
Chyba nie muszę pisać po raz kolejny, dlaczego pokazy w strefie OFF Out Of Schedule są moim oczkiem w głowie. Niech świadczy o tym już sam fakt, że co pół roku opisuję kolekcje z tej sceny jako pierwsze i nieustannie próbuję przekonać wszystkich dookoła, żeby również się nimi zainteresowali. Niestety, zaczynam się powoli czuć jak maniak, powtarzając co sezon tę samą litanię skarg i zażaleń. I tym razem też ją powtórzę, bo uważam, że tak trzeba. Z ogromną przykrością stwierdzam, że OFF nadal traktuje się niczym ubogiego krewnego sceny Designer Avenue. Przyczyna jest prosta – mniejsza widownia, gorsze godziny, mikroskopijna ilość prasy. A kto się pojawia na tych pokazach? Mimo wszystko sporo fajnych ludzi – blogerzy, pasjonaci szeroko pojętej mody, trochę awangardy, klienci, przyjaciele i rodziny projektantów. Jednak co pół roku nad OFF’em unosi się dziwna atmosfera niedomówienia. Nadal nie istnieje spójna koncepcja i wizja tego miejsca. Podstawowy problem to komunikacja, a raczej jej brak. Rada programowa składa się głównie z fantomów i być może znowu się narażę, ale niestety muszę to napisać – na ostatnich obradach spotkaliśmy się w kameralnym gronie 5 osób z 11, które widnieją na stronie organizatorów. A niektórych członków rady nie widziałem na spotkaniach już od trzech sezonów! Rozumiem, że drodzy Państwo mają obowiązki, są zabiegani, ale fakt pozostaje faktem – jest to koszmarny brak szacunku dla projektantów, organizatorów i innych członków rady. Powiedziałbym, że wręcz skandaliczny. I nie, nie będę rzucać nazwiskami, bo nie o to tu chodzi. W swojej naiwności wierzyłem, że ten tytuł niesie ze sobą jakieś zobowiązanie, a może nawet dumę? Okazuje się jednak, że zasady oparte na schematach patronackich kuleją, bo nie ma w nich realnego zainteresowania, ale wyrachowany plan zysków i strat promocyjnych. Ja wiem, że łatwiej jest zrezygnować ze mnie, niż z patrona, który zrobi imprezkę z darmowymi drineczkami, albo wymościł sobie jakieś uznanie i stwierdził, że nie należy się już starać. Rozumiem to aż nazbyt dobrze. Jest to sztuka kompromisów, wypracowana niemal równie solidnie, co teoria Sun Zi. Ale szczerze, czy kiedykolwiek dałem do zrozumienia, że interesują mnie jakieś kompromisy? Jeśli tak, to będę wdzięczny za przypomnienie.
Smutny to fakt – OFF nadal nie ma żadnej tożsamości, bo głosy, czy ma być ostoją mody polemicznej, awangardowej, wychodzącej naprzeciw sztuce, czy zwykłą poczekalnią do Designer Avenue (która podobno ma większy prestiż) są podzielone. Nie mam sumienia rozstrzygać co ma większy, a co mniejszy prestiż, wiem jednak, że to zamieszanie doprowadziło do kolejnego tworu, którego sens nadal pozostaje dla mnie nieodgadniony. Twór nazywa się Studio i jest podobno sceną dla debiutów (?!), chociaż prawda jest taka, że stał się zrzutem (czuję nóż prosto w moim sercu kiedy to piszę) dla kolekcji, które nie dostały się ani na Designer Avenue, ani na OFF. Ta koncepcja po raz kolejny nie została dopięta, rozmyła się w czasie i pogrążyła w chaosie. Z mojej perspektywy coś takiego jak Studio nie zaistniało, bo nie miało logicznej możliwości, żeby zaistnieć w podobnych warunkach. Dlatego w tym tekście połączyłem oba byty w całość i nie będę już dalej dokonywać rozróżnienia. Organizatorzy niestety nie mają czasu ani ochoty, żeby poświęć nam chociaż pół godziny na rozmowę, dlatego znów muszę (mimo ogromnej sympatii) używać dość niemiłego języka. Drodzy Państwo, to jest X edycja, to są młodzi ludzie, którzy wydają dziesiątki tysięcy złotych, żeby zaistnieć w świecie mody. Brak sensownej linii promocji, brak decyzji i brak logiki coraz bardziej stawia ich starania pod coraz większym znakiem zapytania. A my – członkowie rady programowej czujemy się bezsilni. Używam tu liczby mnogiej, nie dlatego, że w pojedynkę czuję się słaby, ale dlatego, że znam opinie innych osób, a przynajmniej tych, które pojawiły się na obradach. Chcecie Państwo, żeby Wam doradzać? Czy mamy się zachowywać, jak niezainteresowane tematem kukiełki? A może to już czas, mówiąc brzydko, olać temat i ograniczyć się jedynie do przesyłania głosów za pomocą wiadomości? Rozumiem, że zlekceważenie tematu będzie w końcu satysfakcjonujące? Zaczynam się też zastanawiać, czy OFF ma w ogóle sens? Co z tego, że sala pokazowa łódzkiego ASP jest ładna, media nowoczesne, a siedzenia wygodne, jeśli nie ma w tym wszystkim spójnej i solidnej koncepcji? Na te pytania ciągle nie mamy odpowiedzi. Przykre to niezmiernie, bo tę kłopotliwą sytuację można by rozwiązać solidnym planem i stworzeniem zwyczajnego statutu. I to nie jest akcja pokroju „wyślemy człowieka na księżyc”. To kwestia wykształcenia w sobie jakiejś wizji, która umożliwiłaby koegzystencję, a nie niepotrzebną hierarchię i wartościowanie twórców, bo chcą się pokazywać na mniejszej lub większej scenie, bo robią modę komercyjną, albo artystyczną. Jedno jest pewne – aktualny schemat się nie sprawdza, a idea przestrzeni dla prezentacji kolekcji innymi metodami niż pokaz, również nie zdała egzaminu. Piszę to wszystko tylko dlatego, że komunikacja z Wami jest absolutnie zerowa i jedyną metodą do przekazania mojej absolutnej dezaprobaty, jest napisanie o tym przy okazji recenzji, na temat których nasłuchałem się od Was już tylu komplementów, że tym razem z góry za nie dziękuję! Nie trzeba. Wierzcie mi na słowo.
Uff, co miałem na sercu, to napisałem. A teraz, z czystym sumieniem, mogę przejść do meritum, czyli recenzji poszczególnych pokazów i prezentacji. Nie przedłużając już tego przygnębiającego wstępu – zapraszam do lektury.
Czytaj dalej „Fashion Week Polska Jesień/Zima 2014 – OFF / STUDIO i Sens Istnienia”
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.