Project Runway Bez Majtek: Modny Uniform

bm

Zacznijmy dziś od konkretu. Zaglądam na stronę Encyklopedii PWN i czytam definicję słowa „uniform”: „przepisowy ubiór członków jakiejś organizacji społecznej, formacji wojskowej lub grupy zawodowej”. Krótko i na temat. Ujednolicenie formy i kolorystyki ubioru sprawia, że osoba która go nosi, staje się momentalnie rozpoznawalna. Nie jako jednostka czy osobowość, ale jako przedstawiciel określonej grupy, która funkcjonuje według konkretnych zasad i reguł. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale „uniform” jest tak naprawdę bardzo mocno zakorzeniony w historii mody. Niegdyś każdy stan, każda grupa społeczna i zawodowa miała swoje określone kody ubioru, które pomagały im umiejscowić się na drabinie hierarchii. Wiązało się to z wieloma regulacjami, które wskazywały, jakie materiały, kolory i fasony mogą nosić konkretni ludzie. Nie było w tym żadnej demokracji czy swobody. Tak po prostu budowano ład i porządek w społeczeństwie. Każdy musiał znać swoje miejsce. Od więźnia, kurtyzany, żebraka, przez aptekarzy, medyków i kapłanów, aż po wojskowych. Swoją drogą uważam, że mundury i szaty liturgiczne są jednymi z najbardziej wyrafinowanych form uniformu. Wymyślono setki niuansów, które pozwalają wojskowym i kapłanom odróżnić się od siebie. Dlatego też te stroje tak bardzo inspirują projektantów mody. Kojarzą się z siłą i porządkiem, który moda tak bardzo lubi przecież burzyć. XX wiek wywrócił życie ludzi do góry nogami. Poznano słodki smak swobody ubioru, a uniform zaczął się kojarzyć negatywnie. Doskonałym przykładem może być Japonia, w której uniformizacja osiągnęła nie tylko niezwykle rozwiniętą formę, ale również została utożsamiona z opresją indywidualizmu. Młodzież, która całe dnie spędzała w szkolnych mundurkach, zaczęła szukać metody na zamanifestowanie swojego światopoglądu, stylu czy kreatywności. Efekt przekroczył najśmielsze oczekiwania, a japoński weekendowy streetstyle z Harajuku stał się zjawiskiem o globalnym zasięgu i niebagatelnym wpływie na modę i kulturę. To zresztą bardzo ciekawe zjawisko, bo Japończycy reinterpretując europejską modę, stworzyli z niej swoją własną, nową i niemal karykaturalną jakość. Kto widział nawiązujące do wiktoriańskiego stylu lolity, ten wie o czym piszę. O! I to jest kolejna bardzo ciekawa sprawa – seksualność uniformu. Zauważcie, że bardzo wiele tych strojów zyskało potencjał fetyszu. Stroje wyuzdanych pielęgniarek leczących seksem, drapieżnych policjantek przykuwających gachów do łóżek, perwersyjnych zakonnic, które modlą się o orgazm i pokojówek, które „przyszły zrobić porządek”, zalegają na półkach wyspecjalizowanych sklepów z erotycznymi i pornograficznymi gadżetami. To zjawisko bardzo łatwo wytłumaczyć – opresja i seks leżą bardzo blisko siebie. Zniewolenie bywa niezwykle podniecające, a uniform ma w sobie tę zniewalającą moc. Pozwala ukryć swój charakter, osobowość, preferencje i sprawia, że najważniejsze jest to co robimy, a nie to, kim jesteśmy. A zdjęcie uniformu staje się wyzwoleniem. Powrotem do prywatnego życia. No i powiedzcie, czy to nie fascynujący temat? Zresztą, nawet boska i nieodżałowana Anna Piaggi (włoska dziennikarka i prawdziwa ikona mody) miała w swojej fenomenalnej garderobie kamizelkę wyjętą z uniformu pracownika McDonald’s, a cesarz świata mody – Karl Lagerfeld pojawił się w 2008 roku w odblaskowej kamizelce bezpieczeństwa, pozwalającej zachować widoczność na drodze. Ja również mam w szafie policyjną kurtkę, którą uwielbiam. Uniform bywa niezwykle inspirujący i to właśnie z jego tematem musieli się zmierzyć uczestnicy Project Runway, w szóstym odcinku drugiej serii. Jak im poszło? Razem z platformą SHOWROOM.pl zapraszam do lektury.

Czytaj dalej „Project Runway Bez Majtek: Modny Uniform”

Project Runway Bez Majtek: Grande Finale Bez Znieczulenia

bm

Coś się zaczęło i coś się musi skończyć. Przez kilkanaście ostatnich tygodni mieliśmy okazję spotykać się w każdy poniedziałek, żeby w kameralnym gronie omawiać kolejne odcinki polskiej edycji projektanckiego talent-show, znanego jako Project Runway. Na śmiesznie i na poważnie zajrzeliśmy do sklepu budowlanego, zostaliśmy rozebrani do samych majtek (i nie był to ładny widok), skonfrontowaliśmy się ze straszną wizją mody przyszłości, dowiedzieliśmy się, że rozumienie słowa „Simple” może być wyjątkowo zaskakujące, trafiliśmy prosto na ulicę, otruto nas koktajlami, przeżyliśmy rozterki niczym cnotliwa panna młoda w noc poślubną (co skończyło się rozwodem z modą), poznaliśmy znaczenie słów: „stereotyp” i „klisza”, zobaczyliśmy  prawdziwy horror śniadaniowy, dowiedzieliśmy się, jak zniszczyć ubrania za pomocą zdjęć, a na koniec zawleczono nas na czerwoną wykładzinę.

Kto by się spodziewał, że ten czas tak szybko upłynie. Ledwo program się zaczął, a już się kończy. Została nam finałowa trójka: Maciek, Liliana i Kuba. I co by nie mówić o ich dotychczasowych dokonaniach, czy sensie decyzji, które zostały podjęte przez jury zwane Wyrocznią, to hej! Należą im się gratulacje, bo to w końcu rywalizacja. A wedle zasady mówiącej, że cel uświęca środki, cokolwiek ich nie doprowadziło do tego miejsca, musi to mieć swoją wartość. Więc jeszcze raz gratuluję. Kubie determinacji, Lilianie konsekwencji, a Maćkowi oryginalności. A tak od siebie mogę dodać, że dziękuję projektantom za dystans, którego się po nich – przyznaję – kompletnie nie spodziewałem. To, że czytacie ten cykl jest dla mnie bardzo ważne. Dzięki więc serdecznie za to, jak i za kilka innych, całe szczęście nie zawsze dokumentowanych rozmów, które nieustannie każą mi się zastawiać nad niezaprzeczalną… Magią Telewizji! Kończąc ten wstęp, razem z SHOWROOM.pl, zapraszam do ostatniego odcinka Project Runway Bez Majtek! Uprzedzam, to ostatnia część, więc… Jeńców nie bierzemy! Jeśli wiecie, co mam na myśli 😉

Czytaj dalej „Project Runway Bez Majtek: Grande Finale Bez Znieczulenia”

Tańczący z Googlami

zrzut-ekranu-2012-10-08-godz-13-10-511

Temat o wdzięcznej nazwie „Świat Przez Go(o)gle” jest już wam znany. Nie będę niepotrzebnie tracić czasu na tłumaczenia, więc jeśli ktoś nie wie o co chodzi, to zapraszam tu (pierwsze wydanie) i tu (wydanie nr 2). Jak zawsze zachowuję uroczo bezcenną, oryginalną pisownię. Zacznijmy od wątku… Romantycznego, czyli domniemanego związku blogerki-szafiarki i bon-vivanta, lwa (komara?) salonowego! Czytaj dalej „Tańczący z Googlami”

Styl Gwiazd. Vol. 2

Tytuł mówi sam za siebie. Dawno stylu gwiazd nie było, ale jak się okazuje istnieje zapotrzebowanie. Stara prawda ekonomiczna mówi, że skoro jest popyt to trzeba zadbać o podaż. A więc proszę bardzo! Od razu uprzedzam wszystkich wrażliwców, obrońców słusznej sprawy, modowych samarytan i inne poczciwiny. Nie czytajcie, bo po co macie się niepotrzebnie denerwować? Zamiast tego zapraszam tu. Albo tu. A nawet tu. Ok, to zaczynamy.

Oto Natalia Siwiec, która, jak się ostatnio dowiedziałem, prywatnie jest fantastyczną i przemiłą dziewczyną. Zdjęcie pochodzi z premiery filmu Jesteś Bogiem. Sukienka, która wygląda niczym chusta zamotana dookoła ciała jest trudna do zidentyfikowania. Na ręku widzimy kontrowersyjną torebkę Birkin, o której jedni mówią, że jest prawdziwa a inni że to podróbka. Jedno jest pewne – te piękne nogi na pewno nie są żadną podróbką i warto je pokazywać. Dobrze zachowane proporcje, przy tak odkrytym dole dekolt byłby dużą przesadą. Natalia chyba osiągnęła swój zamierzony cel. Miał być „sex on legs” i był. Mogło być bardziej classy ale cheeky fun też bywa miłe.

Czytaj dalej „Styl Gwiazd. Vol. 2”