Re-Act, czyli wycieczka do Łodzi z nieoczekiwanym postojem w Żyrardowie

Plan był bardzo prosty i teoretycznie musiał się udać. Wyjazd z Warszawy w piątkowe popołudnie. Spotykamy się z Marcinem na dworcu. Pociąg do Łodzi odjeżdża o godzinie 13:49. Ja wcześniej kupuję bilety. Jedziemy dwie godziny i jesteśmy na miejscu. Ot, cała magia. Jak się później okazało proste były tylko założenia, bo realizacja lekko się skomplikowała. Przyczyna? Autor ma w sobie spory potencjał chaosu i bywa bardzo roztrzepany. A to oczywiście generuje przygody. Pechowa reguła zadziała również tym razem. W kasie poprosiłem o bilety na pociąg do Łodzi na godzinę 13:39. Z ręką na sercu – nie wiem skąd mi to przyszło do głowy. Musiałem mieć chwilowe zaćmienie umysłu… Oczywiście takiego pociągu nie było w rozkładzie. Ale był za to na 13:40. Pani kasjerka coś mi próbowała tłumaczyć, niestety ja byłem zbyt zajęty tagowaniem się na FB (że jestem na dworcu i sobie jadę, o!) więc pokiwałem głową, wymamrotałem „mhm, tak tak” i kupiłem dwa bilety. Idę na peron 4, nadjeżdża pociąg a ja do niego wsiadam. Znalazłem sobie miły przedział ze starszą panią i jej małym inwentarzem – kotem i dwiema wnuczkami. Umościłem się wygodnie i dzwonię radośnie do Marcina z pytaniem „gdzie jesteś?”. A Marcin na bezdechu odpowiada, że właśnie wbiega na dworzec, ale wszystko ma pod kontrolą i zdąży na umówiony wcześniej pociąg. Zaraz zaraz. Przecież ja już jestem w pociągu, który właśnie ruszył! No tak, może i jestem, ale oczywiście nie w tym co trzeba. Ponieważ miałem ze sobą bilet niedoszłego towarzysza podróży, postanowiłem wysiąść w Żyrardowie i przeczekać tam 9 minut. Tę żenującą historię zakończę informacją, że pociąg Marcina nie zatrzymał się Żyrardowie, a ja spędziłem w tym dziwnym miejscu dwie upojne godziny, które wykorzystałem na dokumentację żyrardowskich dokonań modowych i podsłuchując romantyczno-szkolne rozmowy lokalnych gimnazjalistek. Marcin, nie wiem czy to czytasz, ale masz absolutny zakaz upubliczniania moich żyrardowskich smsów, pisanych w chwili rozpaczy. Nigdy więcej! To nie jest „place to be”…

(oto dowód)

Gimbusowe koleżanki z romantycznymi rozterkami

Plastikowa Beczka, czyli mały aneks do Współczesnych Nomadów…

I siata na śmieci. W środku była między innymi gustowna wycieraczka!

Powiew prawdziwej mody, czyli mientowa torba!

Czytaj dalej „Re-Act, czyli wycieczka do Łodzi z nieoczekiwanym postojem w Żyrardowie”

Warszawskie popołudnie w wersji nenukko Basic.

Lubię nenukko. Zresztą, pisałem o tym już tak wiele razy, zarówno tutaj – na blogu jak i w „Fashion Magazine”, że nie ma sensu się powtarzać. Wielbicieli podtekstów od razu uspokajam – moja sympatia do marki nie ma żadnej „ukrytej agendy” czy innego, materialnego kontekstu. Z mojej szafy nie wysypują się ubrania nenukko, które byłyby wymiernym skutkiem naszych zawodowych stosunków. Jest za to inny, dużo cenniejszy aspekt – szczera i konstruktywna relacja, która łączą mnie z marką, a w szczególności z ich PR managerką – Kamilą. Wczoraj nenukko zorganizowało mały event, z okazji wprowadzenia nowej linii – „nenukko Basic”. Wydarzenie miało miejsce w warszawskim concept storze „Pies czy Suka”. Goście byli zaproszeni na 20:30 a ja wpadłem wcześniej, żeby w spokoju zobaczyć ubrania, zrobić kilka zdjęć i pogadać z dziewczynami.

Czytaj dalej „Warszawskie popołudnie w wersji nenukko Basic.”