Project Runway Bez Majtek: Bielizna Kryzysowa

bm

Znacie to uczucie? Ten bardzo charakterystyczny stan, kiedy oglądamy w telewizji coś tak niesamowicie żenującego i krępującego, że musimy odwrócić wzrok, bo czujemy autentyczny wstyd spowodowany wydarzeniami i zachowaniem bohaterów, których losy śledzimy w prostokątnym pudełku. Cóż za perwersyjna sytuacja – wstydzić się za kogoś, kogo nawet nie znamy. Absolutna abstrakcja. A jednak, coś takiego siedzi w gatunku ludzkim, że nie wstydzimy się tylko jednostkowo i personalnie. Dlaczego tak się dzieje? Prawdopodobnie dlatego, że mierzymy innych swoją miarą. Zachowania, które dla jednych ludzi są naturalne, dla innych mogą być po prostu odstręczające. Oglądając ostatni odcinek polskiego Project Runway można było poczuć komplet tych emocji. Brwi układały się we wdzięczne łuki, oczy unosiły się ze zdziwienia, a otwarte usta szukały odpowiedniego komentarza. Bezcelowo, bo to, co się działo w programie, wymyka się wszelkiej logice i rozsądkowi. A później nastąpiła jeszcze straszniejsza rzecz. Nie wiem, czy zaraza została przeze mnie przywleczona z ostatniej podróży do Krakowa, gdzie pojechałem oglądać pokazy dyplomowe SAPU. Być może ostatecznym ciosem, który powalił mnie łopatki, był właśnie Project Runway? Prawdą jest, że odcinek się skończył, a ja chwilę później poległem w nierównej walce z gorączką. Grypa wyłączyła mnie z obiegu na tydzień, w trakcie którego, niczym najgorsze demony, powracały do mnie obrazy piekielnej bielizny. W zbroi z ciepłego dresu, pod milionem koców, nafaszerowany lekami niczym reaktor chemiczny myślałem o jednym – co się odwlecze, to nie uciecze. Mija właśnie okrągły tydzień od emisji ostatniego odcinka, a odzyskawszy nieco sił, myślę, że możemy spróbować skonfrontować się z realizacjami z drugiego w historii polskiego Project Runway wyzwania z bielizną w roli głównej. Wspólnie z platformą SHOWROOM.pl zapraszam do lektury!

Czytaj dalej „Project Runway Bez Majtek: Bielizna Kryzysowa”

Project Runway Bez Majtek: Ubierając Divę

bm

Współpraca z gwiazdami, a co za tym idzie ubieranie ich na scenę, to zlecenia, za które większość projektantów da się pokroić. Jest to po prostu jedna z najlepszych metod budowania marki i rozpoznawalności, szczególnie dla twórców mody, których dzieła wykraczają poza codzienne życie. Scena rządzi się swoimi prawami. Moda zmienia na niej swój kontekst, stając się kostiumem. A sam kostium musi połączyć kilka sprzecznych ze sobą kierunków. Powinien być efektowny i widoczny z najdalszego miejsca na widowni. Musi być trwały, bo powinien wytrzymać bez większych uszkodzeń całe trasy, a gwiazda musi mieć pewność, że nie rozsypie się on na scenie. Jego konstrukcja powinna umożliwiać szybkie naprawy w trasie koncertowej, poprawki i co bardzo ważne – wygodne „przebiórki” między kolejnymi scenami lub utworami. Dobrze by było, żeby zapewniał swojej zawartości minimum komfortu i mobilności, których wymaga większość procederów artystyczno-rozrywkowych. W przypadku piosenkarki, kostium musi dawać możliwość swobodnego oddychania i pracy przeponą. W przypadku tancerki – nie może być zbyt ciężki czy agresywny dla skóry. Aktorka postawi na maksymalny autentyzm, który pomoże jej wcielić się w konkretną rolę. Performerka wybierze strój, który doda jej jak najwięcej ekspresji. Dobry kostium sceniczny musi pracować z oświetleniem, scenografią, a nawet warunkami meteorologicznymi, jeśli mówimy o występie na otwartym powietrzu. Myli się ten, kto myśli, że stworzenie dobrego kostiumu jest proste. Wręcz przeciwnie. A trzeba jeszcze pamiętać, że artystka, to nie modelka. Jeśli do tych wszystkich czynników dodamy więc trudną, a bywa że i nieproporcjonalną sylwetkę, pojawia się zadanie ponad zwykłe projektanckie siły. Tu jest potrzebny specjalista. Osoba wytrenowana nie tylko pod względem artystycznym, ale również świadoma technicznie, rozumiejąca scenę i jej pułapki. Ktoś, kto wie, jakie kolory i wzory podkreślą charakter gwiazdy, jaki kierunek estetyczny pomoże artyście zbudować swoją postać i dopełnić artystyczna wizję, gdzie wszywa się banalne potniki, jak się lutuje druty, tworzy elementy z silikonu i innych tworzyw, szyje gorsety i trykoty. Dobry kostiumograf ma w sobie też bardzo dużo z rękodzielnika i rzemieślnika, nie tylko projektuje, ale potrafi też szyć i konstruować. Wiele elementów, również rekwizytów, musi po prostu wyczarować sam – od kucia zdobnych koron, przez rozmaite gadżety (teraz również elektroniczne) aż po plecenie sielskich wianków. Konstatacja jest jedna – nie sposób postawić znaku równości między zawodem projektanta i kostiumografa. To są dwa bardzo odległe od siebie kierunki. Również pod względem rozpoznawalności – projektant w dzisiejszych czasach jest gwiazdą, często równorzędną z osobą, którą ubiera. Kostiumograf jest zawsze w czyimś cieniu. Dlatego jest to zawód dla kreatywnych, skromnych, cierpliwych (!) i bardzo pracowitych osób o artystowskiej duszy. Pech chciał, że w tym odcinku nasi projektanci musieli się zmienić właśnie w kostiumografów. Katalizatorem tego eksperymentu została wielka diva polskiej estrady – Maryla Rodowicz. Dokładnie w tym momencie możemy zacząć nucić „Kolorowe Jarmarki”, bo wątki jarmarku, odpustu i tandety, jeszcze nie raz wrócą w dzisiejszym odcinku Project Runway Bez Majtek. Razem z platformą SHOWROOM.pl zapraszam do lektury!

Czytaj dalej „Project Runway Bez Majtek: Ubierając Divę”