Project Runway Bez Majtek: Horrendalna Kreatura

bm

Jednym z największych nadużyć, jakie można znaleźć w modzie, jest operowanie terminem Haute Couture. Dosłownie każdy i bez żadnych konsekwencji może nim sobie wytrzeć gębę. Kiedy chce i jak chce. Wszystko jest Haute Couture – od kafelków, przez potrawy, aż po bezbarwne szmaty od projektantów z niejasnymi intencjami. Powód jest oczywisty, wysokie krawiectwo, jak żadna inna kategoria mody, posiada niezwykłą historię i wyjątkowo wyrazistą tożsamość. Jest synonimem najbardziej ekskluzywnej oferty, jaką można sobie wyobrazić. We Francji, w której narodziny tego nurtu były podyktowane wspieraniem lokalnego przemysłu tekstylnego, istnieje multum warunków i obostrzeń, które trzeba spełnić, żeby móc tytułować swoje kolekcje słowami Haute Couture. Liczy się dosłownie wszystko – od zachowania ciągłości prezentacji kolekcji w sezonach Jesień/Zima i Wiosna/Lato (co najmniej 15 sylwetek przedstawionych publiczności), przez francuskie pochodzenie materiałów i ich konkretną ilość w kolekcji, absolutnie ręczne wykonanie kreacji od samych podstaw, minimalną liczbę pracowników zatrudnionych na stałe (20), aż po ilość warsztatów i pracowni (umiejscowionych oczywiście w Paryżu). Obecnie przymruża się oko na niektóre aspekty, szczególnie te, dotyczące surowców, ale jedno jest pewne – uzyskanie tego tytułu, o którego interesy dba organizacja Chambre Syndicale de la Haute Couture, nie jest proste i stanowi ono prawdziwe wyróżnienie, a nawet nobilitację dla projektanta, który od tej pory jest uznawany za twórcę mody prawdziwie luksusowej. Nie wspominając o tym, że dla marki, to bardzo droga impreza. Koszty wykonania takiej kolekcji, surowców i robocizny, a do tego organizacji pokazu, są nieporównywalne do kolekcji Prêt-à-Porter.  Haute Couture to przede wszystkim krawiectwo miarowe. Podczas pokazów prezentowane są konkretne stroje, które klientki zamawiają później pod swój rozmiar. Kwestia finansów jest tu jednym z najbardziej tajemniczych aspektów. Cen kreacji Haute Couture nie znajdziecie ot tak, w Internecie. Więcej – nawet ogromna ilość pieniędzy nie zagwarantuje wam możliwości kupienia takiej kreacji. Nie wiadomo też do końca ile sztuk konkretnych sylwetek tak naprawdę powstaje. Haute Couture to zamknięty świat arabskich księżniczek, potentatów naftowych, obłędnie zamożnych kolekcjonerek z USA i Azji, kobiet, które traktują modę na pograniczu sztuki i mogą w nią inwestować każdą możliwą sumę. Większość z nich pozostaje anonimowa. Dla nich moda, w przeciwieństwie do gwiazd i celebrytów, nie jest narzędziem do autopromocji. Ktoś, kogo stać na taką modę nie musi się promować. To właśnie fantazja i magia napędzają to zjawisko. Wrażenie niedostępności, mody, która dla zwykłego śmiertelnika jest równie abstrakcyjna, co podróż na księżyc. Jeśli interesuje was to zjawisko, to polecam książkę „Królowie Mody”, autorstwa Rudolfa Kinzela, która doskonale wyczerpuje ten temat. Nie jest łatwa do zdobycia, z tego co wiem nie pojawiły się jej wznowienia, ale przy odrobinie uporu można ją znaleźć na aukcjach i w antykwariatach. Wydaje mi się, że pojęcie Haute Couture najlepiej przedstawi krótki film, prezentujący kulisy powstania sukni domu mody Dior. Ilość pracy, którą wkłada się w te kreacje jest wręcz nierealna. To nie są ani godziny, ani dni, ale tygodnie, a nierzadko i całe miesiące, poświęcone na mozolne farbowanie, wyszywanie, ozdabianie i szukanie absolutnej perfekcji w konstrukcji i kroju. Prawdziwa krawiecka maestria.

 

Nic dziwnego, że to zjawisko musiało się prędzej czy później przedostać do głównego nurtu. Ludzi fascynuje luksus. Niesieni aspiracjami chcą choć przez chwilę dotknąć tego nierealnego i niedostępnego świata. Dlatego to pojęcie jest często przeinaczane i pauperyzowane. Tak naprawdę Haute Couture to Paryż i nic więcej. Owszem, na świecie pojawiają się różne odpowiedniki, na przykład we Włoszech, gdzie lansuje się obecnie kategorię „Alta Moda” i w Chinach, które stanowią aktualnie ogromne zaplecze luksusowego konsumpcjonizmu, gdzie lokalni twórcy, choćby Zhang Jingjing, starają się wdrażać zasady wysokiego krawiectwa do swoich spektakularnych kolekcji. Prawda jest jednak taka, że prawdziwie Haute Couture powstaje tylko i wyłącznie we Francji, w której istnieje nawet szkoła skierowana tylko i wyłącznie na tę kategorię – Ecole de la Chambre Syndicale de la Couture Parisienne. Jakiekolwiek zestawienie tych słów w innym kontekście nie ma racji bytu i jest zwyczajnym nadużyciem, a nawet kłamstwem. Wątek Haute Couture przewija się w rozmaitych miejscach. Dobrym przykładem może być film fabularny Jedwabna Opowieść z 2004 roku, w którym został przedstawiony proces powstawania niezwykle kunsztownych haftowanych tkanin dla Christiana Lacroix, którego modę osobiście uwielbiam. Bardzo przyjemne kino, które szczerze polecam. To również doskonały przykład na to, jak ważne jest Haute Couture w kultywowaniu ekskluzywnego rzemiosła, które funkcjonuje na pograniczu sztuki użytkowej. W Internecie krąży też ciekawy dokument „The Secret World of Haute Couture”, zrealizowany przez stację BBC. Znajdziecie go nawet na Youtube, a jest o tyle ciekawy, ze zgłębia postać klientek, a nie samych twórców. Niezwykła perspektywa.

Tak naprawdę Haute Couture nie ma nic wspólnego z klasyką. Liczy się w nim progres, również estetyczny, a nawet eksperyment z materią. Od dekady trwa zresztą debata na ten temat – jakie miejsce we współczesnym świecie ma tak zbytkowna moda, i czy możliwy jest jej dalszy rozwój? Okazuje się, że tak, bo funkcjonują w niej tacy twórcy, jak na przykład niezwykle awangardowy duet Viktor & Rolf, którzy potrafią przygotować cały sezon z… Czerwonej wykładziny. Tak, dokładnie z czerwonej wykładziny, po której w tradycyjnych warunkach modelki prędzej by chodziły, a nie ją nosiły. Zaręczam, że świat Haute Couture potrafi wciągnąć bez reszty, dlatego wszystkich zachęcam do własnych poszukiwań. Zauważycie wtedy, że ta kategoria ma zdecydowanie inny kontekst, niż mogłoby się zdawać. To nie tylko umiłowanie rzemiosła, ale również poszukiwania nowatorskich i awangardowych rozwiązań. Jak już się pewnie domyślacie, TVN w ostatnim odcinku postanowił sprofanować Haute Couture i zapędził uczestników Project Runway do kolejnej nierównej walki, która od początku była skazana na porażkę.

Czytaj dalej „Project Runway Bez Majtek: Horrendalna Kreatura”

2014 w Dwunastu Wybuchowych Aktach

podsumowanie

Projektanci, styliści, blogerki, szafiarki, fotografowie, gwiazdy, celebrytki, dziennikarze – tłum na modnej scenie gęstnieje z roku na rok. A to dlatego, że moda coraz mocniej pobudza nasze zmysły i emocje. Nie jest już tylko zjawiskiem opierającym się na linii dystrybutor – klient. Projektanci zaczynają między sobą rywalizować, również o atencję opinii publicznej. Równie ważny co słupek sprzedaży, stał się słupek wskazujący popularność i rozpoznawalność. Moda w Polsce powoli staje się również przedmiotem dyskusji, podobnie jak kulinaria, polityka, teatr czy literatura. Obserwujemy zachodzące w niej zjawiska, szukamy metod i reguł, które kształtują jej rzeczywistość. Dzień po dniu, przez cały rok, razem z czytelnikami poruszyliśmy setki tematów. Mądrzejszych i głupszych, poważniejszych i bardziej beztroskich, dotyczących zarówno Polski, jak i całego świata, mody i showbiznesu. Co w 2014 sprawiało, że krew nam szybciej krążyła w żyłach, brwi wyginały się w łuk, a brzuchy nierzadko bolały ze śmiechu? Zapraszam do podsumowania ubiegłego roku, zawartego W Dwunastu Wybuchowych Aktach!

Czytaj dalej „2014 w Dwunastu Wybuchowych Aktach”

Wyniki konkursu, Prezentacja Maison Martin Margiela dla H&M i Ogłoszenia Parafialne.

Dziś dziwna będzie ta notka, takie małe pomieszanie z poplątaniem.

1.

Zaczynamy od dzisiejszej prezentacji prasowej w showroomie H&M, gdzie obejrzałem sobie z bliska całą kolekcję Maison Martin Margiela. Do tej pory widziałem tylko męską cześć, ale po zobaczeniu całości, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jestem w tych ciuchach absolutnie zakochany. Kolekcja to typowy „The best of”. Znalazły się w niej najpopularniejsze i najciekawsze ze elementy za wszystkich 23 sezonów z historii MMM. Na przykład słynny kołdropłaszcz. Rzeczy są prze-pię-kne. Chodziłem między wieszakami totalnie urzeczony. Jestem pewien, że to zdecydowanie najlepsza i najciekawsza współpraca w historii sieciówki. Jedyne co odstrasza to ceny. Niestety – tanio jest. No ale cóż, w końcu to Maison Martin Margiela. Nie ma co się więcej rozpisywać, pora na zdjęcia:

„niewidzialny” obcas czyli jeden z głównych aspektów tej kolekcji – iluzja

Czytaj dalej „Wyniki konkursu, Prezentacja Maison Martin Margiela dla H&M i Ogłoszenia Parafialne.”

„I Wish I Was There” czyli 10 pokazów, na których nie byłem

I wish I was there śpiewała Pixie Lott. Dziś jest idealna okazja, żeby zaśpiewać razem z nią, mając w myślach te wszystkie genialne pokazy, które już miały miejsce. Jednak dzięki magii współczesnego internetu całe szczęście możemy je obejrzeć w zdigitalizowanej formie. Oczywiście nic nie zastąpi realnego doświadczenia. Nawet najlepsze nagranie i dźwięk w genialnej jakości nie oddadzą tej szczególnej atmosfery, która towarzyszy oglądaniu ubrań na żywo. Szczególnie w przypadku tych dziesięciu pokazów, o których dzisiaj piszę. Pod żadnym pozorem nie należą one do zwykłych wydarzeń. Każda z tych kolekcji w jakiś sposób zapisała się w historii mody zostawiając w niej wyraźny ślad lub wytyczając nowe kierunki. Dla mnie niezmiennie stanowią źródło inspiracji i wyznaczają ramy jakości, zarówno jeśli chodzi o same ubrania, jak i realizację audiowizualną. Przywołuję je w pamięci recenzując polskie wydarzenia i kolekcje. Jest ich nieporównanie więcej niż tylko dziesięć, jednak większość nie posiada odpowiedniej dokumentacji. Niektóre znam z zagranicznych recenzji, inne ze zdjęć. Dzisiejszym kryterium stał się zapis video, najlepiej w pełnej, niepociętej wersji. Przeszukując internet nie znalazłem żadnego kompendium czy porządnego podsumowania najlepszych pokazów i najważniejszych kolekcji, które koniecznie trzeba zobaczyć przed przysłowiową śmiercią. Selekcja, którą przedstawiam jest moim całkowicie subiektywnym wyborem. Z każdym kolejnym rokiem, co jest raczej oczywiste, ta lista się wydłuża. Nie lubię teorii „wszystko już było”. Zdaję sobie sprawę z pewnej powtarzalności, jednak jestem przekonany, że moda nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Wszystko jest kwestią fantazji. Być może nam, odbiorcom, jej brakuje, dlatego asekuracyjnie twierdzimy, że nic nowego się nie zdarzy. Jednak twórcy, o których dzisiaj piszę udowadniają, że moda jest jak studnia bez dna. Jednak żeby z niej czerpać, trzeba być wizjonerem. Tylko i aż.

Czytaj dalej „„I Wish I Was There” czyli 10 pokazów, na których nie byłem”