Łukasz Jemioł Jesień/Zima 2016 – kolekcja ani duża, ani mała

155_LukaszJemiol_230616_backstage_web_fot_Andrzej_Marchwinski_Fashion_Images

Łukasz Jemioł jest wzorowym przykładem projektanta, który potrafi wycisnąć media niczym cytrynę, schrupać pestki, a na koniec wyperfumować się jeszcze skórką, żeby pozostawić jak najmilsze wspomnienie. I to wszystko bez cienia kwaśnej miny. Można go podejrzewać o lekką megalomanię, tym bardziej w kontekście twórców mody, o których powinny świadczyć głównie, jak nie wyłącznie, ich kolekcje, ale w tym przypadku jest to raczej smykałka do interesów i świadomość specyfiki polskiego rynku. Kiedy Jemioł pokazuje w śniadaniówce swoje mieszkanie, to nie dla taniego ekshibicjonizmu, ale dla swoich klientek – dla nieustannego podsycania ich ciekawości, karmienia ich aspiracji. Bo czy można lepiej błysnąć w biurze, na spotkaniu czy rodzinnym spędzie niż w sukience od Jemioła? Tak, „od tego Jemioła”, znanego z telewizji, plotkarskich stron, zdjęć z Magdą Gessler i niezliczoną liczbą innych lokalnych celebrytek? Wpuszczanie widzów do tak intymnej strefy, jaką jest mieszkanie, jest doskonałym przykładem monetyzacji popularności. Podobna akcja koniec końców ma się przełożyć na sprzedaż. Owszem, ktoś złośliwy mógłby wykorzystać cytat odnoszący się do warunków mieszkaniowych projektanta, jego własnego zresztą autorstwa: „moje mieszkanie nie jest ani małe ani duże”, w wielu innych kontekstach. Od tych profesjonalnych, na przykład spekulacji dotyczących talentu projektanckiego, aż po nikczemnie personalne, na przykład wzrostu, szukając przy okazji synonimicznych określeń – bo kiedy coś nie jest ani „duże”, ani „małe”, to zazwyczaj jest „średnie”, a stąd już krótka droga do słowa „przeciętne”. Warto też dodać, że Jemioł ma spore poczucie humoru, bo kto przy zdrowych zmysłach nazywałby cztery nieco umęczone palmy umiejscowione w sypialni „oranżerią”? Ale schowajmy złośliwości głęboko do kieszeni, bo o Jemiole przede wszystkim świadczą jego pokazy, i kto twierdzi inaczej, ten jest najzwyczajniej w świecie głupi.

Czytaj dalej „Łukasz Jemioł Jesień/Zima 2016 – kolekcja ani duża, ani mała”

est by eS. Jesień/Zima 2013 czyli Dyskretny Urok Prezentacji Prasowej

Diary - est by eS. Jesień - Zima 2013
Diary – est by eS. Jesień – Zima 2013

Ostatnia prezentacja kolekcji marki est by eS. przypomniała mi wszystkie możliwe powody, dla których tak bardzo lubię prezentacje prasowe. I zrobiła to w bardzo dobrym stylu. Wiem wiem, tytułowe zdjęcie nie wygląda imponująco. Powiecie – cztery wieszaki – co w tym takiego ciekawego? Spokojnie, jeszcze do tego dojdziemy. Zacznijmy jednak po bożemu, czyli od standardowego początku.

W zeszłotygodniową dość deszczową środę pojechaliśmy z Sarą prosto z pracy do kameralnego showroomu Tweed, który znajduje się w zabytkowej i urokliwej kamienicy (przepraszam za to sztampowe słowo, ale ta kamienica naprawdę jest urokliwa) w samym centrum Warszawy. Wchodzimy do środka, witają nas uśmiechnięte twarze pracowników showroomu. W powietrzu czuć przyjazną atmosferę, zupełnie jakby się odwiedzało starych, dobrych znajomych w ich kameralnym mieszkaniu. I tak jak w przypadku towarzyskich wizyt, tak i tutaj od razu zostajemy zasypani lawiną gościnnych pytań dotyczących rozmaitych płynów i dosłownie zagonieni do bufetu. Wszystko to co w pokazach mody bywa denerwujące, tu nie ma najmniejszego znaczenia. Można spokojnie usiąść, pogadać ze znajomymi, powymieniać plotki. Bez martwienia się o czas. Bez zastanawiania się, czy na pewno dobrze zobaczymy ubrania. No i najważniejsza sprawa – projektant jest na miejscu, więc można go wymęczyć wszystkimi pytaniami, które nam przyjdą do głowy. Jednak tym razem nie było takiej potrzeby. Dlaczego?

Czytaj dalej „est by eS. Jesień/Zima 2013 czyli Dyskretny Urok Prezentacji Prasowej”

Piąty (siódmy) Dzień Tygodnia vol. 25

piaty dzien tygodnia

Z przyczyn od Autora bardziej i mniej zależnych tym razem Piąty dzień tygodnia miał niespodziewany, dwudniowy poślizg. Mógłbym się próbować bronić piątkowym „fuckupem” w pracy (który całe szczęście zbyt poważny nie był), przesileniem wiosennym (meteopatia, te sprawy), przeziębieniem (umiarkowanym), urodzinami Harel (bardzo… intensywnymi?) i kilkoma innymi wymówkami, ale chyba najlepiej będzie napisać, że mi się po prostu nie chciało. Tak to w życiu bywa, że czasami się chce, a czasami nie. Ale jak to mówią – lepiej późno niż wcale. Tak więc dzisiaj bez większych wstępów zapraszam do wyjątkowego, siódmego dnia tygodnia.

Tobiasz Kujawa

freestylevoguing@gmail.com

Czytaj dalej „Piąty (siódmy) Dzień Tygodnia vol. 25”

UEG czyli otwarcie z białym dywanem

Na zaproszeniu, do którego dołączona była biała, plastikowa opaska widniała informacja – Dresscode: Black&White. Zero zaskoczenia. Biel to ulubiony kolor UEG. Wystarczy przytoczyć fragment manifestu marki: Biel jest nietrwała jak piękno i miłość. Życie bieli jest krótkie i kończy się upadkiem w szarość. Mój wrodzony cynizm nie toleruje podobnych poetyckich „prawd objawionych”, ale ponieważ UEG znam od dłuższego czasu, wiem, że nie są to puste słowa. Dlatego wyjątkowo daruję sobie złośliwości. Tym bardziej, że poniedziałkowe wydarzenie należało do gatunku radosnych i krzepiących. Otwarcie pierwszego autorskiego butiku jest ważniejsze niż najbardziej wydumane credo. I trzeba się tym faktem cieszyć. Dzisiaj będzie krótko i prosto. Jest to mój ukłon w stronę UEG. Tym razem dostosuję relację do ich filozofii.

Czytaj dalej „UEG czyli otwarcie z białym dywanem”

Dawid Woliński – projektant, który zasypał nas sztucznym śniegiem (i co dziwne nikt się nie obraził!).

Dziennikarze na pokazach rejestrują swoje wrażenia w rozmaity sposób. Tradycyjni i romantyczni trzymają na kolanach notatniki z Muji albo Moleskine. Piszą, skrobią, czasami rysują kwiatki. Inni korzystają z dyktafonów. Daje to dużo radości widzom, którzy siedzą obok. Szczególnie wtedy, kiedy pokaz nie zachwyca. Są też tacy, których los obdarzył fantastyczną pamięcią. Ci nie muszą notować ani robić zdjęć. Zazdroszczę. Szczerze! Ja mam pamięć tak zwanej złotej rybki, dlatego na pokazach korzystam z telefonu. W elektronicznym notatniku wpisuję sobie krótkie hasła-klucze. Łączę je później ze zdjęciami i wrażeniami. Te notatki stają się esencją, którą po pokazie cierpliwe rozcieńczam, aż powstanie pomysł na recenzję a myśli się wyklarują. Czasami trwa to kilka godzin. Czasem kilka dni. Dziś po raz kolejny przeglądam swoje zapiski z pokazu Dawida Wolińskiego. Nie jestem w stanie stwierdzić, który to już raz. Być może setny? Czytam kolejne punkty. Ciekawe – większość zaczyna się od słów „piękne”, „fantastyczne”, „wspaniałe”.

Czytaj dalej „Dawid Woliński – projektant, który zasypał nas sztucznym śniegiem (i co dziwne nikt się nie obraził!).”

Fashion Magazine nr 38 – ZIMA

Retro Chic! Razem z nową gwiazdą modelingu – Dagą Ziober wracamy do korzeni elegancji. W sesji okładkowej, inspirowanej Diane Vreeland, interpretujemy ponadczasowy szyk lat ’50, ’60 i ’70. Przywołujemy słowa legendarnej redaktorki i przepowiadamy wielki powrót Allure. Daga zabrała nas też na wycieczkę ulicami Paryża i opowiedziała o swoich wrażeniach z tamtejszego Tygodnia Mody.

Drugim motywem przewodnim numeru jest rok 2012. Zainspirowała nas przepowiednia o apokalipsie. Z przymrużeniem oka rozwijamy ten temat w dziale „The Book – To będzie piękny koniec świata” i w sesji „Melancholia”. Znane osobowości polskiej mody podpowiadają co włożyć do kapsuły czasu a styliści w czym przywitać koniec świata. W naszej wizji sądu ostatecznego zdecydowaliśmy kto trafi do piekła a kto zasługuje na niebo.

Dział F_uroda jak zwykle prezentuje najnowsze trendy w makijażu. Opowiadamy też o nowych zapachach, które „idą parami” i o tym jak powstają niszowe i autorskie perfumy. Nowy dział F_after party to nasz przewodnik po najciekawszych wydarzeniach i imprezach. Podpowiadamy też jakie miejsca odwiedzić w sylwestra w Egipcie i co sprawić bliskim na święta.

Jak zawsze proponujemy też solidną dawkę świetnych tekstów. Buntownicy z Wyboru to szczera i intymna rozmowa Małgorzaty Szumowskiej i Roberta Kupisza. Na przykładzie Dody przyglądamy się modzie na zmianę wizerunku i stylu. Nadszedł czas, by stać się legendą to wywiad z Diane Von Frustenberg, która niedawno odwiedziła Polskę. Zapraszamy do lektury w długie zimowe wieczory! Najlepiej z kubkiem grzanego wina! 😀

Tobiasz Kujawa

Pre-Fall 2012. Subiektywne Top 3.

Kolekcje międzysezonowe to stosunkowo nowy pomysł, który od paru lat zdobywa coraz większą popularność. Dzielą się na dwie kategorie – Resort, czyli przedsmak sezonu wiosenno-letniego i Pre-Fall, który analogicznie zwiastuje kolekcje jesienno-zimowe. Charakteryzują się mocno komercyjnym podejściem do mody. To dość oczywiste, bo są kolejnym pretekstem dla znanych marek i projektantów, żeby opróżnić portfele i karty kredytowe zagorzałych wielbicielek trendów i noszenia tylko tego, co w danym momencie jest modne i nowe. W przeciwieństwie do kolekcji sezonowych, pokazanych na tygodniach mody, międzysezonówki prezentowane się bez konkretnego grafiku. Słowo „prezentowane” jest jak najbardziej na miejscu, bo część kolekcji jest udostępnianych właśnie w formie prezentacji – nic innego jak cięcie kosztów. Na tradycyjne pokazy mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi. Na przykład Chanel. Nie ma też odgórnych zaleceń odnośnie ilości modeli. Czasami jest to tylko 15 looków, bywa, że jest ich 60. Zależy to tylko i wyłącznie od możliwości (i chęci) danego domu mody. I to właściwie wszystko w ramach wstępu. A teraz moje top trzy w ramach Prefall 2012.

  1. Oscar de la Renta. Dominikańczyk jest jednym z moich ulubionych projektantów. Wysmakowany, elegancki, subtelny. Prawdziwy wirtuoz mody. Jego kreacje można schować do szafy na dekadę albo i dwie. Po wyjęciu nic nie stracą na swojej atrakcyjności i aktualności. Są ponadczasowe. Jego kolekcja Pre-Fall 2012 to mieszanka różnych wpływów i inspiracji. Przede wszystkim kurtki inspirowane żakietami Chanel, klasyczne płaszcze, szmizjerki i ołówkowe spódnice w czarno-białych deseniach. Pojawia się dużo brudnej czerwieni wpadającej w brąz – na skórzanych spódnicach i płaszczach. Również w wersji satynowej. I tak jak nie przepadam za satyną w wersji total look (niebezpieczne skojarzenia z piżamką), tak zestaw: szerokie spodnie z kantem i bluzka z dekoltem „falą” od de la Renty przyjmuję bez żadnych zastrzeżeń. Pojawia się też futro. Co prawda w ilościach dużo mniejszych niż w obecnym sezonie, ale jednak. Zarówno na kołnierzach, pelisach jak i w ciekawych kamizelkach z krótkim tyłem i bardzo długimi połami ukrywającymi kieszenie. Czerwień płynnie przechodzi w pomarańcz, oranż w ciepłe żółcie a beż w spłowiałe ecru. A do tego mocne akcenty kolorystyczne w ilościach niewielkich ale zwracających uwagę – błękit, fuksja, barwy metali szlachetnych i obowiązkowa czerń. Ciężko szukać w tej kolekcji konsekwencji albo jednego źródła inspiracji. Pojawiają się kwiatowe printy, frędzle, cekiny, ażury i pióra. Uzupełnieniem stała się złota, ciężka biżuteria. Co spaja kolekcję? Nieustająco i zawsze konsekwentnie doskonałe wyczucie Oscara De la Renty. I jego miłość do kobiecego piękna!
  2. Jason Wu. Tajwańczyk, protegowany Michelle Obamy to ucieleśnienie zasady: prosto i efektownie. Nie ma to jednak nic wspólnego z azjatyckim minimalizmem i ascezą. Pre-Fall Jasona to fantastyczne, geometryczne printy w lekko wyblakłych kolorach pomarańczy i szarości. Kolorystyka jest bardzo ograniczona. Czerń, malachitowa zieleń, sprana czerwień i granat. Klasyczne motywy, jak krata i kurza stopka, zostały lekko uwspółcześnione. Oba są w wersji maxi. Fasony są proste: spódnice z lekko podniesioną linią talii odznaczają cienkie paski, sukienki mają proste kroje. Całość tkwi w szczegółach. Na przykład w grze fakturami i kolorami materiałów – drapowania łączą się z błyszcząco-matowymi tkaninami, w wycięciach i lamówkach. Pojawia się też motyw rośliny, zarówno na ubraniach, bogatych haftach (ręcznie wykonanych!) jak i na głowach – w formie kwiatowych headdressów. Mój faworyt? Fantastyczny beżowy peleryno-płaszczyk z geometrycznymi wycięciami i haftami na ramionach. Tak jak pisałem: prosty, ale efektowny.
  3. Donna Karan. Amerykanka z krwi i kości. Jej Pre-Fall to kobieta w dwóch różnych odsłonach. Wersja sharp bizneswomen jest skontrastowana z fasonami w stylu lat ’50. Męskie sylwetki zostały po raz kolejny zinterpretowane i wsadzone do kobiecej szafy. Wełniane płaszcze o kroju marynarki i damskie garnitury to świetne przedłużenie obecnego sezonu. Żakiety, w których poły posiadają nabudowaną konstrukcję zyskują charakteru w połączeniu ze spodniami z kantem. Szerokie rozkloszowane spódnice (jedwab), obcisłe sukienki, drapowania, podkreślona talia i motyw kokardy to przeciwwaga dla ostrych, strzelistych kreacji. Dualizm i pozorna prostota tej kolekcji są bardzo pociągające. Donna Karan po raz kolejny wybrała ze stereotypowych modeli to co najlepsze, ale nie poszła w kierunku kliszy tylko pięknych, efektownych kreacji. W kolekcji pojawia się również biżuteria maxi. Paleta barw jest bardzo prosta – ograniczona właściwie do czterech kolorów: szarości, grafitowej czerni, ultramaryny i bieli. A do tego szlachetne tkaniny, na przykład satynowy dżersej. Prostota nie musi oznaczać skromności, ale jest za to bardzo seksowna.

Oczywiście kolekcji Pre-Fall jest więcej. Warto się z nimi zapoznać – na przykład z propozycją Burberry, w której pojawiają się męskie sylwetki albo Michaela Korsa, który przedstawia bardziej awangardowe propozycje.

Tobiasz Kujawa