„Piąty Dzień Tygodnia” przepadł bez wieści. Ale się znalazł i to jest najważniejsze. Tak to z nim jest, że co jakiś czas znika na kilka tygodni, z przyczyn nie do końca ustalonych. Co wtedy robi? Tego nie wie nikt. Kręci się pewnie po sąsiedztwie, obwąchuje inne dni tygodnia, które spotka na swojej drodze. Załatwia ważne sprawy. Być może nawet wyczynia jakieś zberezeństwa, o których lepiej nie wiedzieć, albo tapla się w błotnistych kałużach, których lepiej nie znać. Istotne jest jednak to, że kiedy wraca, to zawsze z wesoło merdającym ogonem. Ozdobiony dyszącą paszczą i wywalonym jęzorem, cieszy się z powrotu jak wariat. No i jak tu się gniewać na taką pocieszną istotę? Trzeba by było nie mieć ani trochę sumienia. „Piąty” wrócił, zobaczmy co przyniósł w zębach!
Tobiasz Kujawa
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.