Sport, sport, sport moi drodzy! Świat mody dosłownie zwariował na punkcie sportu. A raczej na punkcie sportowego stylu, bo moda i pot jakoś nie idą w zgranej parze. Chyba, że pocimy się od świateł jupiterów i fleszy – jakby nie patrzeć, to też rodzaj rywalizacji – głównie o atencję obiektywów i reakcje publiczności. To co sportowe lub usportowione stało się ciekawe, nowe i świeże. Obcisłe i drapieżnie wykrojone sportowe bluzki, legginsy do biegania, bluzy, sportowe staniki, bokserskie szorty, akcesoria i wyspecjalizowane nowoczesne materiały, które sprawdzają się w ekstremalnych treningowych warunkach. Wszystkie te elementy, które dominowały do tej pory na halach, boiskach i w okolicznościach natury, płynnie przeszły (a nawet przebiegły) na wybiegi. A przede wszystkim sportowe buty. Jeśli świat mody zwariował na punkcie sportu, to sportowe buty wywołały w nim prawdziwy obłęd. Po tym, jak Chanel pokazało na wybiegu Haute Couture (sezon SS 2014) wygodne obuwie, zmieniły się zasady gry. Sneakersy można (a nawet należy) nosić do wszystkiego: od dżinsowych szortów, aż po koronkowe suknie do ziemi. Modny jest sportowy look, modna jest również sportowa sylwetka. Ponieważ energie zazwyczaj dążą do wyrównania, odrobina mody weszła więc na sale siłowni. Okazało się, że ciuchy do treningów, poza wygodą i akcentowaniem osiągniętych już efektów, mogą mieć jeszcze jeden cel – wyrażać charakter właściciela. Pojawiło się w nich więcej kolorów i popularnych w danym sezonie motywów graficznych czy deseni. Trykoty i zestawy à la Jane Fonda, a w szczególności ozdobne paski podkreślające talię, odeszły do lamusa, powracając od czasu do czasu jedynie w stylizowanych teledyskach. Marki sportowe proponują już nie tylko kolekcje stricte treningowe, ale i ubrania do noszenia na co dzień. Czasami aż trudno zidentyfikować pierwotne przeznaczenie danego ciucha. Popularne sieciówki i projektanci nie pozostają w tyle – przypomnijmy sobie na przykład olimpijską kolekcje H&M „Go for Gold” (jedna z moich ulubionych, mam dwie pary legginsów), czy współpracę z Alexandrem Wangiem, w której sport był przecież najsilniejszą (można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jedyną…) inspiracją.
Biorąc pod uwagę powyższe fakty, zadanie z którym mieli się zmierzyć uczestnicy drugiego odcinka, drugiej serii programu Project Runway, nie dziwi, a nawet przeciwnie – pozytywnie zaskakuje. Przynajmniej w swojej teorii, opierającej się na tworzeniu prawdziwych ubrań, a nie zlepków śmieci. Zaprojektować stroje dla drużyny siatkarek? Rewelacyjna sprawa i prawdziwe wyzwanie! No cóż, okazuje się, że tylko w teorii, bo projektanci zgotowali widzom i swoim modelkom prawdziwy survival, który zamiast poprawiać kondycję i wygląd, może zabić. I kto powiedział, że sport zawsze oznacza zdrowie? Uprzedzam lojalnie i już na samym wstępie – to był koszmarny odcinek, po którym można nabrać prawdziwej awersji nie tylko do mody, ale i do wszelkich aktywności fizycznych. Nie przedłużając już wstępu, razem z platformą SHOWROOM.PL zapraszamy do lektury!
Czytaj dalej „Project Runway Bez Majtek: Moda w Siatce”
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.