Słowo rozmach w przypadku marki Bohoboco brzmi już praktycznie niczym mantra. Co rusz jej założyciele i projektanci – Michał Gilbert Lach i Kamil Owczarek starają się zaskoczyć jakąś nowością modną publikę. A to spektakularnym pokazem, albo kolejną współpracą czy wprowadzeniem do sprzedaży nowych produktów. W Polsce, jako jedni z pierwszych wprowadzili sygnowane swoim logotypem perfumy. Ten kosmetyczny trend, tak popularny na całym świecie, i nie oszukujmy się – szalenie intratny, często przynoszący zyski porównywalne do tych, które generuje sprzedaż ubrań, w naszym kraju nie rozwinął jeszcze skrzydeł. Michał Szulc, Joanna Przetakiewicz i Bohoboco właśnie jako pierwsi przecierali szlaki projektanckich zapachów. W miniony czwartek Bohoboco przeprowadziło drugi w swojej karierze atak na perfumiarską branżę. Plotka mówiła, że projektanci mają zamiar zaprezentować aż osiem nowych zapachów. Ktoś szalenie kreatywny wymyślił nawet, że każda perfuma będzie inspirowana jedną z polskich celebrytek. Dreszcz przeszedł was po plecach? Uspokajam, ta rewelacja okazała się całe szczęście fałszywa.
O spóźnieniach w naszym lokalnym show-biznesowo-modowym grajdołku można pisać bez końca. Gorzej, w tym temacie czuję się już niczym katarynka, powtarzając bez ustanku, że z jakiegoś nieodganianego powodu dla niektórych czas innych ludzi nie zasługuje na szacunek. W przypadku premiery nowych perfum Bohoboco opóźnienie przeciągnęło się niemal do półtorej godziny. Byli tacy, którzy pojawili się punktualnie i nie wytrzymali oczekiwania w kontrolowanym napięciu, choćby znana stylistka Anna Męczyńska, a byli tacy, na których czekano bez końca – na przykład na Kasię Sokołowską, która z rozbrajającym uśmiechem oświadczyła na wejściu, że zatrzymała ją kawalkada wrotkarzy… Dobrze, że nie UFO, bo kto by nam wtedy reżyserował pokazy!? Przy wejściu do centrum konferencyjnego Babka do Wynajęcia (cóż za frywolna nazwa!) kołowała pewna pani z bardzo zobowiązującym ustrojstwem na głowie, hybrydą słuchawek i mikrofonu, która była odpowiedzialna za pilotaż celebrytów. Nie zważając na bardzo chłodny wrześniowy wieczór, ubrana w lekki żakiecik, przemieszczała się się z prędkością błyskawicy, pilotując, monitorując i witając spóźnionych celebrytów, choćby Maję Sablewską, również z zepsutym zegarkiem. I chociaż ze znajomymi odgrażaliśmy się, że „jeszcze pięć minut i idziemy”, to ciekawość zwyciężyła. Dobrze się stało, bo naprawdę warto było czekać.
.
.
Oficjalna część wieczoru zaczęła się od projekcji bardzo onirycznego i konceptualnego filmu, w którym projektanci, wykorzystując morze przymiotników, próbowali zadeklarować ideę, a nawet manifest, najnowszego projektu. Akcja toczyła się w czarno-białej estetyce, z jakimś dziwnym bergmanowskim sznytem, pełnym niepokoju, niedopowiedzenia i tajemnicy. Moment, w którym jeden z projektantów wypowiadając ciurkiem słowa typu „słony”, „szorstki”, „lekki”, wydusił z siebie w końcu (z kamienną twarzą i nie do końca ujarzmioną manierą w tembrze głosu), słowo „CIEPŁY”, okazał się dla niektórych gości przełomowy – po sali rozbiegły się nie zawsze skrywane śmiechy, nierzadko histerycznego. No cóż, nie dla każdego „ciepły” oznacza wyłącznie stan temperatury. Jak to mówią – mała rzecz, a cieszy. Z pewnością pomogło to przełamać nieco zbyt duszną atmosferę. Cud prawdziwy, że projekcja skończyła się równie szybko, co się zaczęła, bo nie oszukujmy się – film nie należał do zbyt udanych. Bohoboco nie kojarzy się z marką konceptualną (uprzedzam wrażliwych, to słowo pojawi się tutaj jeszcze kilka razy) i trudno było ukryć wrażenie, że ten film nie do końca pasuje do jej wizerunku. Natchnione myśli brzmiały mniej porównywalnie do wypowiedzi, która znalazła się w informacji prasowej:
„Zapominając o tym wszystkim co nas otacza. Skupiamy się wyłącznie na tym co jest w nas, a czego nie da się wyrazić w inny sposób. Różnorodna paleta osobowości, nieprzebrane odcienie emocji, unikatowe tekstury ekspresji. Zajmujemy tym czego nie da się objąć rozumem, ująć spojrzeniem, uchwycić dłonią. Ekscytujemy tym, co można jedynie poczuć…”
Powiem jedno – wyrażenie „unikatowe tekstury ekspresji” wpisze się na stałe do mojego słownika, choć nie da się go „objąć rozumem”, „jedynie poczuć”. Czujecie? Ja czuję! ❤
.
.
Nie o filmy tu jednak chodziło, nikt tu nie przyszedł na seans czy recital poezji awangardowej, tylko, mówiąc dosadnie, na wąchanie. I tu dochodzimy do clou historii – zdecydowanie było co wąchać. Mówiąc krótko – nowa oferta Bohoboco jest obłędna! Kiedy tajemnicze kurtyny rozsunęły się, goście przenieśli się do drugiej sali z ładnie zaaranżowaną ekspozycją i testowymi flakonami. Pierwsze miłe zaskoczenie – żadnych wód toaletowych, tylko prawdziwe esencjonalne perfumy. Każdym punktem testowym opiekowały się szalenie uczynne panie, skore opowiedzieć zarówno o samych zapachach, jak i o ich historii. A więc tak – koncepcja powstała dwa lata temu i tyle czasu zajęło przygotowanie wszystkich modeli. Z jednym wyjątkiem, do którego jeszcze dojdziemy. Zapachy, mocno inspirowane składnikami kulinarnymi, rodziły się ponoć w kuchni, gdzie projektanci mieszali zioła, przyprawy, kwiaty, olejki, skórki owocowe i inne tajemnicze ingrediencje. Kiedy wyklarowały się konkretne pomysły, projektanci udali się do francuskiego zagłębia przemysłu perfumarskiego – Grasse. W fabryce o 200-letnim stażu, pomysły na zapachy przeszły szlify, powstały receptury, a myśl zapachem się stała. Jednym z nosów pracujących przy tym projekcie był mistrz Gerard Anthony, który ma na swoim koncie ogromną ilość perfum, zarówno konceptualnych i unikatowych, jak i bardziej komercyjnych, realizowanych choćby dla Balenciagi, Paco Rabanne, Lalique, Hugo Boss czy Soni Rykiel. Cel był jasny i spójny z DNA Bohoboco – efekt miał być luksusowy i prestiżowy, dlatego perfumy są wyjątkowo mocno nasycone i, co sam sprawdziłem, bardzo trwałe. Flakony w kształcie prostych sześciennych brył wymyślili oczywiście sami projektanci. Są bardzo oszczędne, niemal apteczne, a odrobiny glamour dodają im korki, wykonane z drewna i pokryte aksamitem. Rozwiązanie równie wdzięczne, co niepraktyczne. Zaświadczy o tym każdy, kto nie trzyma perfum w zamknięciu, albo traktuje je jako element codziennego wyposażenia torebki. Oczywiście, można przy sobie nosić testery. W tym przypadku to o tyle ważne, bo Bohoboco naprawdę zadbało o to, żeby goście wychodząc z prezentacji byli dopieszczeni. W prezencie każdy otrzymał wybrany przez siebie pełnowymiarowy flakon i paletę testerów, pięknie zapakowaną w kartonową trumienkę.
.
.
Wspominałem wcześniej, że pośród ośmiu nowości jest jeden wyjątek. Pierwsze perfumy Bohoboco, znane jako „No 1” i wypuszczone na rynek kilka lat temu, przeszły małą metamorfozę i pod nazwą „Vanilla & Black Pepper” doskonale uzupełniły siedem nowości . Nie będę ukrywać, że tak jak świat mody nie ma dla mnie wielu tajemnic, tak w kwestiach urodowych i kosmetycznych jestem laikiem-entuzjastą. Znam się na tym, z czego korzystam, lubię poznawać nowe wynalazki, rownież te do makijażu, ale nadal – to absolutnie prywatne zainteresowanie, więc nie będę tu pozować na wielkiego specjalistę. Zamiast moich osobistych refleksji nad konkretnymi zapachami, czy wydumanych analiz, wolę w tym przypadku zacytować informację prasową, tak, żebyście drodzy czytelnicy zyskali rozeznanie na temat składników, akordów i nut. Od siebie mogę dodać, że wszystkie perfumy pachną niezwykle interesująco. Choć bazując na samych etykietach można by pomyśleć, że mają dość prostą konstrukcję, to efekt na skórze bywa bardzo zaskakujący, konceptualny, a można się nawet pokusić o modne słowo „niekomercyjny”. Albo i awangardowy, bo jak inaczej można nazwać zapach zawierający bardzo wyraźne nuty czerwonego wina? Warto też zwrócić uwagę na duży potencjał uniseks wielu z tych zapachów. Nie zapominając, że to również doskonałe bazy do miksowania z innymi, nieco bardziej „tradycyjnymi” perfumami, oczywiście, jeśli ktoś jest zwolennikiem tej kontrowersyjnej metody. Czuję – więc miksuję, to moje perfumiarskie motto.
GERANIUM • BALSAMIC NOTE PERFUME
Kompozycja kryjąca w sobie tajemnicę. Delikatne nuty balsamiczne otoczone olejkami eterycznymi kryjącymi się w szorstkim zapachu geranium. Scalenie tych aromatów pozwoliło stworzyć perfumy wytworne i eleganckie. Unikalna propozycja pozornej ambiwalencji.
AKORDY:
roślinny – geranium, wetiweria, drzewo figowe
otulający – nuty balsamiczne, piżmo
NUTA GŁOWY: jagoda jałowca, liść laurowy
NUTA SERCA: drzewo cedrowe
NUTA SPODU: drzewo cedrowe, geranium, żywica drzewa kadzidłowego, nuty balsamiczne
VANILLA • BLACK PEPPER PERFUME
Zachwycający świat przeciwieństw i kontrastów. Mix czerni oraz bieli. Ostrość czarnego pieprzu subtelnie przenika się z delikatnością wanilii, tworząc magnetyczną całość. To wyrazista, a zarazem intrygująca, enigmatyczna woń. To kwintesencja zmysłowości podkręcona mocą i energią cedru.
AKORDY:
słodki – wanilia, gałka muszkatołowa
ostry – czarny pieprz, drzewo cedrowe, białe piżmo
NUTA GŁOWY: kwiat pomarańczy, wierzbówka
NUTA SERCA: heliotrop, żywica drzewa kadzidłowego, róża
NUTA SPODU: czarny pieprz, wanilia, drzewo cedrowe, białe piżmo
SEA SALT • CARAMEL PERFUME
Ta słono-słodka kompozycja to harmonijny, przenikliwy, zdecydowany podmuch orzeźwiającej bryzy przełamany kilkoma kroplami gęstego karmelu. Morskie minerały i różowy pieprz w połączeniu z kokieteryjną słodyczą, przywołują na myśl pełne beztroski chwile.
AKORDY:
świeży, mineralny – cytryna, sól, algi morskie
słodki – karmel, brązowy cukier
NUTA GŁOWY: świeża cytryna, sól morska, różowy pieprz
NUTA SERCA: jaśmin, liść laurowy, algi morskie
NUTA SPODU: słony karmel, brązowy cukier, drzewo cedrowe
SANDALWOOD • NEROLI PERFUME
Sercem zapachu jest drzewo sandałowe, którego siłą pobudza delikatne jaśminowe nuty. Ta subtelność to jednak tylko gra pozorów. Charakter i intensywność kompozycji schowana jest bowiem w kuszących akcentach drzewa cedrowego i gorzkiej pomarańczy.
AKORDY:
drzewny – wiodąca nuta drzewa sandałowego, nuta cedru, nuta dymna (palonego drewna)
kwiatowy – nuty neroli i jaśminu
NUTA GŁOWY: bergamotka, drzewo sandałowe, neroli
NUTA SERCA: jaśmin, drzewo sandałowe, nuty dymne
NUTA SPODU: piżmo, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe
EUCALYPTUS • PATCHOULI PERFUME
Nuty zamykające w swym zapachu wspomnienia wakacyjnej beztroski. Charakterystyczny i lekki eukaliptus orzeźwia nawet w najgorętszy dzień. Nuty czerwonego pieprzu splecione z kardamonem i zaakcentowane zapachem paczuli nadają perfumom zmysłowej tajemniczości.
AKORDY:
dymny – nuty kadzidła, mchu, nuty drzewne
świetlisty – świeże przyprawy, eukaliptus
NUTA GŁOWY: kardamon, różowy pieprz, eukaliptus
NUTA SERCA: gotycka katedra, kadzidło, suche drewno
NUTA SPODU: paczuli, drzewo cedrowe, mech
COFFEE • WHITE FLOWERS PERFUME
Ekscentryczne perfumy o nieprzeniknionej mocy łączących się aromatów. Zmysłowe nuty kawy, złotego rumu i wanilii przełamane zostały delikatnością białych kwiatów, tworząc uzależniające połączenie zapachów, które stało się kwintesencją tej ekstrawaganckiej kompozycji.
AKORDY:
smakowy – nuty cynamonu, goździków, czekolady, wanilii
kwiatowy – nuta białych kwiatów, nuta jaśminu
NUTA GŁOWY: cynamon, goździki, czekolada
NUTA SERCA: kawa, kakao, białe kwiaty
NUTA SPODU: złoty rum, wanilia, skóra
OLIBANUM • GARDENIA PERFUME
Podróż do pełnej orientalnych inspiracji świątyni na Dalekim Wschodzie. Kojący i charakterystyczny zapach kościelnego kadzidła, który doskonale współgra z delikatnością kwiatów gorzkiej pomarańczy i wyrazistej gardenii. Kompozycja, która uzależnia mityczną i duchową energią.
AKORDY:
dymny – kadzidło
świetlisty – gardenia, neroli
NUTA GŁOWY: limonka, kokos, neroli
NUTA SERCA: gardenia, kadzidło, czystek
NUTA SPODU: żywica drzewa kadzidłowego, drzewo cedrowe, drzewo sandałowe
RED WINE • BROWN SUGAR PERFUME
Nuty wytrawnego czerwonego wina wzbogacone aromatem drewna i brązowego cukru tworzą rozbudzającą zmysły, niekonwencjonalną nutę zapachową. Ekstrawertyczne, otulające ciepło dodające odwagi. Doskonałe uzupełnienie eleganckiego i ekscytującego wieczoru.
AKORDY:
wina – nuty owocowe, nuta czerwonego wina, nuty drzewne
słodki – nuty karmelu i likieru
NUTA GŁOWY: suszone owoce, czerwone owoce, jeżyna
NUTA SERCA: paczuli, czerwone wino, drzewo cedrowe
NUTA SPODU: karmel, likier, skóra, brązowy cukier
Mój faworyt to połączenie żywicy (olibanum) z kwiatem gardenii. Pchną obłędnie, są dość ciężkie, bardzo intensywne, tajemnicze, niemal mistyczne – idealne na nadchodzącą zimę. Cena? Zdecydowanie atrakcyjna, biorąc pod uwagę jakość tych produktów, których ze względu na intensywność należy używać oszczędnie i rozważnie. Nie wspominając nawet o cenach zagranicznych „konceptualnych” perfum, które potrafią być miażdżące. Wszystkie modele w kolekcji Bohoboco kosztują 390,- zł. Gdzie można je kupić? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, ale coś mi podpowiada, że będą dostępne między innymi w perfumerii Douglas. Dlaczego? Bo podczas wydarzenia, słuchając jak urocza pani przy ekspozycji opowiada o genezie perfum, dostałem z łokcia w żebro od jakiejś zaborczej panny, która swoją determinację tłumaczyła (nawet nie mnie personalnie, tylko ogólnie pojętej przestrzeni) pracą dla tej konkretnej perfumerii. Jak zawsze w takich przypadkach serdecznie radzę poszukać lepszej wizytówki, bo nigdy nie wiadomo, kto stoi obok i czy przypadkiem nie lubi się wyzłośliwiać. Ja lubię. A jeśli jesteśmy przy tym temacie, to serdecznie gratuluję panom Bohoboco wyśmienitego akcji, zdecydowanie mojej ulubionej „dodatkowej” w historii marki i dodam właśnie, lekko złośliwie, że sprawiliby mi ogromny zawód, gdyby ich następna kolekcja nie była conajmniej równie dobra, jak ich nowe perfumy. Jednym słowem – winszuję!
Never Ending Freestyle Voguing
Tobiasz Kujawa
freestylevoguing@gmail.com
PS. Pierwszą twarzą nowych produktów została modelka, piękna Maja Salamon!
Opisy zapachów są … aż brak mi słów – tak bardzo fantazyjno-konceptualno-finezyjnych nie spotkałam w swojej karierze, a z zapachami styczność miałam. Nuta spodu jest jak dla mnie sformułowaniem ciężkim, w perfumiarstwie przyjęto nutę głębi lub bazy. Spód to może być stołu na przykład. 😀
Zaciekawiłeś mnie i chętnie sprawdzę zapachy. Nie znalazłam informacji o pojemności tych konceptualnych cudów – 50 czy 100ml?
PolubieniePolubienie
Ja jestem kucharka, więc spód kojarzy mi się z ciastem. A jeśli chodzi o pojemność, to mowa o 50 ml. Co do opisów – copywriter chyba odurzył się wszystkimi zapachami na raz i efekt widzimy w opisach 😀
PolubieniePolubienie