Kilka miesięcy temu dostałem enigmatyczną wiadomość z zaproszeniem do uczestnictwa w pierwszej edycji przedsięwzięcia o nazwie Fashion Book Poland. Dumny tytuł sugerował, że ta nietypowa publikacja ma zamiar stać się prawdziwym almanachem polskiej branży modowej, skupiając w sobie wszystkie marki, firmy, instytucje i osoby z nią związane. Pomyślałem – czemu nie. To przecież bardzo miło łechcząca ego propozycja. Szczególnie, że cały proces został określony jako prosty i bezproblemowy. Wymagania ze strony redakcji były malutkie – ot prosta ankieta do wypełnienia, jedno zdjęcie (w moim przypadku ilustracja) i na tym koniec. Oczywiście zastawiałem się: po co właściwie nam taka książka. Do kogo jest skierowana? I jaki obraz nakreśli cały nasz modowy dobytek, zebrany w jednym miejscu? Ale jak to mówią: darowanemu koniowi, i tak dalej… Czytaj dalej „Fashion Book Poland, czyli Grzeszna Biblia Polskiej Mody”
Tag Archives: Blogerzy
Krytyk-amator i Stylista-hobbysta czyli o najpopularniejszej działalności charytatywnej w internecie
Cofam się w czasie. Powiedzmy dwadzieścia-kilka lat. Hmm… Nie. Dokładnie dwadzieścia. To dobra i bezpieczna liczba. Jestem w przedszkolu. Widzę wątłą Natalkę, która wybrzydzała przy każdym posiłku. Przypominam sobie Martę, która rozkochiwała w sobie wszystkich kolegów i co tydzień miała nowego chłopaka (ja też musiałem odsłużyć swoje, jako romantyczny cel tej małej kokietki, chodząc z nią za rękę po przedszkolnym ogrodzie). Był też Pawełek, który dziwnym trafem wolał się bawić lalkami niż samochodzikami. Chyba wszyscy wiemy co to oznacza… Pewnie został projektantem mody! No i ten mały brutal, który pewnego dnia połamał patyczaki (!!), tak pieczołowicie hodowane przez nas w terrarium. Imię tego małego psychopaty wymazałem z pamięci. W tym sentymentalnym porywie przypominam sobie ile radości dawało nam lepienie ludzików z kasztanów i budowanie nieskończonych miast w piaskownicy, podejrzanie pachnącej kotami. O ubraniach nikt wtedy nie myślał. A jeżeli już, to najwyżej w kontekście ton piasku przyniesionych do domu w kieszeniach spodni, ku rozpaczy naszych mam i babć. Wszyscy biegaliśmy w wygodnych dresikach, sztruksach i flanelach, które dziwnym trafem wróciły ostatnio jako styl retro i były dla mnie jasnym sygnałem, że człowiek się starzeje szybciej niż mu się wydaje. Pamiętam, że nasza wychowawczyni nie należała do pasjonatek swojego zawodu. Była za to bardzo szczwana i wymyśliła perfidny system migania się od obowiązków. Wybierała spośród nas ambitnych delikwentów, którzy już potrafili czytać. Taki osobnik (inaczej zwany ofiarą) siedział potem na stołku i dukał, sylaba po sylabie, niesamowicie nudne bajki. Zwolniona z obowiązków wychowawczyni, ze słuchawkami na uszach, poprawiała sobie manikiurę albo przeglądała kolejne ezoteryczne pisemko z wróżbami. Jednym ze sztandarowych zajęć w przedszkolu było oczywiście rysowanie siebie w przyszłości. Kim będziecie jak dorośniecie? Świat był prosty i nasze myślenie również było proste. Dlatego małe, zasmarkane rączki rysowały koślawych policjantów, strażaków, nauczycielki, kolejarzy – pełen przekrój tak zwanej budżetówki. Ja zazwyczaj rysowałem smutnego pana na tle jakiegoś obrazu, bo zawód kustosza, o którym wiedziałem tylko tyle, że istnieje, wydawał mi się nad wyraz atrakcyjny. Traf chciał, że kustoszem nie zostałem. O zawodzie krytyka mody albo stylisty nikt nam nawet słowem nie wspomniał. Nie żałuję. I tak bym go pewnie nie narysował. Niemniej, jedno jest pewne – życie zatacza dziwne kręgi.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.