jak powstała dana rzecz? Kto ją uszył i z jakich materiałów? Skąd były te materiały? Kto stoi za marką? Jaka jest jej filozofia? Czy jest ekologiczna? Czy funkcjonuje w zgodzie z zasadami Sprawiedliwego Handlu? Dlaczego produkt jest właśnie taki, a nie inny? To wbrew pozorom bardzo ważne detale, bo stanowią one grunt do budowania wizerunku marki i projektanta. A raz zbudowany wizerunek, jak i opinię klientów, jest bardzo trudno zmienić. Jeśli przyzwyczaicie swojego odbiorcę do tego, że wasza marka lifestyle’owa, w nieregularnych odstępach rzuca trzy szare bluzy upstrzone tandetnymi ćwiekami (bo taki sobie znaleźliście „oryginalny” wyróżnik), nie dziwcie się, że ten sam klient nie będzie zainteresowany awangardowym żakietem ze złotymi guzikami, który wprowadzicie do sprzedaży pół roku po założeniu działalności, bo poczujecie nagły zew mody wybiegowej. Dlaczego? Bo brak konsekwencji jest zabójczy w przypadku budowania marki, a biznes nie może się wiązać z fanaberiami, nawet jego założyciela. Oczywiście, większość błędów da się naprawić, a wizerunek zmienić. Jednak taka akcja wymaga konkretnego planu, czyli wracamy właściwie do początku, kiedy znów zadajemy sobie pytanie – dla kogo i co chcę projektować. Co mnie wyróżni w masie innych i jakie mam na ten moment możliwości? Planując własną markę, a co za tym idzie produktu, warto się również zastanowić nad metodą wprowadzania nowości. Można to robić co miesiąc, można bez żadnej regularności, a można „po bożemu”, co pół roku proponować nowy sezon. To się tyczy zarówno ubrań, jak i akcesoriów. Należy jednak pamiętać, że każda dynamika wprowadzania nowości wymaga odmiennych działań, nie wspominając o tym, że pewne decyzje są zobowiązujące. Jeśli zdecydujecie się na działanie według sezonów, pamiętajcie, że w sytuacji w której aktualna kolekcja nie zarobi, to istnienie i jakość kolejnej stoi pod wielkim znakiem zapytania. A nie ma większego samobójstwa, niż zaprezentowanie kolekcji, która jest zdecydowanie gorsza od poprzedniej. Taka wpadka potrafi zabić markę w błyskawicznym czasie. Tu znów wracam do początkujących projektantów, którzy mają manię rozpoczynania przygody z handlem od swoich kolekcji dyplomowych. Błąd! Kolekcja dyplomowa powinna być kolekcją ściśle wizerunkową, przeznaczoną do sesji zdjęciowych. Po tym, jak skończy swój żywot, należy ją pięknie spakować i zarchiwizować. Jej sprzedaż, szczególnie internetowa, jest bardzo ryzykowna, bo wycena wypieszczonych dyplomowych unikatów bywa tak absurdalna, że potrafi automatycznie zarazić hipotetycznych klientów i przekreślić wszelkie szanse na zaistnienie na rynku. Sprzedaż poniżej kwoty produkcji nie ma oczywiście sensu, nie wspominając o tym, że kolekcje dyplomowe są zawsze mocno „przechodzone” (pokazy, sesje, egzaminy) więc naturalne jest, że klient powinien zostać o tym fakcie poinformowany. Rozumiem, że wizja odzyskania części włożonych w dyplom pieniędzy jest kusząca, ale rozpoczynanie sprzedaży od wysokiego awangardowego „c”, stanowi strzał w kolano. Jeśli zdecydujecie się jednak na sprzedaż dyplomu, zadbajcie o to, żeby jednocześnie udostępnić produkty nawiązującego do niego, ale mające uproszone fasony, kroje i dekoratywność, które nie przestraszą bardziej zachowawczych klientów i zaczną generować szybki, stały zysk, dzięki któremu dyplom nie będzie waszą pierwszą i jednocześnie ostatnią kolekcją. Oczywiście bardzo ważne jest tutaj wyczucie proporcji. Każdą, nawet najbardziej skomplikowaną kolekcję da się sprowadzić do prostej i efektownej koszulki, bluzy, spodni czy bluzki. I to właśnie takie ciuchy, a nie szorty z pleksiglasu, pozwolą wam przywiązać do siebie klientów. 

Oprócz podglądania konkurencji, należy również na bieżąco analizować własną sprzedaż. Kto kupuje częściej – kobiety, czy mężczyźni? Który produkt cieszy się największą popularnością? Jakie kolory i wzory sprzedają się szybciej? Taka analiza pomoże ukierunkować następną kolekcję, sezon, czy pojedynczą nowość nie tylko pod kątem estetycznym, ale również sprzedażowym. Warto się również zastanowić nad własnym „evergreenem”, czyli produktem, który stanowi specjalność projektanta, powracającą co sezon zarówno w kolekcjach wybiegowych (czytaj wizerunkowych), jak i w ofercie stricte komercyjnej. Nawet jeśli myślimy o marce kompleksowo i chcemy sprzedawać pełen asortyment, warto mieć taki wyróżnik, oczywiście odświeżany przy okazji każdego sezonu, czy kolekcji.

SHOWROOM.pl w swojej istocie jest platformą sprzedażową. Jednak dla każdego początkującego projektanta powinien być też miejscem namiętnego i zaangażowanego „researchu”. Tu wszystko macie jak na dłoni – od kolosalnej bazy danych projektantów i marek, aż po łatwe i szybkie narzędzie do analizy produktów konkurencji. Czym nie jest SHOWROOM.pl? Na pewno nie jest miejscem, w którym z braku pomysłów powinno się szukać inspiracji. Taka metoda ma krótkie nogi. Po pierwsze pracownicy SHOWROOMU błyskawicznie odkryją, że cierpicie na impotencję twórczą i jest spora szansa, że wasz produkt nie przejdzie nawet przez sito selekcji, bo byłoby to również działanie na szkodę marki, z którą platforma ma już rozpoczętą współpracę. Po drugie – nikt nie będzie promować kopii produktu, który i tak się już dobrze sprzedaje. To tylko wprowadza chaos. Owszem, na krótką metę taktyka kopiowania sprzedażowych hitów może się sprawdzić, ale nie w przypadku osób, które chcą budować markę modową z prawdziwego zdarzenia. Planując produkt, czy nawet całą kolekcję, trzeba mieć jednak rękę na pulsie. Warto mieć świadomość aktualnych trendów i mikro-trendów, charakterystycznych dla mniejszych obszarów. To może być skala całego kraju, ale również skala miasta.

W przeszłym tygodniu w #SHOWROOMabc zajmiemy się pojęciem kolekcji i jej wyceną, z uwzględnieniem wszelkich hipotetycznych kosztów – od zakupu materiałów, przez produkcję, aż po koszty związane z materiałami promocyjnymi. 


Z wyborami Jury w składzie: Maryla Rodowicz, Maryla Rodowicz i Maryla Rodowicz (nie oszukujmy się – Pani Dyrektor, Anja Rubik i Marcin Tyszka byli w tym odcinku absolutnie zbędni) nie zamierzam polemizować. Maryla sama wie, co jest dla niej najlepsze i właśnie to wybrała. Można się co prawda zastanawiać, na ile wiarygodna jest Rodowicz operująca słowem „kicz”, ale po co? Nie zamierzam jednak łapać takiej postaci za słówka. A dlaczego jestem przekonany o słuszności wyborów tej Divy? Bo w dzisiejszym DDTVN sama przyznała, że po wyrażeniu zgody na udział w programie naszło ja wiele wątpliwości i koniec końców zrezygnowała z tego pomysłu. Do ponownej zmiany tej jakże słusznej decyzji namówił ją syn, który pewnie nie wiedział, w co pakuje biedną Marylę…

A na sam koniec zamierzam zabawić się w proroka. Po trzecim odcinku do finału typuję następującą trójkę: Michała Zielińskiego, Patryka Wojciechowskiego i Piotrka Pyrchałę. Deklaracja padła, pod koniec sezonu okaże się, na ile moje przewidywania były trafne. Wspólnie z platformą SHOWROOM.pl dziękuję wam za lekturę i zapraszam do przeczytania w przyszłym tygodniu!

Never Ending Freestyle Voguing

Tobiasz Kujawa

freestylevoguing@gmail.com

PS. W następnym odcinku wracamy do starej-dobrej prowizorki, ponieważ projektanci będą szyć bieliznę z… własnych ubrań. Ekscytujące, prawda? No właśnie…

1 komentarz

  1. spoilermaster pisze:

    Przyznam szczerze, że w ogóle nie znam się na projektowaniu mody, więc może moja uwaga jest zupełnie niesłuszna, ale zaryzykuję :). Jest jedna rzecz, która mnie niezmiernie irytuje w tym programie. Mianowicie – nieustanne krytykowanie projektantów, że coś jest źle odszyte. No, cóż, zawsze mi się wydawało, że projektant jest od… projektowania. Czyli najbardziej istotnym elementem podlegającym ocenie powinien być pomysł, a nie to, czy ktoś krzywo wszył suwak.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s