Współpraca z gwiazdami, a co za tym idzie ubieranie ich na scenę, to zlecenia, za które większość projektantów da się pokroić. Jest to po prostu jedna z najlepszych metod budowania marki i rozpoznawalności, szczególnie dla twórców mody, których dzieła wykraczają poza codzienne życie. Scena rządzi się swoimi prawami. Moda zmienia na niej swój kontekst, stając się kostiumem. A sam kostium musi połączyć kilka sprzecznych ze sobą kierunków. Powinien być efektowny i widoczny z najdalszego miejsca na widowni. Musi być trwały, bo powinien wytrzymać bez większych uszkodzeń całe trasy, a gwiazda musi mieć pewność, że nie rozsypie się on na scenie. Jego konstrukcja powinna umożliwiać szybkie naprawy w trasie koncertowej, poprawki i co bardzo ważne – wygodne „przebiórki” między kolejnymi scenami lub utworami. Dobrze by było, żeby zapewniał swojej zawartości minimum komfortu i mobilności, których wymaga większość procederów artystyczno-rozrywkowych. W przypadku piosenkarki, kostium musi dawać możliwość swobodnego oddychania i pracy przeponą. W przypadku tancerki – nie może być zbyt ciężki czy agresywny dla skóry. Aktorka postawi na maksymalny autentyzm, który pomoże jej wcielić się w konkretną rolę. Performerka wybierze strój, który doda jej jak najwięcej ekspresji. Dobry kostium sceniczny musi pracować z oświetleniem, scenografią, a nawet warunkami meteorologicznymi, jeśli mówimy o występie na otwartym powietrzu. Myli się ten, kto myśli, że stworzenie dobrego kostiumu jest proste. Wręcz przeciwnie. A trzeba jeszcze pamiętać, że artystka, to nie modelka. Jeśli do tych wszystkich czynników dodamy więc trudną, a bywa że i nieproporcjonalną sylwetkę, pojawia się zadanie ponad zwykłe projektanckie siły. Tu jest potrzebny specjalista. Osoba wytrenowana nie tylko pod względem artystycznym, ale również świadoma technicznie, rozumiejąca scenę i jej pułapki. Ktoś, kto wie, jakie kolory i wzory podkreślą charakter gwiazdy, jaki kierunek estetyczny pomoże artyście zbudować swoją postać i dopełnić artystyczna wizję, gdzie wszywa się banalne potniki, jak się lutuje druty, tworzy elementy z silikonu i innych tworzyw, szyje gorsety i trykoty. Dobry kostiumograf ma w sobie też bardzo dużo z rękodzielnika i rzemieślnika, nie tylko projektuje, ale potrafi też szyć i konstruować. Wiele elementów, również rekwizytów, musi po prostu wyczarować sam – od kucia zdobnych koron, przez rozmaite gadżety (teraz również elektroniczne) aż po plecenie sielskich wianków. Konstatacja jest jedna – nie sposób postawić znaku równości między zawodem projektanta i kostiumografa. To są dwa bardzo odległe od siebie kierunki. Również pod względem rozpoznawalności – projektant w dzisiejszych czasach jest gwiazdą, często równorzędną z osobą, którą ubiera. Kostiumograf jest zawsze w czyimś cieniu. Dlatego jest to zawód dla kreatywnych, skromnych, cierpliwych (!) i bardzo pracowitych osób o artystowskiej duszy. Pech chciał, że w tym odcinku nasi projektanci musieli się zmienić właśnie w kostiumografów. Katalizatorem tego eksperymentu została wielka diva polskiej estrady – Maryla Rodowicz. Dokładnie w tym momencie możemy zacząć nucić „Kolorowe Jarmarki”, bo wątki jarmarku, odpustu i tandety, jeszcze nie raz wrócą w dzisiejszym odcinku Project Runway Bez Majtek. Razem z platformą SHOWROOM.pl zapraszam do lektury!
Tag Archives: Maryla Rodowicz
Styl Gwiazd. Vol. 2
Tytuł mówi sam za siebie. Dawno stylu gwiazd nie było, ale jak się okazuje istnieje zapotrzebowanie. Stara prawda ekonomiczna mówi, że skoro jest popyt to trzeba zadbać o podaż. A więc proszę bardzo! Od razu uprzedzam wszystkich wrażliwców, obrońców słusznej sprawy, modowych samarytan i inne poczciwiny. Nie czytajcie, bo po co macie się niepotrzebnie denerwować? Zamiast tego zapraszam tu. Albo tu. A nawet tu. Ok, to zaczynamy.
Oto Natalia Siwiec, która, jak się ostatnio dowiedziałem, prywatnie jest fantastyczną i przemiłą dziewczyną. Zdjęcie pochodzi z premiery filmu Jesteś Bogiem. Sukienka, która wygląda niczym chusta zamotana dookoła ciała jest trudna do zidentyfikowania. Na ręku widzimy kontrowersyjną torebkę Birkin, o której jedni mówią, że jest prawdziwa a inni że to podróbka. Jedno jest pewne – te piękne nogi na pewno nie są żadną podróbką i warto je pokazywać. Dobrze zachowane proporcje, przy tak odkrytym dole dekolt byłby dużą przesadą. Natalia chyba osiągnęła swój zamierzony cel. Miał być „sex on legs” i był. Mogło być bardziej classy ale cheeky fun też bywa miłe.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.