Projektanci, styliści, blogerki, szafiarki, fotografowie, gwiazdy, celebrytki, dziennikarze – tłum na modnej scenie gęstnieje z roku na rok. A to dlatego, że moda coraz mocniej pobudza nasze zmysły i emocje. Nie jest już tylko zjawiskiem opierającym się na linii dystrybutor – klient. Projektanci zaczynają między sobą rywalizować, również o atencję opinii publicznej. Równie ważny co słupek sprzedaży, stał się słupek wskazujący popularność i rozpoznawalność. Moda w Polsce powoli staje się również przedmiotem dyskusji, podobnie jak kulinaria, polityka, teatr czy literatura. Obserwujemy zachodzące w niej zjawiska, szukamy metod i reguł, które kształtują jej rzeczywistość. Dzień po dniu, przez cały rok, razem z czytelnikami poruszyliśmy setki tematów. Mądrzejszych i głupszych, poważniejszych i bardziej beztroskich, dotyczących zarówno Polski, jak i całego świata, mody i showbiznesu. Co w 2014 sprawiało, że krew nam szybciej krążyła w żyłach, brwi wyginały się w łuk, a brzuchy nierzadko bolały ze śmiechu? Zapraszam do podsumowania ubiegłego roku, zawartego W Dwunastu Wybuchowych Aktach!
Category Archives: Felieton
Letnia Depresja

Ta Okrutna Moda
Larum zaczęło się, jak to zwykle bywa, od wpisu na Facebooku. A właściwie od narzekactwa. Mojego narzekactwa. Na co? Na „kondycję ubraniową” szanownych rodaków. W owym wpisie (zainteresowanych odsyłam tu) pozwoliłem sobie na kilka(dziesiąt) gorzkich słów dotyczących tego jak się ubieramy, jak wyglądamy i oczywiście tego jak pachniemy, bo nie od dziś wiadomo, że Polacy mają ogromny problem z higieną osobistą. Szczoteczka do zębów nadal jest wrogiem niemal śmiertelnym, nie wspominając o dezodorancie, czy zwykłym i banalnym mydle. Czystości boimy się niczym diabeł święconej wody. Szczególnie mężczyźni, bo dbanie o siebie jest nieustannie rozpatrywane jako słabość. Coś niemęskiego i nieistotnego. Równie mocno boimy się wyglądać porządnie i schludnie. Bo nie o modę tutaj chodzi. Słowo „Moda” zostało dosłownie ukrzyżowane w toku dyskusji. Postawione w roli ciemiężyciela, kapitalistycznego kieratu, do którego niemal przemocą chce się przywiązać biednego Polaka. A nie o awangardę, nie o trendy czy obsesyjne kupowanie nowych rzeczy tutaj chodzi. Problem dotyczy ubioru. Skompletowania dziennej garderoby, poprawność estetyczną i odnalezienie się w sytuacji, którą współdzielimy z innymi ludźmi. Można pomyśleć – tylko o ubranie? Ano właśnie. Ta podstawa, truizm życiowy, stanowi dla ogromnej grupy ludzi przeszkodę nie do pokonania.
Bloger ma problem. Ma problem, bo lato (jak co roku) okrutnie obnaża wszystkie nasze niedoskonałości. Upał sprawia, że w centrum miasta, które pełni funkcję stolicy kraju, nie do końca wiadomo, czy jest się na plaży, w czyimś ogródku działkowym, a może nawet u kogoś w domu, praktycznie w łazience z jedną stopą w sedesie. Z czym bloger ma problem? Ze wszystkim! Podła kreatura czyha na biednych mieszkańców, dyskredytuje ich walory, bo ma obsesję na punkcie mody. Okazało się dość szybko, że jestem „polaczkiem”, bo nic nie robię, tylko narzekam. Do tego „jaśniepanią” której poprzewracało się w głowie (tu śpieszę z wytłumaczeniem odnośnie pochodzenia, że żadna ze mnie arystokracja, ale zaledwie mieszczaństwo), ewentualnie „nienormalnym stylistą”, który z niewiadomych przyczyn rości sobie prawo do oceniania. Widać w tych komentarzach rozpaczliwą próbę zdeprecjonowania mojej wypowiedzi. Metody były różne, ale kierunek jeden i na dodatek dość ewidentny – zbanalizowanie problemu. Jak również, w imię zasady „oko za oko”, bezpośrednia krytyka mojej (jak i każdej innej podzielającej tę konkretną opinię) osoby. Rozumiem, że rzucenie inwektywą może niektórym przywrócić pewien złudny poziom komfortu życiowego, tak niesprawiedliwie przeze mnie zaatakowany. Ale to tylko chwilowa ulga. A problem jak był, tak nadal istnieje. Nie wspominając o tym, że skonstruowanie realnej obelgi przekracza niestety możliwości intelektualne większości użytkowników portalu Facebook.
„A gdyby tak blogerzy modowi zamiast blogować poszli na studia…?”
Ilustracja – Maja Racka
Inspiracją dla tego wpisu stała się moja serdeczna koleżanka, piastująca dość wysokie stanowisko w rodzimej hierarchii branży zwanej „modową.” Koleżanka zamieściła na swoim prywatnym profilu wpis, który pozwolę sobie przytoczyć w następnym zdaniu, bo zmotywował mnie do głębszych i bardziej prywatnych przemyśleń, Alicjo, tylko się nie gniewaj, proszę! Wpis brzmiał tak, cytuję: „A gdyby tak blogerzy modowi zamiast blogować poszli na studia…?”. No właśnie, a gdyby? Tylko jakie?
Czytaj dalej „„A gdyby tak blogerzy modowi zamiast blogować poszli na studia…?””
Wyjątkowe kobiety, muzy, projektanci

Jest rok 2016. Otwieram pocztę. Pojawia się nowy mail. Tytuł wiadomości: Zaproszenie na pokaz kolekcji Jesień/Zima projektanta „X”. W środku inwitacja i krótkie info prasowe.
Jest nam niezmiernie miło zaprosić Pana/Panią na pokaz najnowszej kolekcji projektanta „X”. Znany szerokiej publiczności, ubierający największe gwiazdy show-biznesu, niezwykle popularny projektant „X” jest piewcą estetyki, wrażliwości i kobiecego piękna. W swoich kolekcjach nawiązuje do ponadczasowych ikon stylu i kobiet, które znacząco wypływały na losy ludzkości. Jako jedną z największych i najważniejszych muz nowej kolekcji, projektant X” wymienia Evę Braun. Ta niezwykła dama, asystentka jednego z najbardziej charyzmatycznych przywódców w historii świata, znana była z wielkich porywów namiętności, a jej styl jest uznawany za ponadczasowy. Elegancja, klasyka, doskonały gust sprawiły, że projektant „X” odnalazł w niej niewyczerpane źródło inspiracji. Jej życie wypełnione blaskami i cieniami do dziś inspiruje tysiące młodych kobiet, a tragiczna śmierć przypomina piękną historię Romea i Julii. Wspaniała Eva Braun odeszła z tego świata w ramionach swojego ukochanego mężczyzny. Para kochanków nie mogąc znaleźć szczęścia na ziemi, postanowiła wspólnie szukać go w zaświatach.
Projektant „X” o swoich inspiracjach opowiadał między innymi w popularnej telewizji śniadaniowej. Widzowie mieli okazję przekonać się, jakim pietyzmem i umiłowaniem obdarza zarówno swoje inspiracje, jak i techniki krawieckie, które mogłyby zawstydzić niejednego twórcę Haute Couture.
W kreacji z najnowszej kolekcji inspirowanej Evą Braun mogliśmy już podziwiać popularną i cenioną piosenkarkę, której każdy nowy singiel z miejsca staje się hitem.
Miejsce Pokazu: Cmentarz Powązkowski (mapa dojazdu w załączniku)
Dresscode: Military Chic i Ordery Po Dziadku
Wstęp tylko za okazaniem zaproszenia. Wyznawcy Judaizmu proszeni są o wcześniejsze potwierdzenie przybycia, ze względu na ograniczone miejsca w specjalnej, wydzielonej strefie.
Mam torebkę… Więc jestem?

Fetysz. Przedmiot magiczny, potrafiący wpływać na nasze życie. Swoją moc zawdzięcza tylko i wyłącznie wierze, którą obdarowuje go człowiek. Zresztą, to nie tylko kwestia wiary, ale również zaufania. Właściciel przedmiotu ufa, że fetysz odmieni jego los. Poprawi komfort egzystencji, pomoże w trudnych chwilach, pokieruje sprawami tak, by szły po jego myśli.
Trofeum. Symbol triumfu. Fizyczna manifestacja siły i mocy. Przedmiot, który stanowi realny dowód zwycięstwa, pokonania wroga lub przeciwnika. Trofeum sygnalizuje innym naszą dominację i potęgę. Budzi respekt. Wywołuje zazdrość.
Torebka. Przedmiot prawie tak banalny, jak kanapka z serem. Rzadko niesie w sobie potencjał estetyczny, porównywalny do dzieł sztuki, czy architektury. W częstych przypadkach okazuje się substytutem myślenia, chociaż wcale nie służy do przechowywania mózgu.
Moda to żyzny grunt dla hodowców fetyszy i trofeów. Od zawsze była prawdziwym polem bitwy, w którym racjonalność miała minimalne znaczenie. Czasy się jednak zmieniają, podobnie jak społeczeństwo. W średniowieczu o potędze i władzy świadczyły choćby guziki. Brzmi to banalnie, a jednak – to sama prawda. Im ktoś był bogatszy, tym miał ich więcej. Jednak samo bogactwo nie wystarczało. Warunkiem posiadania guzików była też konkretna (a w tym przypadku wysoka) pozycja na drabinie społecznej. Podobnie było z futrami – różne gatunki futer były zarezerwowane dla różnych stanów. Futrzane okrycia władców bywały tak ciężkie, że nie mogli w nich zrobić nawet jednego kroku, ale za to jakie wrażenie wywoływali podczas audiencji. Piorunujące! W dawnych czasach każdy aspekt ubioru podlegał społecznej hierarchizacji. Tak samo jak materiały, kolory, fasony. A jak jest dzisiaj? Dzisiaj mamy modową demokrację. Jak kogoś nie stać na kolię z diamentów, może bez problemu kupić kolię z cyrkonii. Z daleka nie widać żadnej różnicy. Ubiór stracił na znaczeniu, a pierwszy rzut oka może być mylący. Patrzysz na kogoś w starym swetrze i wytartych spodniach, a to może być milioner. Patrzysz na kogoś dzierżącego kosztowną torebką, a może się okazać, że to nie jest nikt istotny. To czemu właściwie pisać o tej torebce? Bo sytuacja ma drugie, niezbyt kolorowe tło.
News z trzeciej ręki. Łapy?
News z trzeciej ręki. Albo i łapy. Znacie coś takiego? Ja do tej pory nie znałem, ale od dziś już wiem, co to jest i z czym to się je. Sytuacja jest absurdalna, ale zacznijmy od początku – być może znajdziemy jakieś konstruktywne wnioski. Pewien portal, który szczerzy się od ucha do ucha kompletem krwawych kłów i bezlitośnie łypie ślepiami, szukającymi nieustannie nowej ofiary, znany też jako pudelek, zamieścił ostatnio zdjęcia z prezentacji kolekcji, nazwijmy ją umownie: „mody”, w Galerii handlowej o nazwie (powiedzmy) X. Porażony dokumentacją fotograficzną tego wydarzenia, postanowiłem się podzielić z czytelnikami moimi subiektywnymi i skromnymi wrażeniami. Oho, już zaczyna. Brzmi dobrze, a to dopiero początek.
Intelektualistka na Pokazie czyli polemika z Tekstem Agaty Passent „Passent na Pokazach”
Magazyn Glamour w swoim najnowszym lutowym wydaniu zadał bardzo ciekawe pytanie: „Co się stanie, gdy dziennikarka, która nie lubi mody, pójdzie na pokazy polskich projektantów?”. Co się stanie? Okazuje się, że powstanie dość nietypowy, jak na standardy polskiej prasy drukowanej, tekst. Ktoś się tego spodziewał? Ja na pewno nie. A mogłem!
Teraz już wiem, co Agata Passent robiła na pokazie Paprocki&Brzozowski. Czekając w kilometrowym ogonku spotkałem Marcina Świderka, szefa działu mody Glamour, z którym miałem przyjemność pracować za lepszych czasów Fashion Magazine. Marcinowi towarzyszyła właśnie Agata Passent, której nigdy nie poznałem osobiście. Chociaż zostaliśmy sobie przedstawieni, to nie miałem śmiałości zapytać: „Cóż pani takiego robi na tym targowisku próżności?”. Na moment straciłem czujność, a powinienem był się spodziewać, że takie wizyty nigdy nie są przypadkowe. I bardzo żałuję, że nie zadałem powyższego pytania, bo mogłem Pani Agacie udzielić kilku rad, które uratowałyby ją przed lekką kompromitacją. Mleko się niestety rozlało. A ja, tak zupełnie standardowo, jeszcze bardziej je rozetrę po podłodze. Bo chyba nikt się nie spodziewał, że będę je wycierać?
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.